Rozdział 12

35 4 0
                                    

- Spadaj, Five! - odpowiedziałam także się śmiejąc.

Brunet teleportował nas na most nad rzęką. Miejsce było mi już dobrze znane.

- Co on wymyślił? - pomyślałam.

Weszliśmy na mały most. On cały czas trzymał moją rękę. Cały czas patrzył mi się w oczy.

- A więc... - zaczęłam.

- Nie powinienem wtedy być tak zazdrosny, krzyczeć i cię całować, przepraszam. - odpowiedział

- Więc, to tylko tyle? To był tylko błąd? Nie masz zamiaru nic z tym dalej robić?

- Czekaj, chcesz to rozwijać?

- Tak... A ty?

- Ja też. Zależy mi na Tobie, Sophia.

Zaniemówiłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Oczywiście, mi też na nim zależało ale... czy to ma sens?

- Mi też bardzo na Tobie zależy. Odkąd zaczęliśmy się dogadywać... - wypaliłam

Nie otrzymałam odpowiedzi. Oboje znikneliśmy w niebieskim świetle. Znaleźliśmy się na wzgórzu, z którego było widać prawię całe miasto.

- Sophia?

- Tak, Five?

- Zostaniesz moją dziewczyną?

- Five, nie znamy się długo i...

- To nic. Odpowiedz mi na pytanie...

- Tak, zostanę twoją dziewczyną.

Brunet mocno mnie przytulił, a ja oddałam uścisk. Usłyszałam jeszcze ciche "Kocham Cię" wyszeptane w moje ucho.
Resztę nocy spędziliśmy w tym samym miejscu przytuleni do siebie. Byłam taka szczęśliwa!

Nie wiedziałam jak zareaguję rodzeństwo, a tym bardziej Alice.
Nie odzywałam się do niej i nagle przychodzę z informacją, że mam chłopaka. Maskara...

Było już coraz zimniej a więc wrócimy do Academii. Przebrałam się i umyłam twarz. Nastawiłam budzik i położyłam się do łóżka w którym leżał Five- znaczy, mój chłopak. Nie mogę się do tego przyzwyczaić.

Rano obudził mnie dźwięk budzika.

- Dzień dobry, Sophia. - usłyszałam jego zaspany głos.

- Dzień dobry, Five. - odpowiedziałam.

- Jak się spało?

- Dobrze, problem w tym, że teraz nie chce mi się wstawać...

- Mi też nie. Nie idziemy dzisiaj na zajęcia, co ty na to?

- Oczywiście że idziemy. Rusz dupę a nie leżysz!

- Nienawidzę Cię.

- Wczoraj mówiłeś co innego...

- Mhm, cicho bądź i idź sie przebieraj bo zaraz ty sie spóźnisz.

Przebrałam się i ogarnęłam twarz.

Brunet teleportował nas oboje na dół.
Uśmiechnął się do mnie i zajął swoje miejsce. Całe rodzeństwo to widziało więc możliwe, że się domyślali.

Po śniadaniu przebrałam się w dresy i biały t-shirt.
Tym razem walczyłam z Diego. Tym razme na szczęście nie dostałam nożem. Mimo to walka była ciężka ale oczywiście wygrałam.

Po walce czekałam na Five który bił się z Benem. Five dość szybko wygrał.
Złapałam go za rękę i ruszyłam w stronę wyjścia. Gdy podbiegł do nas Klaus, zielonooki teleportował nas do mojego pokoju. Umówiliśmy się, że za 15 minut u niego w pokoju będziemy oglądać film.

Gdy miałam już się zbierać dostałam sms od Alice.

Alice ✨
Spotkamy się?
                                                         Sophia❤️
                                               21.30 w parku?
Alice✨
Ok.

Skoro napisała pierwsza, znaczy że nie obraziła się "na amen ".
Uśmiechałam się do telefonu ciesząc się, że spotkam się z przyjaciółką gdy w pokoju zjawił się mój chłopak.

- Miałaś być 2 minuty temu u mnie w pokoju... Ej, z kim tam piszesz, że sie tak cieszysz? - zapytał zabierając mi telefon.

- Możesz nie być taki zazdrosny? Pisałam z Alice. Idę się z nią spotkać o 21.30 w parku. - odpowiedziałam.

- Idziesz z Alice czy z Olivierem?

- Głuchy jesteś? Mówię, że z Alice!

- Mhm, odprowadzę Cię. Nie będziesz w nocy po parku chodziła.

- Ojj, jak się troszczysz... - przytuliłam go.

- Zawszę się troszczyłem tylko o tym nir wiedziałaś.

- Co masz na myśli?

- Zawsze sprawdzałem czy bezpieczniej trafiłaś w umówione miejsce. Wiedziałem, że nie zgodzisz się żebym Cie odprowadzał więc robiłem to z ukrycia.

- Masz na myśli to, że mnie śledziłeś?

- Wole jak nazywasz to troską.

- Idziemy oglądać ten film?

- Tak, chodź.

Po chwili byliśmy już w jego pokoju. Five włączył film i zaczęliśmy oglądać. Później zrobiliśmy przerwę na obiad i trening. Później znów chwilę oglądaliśmy i pod wieczór skończyliśmy oglądać całość.

Nastała 21.00. Wszyscy w swoich łóżkach. Niektórzy naprawdę spali a inni udawali. Ja zaliczałam się do tych którzy udawali.

O 21.20 mój chłopak zjawił się w moim pokoju i teleportował nas przed Academię.

- Serio? - zapytałam zrezygnowana

- Tak, przejdziemy się, kochanie. - odpowiedzial

- kochanie?

- Tak, kochanie.

- Ty też musisz mieć ksywkę!

- To wymyśl

- Paczuś!

- Nie ma opcji

- Jak to nie?

- Nie zaczynaj

- Pączusiu, nie denerwuj się. - pocałowałam go lekko w policzek.

Śmialiśmy się gdy w końcu doszliśmy do parku. W którym czekała Alice i Olivier...

- Mówiłaś, że go nie będzie... - mruknął

- Nic mi nie mówiła. Możesz zostać, jeśli chcesz.

- Nie trzeba. Zadzwoń jak będziesz wracać.

- Dobrze, do później!

- Do później!

Podeszłam do blondynki i jej kuzyna.
Przytuliłam przyjaciółkę a później przywitałam się z Olivierem.
Śmialiśmy się, opowiadaliśmy różne historie.

- A pamiętasz, co Alice wygadała mi że Ci się podobam? - zapytał Olivier śmiejąc się.

- Hahahah tak, pamiętam. - odpowiedziałam

Fakt. Kiedyś mi się podobał ale to było dawno. Teraz jestem z Five.

- Zagramy w coś? - zapytałam

- Prawda czy Wyzwanie? - zaproponowała blondynka.

- Okej! - rzuciłam i zaczęłam wymyślać wyzwania dla moich rywali.

Graliśmy dość długo. Było ciekawie więc nie myśleliśmy nawet o zmianie gry.

- Prawda czy wyzwanie? - zapytał mnie

- prawda - powiedziałam.

- Podoba Ci się ktoś? - spytał patrząc mi w oczy.

~816 słów

Obiecuję, że jutro napiszę dłuższy rodział! 😩

Eight - Sophia EvansWhere stories live. Discover now