20. Teraz, zostałem niesłusznie oskarżony.

414 31 3
                                    

media: FAUN - Halloween

<Art>

Przez ostatnie dni chodziłem niespokojny. Miałem wrażenie, że każdy w stadzie patrzy na mnie z morderczym wzrokiem, tak jakbym co najmniej dopuścił się gwałtu na każdej omedze w stadzie. O co im może chodzić?

– Arthurze Wisley, coś ty zrobił, że każdy cię nienawidzi? – pytam mnie Albert.

– Nic takiego – odpowiadam.

– A ja słyszałem, że widziano cię, jak kręcisz się u innych – mówi radośnie Albert, czując w tym okazję do dokuczania mi.

– Ale to nie byłem ja! – bronię się. Nigdy nie próbowałem włamać się do innego domu niż tego należącego do Desiresa i Alberta! Znam swoje granice.

– No tak, oczywiście – rzucił jakiś alfa – Widziałem cię!

– Mhm... Ciekawe kiedy? – pytam go.

– Przedwczoraj – mówi.

– Cały dzień spędziłem z Albertem – oświadczam, wiedząc, że beta potwierdzi moje zeznania.

– Cóż... To prawda, był ze mną cały czas – przytakuje mi beta.

– Bo już wam uwierzę – mamroczę, po czym odchodzi. Wzdycham głośno. Zwracam się do Alberta:

– Powiedz, że mi wierzysz, proszę – spoglądam na niego błagalnie.

– Cóż na początku byłem pewny, że to mogłeś być ty, ale teraz... Wierzę ci, to nie mogłeś być ty – mówi i klepie mnie po głowie – Powinniśmy iść z tym do twojego taty – proponuje, a ja przytakuje mu skinieniem głowy. Zostałem niesłusznie oskarżony i wiem nawet, co jest przyczyną tych oskarżeń.

W tej samej chwili zadzwonił mój telefon; nawet mi powieka nie drgnęła, kiedy zauważyłem, że dzwoni do mnie tata. To oznaczało dwie sprawy – kłopoty oraz to, że do taty doszły te nieprawdziwe informacje o moich rzekomych nocnych eskapadach i podglądania innych.

– Tak, tato? – pytam, starając się brzmieć spokojnie.

– Przyjdź do Borysa. W tej chwili – rozkazuje i rozłącza się szybko.

A miałem cichą nadzieję, że raczej dzwoni do mnie w tej drugiej sprawie.

– Musimy iść do Borysa – mówię, tak na dobrą sprawę, to Albert nie jest potrzebny, a raczej będę musiał napomknąć o tym niesłusznym oskarżeniu, a Albert musi poręczyć za mnie, że coś takiego nie ma miejsca. Chyba tata nie oskarży go o kłamanie? W końcu zna go i wie, że beta jest ostatnią osobą, która mogłaby łgać w mojej sprawie. W dodatku okularnik ma pewien trik, kiedy kłamie – zawsze poprawia włosy, albo okulary.

W chacie Borysa jak zawsze wszędzie walały się bronie. Że on się ni boi zostawiać ich tutaj tak luzem i nie bać się, że ktoś wejdzie i coś mu ukradnie?

– Co się dzieje? – pytam.

– Ktoś kręci się po naszym terenie. Desires dziś przyszedł do mnie i stwierdził, że Gwyn kogoś zobaczył – tłumaczy Borys.

– To chyba wiem, co się dzieje – mówię, a Borys z tatą spoglądają na mnie wyczekująco.

– Bo... Zostałem dziś oskarżony o rzeczy, których nie zrobiłem i chyba wiem, co się dzieje – mówię.

– Mógłbyś, tak jaśniej? – warczy na mnie Borys.

– To, że każdy myśli, że to Art kręci się w pobliżu domów innych, gdzie w rzeczywistości nie ma tego miejsca? – wtrąca się Albert. Cieszyłem się, że beta stanęła w mojej obronie.

– I jaki ma to związek ze tym wszystkim? – pyta mnie a mnie zaskakuje głupota alfy.

– To Garth – mówię poważnie.

– Naprawdę myślisz, że ten pasożyt dał radę tutaj wejść? – kpi ze mnie Borys.

– Nie mów, że tego nie zauważyłeś. Jestem podobny do Garth'a, a to oznacza, że on też widział to podobieństwo i je wykorzystał – tłumaczę mu, a Borys dopiero zaskoczył, że to ma sens. I jest najbardziej prawdopodobne.

– Teraz łapiesz? – pytam.

– Bądźmy szczerzy, Art ma rację. Podobieństwo między moim synem a nim jest uderzające, więc nic dziwnego, że oskarżenia padły na Arta.

– Właśnie! Jestem niewinny!

– Tak, tak, jesteś niewinny. Mogę iść? – wtrąca się Albert.

– W ogóle co ty tutaj robisz? – pyta Borys.

– Bo mogę? To jakieś zamknięte spotkanie?

– Nie bądź bezczelny, głupia beto.

– Ta głupia beta, pewnego dnia może cię poskładać, więc zamknij tą swoją niewyparzoną gębę – warczę w stronę alfy. Nie pozwolę na to, by ktoś obrażał moją betę! On jest mój! I tylko mój!

– Art! – karci mnie tata – Uspokój się.

– Ale...

– Przestań już – rzuca Albert i wychodzi z chaty Borysa.

Ale dlaczego się na mnie wkurzają? Ja tylko nie chciałem, żeby Borys dalej obrażał Alberta! To moja beta! Moja! Nie pozwolę, by ktoś go obrażał, czy też krzywdził! Nie pozwolę i tyle! Co on sobie myśli, że wszystko mu wolno?!

– Ta głupia beta jest dla ciebie tak ważna? – rzuca kąśliwie Borys, najwidoczniej próbując mnie sprowokować.

– BORYS! – krzyknął tata, przywracając tego gbura do rzeczywistości. Nie darowałbym mu.

– No co? Prawdę mówię – wzrusza ramionami. Chciałem coś powiedzieć, ale tata spojrzał na mnie, więc odpuściłem sobie sprzeczanie się z Borysem. Zresztą to pewnie i tak, by nic nie dało i ten gbur powaliłby mnie jednym ciosem.

– Macie w tej chwili przestać – karci nas tata, jakbyśmy byli dwójką niesfornych szczeniaków, a nie dorosłymi ludźmi.

– Ale...

– W tej chwili macie się zamknąć i pomyśleć, co mamy zrobić. Garth pozwala sobie za dużo.

– Zwiększyć patrole – sugeruje – I czekać, kiedy wykona swój ruch.

– Wywieźć Desiresa z jego omegą? – proponuje Borys.

– A jeśli on na to liczy? I wtedy ich zaatakuje? Może i Desires jest dobry w walce, ale Garth pokazał, że nie zawsze gra czysto! Chcesz skazać niewinną omegę na... Śmierć? – pytam go. Nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, co czeka Gwyn'a, kiedy Garth go dorwie. Zabije go. Mogę zgadywać, dlaczego Garth ma obsesję na punkcie Gwyn'a, bo jest naprawdę urodziwą omegą. Najpiękniejszą, jaką widziałem. Może gdyby Garth nie traktował go w tak bestialski sposób, to... Dałby mu syna, w dodatku alfę.

Teraz Gwyn... Naprawdę, żal mi nawet tak o nim myśleć, ale... Jest bezużyteczną omegą. I Garth powinien zdać sobie z tego sprawę, że uczynienie Gwyn'a swoim nie sprawi, w magiczny sposób, że Gwyn nagle stanie się płodną omegą. Zniszczy go od środka, tak jak zrobił to wcześniej. Nie jestem Albertem, więc mogę tylko zgadywać, ale kolejnej straty dziecka, Gwyn nie przeżyje. Odbierze sobie życie, bo to będzie zbyt dużo. Istnieje opcja, ze Gwyn w ogóle nie zajdzie w ciążę i Garth go zabije, zdając sobie w końcu sprawę, że cały swój trud włożył w odbicie tak słabej omegi. Desires zdaje się, być szczęśliwy mając przy sobie Gwyn'a i więcej nie potrzebuje, więc nie mogę pozwolić, by odebrano im to szczęście. 


Silverthorn ogólnie nie lubi puszczać głośno muzyki, szczególnie wtedy kiedy nie ma słuchawek, ale... Dziś musi komuś pokazać, że nie każdy musi mieć taki sam gust, a nawet jeśli, to przecież nie zawsze musi akurat chcieć słuchać czegoś na cały regulator... 

Pewnie nie wszystkie Flohe to pamiętają, ale przy przeprowadzce Silverthorn, stwierdziła, że przeprowadziła się z jednego cyrku do drugiego. Wiecie, że nawet za dużo się nie pomyliła?

The moon is miles above us //BLWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu