Rozdział 17

33 2 0
                                    

Wróciłam do mojego pokoju i przygotowałam się do treningu.

Dzisiaj trening znów był indywidualny więc wróciłam szybciej do pokoju.

Wzięłam prysznic i przebrałam się w mundurek.
Miałam dużo czasu więc stwierdziłam, że zadzwonię do Alice.
Długo rozmawiałyśmy, najwięcej o Five i o tym jak do siebie wróciliśmy.

Po dłuższym czasie po plotkowania musiałam zakończyć rozmowę, bo mój chłopak wbił do pokoju i stwierdził, że muszę opatrzeć mu rany. Oczywiście się zgodziłam, bo inaczej by się obraził. Zajęło mi to kilka minut. Five naprawdę bardzo dobrze walczył i jest dobrym przeciwnikiem więc nir miał większych obrażeń.

- Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? - zapytał

- Jasne, a gdzie? - odpowiedziałam

- Zobaczymy, coś wymyślę...

- Haha, okej. W takim razie jak Grace i Pogo skończą sprawdzać pokoje przyjdziesz po mnie, dobrze?

- Pomyślę

- Pff, ja ci opatrzyłam rany a ty nie chcesz po mnie przyjść?

- Dobra, dobra niech Ci będzie...

Położyłam się na łóżku i włączyłam telefon. Napisałam do Alice, że Five wrócił z treningu i musiałam się nim "zająć". Po chwili poczułam jak brunet teleportuje się obok mnie. Przytulił się do mnie, a zaraz potem zasnął. Nie chciałam go budzić, tak słodko spał...

Chwilę przed 14.00 musiałam go obudzić. Zaspany brunet teleportował nas do jadalni. Czekało tam już większość rodzeństwa, oprócz Allison i Luthera.

- Też Ci się wydaje, że Allison i Luther coś ze sobą kręcą? - wyszeptał mi do ucha.

- Można tak powiedzieć - zaśmiałam się.

Równo o 14.00 zjawił się ojciec, tak samo jak reszta.
Wydaję się, że wszyscy wiedzą już o związku Luthera i Allison. Z tego co widziałam nie tylko ja na nich zerkałam powstrzymując śmiech.

Po obiedzie pobiegłam do pokoju Allison.

- Nie zaczynaj - powiedziała gdy tylko otworzyłam drzwi

- Wiesz że już wszyscy wiedzą że ze sobą kręcicie?

- Mhm, super co nie?

- Oj tam, nie ma tragedii.

- O czym rozmawiacie? - usłyszałam głos Luthera

- To ja już was zostawiam gołąbeczki. - powiedziałam wychodząc

- SOPHIA! - krzyknęła brunetka

Wróciłam do pokoju i przyszykowałam się na trening.

Reszta dnia szybko minęła.
Szykowałam się na kolację, gdy nagle usłyszałam alarm. Szybko zbiegłam po schodach poprawiając mundurek. Słyszałam jak wszyscy zbiegali po schodach. Po kilku sekundach wszyscy byli ustawieni w szeregu przed drzwiami Academii.
Pogo rozdał nam nasze maski. Weszliśmy na zewnątrz gdzie czekała już czarna limuzyna.
W pośpiechu zajęliśmy miejsca. Tym razem siedziałam między Benem i Alisson.

- Cieszę się, że jesteście znów razem. Moj rada chyba jednak się przydała? - powiedział Ben

- Ja też się cieszę, i tak twoja rada bardzo się przydała - odpowiedziałam.

Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i szybko podbiegliśmy do drzwi, które standardowo były zamknięte. Five przeteleportował się do środka, aby je otworzyć. Po chwili wszyscy byliśmy już w środku.
Ja i Five mieliśmy uwolnić zakładników więc gdy weszliśmy do środka odrazu pobiegliśmy tam, gdzie mieliśmy.
Przywitało nas dwóch wysokich mężczyzn. Szybko ich pokonaliśmy. Podbiegłam do zakładników i zaczęłam odwiązywać ich oraz uspokajać. Nie mogłam pozwolić źeby wyszli, bo nie wiadomo czy moje rodzeństwo uporało się już ze wszystkimi złoczyńcami.
Po chwili zorientowałam się, że nie ma obok mnie Five.

- Five?! - krzyknęłam

- Ktoś chyba jeszcze tutaj jest... bynajmniej tak mi się wydaje. - odpowiedział

Powoli wstałam i ruszyłam w jego stronę. Byłam kilka metrów od niego, gdy usłyszałam strzał...

~521 słów

Przepraszam, że taki krótki rozdział 😩

Eight - Sophia EvansWhere stories live. Discover now