Rozdział 5

72 4 3
                                    

- A no tak... - odpowiedziałam chwytając jego dłoń.

Po chwili byliśmy przed cukiernią. Weszłam do środka i kupiłam nam 2 babeczki.
Wyszłam przed budynek szukając mojego towarzysza gdy nagle poczułam jego dotyk na moim ramieniu. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo brunet teleportował nas oboje. Przed sobą widziałam tylko las.
Puściłam rękę Five, a on ruszyl przed siebie. Szliśmy tak kilka minut, gdy ujrzałam rzękę, nad którą był dość mały, drewniany most. Uroku dodawały także śliczne, kolorowe kwiaty.

- Podoba Ci się? - zapytał prowadząc mnie na most.

- Tak, jest... ślicznie. - odpowiedziałam idąc za nim.

Staliśmy na moście patrząc na wodę. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Wyciągnęłam babeczki i podałam mu jedną. Podziękował i oboje zaczęliśmy jeść.

Zaczynało się ściemniać więc stwierdziliśmy że czas wracać, ale tym razem spacerem. Totalnie nie wiedziałam gdzie jestem więc musiałam zaufać brunetowi.
Szliśmy długo, aż w końcu ujrzeliśmy Academię.

- Daj rękę - powiedział szybko

Podałam mu dłoń i znalazłam się w moim pokoju, razem z Five.

- Dziękuję, że mnie tam zabrałeś - uśmiechnęłam się

- Nie ma za co. - odpowiedział znikając w niebieskim świetle.

Poszłam do łazienki, przebrałam się i zmyłam makijaż.
Chwyciłam za telefon, chcąc nastawić budzik na 7.30 i zobczyłam kilkanaście wiadomości od Alice. Nie słyszałam powiadomień bo wyciszyłam telefon. Zadzwoniłam do niej ale nie odbierała.

Możliwe, że się obraziła... Pójdę jutro do niej. - pomyślałam

Wzięłam książkę. Zostało mi już kilka stron więc skończyłam ją czytać dość szybko, następnie poszłam spać

Rano obudziła mnie Allison. Okazało się że zapomniałam nastawić budzika! Zostało mi 15 minut zeby sie przygotować. Zerwałam się z łóżka, przebrałam się, związałam włosy i zeszłam na dół. Nie robiłam makijażu bo nie miałam na to czasu. Gdy zeszłam na dół brakowało mnie i właściciela domu.
Po zjedzonym ściadaniu ogłosił, że trening odbędzie się na sali. Zdziwiłam się bo na zewnątrz świeciło słońce, ale cóż...

Po śniadaniu wzięłam prysznic, umyłam włosy, pomalowałam się i przebrałam w luźne ciuchy. Wysuszyłam włosy, związałam je i ruszylam w stronę sali treningowej.

Prawie wszyscy byli już gotowi. Pozostało czekać na Diego oraz Reginalda.
Gdy wreszcie przyszli miliarder powiedział nam kto z kim zawalczy :

Numer 1 vs numer 6
Numer 4 vs numer 3
Numer 5 vs numer 2
Sophia lekcje indywidualne.

Nie czekałam długo, po chwili przyszedł Pogo i zaprowadził mnie do ogrodu.

- Dzisiaj będziesz trenować szybkość. - powiedział stanowczo.

Pokiwałam głową i rozpoczął się trening. Nie był trudny tylko wyjątkowo łatwy. Po około godzinie wróciłam do pokoju słysząc jak  Five i Diego walczą ze sobą. Czasami jeden na drugiego krzyknął, więc nie trudno było ich rozpoznać.

Położyłam się na łóżko i zadzwoniłam do Alice. Tym razem odebrała i obrażonym głosem spytała dlaczego ignorowałam jej wczorajsze wiadomości.

- Byłam z Five na spacerze - odpowiedziałam

- Uuu, na spacerze powiadasz? - blondynka śmiała się

-Tak, na spacerze - powiedziałam zirytowana

- I jak było? Pewnie fajnie, co?

- Tak, tak. Było super a teraz powiedz mi co z moim bratem?

- Myślę że to nie jest rozmowa na telefon, przyjdź do mnie dzisiaj o 21

- Co mu się stało? Żyje? Błagam, powiedz że żyje! - krzyknęłam zmartwiona

- Tak, żyje ale... muszę kończyć. - odpowiedziała rozłączając się.

Martwiłam się, musiało stać się coś poważnego jeśli nie chciała powiedzieć mi tego przez telefon.
Nagle w pokoju pojawił się Five. Zaczął opowiadać jak wygrał z Diego, jaj go powalił na ziemię itp.
Pogratulowałam mu wygranej. Po chwili jednak znowu posmutniałam.

- Wszystko okej? - zapytał patrząc mi w oczy.

-Nie wiem... Chyba coś jest nie tak z Liamem. Alice nie chciała mi nic powiedzieć, powiedziała tylko żebym przyszła do niej o 21. - odpowiedziałam

Brunet położył się na łóżku a po chwili leżałam już przytulona do niego. Wtedy zaczął mnie uspokajać.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się w jego ramionach. Ostrożnie przekręciłam się na drugi bok sięgając po telefon. Sprawdziłam godzinę - 12.03.
Było mi wygodnie więc nie wstawałam. Już dłuższą chwilę przeglądałam instagrama gdy obudził się Five.

- Która godzina? - zapytał zaspanym głosem.

- 13.18 - odpowiedziałam.

- Za niedługo obiad - powiedział zaspanym głosem bawiąc się moimi włosami.

- mhmm - mruknęłam

Leżeliśmy tak prawie do 14.00 przeglądając memy na moim telefonie.
Straciliśmy poczucie czasu i gdy zorientowaliśmy się, że kilka minut temu powinniśmy być już na obiedzie zielonooki teleportował nas na dół.
Mimo, że Reginald mnie lubił nie obeszło się bez surowych spojrzeń w naszą stronę.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Widziałam jak Klaus, Vanya i Allison patrzą na mnie i Five z cwanymi uśmiechami na co przewróciłam oczami.

Skończyliśmy jeść i chciałam iść do pokoju aby przygotować się do treningu ale Klaus zawołał mnie do swojego pokoju.

- Czemu się spóźniliście? Jesteście razem? - zapytał

- Co? Nie! Poprostu przeglądaliśmy Instagrama na moim telefonie i straciliśmy poczucie czasu... - odpowiedziałam zakłopotana

- Yhym, powiedzmy że ci wierzę.

Wyszłam z jego pokoju i udałam się do swojego. Przebrałam się w ciuchy na trening. Zostało mi jeszcze kilka minut więc poszłam do Bena oddać mu książkę. Pozwolił mi pożyczyć inną więc wybrałam jakąś i wróciłam do siebie.

~802 słowa

Eight - Sophia EvansWhere stories live. Discover now