Forgetting envies ~ Rozdział 6

Start from the beginning
                                        

— Nieśmiertelny Mistrzu, co to? Dlaczego ten potwór nas zaatakował? Co z mistrzem i innymi? — uczeń zarzucił pytaniami mężczyznę.

— To dziki trup — zaczął spokojnie. — Niestety nie wiem, z jakiego powodu ktoś was zaatakował. Starszy Wei jest bezpieczny, o resztę też nie musicie się martwić...

— To na pewno Wei Wuxian! — oskarżył łatwo inny chłopiec.

— Tak — dołączyli się w tych oskarżeniach i inni. — Przecież nie bez powodu nosi takie imię.

— To nie on — stanął w obronie młodzieńca Lan Wangji.

Chłopcy ucichli. Ze wstydu zasłonili twarze, dopiero w tym momencie przypominając sobie, że przecież to Nieśmiertelny Mistrz walczył dwa tysiące lat temu z Demonicznym Patriarchą i to on przyczynił się do jego upadku. Nie powinni podważać jego zdania, a mimo to wątpili w osąd mistrza. Każdy miał prawo do pomyłki, a łatwo było zaufać. Zapomnieli jednak że równie łatwo oskarżyć bez podstaw, jedynie bazując na własnych przypuszczeniach.

Temat ucichł, gdy rozległ się kolejny ryk bestii. Szarpnęła się gwałtownie, przez co Nieśmiertelny Mistrz na moment rozluźnił uścisk. Lan Wangji chwycił pospiesznie za talizman i przytwierdził go do czoła dzikiego ducha, unieruchamiając go dokładnie na trzy melodie guqina. Wykorzystał ten czas i zaatakował bramę, aby wypuścić dzieci z pułapki.

Niestety drewniane wrota po ataku pozostały nienaruszone. Lan Wangji wypróbował ostatni z talizmanów, przelewając w niego część swojej magii. Uznał, że to właściwe rozwiązanie. Rzucił przedmiotem o wejście i jeszcze raz wypowiedział zaklęcie uwalniające energię.

Ziemia zatrzęsła się od siły, którą włożył Nieśmiertelny Mistrz w talizman. Chłopcy osłonili twarze przed pędzącymi na nich tumanami kurzu, a kiedy ten opadł, opuścili ręce z nadzieją, że dadzą radę uciec. Pobiegli na ślepo przez pole ciał kolegów i zamarli przez bramą, która stała nienaruszona. Opadli na kolana zrezygnowani.

— Dlaczego? — wyszeptał jeden z chłopców.

— Silna magia blokuje nas od drugiej strony — wyjaśnił im Lan Wangji. — Podobna formacja broniła dawniej Przystani Lotosu.

Lan Wangji otworzył gwałtownie oczy na wspomnienie o jednej z najsilniejszych formacji w historii sekt, która została sforsowana w trakcie ataku sekty Wen. Nigdy nie doznał zaszczytu, aby ujrzeć sposób jej działania w czasie walki, ale jeśli wierzyć opowieściom, było nie do pokonania. Ale dlaczego ktoś miałby wykorzystywać starożytną, zapomnianą technologię?

Spojrzał ponownie na trzymane przez siebie zwłoki. Tym razem przyjrzał nie znakowi na jego szyi, a ubiorowi — charakterystycznej, fioletowej szacie, która po dwóch tysiącach latach nie miała prawa tak wyglądać. Nie zapomniał jej. Nie wyparł z pamięci. Wykuł we wspomnieniach, aby już do końca swoich dni móc odtworzyć obraz domu Wei Wuxiana, którego nigdy nie odwiedził za jego życia.

— To zmarły członek sekty Jiang — wyjaśnił chłopcom.

Popatrzyli na siebie w zdziwieniu, aż w końcu najmłodszy z ocalałych podszedł bliżej mistrza i spytał wstydliwym tonem:

— Czy sekta Jiang nie przestała istnieć po śmierci ostatniego przywódcy, Jiang Chenga?

— Zgadza się — potwierdził Lan Wangji.

— Ale on żył za czasów Wei Wuxiana! — zwrócił mu uwagę uczeń starszego Wei.

— Hm — ponownie się z nim zgodził.

— Więc jak...? Jak on...? — Wskazał palcem na dzikie zwłoki leżące pod stopami Nieśmiertelnego Mistrza. — To nie może... — nie dokończył. Nagle coś chwyciło go za głowę i wykręciło kark, nim ktokolwiek zdążył zareagować.

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now