Rozdział 6

10.4K 513 17
                                    

Tak myślałam, że skądś go kojarze. Szczęka opadła mi ze zdziwienia. Spojrzałam na chłopaka. Ten widząc moją mine zaczął sie śmiac. A właściwie dusić ze śmiechu.
-Bo ci mucha wleci - powiedział ledwo łapiac oddech. Uśmiechnęłam się i wzięłam pierwszą lepszą poduszke i rzuciłam w niego. Ten odrzucił ją tylko mocniej.
-Tylko na tyle cie stać?! - krzyknęłam ze śmiechem i zaczęłam uciekać. Wybiegłam na podwórko, które było bardzo duże. Chłopak natychmiast zaczął mnie gonić. Gdy mnie złapał przewrócił mnie na trawę. Położył się obok mnie. Zaczęliśmy się śmiać. Poleżeliśmy chwile w ciszy, po czym chłopak wstał.
- Gdzie idziesz? - spytałam.
- Filmik sam się nie zmontuje. - powiedział odwracając się.
- O rany! Rezi! Mogę autograf?!! - zaczęłam krzyczeć. Chłopak tylko się uśmiechnął i rzucił we mnie piłką Kampiego po czym poszedł w strone domu. Wstałam i pobiegłam za nim.
- Chcesz soku? - zapytał kierując swoje kroki do kuchni.
- Mhm. - przytaknęłam. Poszłam za nim, oparłam się o blat.
- Prosze. - powiedział podając mi szklankę z sokiem pomarańczowym. Wzięłam ją i napiłam się trochę. Fajnie, że już tak się zaprzyjaźniłam z Remkiem. Tylko ciągle ni dawał mi spokoju fakt, że jeszcze żadna z moich przyjaciółek do mnie nie napisała, ani nie zadzwoniła. Zrobiło mi się troche przykro. Remek chyba to zauważył.
- Coś się stało? - zapytał usiłując spojrzeć mi w oczy.
- Nie. Wszystko ok. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. - Nie miałeś montować filmiku.? - zapytałam.
- Tak, racja. - powiedział łapiąc się za głowę. - Może później pójdziemy na spacer? - dodał po chwili.
- Chętnie - odpowiedziałam, tym razem szczerze się uśmiechając. Chłopak wziął swoją szklankę i poszedł na górę. Usiadłam na kanapie w salonie, wylogowałam Remka z facebooka i zalogowałam się na swojego. Miałam mnóstwo powiadomień, ale żadnej wiadomości. Trochę posmutniałam. Spojrzałam na zegarek. Była 13.15.
* Zaraz, gdzie są nasze mamy * - pomyślałam. Poszłam do pokoju, gdzie siedział Remek. - Gdzie są mamy - zapytałam chłopaka.
- Nie wiem. Pojechały do jakiegoś SPA czy coś. Także cały tydzień wolny. - powiedział opierając się o oparcie krzesła.
- Jak cały tydzień?- krzyknęłam.
- No przecież majówka jest. - powiedział patrząc na mnie jak na debila. - Niby mamy sobotę, a zaczyna się w środę, ale nasza pani dyrektor stwierdziła, że bez sensu żebyśmy szli w poniedziałek i wtorek. - powiedział z uśmiechem.
- Aha. - odpowiedziałam patrząc na niego. - W takim razie co na obiad.?
- Zależy co zrobisz Oliwciu. - powiedział śmiejąc się, po czym oberwał poduszką. Wtedy już nie było mu tak wesoło. - Dobra dobra. Zamówimy pizze. - powiedział podnosząc ręce na gest, że się poddaje. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Jaką zamawiamy? - zapytał trzymając telefon w ręku.
- Obojętne. Zdaje się na twój gust. - powiedziałam wychodząc z pokoju. Słyszałam tylko jak chłopak zamawiał pizze. Moją uwagę zwróciły drzwi na przeciwko tych od naszego pokoju.
- Co tam jest? - spytałam chłopaka.
- Tam? - spytał pokazując palcem na drzwi.
-*-*-*-*-*-*-*
Przepraszam, że tak żadko dodaje rozdziały, ale nie mam weny do pisania. Myślę, że to się zmieni. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba. Komentujcie i vote'ujcie - to bardzo motywuje. ;)

Youtuber.Where stories live. Discover now