Podniósł z ziemi kamień i podrzucił go na wysokość latarni. Chwycił go w mocnym uścisku i zamachnął się w kierunku plotkujących kobiet. Pisnęły ze strachu. Kamień nie uderzył w żadną z nich, tylko zatrzymał się na ścianie jednego z domów. Wei Wuxian uśmiechnął się szeroko, wypuszczając trzymany przez siebie kamień, a potem otrzepał ręce z brudu.
— Widzisz? Czasem warto się postawić! — Poklepał Lan Qirena po plecach. — Jesteście bohaterami, choć ludzie traktują was jak złoczyńców. Przeszłość pozostawmy historii, przyszłość marzeniom, a żyjmy dniem dzisiejszym. Ucz się doceniać dziś. Może jeszcze parę stuleci i staniesz się kolejnym mistrzem sekty Lan?
Oniemiał.
Lan Qiren wpatrzył się w Wei Wuxian w sposób podobny, jaki patrzył się na swojego mistrza. Przez krótki moment żałował swoich wcześniejszych myśli. Obdarzył Wei Wuxiana niezrozumiałym dla niego szacunkiem i podziwem, który minął chwilę potem. Wei Wuxian pociągnął Lan Qirena w kierunku szkoły. Przepchnęli się przez grupę uczniów. Powitał woźnego głośno i wyraźnie, aby słaby staruszek zdołał go w tych hałasach usłyszeć. Mężczyzna zdjął na moment czapkę, przerywając grabienie liści. Skłonił się na powitanie, a potem wrócił do pracy.
Weszli do szkoły, gdy wybił pierwszy dzwonek.
— To do zobaczenia w klasie! — pożegnał Lan Qirena i skierował się w stronę łazienki.
Lan Qiren nieświadomie uniósł dłoń i już chciał pomachać Wei Wuxianowi na "do zobaczenia", ale wtedy usłyszał śmiechy dobierające zza jego pleców.
— Patrzcie, jest tak zrezygnowany, że flirtuje z tym zboczeńcem — mówiła jedna z dziewczyn. Wybuchła śmiechem, za którym podążyły koleżanki.
— Nie, nie, pewnie został jego tatuśkiem, skoro tej głupi Wei Ying ciągle gada o tym, jak wspaniały jest ten cały Lan Zhan!
Lan Qiren walnął pięścią w ścianę, rozłupując ją w kształt w swojej dłoni. Odgłos rozniósł się po całym korytarzy, wszyscy uczniowie zamarli w przerażeniu. Chłopak wyciągnął dłoń z wgłębienia. Była zakrwawiona, ale nie czuł bólu, zasłaniała go nieograniczona wściekłość. Buzowała w nim, a wcześniejsze słowa Wei Wuxiana jakby odbiły się echem w jego myślach.
— Możecie mnie obrażać. — Wykonał jeden krok ku dziewczynom. — Możecie gadać, co tylko chcecie o Wei Wuxianie. — Ponownie zbliżył się. Uczennice zadrżały ze strachu. — Ale spróbujcie jeszcze jeden, chociaż jeden raz, obrazić mojego najdroższego mistrza!
Dziewczyny po raz kolejny pisnęły. Chwyciły swoje torby i uciekły w kierunku sali lekcyjnej, pozostawiając Lan Qirena z krótkim "dziwak". Obraza padła cicho, aby nie dotarła do chłopaka. Na ich nieszczęście miał dobry słuch. Choć nic sobie nie zrobił z ostatnich słów. Jak już wcześniej oświadczył, nie obchodziło go, jakie o nim zdanie mają. Jednak nie zamierzał pozwolić na obrażanie najdroższego mistrza, nauczyciela i... ojca.
Lan Qiren zarumienił się, kiedy zdał sobie sprawę, jakie myśli go ogarnęły. Ojciec... Odległe marzenie nie krzywdziło nikogo, jedynie raniło serce chłopaka, który wiedział, że nigdy w ten sposób nie nazwie swojego mistrza.
— Idiota — nazwał tak siebie, a potem wrócił do szafki. Wcisnął do środka bułkę na dłuższą przerwę.
Zamknął drzwiczki z hukiem, ponownie strasząc znajdujących się wokół niego uczniów. Stali wpatrzeni, nie mogąc odgadnąć, jaki będzie kolejny ruch kultywatora. Ten świat był im nieznany. Legendy krążyły między nimi, ale niewielu znało prawdziwe umiejętności kultywacyjne, a tym mniej doświadczyło spotkania z dzikim trupem. Mimo to strach pozostawał wśród ludzi, napędzany niesłusznymi plotkami i podejrzeniami, że w każdym momencie kultywatorzy mogą się odwrócić przeciwko nim.
YOU ARE READING
[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi
FanfictionPrzemijają lata, uciekają wieki, ku zapomnieniu zmierzają tysiąclecia, a melodia Chenqinga wciąż rozbrzmiewa w myślach Nieśmiertelnego Mistrza z nadzieją, że nienawidzony przez wszystkich Wei Wuxian powróci. Jednak po dwóch tysiącach lat kultywacja...
Forgetting envies ~ Rozdział 11
Start from the beginning
![[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi](https://img.wattpad.com/cover/252878826-64-k883908.jpg)