Rozdział 16

36 3 0
                                    

- Masz rację...

Ja i Alice poszłyśmy do restauracji i zamówiłyśmy jedzenie, później poszłyśmy do parku i jakoś większość dnia minęła.
Przed 22.00 wróciłam do Academii. Jutro miał wrócić ojciec więc muszę się wyspać...

Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż, przebrałam się i poszłam spać.

Zanim zasnęłam dużo myślałam o tym co mówiła Alice i Ben. Dalej kocham Five, ale będę się bała że znów coś odwali. Jak to będzie wyglądać? Związek bez zaufania?Czy będzie tak jak wcześniej?

Rano, o 7.30 wstałam i w miarę się ogarnęłam. Szczerze mówiąc to nie wyspałam się ale trening powinien mnie jakoś "ożywić".

O 8.00 zeszłam na śniadanie. Okazało się, że ojca jeszcze nie ma. Wróci najprawdopodobniej około 12.00.
Ucieszyłam się, bo myślałam że znów nie będzie treningu ale jednak się myliłam. Reginald kazał Pogo poprowadzić zajęcia. W każdym razie, to i tak lepiej bo nikt nie będzie się darł na całą Academię jeśli komuś coś nie wyjdzie.

Na śniadanie były zwykłe kanapki więc szybko je zjadłam. Nie patrzyłam nawet na moje rodzeństwo.

Po zjedzeniu poszłam do mojego pokoju. Przebrałam się i po jakimś czasie zeszłam na dół. Dzień był deszczowy więc trening był na sali.

Oczywiście moje nieszczęście musiało o sobie przypomnieć. Dzisiaj miałam zawalczyć z Allison.

Stanęliśmy na środku sali i rozpoczęła się walka. Niby była łatwa, ale nie chciałam bić się z moją przyjaciółką.

Po jakiś 15 minutach wygrałam.
Usiadłam na ławce i patrzyłam jak Luther i Five walczą. Oczywiście, wygrał Five, ale numer 1 walczył naprawdę dobrze. Następni byli Diego i Klaus. Tego nawet nie można nazwać walką. Prawie odrazu numer 2 wygrał.

Po treningu wróciłam do pokoju. Stwierdziłam, że porozmawiam z Five o nas. Muszę to zrobić, ale jeszcze nie dzisiaj...

(Kilka dni później)

Nareszcie niedziela! Dzień wolny! Klaus wymyślił, że zrobimy dzisiaj imprezkę, ale wybiłam mu to z głowy po wiadomo jak ta "imprezka" się skończy. Ostatecznie ustaliliśmy, że o 17.00 zrobimy seans filmowy, a około 16.00 Allison rzuci plotkę na Pogo i Grace żeby nam nir przeszkadzali.

A co do five to, miałam porozmawiać z nim już wczoraj ale nie mogłam zebrać się na odwagę...
Mam nadzieję, że dzisiaj mi się uda.

Około 15.40 Klaus kazał mi i Five iść na zakupy. Oczywiście, wiedział że nie jesteśmy już razem ale cały czas próbował to naprawić.
Ten pomysł akurat mógł pomóc. Mielibyśmy czas aby ze sobą porozmawiać.

Przed 16.00 ja i brunet byliśmy już gotowi. Mój towarzysz przeteleportował nas przed Academię.

- Nie możesz odrazu przed sklep? - zapytałam

- Nie, idziemy się przejść. - odpowiedział

Szliśmy większość drogi w ciszy, później śmialiśmy się z Diego i Luthera.
W sklepie kupiliśmy 3 paczki czipsów i 2 popcornu, do tego kilka butelek jakiegoś picia. Zapłaciliśmy i wyszliśmy.

- Ostatnio myślałam o... o nas- zaczęłam

- Też ostatnio o tym myślałem. Dosyć dużo. - zatrzymał się

- Myślę, że możemy spróbować od nowa...

- Naprawdę?!

- Tak, ja kocham cię i chcę z Tobą być...

Nie usłyszałam odpowiedzi. Poczułamjak Five mnie całuje i łapie za talię. Zamknęłam oczy i oddałam pocałunek.

- Kocham Cię, Sophia. - wyszeptał a ja uśmiechnęłam się i przytuliłam go.

- Musimy tam wracać? - zapytałam

- Nie. - powiedział

Brunet teleportował nas do Academii, odłożył zakupy i znów teleportował nas na zewnątrz. Tym razem przed wesołe miasteczko.

- Tutaj? - zapytałam patrząc na niego

- Chciałem się tutaj zabrać, ale nie było okazji.

- Okej, okej. Teraz chodź! Trzeba kupić bilety i musimy wejść na diabelski młyn!

Resztę dnia spędziliśmy razem. Oczywiście nasze rodzeństwo dzwoniło do nas wielokrotnie ale wyłączyliśmy telefony. Chcieliśmy nadrobić stracony czas.

Wracaliśmy ulicą oświetlaną światłem księżyca. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Mimo, że było już późno szliśmy powoli.

- Czyli... znów jesteśmy razem? - zapytał

- Tak, jeśli chcesz? - odpowiedziałam

- W takim razie oficjalnie znów jesteś moją dziewczyną. - zaśmiał się

Wróciliśmy do domu po północy. Musieliśmy być cicho bo ojciec najprawdopodobniej wrócił już do Academii.
Przebrałam się i zmyłam makijaż. Byłam zmęczona więc odrazu położyłam się w moim łóżku, mimo że miałam pójść do Five.

Rano obudził mnie budzik. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Tak jak myślałam ojciec już wrócił.
Podczas śniadania patrzyłam często na Five prosząc o pomoc. Klaus, Allison i Vanya zjadali mnie wzrokiem. Wiedziałam, że byli źli bo ich wystawiłam. Nie wiem jak im to wynagrodzę... Coś się wymyśli...

Po śniadaniu poszłam do pokoju Klausa.

- Hejjj Klaussss - zaczęłam

- Pff, czego chcesz? - powiedział obrażony

- No booooo wczoraj nie wróciłam bo rozmawiałam z Five

- z Five?! I co?!

- Noiii jesteśmy razem znowuuu. I nie drzyj tak ryja bo ojciec usłyszy idioto.

- No dobra, tą wymówkę przyjmę ale Allison i Vanya tak łatwo nie przekonasz.

- Taaa, z nimi może być trudno. Życz mi powodzenia!

- Powodzenia...

Teraz udałam się do pokoju Allison.
Już miałam zapukać w drzwi gdy poczułam jak ktoś mnie przytula. Oczywiście, wiedziałam kto.

- Czemu wczoraj nie przyszłaś? - zapytał

- Nie wiem, byłam zmęczona. Dzisiaj przyjdę. - odpowiedziałam

- Mhm, a co robiłaś u Klausa?

- On i nasze siostry obrazili się bo ich wystawiłam. Klaus wybaczył mi jak powiedziałam że do Ciebie wróciłam, ale z Allison i Vanyą może być trudniej.

- No to powodzenia!

- Dzięki, przyda się...

Zapukałam w drzwi a brunet teleportował się do swojego pokoju.
Po chwili zobaczyłam przed sobą Allison.

- Hm? - zaczęła

- Chciałam przeprosić, że wczoraj was wystawiłam. Poprostu... - nie dokończyłam

- Tak, tak wróciłaś do Five. Wiem.

- Co? Skąd?

- Jak to skąd? Klaus tak się wydarł że pewnie ojciec słyszał!

- Taa, super. W każdym razie, nie jesteś zła?

- Nie, ale nie rób tak więcej.

- Ja też nie jestem zła! - krzyknęła Vanya z pokoju Allison.

Wszystkie zaśmiałyśmy się i chwilę rozmawiałyśmy.

Wróciłam do mojego pokoju i przygotowałam się do treningu.

~906 słów

Eight - Sophia EvansWhere stories live. Discover now