Rozdział 21

34 4 0
                                    

Jutro będzie pierwszy dzień grudnia, więc dzisiaj wymykamy się po kalendarze adwentowe. Five idzie z nami bo czuje się już dobrze, ale jeszcze nie na tyle, aby brać udział w treningach.

O 21.00 wszyscy byli już w łóżkach. Czekaliśmy, aż Grace i Pogo upewnią się, że śpimy. O 21.20 umówiliśmy się, że Five wszystkich przeteleportuje przed Academię.
Gdy czekałam na bruneta w międzyczasie przebrałam się i wzięłam pieniądze. Po chwili w moim pokoju pojawił się Five.

- Już wszyscy? - zapytałam

- Wszyscy oprócz nas. - odpowiedział

- Więc na co czekasz? - zaśmiałam się

- Musimy zejść oknem

- hm?

- Wypstrykałem się

- Wypstrykałeś?

- Nie mogę się teleportować.

- To ty masz jakieś ograniczenia mocy wtf?

- Poprostu się zmęczyłem

- Ja nie mam żadnych ogranicze...

- Schodź już bo sklepy zamkną!

- Dobra dobra. Nie drzyj się tak bo ojc...

- Schodź!

- Wstałeś dzisiaj lewą nogą?

- Japierdole...

- No nie chce mi się schodzić oknem, możemy poczekać?

- Schodzisz czy mam się wyrzucić przez okno?

- A przeżyje?

- Raczej nie, za wysoko jest

- Nie zrobisz tego, za bardzo mnie kochasz

- Jesteś pewna?

- Na 101%

Brunet podbiegł do mnie i ku mojemu zdziwieniu ten idiota wyrzucił mnie przez okno. Oczywiście później teleportował się na dół i mnie złapał.

- Kłamca! Mówiłeś że... - zaczęłam

- Nic już nie mów bo pożałujesz. Poprostu chodź - mruknął

- Co tak długo? - zapytała Allison

- Lepiej nie mówić... Chodźmy już bo nic nie kupimy. - odpowiedział jej Five

- Jakie kupujecie kalendarze? - zapytałam Vanyi i Allison

- Pewnie jakiś z kosmetykami, a ty? - odpowiedziała mulatka

- Ja z czekoladkami, takie najlepsze...

Po kilku minutach byliśmy już w sklepie. Był czynny do 22.30 więc mieliśmy niecałą godzinę. Niby nie tak dużo wejść i kupić kalendarze ale z tymi idiotami się nie da. Rękę dam se uciąć, że Diego i Luther się pokłócą, albo Klaus będzie chciał kupić wódkę. Oczywiście nikt mu nie sprzeda, nie jest jeszcze nawet pełnoletni.
Ja i Vanya kupiłyśmy kalendarz z czekoladkami, Allison z kosmetykami a chłopcy nie chcieli. Zmusiłam Five żeby wziął. No bo jak on nie zje to ja zjem, co za problem? A reszta wzięła se jakieś zwykłe słodycze itp.

Wróciliśmy do domu po 23.00 więc wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam do pokoju Five. Spotkałam się z nim w połowie korytarza.

- Właśnie miałem do Ciebie iść - zaczął

-  A ja do Ciebie, chodźmy już, jestem zmęczona. - odpowiedziałam

Po chwili byliśmy już w jego pokoju. Położyłam się na łóżku, a obok mnie Five. Przytulił się do mnie i dał buziaka w policzek.

Rano wstałam i zeszłam na śniadanie. Ojca znów nie przyszedł, zamiast niego Pogo. Okazało się że Reginald wyjechał na kilka dni.

- Tylko mi się wydaje, że on nas zaczyna zaniedbywać? Nie żebym narzekała, że go nie ma. - pomyślałam

W każdym razie nie będzie treningów więc spoko. Po śniadaniu stwierdziłam, że wezmę dłuuuuuuuugą kompiel. Napuściłam dużo wody i zrobiłam dużo piany. Siedziałam tam jakaś godzinę gdy stwierdziłam że pora już wychodzić.
Wysuszyłam włosy i przebrałam się. Ubrałam szare dresy i zwykły, czarny top. W Academi było ciepło więc nie ubierałam żadnej bluzy. Zwiazałam włosy w koka i wyszłam z łazienki. Na krześle od biurka siedział Five.

- A ty czego chcesz? - zapytałam

- Niczego, tylko mi się nudzi i nie mam co robić. - odpowiedział

- i?

- Iiii musisz obejrzeć ze mną serial

- No dobrze, ale ja wybieram

- okej okej

- A zjadłeś czekoladkę z pierwszego okienka z kalendarza?

- Tak, twoją też

- Moją?!

- No bo nie zjadłaś

- Five!

- Ojoj, czyżby Sophia wstała dzisiaj lewą nogą?

- Pff

- Żartowałem. Twoja czekoladka czeka aż ją zjesz

- To ja zajmę się czekoladką i pójdę jeszcze na chwilę do łazienki a ty włącz Netflixa.

- Tylko się pośpiesz

-mhm

- Sophia Evans, idziesz? - odezwał się po kilku minutach

- Od kiedy mówisz na mnie Sophia Evans? - zapytałam wychodząc z łazienki

- Od teraz

- A kiedy przestaniesz?

- Kiedy zostaniesz Hargreeves

- Już jestem Hargreeves

- Czy ty mi coś sugerujesz, hm?

- Tak, to że mamy to samo nazwisko przez ojca, idioto

- Kurde,a pomógł być taki fajny tekst na podryw...

- Postaraj się bardziej. I daj ten laptop.

- Co będziemy oglądać?

- Girl from nowhere

- Ciekawe to?

- Nie wiem, widziałam że dużo osób to ogląda a teraz bądź cicho bo nic nie będzie słychać.

Leżałam obok Five, a moja glowa leżała na jego klatce piersiowej.

Po kilku godzinach ogladania skończyło nam się żarełko więc stwierdziłam, że zejdę po żelki z mojej skrytki z kuchni. Zeszłam ze schodów i zobaczyłam całe rodzeństwo przy stole, a onok nich stała Grace.

- No nareszcie - powiedział Diego

- To już jest obiad? Która godzina? - powiedziałam zerkając na telefon

- Ty i Five mieliście zjawić się tutaj 15 minut temu - powiedziała mama

- O kurczaczki... FIVE! CHODŹ TUTAJ!

- Czego się drzesz? - zapytał brunet

- Przez Ciebie spóźniliśmy się na obiad

- To ty włączyłaś ten serial! Poza tym, i tak nie jestem głodny. Najadłem się czipsami.

- Ja w sumie też...

- Czyli mogę zjeść ich porcję? - zapytał Klaus

Zaśmiałam się, a po chwili Five znów teleportował nas do mojego pokoju.

- Nie wzięłam jedzonka - powiedziałam

- Trudno, obejdzie się bez.

Do końca dnia oglądaliśmy serial. Skończyliśmy pierwszy sezon, ale stwierdziliśmy, że nie drugi zostawimy na jutro. Przekonałam go też, żeby zrobił ze mną jakieś podstawki z Pinterest'a. Zrobiłam mu dwie żeby miał na czym postawić kubek z kawą.

Dni bez Reginalda są ciekawsze...

Eight - Sophia EvansWhere stories live. Discover now