Choć może nie zawsze, tak delikatnym. W moim umyśle, pojawiło się wspomnienie, pewnego niezbyt rozgarniętego syna szlachcica z sąsiedniego kraju. Pewnego wieczoru ten się upił i postanowił po zakłócać spokój suczki. Oczywiście ja i Gerard próbowaliśmy go uprzedzić, nawet powstrzymać, ale on nie słuchał. Na początku tylko przeszkadzał jej w spaniu, kazał wykonywać komendy, jednak gdy ta jedynie łypała na niego okiem, rozzłościł się. Zaczął krzyczeć i ją wyzywać, mówił, że jest najbardziej tępym psem, jakiego spotkał. Na to Shadow zaczęła groźnie warczeć, jednak jej cierpliwość została wyczerpana, gdy ten siłą spróbował ją zmusić do wstania. To był koniec ostrzeżeń, pamiętam krzyk chłopaka, który było słychać chyba w całym zamku. Ostre zęby Shadow zatopione w jego przedramieniu i wyciekająca z ran krew. Na miejsce szybko zbiegli się strażnicy, jednak gdy pierwszy z nich się pojawił, było już po wszystkim. Shadow nie miała zamiaru szczególnie męczyć chłopaka, chciała tylko dać mu nauczkę, więc bardzo szybko wypuściła jego rękę spomiędzy zębów i jak gdyby nigdy nic udała się na poszukiwanie nowego miejsca, gdzie mogłaby dokończyć swoją drzemkę. Ja z Gerardem niezwykle niechętnie podeszliśmy do chłopaka, zaczęliśmy go prowizorycznie opatrywać, rana nie była poważna, jednak on niemiłosiernie dramatyzował. Krzyczał, że mamy wezwać medyka, bo się za chwilę wykrwawi, albo wda się jakieś zakażenie, że jeśli szybko mu ktoś nie pomorze, to straci rękę. Pamiętam, jak bardzo drażniło mnie jego lamentowanie, ale jeszcze gorszy był jego ojciec, gdy o wszystkim się dowiedział. Żądał nawet zabicia Shadow, ale nie wiedział, jak ważna dla Watahy jest suczka i że nie jest to tylko zwykły pies. Na moim tacie krzyki, mówienie o tym, jak ważną jest się osobą i przechwalanie się swoimi tytułami, nie robiły wrażenie. Pozwolił by szlachcic się wykrzyczał, a gdy ten się zmęczył, spokojnie zapytał mnie i Gerarda o to jak naprawdę było. Zgodnie z prawdą opowiedzieliśmy, że to chłopak sprowokował Shadow. Z resztą ranny też się do tego przyznał, choć nie widział w swoim zachowaniu nic złego. Tata stwierdził, że zasada, iż za głupotę trzeba płacić, jest pewnie starsza niż sama ludzkość i nie ma od niej wyjątków, a cała wina za atak zwierzęcia spoczywa na synu szlachcica. Szlachcic próbował zgłaszać sprzeciw, jednak Aldeman nie był kimś z kim można było w takich sprawach dyskutować. Żaden z Wilków nie był kimś takim. W związku z tym, sprzeciw szybko ucichł, a sprawa się zakończyła.

Ciekawe co teraz u niej słychać, po tych wszystkich latach. Czy dalej pilnuje mojego taty, tak jak robiła to za czasu gdy ja tam byłem? A może wróciła do swojego rodzinnego lenna na północy? Zawsze chciałem zobaczyć tamtą część kraju, jednak nie miałem okazji i już nigdy mieć nie będę.

- Wrota Zimy – wymruczałem pod nosem, przypominając sobie opowieści o jedynej przełęczy, którą dało się dostać z Belond do ziem Ludzi Mrozu.

Dawno temu, podobno jeszcze za czasów, gdy w Belond żyły smoki, najlepsi rzemieślnicy postawili tam mur i bramę, broniące kraj przed najazdami. Na ścianach przełęczy utworzono stanowiska dla łuczników, którzy w wypadku ataku, zasypywali najeźdźców gradem strzał. Podobno widok muru i przełęczy o wschodzie słońca zapierał dech w piersiach, gdy surowość obronnej budowli łączyła się z pięknem natury, na tle iskrzącego się śniegu. Było to jedno z najpiękniejszych miejsc w kraju. Gdy się o nim uczyłem, tata obiecał mi, że kiedyś razem tam pojedziemy, że będę mógł stanąć na szczycie muru, a Wilk Estos opowie mi wtedy historie o Wilku Majku, zwanym Władcą Kruków, który poświęcił swoje życie, by uratować kraj przed najazdem Ludzi Mrozu. Jednak nigdy tam nie dotarliśmy, nigdy nie stanąłem na murze i nie usłyszałem historii. Ja i tata mieliśmy tyle planów. Miał mi pokazać tyle miejsc.

W jednej chwili cały dobry humor wywołany zabawą z Szalen zniknął, tak samo jak uśmiech z moich ust. Pies po raz kolejny powrócił ze swoim patykiem, składając go u moich stóp, ale ja już nie chciałem się bawić. Spojrzałem tylko na niego smutno i usiadłem pod jednym z drzew, kompletnie ignorując pytania Vinterra o to, czy wszystko w porządku. Bo nic nie było w porządku, chciałem by ktoś mnie w tym momencie przytulił. Tata, albo Flawian, chciałem, by któryś z nich był teraz przy mnie i mnie pocieszył. Tylko że żadnego nie było, taty już pewnie nigdy nie będzie. Flawian... Mój panie, proszę wracaj... Potrzebuje cię...

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Where stories live. Discover now