•𝟷•

614 20 10
                                    

              Z okna taksówki widać było przesuwające się szybko wieżowce. Czas rozpocząć nowe życie w wielkim mieście. Zaraz po skończeniu lat siedemnastu zaczęłam planować moją przeprowadzkę do Seoulu. Chciałam się wyrwać z rodzinnego kraju. A teraz, gdy wreszcie osiągnęłam pełnoletność, mogłam wyjechać.

                      Wyszłam na zatłoczoną ulicę. Muszę znaleźć liceum, w którym miałam kontynuować naukę. Odpaliłam mapy Google. Mam niecały kilometr do celu. Nie jest tak źle.

                        Po kilkunastominutowej wędrówce dotarłam na miejsce. Moim oczom ukazał się duży budynek o kremowo-szarych ścianach. Jak każda zwykła, nudna szkoła. Przestąpiłam przez jej próg. Roiło się od uczniów. Od razu zauważyłam, że są tu różne grupki. Najbardziej rzucały się w oczy popularne laski „instagramerki". Ale teraz nie o tym. Teraz trzeba znaleźć gabinet dyrektorki. Podeszłam do jednej z uczennic.

              Miała brązowe włosy i oczy. Jej skóra była prawie idealna, co napewno nie było zasługą makijażu. Była ubrana zgodnie z obecnymi trendami.

- Przepraszam, wiesz może, gdzie jest gabinet dyrektora?

                       Zmierzyła mnie ostrym wzrokiem.

- Jesteś tu nowa, bo coś cię nie kojarzę? - Westchnęła. - Jestem Jennie. Kim Jennie. A ty?

- Ja jestem...Jestem Pranpriya Manoban...Tak, jestem tu nowa.

- Pran...co? Dobra, nieważne. Skąd jesteś?

- Z Tajlandii. Co taka ciekawska? - Nie wierzę w samą siebie, że odważyłam się tak do niej zagadać.

- Z  T a j l a n d i i?! Uh, gabinet dyrektora jest tam prosto na końcu korytarza, a teraz już idź ode mnie, prostytutko.

- Nie jestem prostytutką! Czemu tak myślisz? I co ty masz do Tajlandii?

- Ponoć w Tajlandii już od nastoletnich lat kobiety zarabiają na rodzinę z właśnie prostytucji. To prawda? Poza tym Tajlandia ogólnie jest okropna. Więc idź już do tego dyrektora.

                     Skierowałam się w stronę wskazaną przez Jennie. Nie wiedziałam, że w innych krajach ludzie mają aż takie złe zdanie o Tajlandii...Przecież to nie tylko same złe strony. Każdy kraj ma w sobie coś, co odpycha. Nawet takie perełki jak Południowa Korea, USA, Japonia czy Wielka Brytania.

Zapukałam do drzwi. Odpowiedział mi kobiecy głos. Weszłam do środka.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry, ja bym chciała zapisać się do tej szkoły.

- A gdzie rodzice?

- Mam osiemnaście lat...Przeprowadziłam się tutaj z Tajlandii bez rodziców.

- Rozumiem. Jak się nazywasz?

- Pranpriya Manoban, ale jeszcze dzisiaj muszę wyrobić sobie Koreańskie dokumenty. Zmienię imię, bo nawet mi ciężko się je wymawia.

- Mogę wiedzieć na jakie?

Pomyślałam chwilkę.

- Lalisa.

- Dobrze...Mogę poprosić numer kontaktowy?

- Tak, 293 736 173. Mam pytanie.

- Jakie?

- Czy jest tu w pobliżu jakieś mieszkanie na wynajem? Lub mały domek?

- Pięć kilometrów stąd jest osiedle z domkami na wynajem. Może znajdziesz jakiś w budżecie.

- Dziękuję. Kiedy mam się stawić na zajęcia?

- Od następnego tygodnia. Dowidzenia.

- Dowidzenia - wyszłam z gabinetu.

Nie było tak źle. Teraz tylko wynająć sobie jakiś domek i znaleźć dobrze płatną pracę.

Idąc za nawigacją w kierunku osiedla, zobaczyłam kartkę z propozycją pracy. Zbliżyłam się do niej, aby przeczytać co to za praca. Mam sprzątać? No nie jest to zbyt dobra robota, ale od czegoś zawsze trzeba zacząć. Nie chcę skończyć na ulicy lub pod mostem. Mama dała mi jakieś pięćset tysięcy wonów, ale nie starczą na wieczność.

                  Oderwałam jedną karteczek z numerem telefonu. Gdy znajdę dom do wynajęcia, zadzwonię pod ten numer.

Moim oczom ukazała się ulica pełna najróżniejszych domków. W telefonie weszłam na stronę osiedla. Znalazłam dość tanie lokum z jedną sypialnią, łazienką, kuchnią i salonem za jedynie 20000 wony za dobę. Cena do negocjacji. Podeszłam do wskazanego przez stronę małego domu i zapukałam do środka. Otworzyła mi młoda kobieta o miłym spojrzeniu.

- Dzień dobry, pani przyszła, aby wynająć ten domek, prawda?

- T-tak.

- To zapraszam do środka. Cena to 20000 wony za dobę, ale możemy zejść niżej.

- Mogłaby pani pomyśleć nad 15000 wonów? Wiem, że to dużo mniej od zamierzonej ceny, ale nie znalazłam jeszcze dobrze płatnej pracy...

- Mogłabym tak zejść, bo to nie jest zbyt duży domek. Proszę tu podpisać - podała mi umowę. - Pierwszy tydzień na próbę, bezpłatny.

- Dobrze, dziękuję. Mogę wprowadzić się już, teraz?

- A to wszystkie twoje bagaże? - Zapytała wskazując na plecak, który miałam ze sobą.

- Nie, mają mi jutro przysłać resztę na adres, w którym zamieszkam, czyli tutaj. Muszę tylko wysłać mamie...

- Okej, może się pani teraz wprowadzić. Mogę zapytać o imię?

- Lalisa.

- Mam nadzieję, że będzie się pani dobrze czuła w tym domu. Tutaj ma pani klucze - wskazała na stolik. - Ja już pójdę, dowidzenia.

- Dowidzenia.

Po wyjściu kobiety zaczęłam zwiedzać dom. Mimo niewielkich rozmiarów był bardzo przytulny. Myślę, że dobrze będzie mi się tu mieszkać. Mam do załatwienia jeszcze dwie ważne sprawy. Dzisiaj pójdę do urzędu, a jutro zadzwonię o pracę. Zaczynam nowe życie i żadna nietolerancyjna Koreanka mi w tym nie przeszkodzi.

———————————

Ok, wiem, że to jest słabe-

Stalker | JenlisaWhere stories live. Discover now