Rozdział 6

55 3 0
                                    

Pozwolił mi pożyczyć inną więc wybrałam jakąś i wróciłam do siebie.

Czytałam nową książkę pożyczoną od Bena, ale wciąż nie mogłam odejść od myśli o moim bracie.
Z jeden strony byłam szczęśliwa, bo poznałam kilka wspaniałych i wspierających mnie osób, ale z drugiej strony... Bałam się o Liam'a.

O 14.56 zeszłam na trening do ogrodu. Przyszłam jako czwarta. Wyprzedzili mnie Diego, Luther i Allison.
Numer 2 podszedł do mnie i zaczęliśmy rozmowę, nie trwała długo, bo po chwili juz wszyscy byli na miejscu.

"Dzisiaj zawalczą:
Numer 4 vs Sophia.
Numer 6 vs numer 5
Numer 1 vs numer 3
Numer 2 lekcje indywidualne." - ogłosił miliarder.

Nie chciałam bić się z Klausem, ale to nie ja ustalałam zasady więc jak można się domyślić walka szybko się skończyła. Walczyłam z nim już drugi raz, także doskonale znałam nasz "plan". Starałam się nie bić go mocno, jednak Reginald musiał myśleć, że walczymy.
Byłam pewna, że plan powodzi się ale tym razem się nie udało. Uderzałam lekko pięścią w twarz przyjaciela, gdy usłyszałam ciche "żenada". Słowo dobiegało oczywiście z ust Reginald'a.

Po skończonym treningu wróciłam do pokoju i napisałam do Alice:

Sophia ❤️
Przyjdę do Ciebie o 21.30

                                                          Alice✨
                                         Okej, będę czekać.

Nudziło mi się więc poszłam do Five.
Zapukałam do pokoju i gdy usłyszałam jego głos, pozwalający mi wejść otworzyłam drzwi. Brunet siedział przy biurku oglądając coś na laptopie.

- Co oglądasz? - powiedziałam podchodząc do niego.

- Teen Wolf, a co? - odpowiedział

- Uuu, coś o wilkołakach... Oglądałam ten serial! Który to odcinek?

- Emm, odcinek 3 sezon 4

- Pamiętam ten moment! Zaraz oni... - nie dokończyłam, bo zasłonił mi usta ręką

- Cicho bądź! Chcem to obejrzeć bez spoilerów. - powiedział opuszczając rękę.

- Mhm... - odpowiedziałam.

Wyszłam, a już zaraz byłam znów w jego pokoju, tym razem z krzesłem. Przysiadłam się obok niego i razem oglądaliśmy serial.

Po kilku godzinach oglądania, Five bez słowa chwycił moją rękę i teleportował nas na dół. Sprawdziłam godzinę - 17.59.
Szybko podbiegliśmy do stołu słysząc kroki właściciela domu.

Po kolacji udałam się do pokoju, standardowo przebrałam się w coś wygodnego, żebym nie musiała robić tegk na ostatnią chwilę przed treningiem.

Znów czytałam książkę. Przeczytałam może z 30 stron? W każdym razie odłożyłam książkę i zeszłam do ogrodu. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tylko deszcz. Zawróciłam do sali treningowej.

Tym razem walczyłam z Lutherem.
Blondyn był silniejszy niż ja, ale nie był szybszy - dzięki temu miałam przewagę.
Nagle poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Ból był nie do opisania. Straciłam czujność przez co Luther powalił mnie na ziemię i ostatecznie wygrał. Po chwili ból zniknał a ja udałam się do swojego pokoju mimo, że powinnam zostać aby zobaczyć walkę Allison i Five.
Wbiegłam do łazienki, oczy zaszkliły mi się.

- Czy coś jest nie tak? - pomyślałam.

Uspokoiłam się i położyłam się na łóżko. Patrzyłam się w sufit.
Zauważyłam dobrze znajome mi niebieskie światło. Brunet usiadł na łóżku. Usiadłam obok niego patrząc mu w oczy.

- Wszystko w porządku? - zapytał

- Tak, wszystko ok. - odpowiedziałam krótko.

- W środku walki straciłaś czujność. To do Ciebie nie podobne.

- Poprostu... Poczułam ból w klatce piersiowej i dlatego przebrałam. Już wszystko okej. To pewnie chwilowe.

- Yhym... Pamiętasz, że jeśli coś jest nie tak możesz mi o tym powiedzieć?

- Tak, tak. Pamiętam.

Gdy Five wrócił do swojego pokoju poszłam wziąć prysznic i przegrać się w normalne, nie zakrwawione ciuchy.

Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Allison, Diega, Luthera, Klausa, Bena i Vanye stojących na środku pokoju. Uniosłam brwi i zapytałam co tutaj robią.

- Co ci się stało podczas treningu? - zapytał Diego.

- Właśnie! Nigdy nie tracisz koncentracji, a szczególnie podczas treningu! - dodał Luther.

- Poprostu, zabolał mnie brzuch i jakoś tak wyszło. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.

- To nie wyglądało na zwykły ból brzucha. Co się dzieje? - powiedział Klaus.

- Nic się nie dzieje. Każdy może mieć gorszy dzień, prawda? - odpowiadziałam lekko się uśmiechając.

Wszyscy po chwili zrezygnowali z próby wyciągnięcia ze mnie prawdy, więc wyszli.
Nie lubiłam się żalić innym. Szok, że powiedziałam Five prawdę. Nie wiem dlaczego ale czułam, że mogę mu ufać. Zaufać tak naprawdę. Powiedzieć wszystko wiedząc, że otrzymam od niego wsparcie. Wcześniej miałam tak tylko z bratem...

Zeszłam na kolację, wróciłam do pokoju i  powtórzyłam mój jakże genialny plan z wymykaniem się w nocy który wszyscy już dobrze znamy. Przed wyjściem poszłam do pokoju Five.
Wychodząc z pokoju zobaczyłam Pogo! Na szczęście był odwrócony tyłem więc mnie nie zauważył. Szybko pobiegłam do pokoju bruneta. Weszłam bez pukania i usiadłam na łóżku, na którym leżał numer pięć robiąc coś na telefonie.

- Hm? - mruknał

- Idę zaraz do brata. Boję się, że jest źle. - odpowiedziałam

- Mam pójść z Tobą? - zapytał wstając z łóżka.

- Nie, poprostu jeśli nie będzie dobrze to bądź przy mnie.

- Obiecuję, że jeśli nie będzie dobrze to będę przy Tobie.

Nagle mój telefon zabrzęczył.

- To Alice. - powiedziałam krótko patrząc w telefon.

- Co napisała?

- "Pośpiesz się" - odpowiedziałam z kamienną twarzą.

Jeszcze nigdy się tak nie bałam. Czułam jakby serce zaraz miało przestać bić.

- Five złapał mnie za rękę i teleportował nas przed dom mojej przyjaciółki.

Spojrzałam na niego a on pokiwał lekko głową. Podeszłam do drzwi i zapukałam w nie. Prawię odrazu otworzyła je Mia. Nie była wesoła tak jak zawsze. Popatrzyła na mnie i spuściła wzrok.
Spojrzałam na mojego przyjaciela i weszlam do środka zamykając za sobą drzwi.
Po chwili byłam już w sali operacyjnej i...

~870 słów

Eight - Sophia EvansМесто, где живут истории. Откройте их для себя