Powoli wstałam i ruszyłam w jego stronę. Byłam kilka metrów od niego, gdy usłyszałam strzał...
- Five! - krzyknęłam podbiegając do bruneta.
- W-wszystko okej, zajmij się złodziejem... - powiedział
- Teleportuj się do Academii, mama Ci pomoże
- Nie mogę, nie dam rady... Idź, szybko zanim ucieknie.
- Nie, nie mogę cię tak zostawić!
- Dam sobie radę, idź. Szybko!
Pokiwałam głową i pobiegłam za mężczyzną. Szybko go dogoniłam i rozprawiłam się z nim. Nie miałam czasu na szarpanie się więc bez zastanowienia rzuciłam się na niego.
Wróciłam do Five. Widziałam jak zestresowani zakładnicy próbują udzielić mu pomocy.
- Wszystko z nim dobrze? - zapytałam
- Stracił przytomność. Trzeba wezwać karetkę. - powiedziała wysoka blondynka.
- Luther! - zaczęłam wołać brata.
- Co się stało? - mruknął blondyn wchodząc przez drzwi.
- Jeden ze złodzieji postrzelił Five w brzuch gdy nie widzieliśmy. Zajmowałam się zakladnikami a on się rozglądał. Nie mógł się teleportować i-
- Sophia, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Zaraz zabierzemy go do Academii. - powiedział Luther uciskając ranę kawałkiem materiału.
- Co ty robisz? Nie możesz go stąd zabrać?
- Musimy poczekać aż Allison, Diego i reszta załatwią wszystkich złodzieji. Dobrze by było gdybyś im pomogła.
Pokiwałam głową i pobiegłam pomóc rodzeństwu. Publicznie nie mogłam pokazywać że jestem wilkołakiem. Mogłam używać mocy ale nie zagryzać ludzi na śmierć. Poszło nieco wolniej ale i tak dość szybko.
Gdy skończyłyśmy pobiegłam do Luthera i Five.
- Szybko! Możesz już wychodzić! - krzyknęłam na co blondyn wybiegł przed bank.
Przed budynkiem było już wiele dziennikarzy. Ojciec już przygotowywał się do powiedzenia swojej historii o wspaniałych dzieciach z niezwykłymi mocami. Jednak gdy zobaczył, że jedno z jego dzieci jest ranne bez zastanowienia kazał nam wszystkim wsiąść do auta i odrazu pójść do swoich pokoi. Natomiast on poszedł z Five w zupełnie inną stronę. Tam czekało jego auto, którym kierował jego prywatny kierowca. Nam także załatwił takiego kierowcę.
Biegliśmy do auta odganiając paparazzi.
Byłam strasznie zestresowana, a po moich policzkach spływały łzy.- Co się stało z Five? - zapytała Allison.
- Został postrzelony... - powiedział Luther.
Allison przytuliła się do mnie. Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się.
Gdy dojechaliśmy do Academii pobiegłam do drzwi i otworzyłam je. W kuchni czekał Pogo.
- Pogo! Co z nim?! - zapytałam
- Dzieci, idzcie do swoich pokoi, natychmiast. - rozkazał
- Nie powiesz nam nawet co się z nim dzieje? To nasz brat! - krzyknął Diego.
- Dowiecie się w swoim czasie. - odpowiedział
Pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Odrazu zalałam się łzami.
Po chwili poczułam jak obok mnie siada Vanya.- Sophia... nic mu nie będzie, spokojnie. Jest silny. - wyszeptała
- Nie mogę go stracić. Straciłam brata a teraz jego? Dopiero się pogodziliśmy, a teraz co? - mruknełam
- Obiecuję, że wszystko dobrze się skończy. Reginald odpowiednio się nim zajmie. Jest w dobrych rękach.
- Możesz zostawić mnie samą? Proszę...
- Oh, tak. Jeśli będziesz czegoś potrzebować to mów.
- Mhm...
- Chce być sama, dajmy jej chwilę... - usłyszałam głos brunetki mówiącej najprawdopodobniej do reszty rodzeństwa.
Po jakimś czasie zasnęłam. Nawet nie wiedziałam kiedy.
Gdy się obudziłam zobaczyłam kanapki na szafce nocnej. Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po jedną z nich. Chwyciłam telefon i sprawdziłam godzinę.- Spałam prawie 4 godziny?! - krzyknęłam sama do siebie.
Szybko zbiegłam na dół. Przy stole siedział ojciec, Pogo oraz Grace.
- Sophia, tak nam przykro... - zaczął Pogo
- To silny chłopak, obudzi się za niedługo... - dokończyła mama
- O czym wy mówicie? - zapytałam ze łzami w oczach.
- Five jest w śpiączce. - odpowiedział zimno Reginald udając się na schody.
Jak najszybciej pobiegłam do sali operacyjnej. Naprawdę był w śpiączce...
- Five! Nie żartuj sobie! Dopiero się pogodziliśmy... Nie możesz mi tego zrobić! Proszę, obudź się!
(Kilka dni później)
Minęły już cztery dni odkąd mój chłopak jest w śpiączce. Od temtej pory nie opuszczam jego pokoju. Cały czas jest podłączony do kroplówki i jakiegoś urządzenia. Leży nieruchomo na łóżku a ja codziennie spędzam z nim kilkanaście godzin czekając aż się obudzi.
- Five, ty draniu. Budź się bo nie mam z kim ćwiczyć na treningach. Nie dość, że z tobą nie mogę, to z Sophią też bo całe dni przesiaduje tutaj. - zaśmiał się Diego siedzący obok mnie.
- Ojciec dużo narzekał na mnie, że mimo jego nakazów nie przychodzę na zajęcia? - zapytałam śmiejąc się.
- Chodzi wściekły jak osa. Dwóch naprawdę dobrych "zawodników" nie przychodzi na zajęcia. Nie załamuje się do końca widząc jak ja i Luther walczymy mimo że wtedy prawie zabijany się na śmierć.
- Oj Diego...
- Nie moja wina, że ten idiota myśli że jest lepszy!
- Jaaaasne...
- Ile to już dni?
- Cztery. Jutro będzie piąty...Boje się, że bedzie tak jak z moim bratem. Najpierw jego stan się polepszy a później... sam wiesz.
- Nie masz się o co martwić... Obiecuję, że wszystko za niedługo wróci do normy. Five zawsze daje radę.
- Czemu nagle jesteś dla niego taki miły?
- Mimo, że za nim nie przepadam to nigdy nie zmienię tego, że wychowujemy się razem od niemowlaka. Chociaż lubię go też dlatego, że nie lubi Luthera.
- Tak, to drugie chyba najbardziej was łączy... Jak myślisz, kiedy się obudzi?
- Nie mam pojęcia. Pewnie za niedługo. Chodźmy już, zaraz obiad.
- Nie chcę dzisiaj jeść. Zjem później.
- Jesteś pewna? Kolejny raz tak mówisz.
- Tak, jestem pewna.
Długo siedziałam przy brunecie. Dopiero około 18.00 wróciłam do pokoju.
Byłam zmęczona więc po kolacji prawię odrazu poszłam spać.Obudziłam się około 2.00 w nocy. Patrzyłam przez okno. Widziałam ulice którą oświetlały lampy. Raz na jakiś czas przejeżdżało auto. Księżyc świecił dość mocno. Pamiętaj, że jak z bratem wychodziłam na nocne spacery po lesie. Najczęściej podczas pełni.
Weszłam na instagrama i zobaczyłam, że Alice jest aktywna.
Stwierdziłam, że do niej napiszę.~902 słowa
YOU ARE READING
Eight - Sophia Evans
Fantasy‼️ SKOŃCZONE ‼️ Opowieść o 15 letniej dziewczynie, która dołączyła do Academii Umbrella później i w innych okolicznościach niż jej przybrane rodzeństwo.