Rozdział 19

30 3 0
                                    

Stwierdziłam, że do niej napiszę.

Napisałam. Spytałam się co u niej i mimo to, że była aktywna nie odpisywała. Dziwne, Alice zawsze szybko odpisuje. Albo bynajmniej napisze że nie może teraz pisać.

W każdym razie, nie mogłam już zasnąć. Czułam się jakoś... dziwnie?
Przez resztę nocy rozmawiałam sama z sobą albo gapiłam się w okno.

- Jakby Liamowi się nic nie stało to by mnie tutaj nie było. Jakby rodzice nie zostawili tej wiadomości nie byłoby mnie tutaj. Jakby Reginald nie zgodził się mnie tutaj przyjąć też by mnie tutaj nie było. Kilka rzeczy, ale jednak gdyby sprawy potoczyły się inaczej to moje życie wyglądało by zupełnie inaczej... - pomyślałam.
-Gdyby Five był przytomny teraz pewnie leżałbym obok niego. Czuję się tak dziwnie bez niego, tak jak reszta Academii. Wszyscy się o niego martwią...

Była prawie 4.00 nad ranem, gdy usłyszałam dźwięk powiadomienia z telefonu. Czyżby Alice raczyła odpisać?

Alice✨
Nie mogę pisać ani rozmawiać, teraz i najprawdopodobniej przez kilka najbliższych dni.

                                                        Sophia❤️
                                Dlaczego? Coś się stało?

Alice✨
Obiecuję, że jak się spotkamy to wszystko Ci wytłumaczę.
Musisz na siebie uważać, tylko tyle mogę Ci narazie powiedzieć.

                                                        Sophia❤️
                Uważać? Skąd mam wiedzieć na
                co mam uważać skoro nawet nie
                   chcesz mi powiedzieć na co?!        
                                         

No super, genialnie! Na co ja mam do cholery uważać? Mam się bać?
Boże, Five co tu się bez Ciebie dzieje....

Zasnęłam. Obudziłam się około 6.40 więc stwierdziłam, że pójdę dzisiaj na trening. Powinnam wsiąść się za siebie. Może powinnam też przygotować się na to, że Five może się już nie obudzić...?
Wzięłam prysznic i przebrałam się w mundurek. Zrobiłam swój codzienny makijaż i zeszłam na dół, na śniadanie.

Po śniadaniu oczywiście przyszykowałam się na trening.
Gdy pojawiłam się na zajęciach pierwszy raz od kilku dni widać było, że ojciec w miarę się cieszy.

( 2 tygodnie później )

Przez 2 tygodnie wstawałam wcześnie, ogarniam się, schodziłam na treningi, śniadania, obiady itp. Mimo, że Five jeszcze się nie obudził to Academia powoli wracała do życia. Oczywiście, wciąż przesiadywałam w pokoju bruneta. Czasami czytałam mu książkę, albo opowiadałam o co Luther i Diego się pokłócili. Albo jak kłóciłam się z Klausem o lakier do paznokci...
Jednak nie mogło być cały czas tak kolorowo. Stan Five był dobry, ale ja coraz bardziej zaczynałam wierzyć w to, że się nie obudzi.
A co do Alice, wciąż nie miałam z nią kontaktu. Z jej tatą także.
Nie wiedziałam na co, lub na kogo mam uważać.
Ale teraz, przejdźmy do rzeczy...

Dzień zapowiadał się normalnie.
Zeszłam na śniadanie, później na trening.
Nadszedł czas na obiad. Zeszłam po schodach i zajęłam swoje miejsce. Czekałam z Klausem i Benem na resztę rodzeństwa oraz ojca.
Po chwili wszyscy byli już przy stole. Czekaliśmy aż Reginald pozwoli nam jeść, gdy nagle ogłosił...

- A więc, z badań wynika, że numer pięć jest w coraz lepszym stanie i możliwe, że obudzi się jeszcze w tym tygodniu. - powiedział po czym pozwolił nam jeść.

Nawet nie wiecie jak bardzo się ucieszyłam! W końcu usłyszę jego głos, będę mogła z nim porozmawiać!
Widać, że całe rodzeństwo się cieszyło. Ojciec oczywiście próbował utrzymać swoją kamienną twarz, ale jednak lekko się uśmiechał. Pogo także był szczęśliwy, tak samo Grace.
Po obiedzie odrazu pobiegłam do pokoju bruneta, a za mną reszta rodzeństwa.

- Jak myślicie, kiedy się obudzi? - zapytał blondyn

- Ja strzelam, że w środę albo czwartek. - powiedział Klaus

- Nie, pewnie w piątek. To jego ulubiony dzień tygodnia więc mogę się założyć! - odpowiedziałam

- Pff, zobaczymy. - mruknął

- A jaki jest twój ulubiony dzień tygodnia? - zapytał mnie Ben

- Um, chyba sobota a co?

- W takim razie ja mówię, że w sobotę! - krzyknął.

(3 dni później)

- Dzisiaj jest czwartek, więc jeśli dzisiaj się nie obudzi Klaus przegrywa zakład. - powiedział Diego gdy wszyscy znów zebraliśmy się w pokoju Five.

- Mam jeszcze kilka godzin! Siedź cicho! - krzyknął w odpowiedzi brunet

- Nie drzyj tak ryja Klaus. A tak w ogóle, to lepiej już schodźmy na dół bo ojciec nerwicy dostanie jak znów się spóźnimy. - powiedziałam już nieco ciszej.

Zbiegliśmy w pośpiechu na dół. Obiad był już nałożony na talerzach. Wszyscy zajęliśmy miejsca słysząc kroki ojca schodzącego po schodach.

Po obiedzie wróciłam do mojego pokoju, przebrałam się i ruszyłam do pokoju Five.

- Wiesz, że zostało mi już ostatnie 50 stron książki do przeczytania Tobie? Dzisiaj przeczytam 25 i jutro kolejne 25.
Budź się już... - powiedziałam

Wyszłam z jego pokoju i udałam się na trening. Wchodząc do sali zobaczyłam rodzeństwo przy oknie.

- Co wy odwalacie? - zapytałam

- ŚNIEGU PADA!!!!!! - krzyknęła Allison

- Pada już 3 raz przecież - odpowiedziałam

- Ale za każdym razem to ta sama satysfakcja!! - znów krzyknął

- Tak mówisz? - szepnęłam otwierając okno i zbierając śnieg z parapetu.

- Ej Sophia ulepimy bałwa... - Klaus nie dokończył, bo dostał śnieżką prosto w twarz.

- No co, przecież tak cię satysfakcjonuje śnieg? - zaśmiałam się wraz z resztą rodzeństwa.

Po chwili juz wszyscy rzucaliśmy się śniegiem, zapominając, że jesteśmy w sali treningowej, a nie na dworze...

~807 słów









Eight - Sophia EvansWhere stories live. Discover now