16.Nadzieja matką głupich

2.1K 75 44
                                    

Jego wzrok była jak kojący opatrunek, a zarazem rozgrzany laser, który wypalał moją skórę. Wiedziałam jak zaraz to wszystko się skończy, jednak byłam tam i nie miałam zamiaru się już wycofywać.

-Wracaj do domu Brown.-Jego głos był oschły i szorstki.

-Bryce ja już wiem o wyścigach nie mogłeś mi o nich powiedzieć wczoraj?-Podeszłam do niego z wyraźnym zawiedzeniem.

-Wyjdź, stąd i wracaj do domu.- Odwrócił się ode mnie, wracając do przyglądania się porozkładanym kartką.

-Czyli moja obecność ci przeszkadza, ale Jo już nie?- Brunet szybko popatrzył się na mnie jednak ja zupełnie go zignorowałam.-Bryce ja naprawdę jestem już tym zmęczona.- Sapnęłam.- Chce wiedzieć co się dzieje.- Niepewnie położyłam swoją dłoń na jego.

-Jedź do domu.-Wyminął mnie, chcąc już wyjść.

-Czy ty naprawdę chcesz zginąć?- Nie odwróciłam się w jego stronę.- Nie pomyślałeś, jak czują się inni nie wiedząc, czy któregoś dnia nie stanie ci się krzywda?-Zaczęłam ciężko oddychać.- Nie pomyślałeś, że ja mogę się o ciebie martwić?- Słowa same wypłynęły z moich ust. Miałam ochotę skarcić się za to.

Chciałam zobaczyć jak na to zareagował. Czy wyszedł, a może się przejął. Bałam się zrobić nawet jeden ruch, jednak długo to nie trwało. Wciąż się nie odwróciłam, ale poczułam ciepły oddech na moim karku. Przymknęłam oczy, kiedy zimne jak lód ręce na moich ramionach. Jego dłonie delikatnie mierzyły moje plecy jednak ja nawet nie wiem czemu niepewnie odwróciłam się w jego stronę wciąż nie otwierając przy tym oczu.

-Brown.- Jego głos owijał moje uszy jak muzyka. Moje policzki robiły się piekliście gorące, ale nie przez fakt, że on coś zrobił wystraszyło, że był zaraz obok.-Nic mi się nie stanie.- Wyszeptał.

-Skąd możesz to wiedzieć Bryce?- Wychrapiłm, otwierając oczy i od razu napotkałam te puste jednak znów ciemne szare tęczówki.

-Przeżyłem już pięć takich, więc szósty też przeżyje.- Jego słowa jakoś mnie nie uspokajały co było widać gołym okiem.-Posłuchaj mnie.- Złapał moje policzki i skierował moją twarz na swoją abym nie mogła się odwrócić.- Nic mi nie będzie.-Ten głos.- Jedź do domu i nie oglądaj wyścigów.-Ten dotyk.-Rozumiesz?- Co się dzieje?

-Bryce zaraz zaczynasz!- Ktoś z zewnątrz krzyknął co zwróciło moją uwagę, ale tylko na ułamek sekundy.

-Do domu Brown.- Powiedział tym kojącym głosem i jak już myślałam, że sobie pójdzie poczułam jego miękkie usta na moich. Mimo że trwał on jedynie krótką chwilę i tak czułam się niesamowicie dobrze.

I zniknął zaraz za czerwoną zasłoną. Nie wiem czy poczułam bardziej ulgę, czy może zawód. Na co ja liczyłam, że zrezygnuje z tego? Schowałam szczelnie swoją twarz w moich dłoniach. Niech mi ktoś powie, co mam zrobić. Oczywiście Bryce jest głupi, jeżeli myśli, że tak po prostu pojadę do domu.

-Oh tutaj jesteś.- Automatycznie podniosłam głowę na nikogo innego jak Adalyn.- Wyścigi się rozpoczną jednak wcześniej za prośba twojego chłoptasia.- Podeszła do mnie bliżej. Naprawdę, aż tam mu zależy na tych pierdolonych wyścigach.

-Wracam do domu.-Powiedziała ciszej. Nie chciałam się poddawać, ale co ja mogłam jeszcze zrobić?

-Żartujesz sobie ze mnie?- Zatrzymała mnie swoją ręką, kiedy już chciałam odejść.-On ci kazał prawda?- Popatrzyła na mnie pytająco, a ja nie odpowiedziałam jej co było jasne.- Nie mów mi, że będziesz robić to ci ci karze no proszę cię.- Chyba czegoś tu nie rozumiem.

-Co ci tak bardzo na tym zależy.- Przymrużyłam swoje oczy.- Jaki masz w tym wszystkim cel?- wyszarpnęłam z jej uścisku rękę.

-Oh biedna Olivia.- Czyżby kolejne kłopoty były coraz bliżej.-Jako jedyna nic jeszcze nie wiesz, bo ten palant ma jeszcze jakąś nadzieje.- To jakaś jej taktyka na wkurwienie innych? Cóż, działa całkiem nieźle.- Nadzieja matką głupich.-Wychrapiła i zaczęła iść w stronę wyjścia, ale centralnie przed nim stanęła, odwracając się w moją stronę.- Zostań i się nie wychylaj to może poznasz prawdę.-Zaśmiała się wychodząc.

Drive awayWhere stories live. Discover now