alcohol

872 50 7
                                    

Words: 844
Warnings: -
Author's Note: Błagam, poprawcie mnie, jeśli zrobiłam gdzieś jakiś błąd. Przepraszam za godzinę publikacji, jednak miałam spotkanie z byłą klasą i przyznaję szczerze, że trochę podpiłam. Na pewno nie myślę trzeźwo, więc naprawdę mocno proszę was o zwrócenie mi uwagi na błędy, jeśli jakieś zrobiłam
4/18

Generalnie nie lubiłaś pić. Jednak, kiedy była do tego okazja, to nie gardziłaś kilkoma kieliszkami. Zwykle kończyło się to źle, a nawet bardzo, jeśli gdzieś w okolicy znajdował się Connie lub Jean.

 - Nie, więcej już nie piję - mruknęłaś, czując, jak kręci ci się w głowie. Wszystko było jakieś zabawniejsze i nawet sama twarz Jeana sprawiała, że śmiałaś się w niebogłosy.

 - Jeden za mnie i drugi za Jeana - powiedział Connie, który był wyraźnie wstawiony. Choć kręciłaś głową na nie, ostatecznie pewnie chwyciłaś w dłoń kieliszek i szybko go opróżniłaś, by po chwili zrobić to samo po raz drugi i trzeci, i tak jeszcze kilka razy.

Procenty w twoim ciele skutecznie zagłuszały zdrowy rozsądek i ten cichy głosik, który mówił o nieprzyjemnych skutkach alkoholu, został stłumiony gdzieś między ,,polej mi jeszcze" i ,,no to zdrówko".

Zdecydowanie nie wiedziałaś na co się piszesz, pijąc z tą dwójką. Po piątym kieliszku wysokoprocentowego napoju przestałaś liczyć i doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, że następnego dnia będziesz tego żałować.

 - Chce mi się siku - mruknęłaś, ledwo przytomna opierając się na ramieniu Springera. Ten spojrzał na ciebie zaczerwienionymi oczami i głupio się uśmiechnął. Jean zgonował gdzieś obok, a Sasha przyszła do was z jakimś jedzeniem.

 - Też chcę siku - powiedziała Braun i ruszyła gdzieś w kierunku krzaków.

Choć wiedzieliście, że picie w korpusie treningowym było zabronione, tym razem czuliście, że musicie to zrobić.

Na chwiejnych nogach wstałaś i ledwo idąc, poszłaś za Sashą. Wiedziałaś, że jeśli będziesz wstrzymywać się jeszcze dłużej, to skończy się to fatalnie, więc pozostała tylko jedna opcja. Po załatwieniu swojej potrzeby, wróciłaś do ledwo przytomnych przyjaciół i z głupim uśmiechem usiadłaś obok Connie'go, który niemal od razu podał ci kieliszek.

 - Żegnaj zdrowy rozsądku. - Przemknęło przez twoją myśl i za jednym razem wypiłaś całą zawartość szkła.

Nagle usłyszeliście kroki i w trybie natychmiastowym rozpoczęliście ewakuację. Oczywiście jedynie osoby przytomne, nie opłacało się uchować gdzieś schlanych w trzy dupy przyjaciół, podczas gdy mogli załatwić wam dodatkowe, cenne sekundy na ucieczkę.

Szybko wskoczyłaś do łóżka i przykryłaś się kołdrą, która po chwili została ci zabrana. Zdezorientowana spojrzałaś na osobę, która odważyła się to zrobić i zmroziłaś ją wzrokiem.

 - Nie powinno cię tu być - mruknęłaś, lekko przy tym czkając. Connie posłał ci jedynie uśmiech i przytulił się do ciebie.

Mimo wszystko postanowiłaś nie narzekać. Jego ciało było ciepłe, a tobie było okropnie zimno. Ignorowałaś również zapach alkoholu, który towarzyszył przy każdym jego wydechu. Zapewne sama nie byłaś w lepszym stanie. Lekko przykryłaś was kołdrą i obracając się w jego objęciach, wtuliłaś się w jego osobę. Usłyszałaś ciche jęknięcie z jego strony, a po chwili jego ramiona objęły mocniej twoją talię. Schowałaś twarz w zagłębieniu jego szyi i napawałaś się jego uniwersalnym zapachem, który swoją drogą szczerze uwielbiałaś. Mogłabyś wąchać go godzinami, nieważne jak głupio to brzmi.

 - Connie? - mruknęłaś zaspana. Chłopak mlasnął i lekko poruszył się, mrucząc coś w twoim kierunku.

 - Kocham cię - szepnęłaś i złożyłaś krótki pocałunek na jego Jabłku Adama. Niedługo później zasnęłaś.

Rano obudziłaś się z ogromnym bólem głowy i szczerze mówiąc, nie wiedziałaś do końca tego, jakim cudem znalazłaś się w łóżku ze Springerem. Praktycznie nie pamiętałaś połowy wieczoru. Przez ponad pół dnia chodziłaś jak zombie. Wiedziałaś, że masz okropne wory pod oczyma, ale nie przejmowałaś się tym, ponieważ zdecydowanie gorszy był ból głowy, na który nic nie działało.

 - Hej [Y/N] - powiedział Connie, podchodząc do ciebie i składając pocałunek na twoim czole. Zdziwiłaś się na ten gest, ale go nie skomentowałaś, patrząc jedynie na niego z szeroko otwartymi oczami. Czy osoba, która ci się podoba, właśnie pocałowała cię w czoło? Odpowiedź, tak. Nie wiedziałaś co się dzieje, ale zdecydowanie ci się to podobało.

 - Cześć Connie? - odpowiedziałaś bardziej pytając niż witając się z nim. Chłopak posłał w twoim kierunku szeroki uśmiech i usiadł obok ciebie na stołówce, obejmując cię ramieniem. Rumieniec oblał twoją twarz, coś zdecydowanie musiało się wczoraj stać. Na pewno musiałaś zrobić coś, czego nie powinnaś. Teraz pozostało już jedynie pytanie, czy było warto?

 - Jak się spało? - zapytał, posyłając ci szeroki uśmiech.

 - Było... ciepło i miło - mruknęłaś, próbując zakryć swoje rumieńce włosami.

 - To dobrze, bo mam zamiar robić to częściej - odpowiedział, zabierając z twojego talerza marchewkę.

 - Czy ja... zrobiłam wczoraj coś głupiego? - zapytałaś, czując się dziwnie. Właściwie zawsze czułaś się dziwnie w jego towarzystwie, jednak tym razem było jakoś dziwniej niż zwykle. Czułaś, że coś zrobiłaś.

 - Powiedziałaś mi prawdę, słodka - powiedział, pochylając się w twoim kierunku. Zmarszczyłaś brwi, co takiego mu powiedziałaś? Próbowałaś przypomnieć sobie zdarzenia poprzedniego wieczora, jednak to jedynie spotęgowało ból twojej głowy.

 - Co takiego powiedziałam?

 - Też cię kocham, głupku - mruknął i wbił się w twoje usta.

Oszołomiona oddałaś pocałunek, dopiero po chwili rozumiejąc, co takiego zrobiłaś dzień wcześniej. Czułaś się lekko zażenowana, ale jednak szczęśliwa, że do tego doszło.

Objęłaś jego kark dłońmi i pozwoliłaś mu na przeciągnięcie siebie na swoje kolana. Oderwaliście się od siebie po chwili, oboje pozbawieni tchu.

 - Czyli... teraz jesteśmy razem? - zapytałaś, kładąc swoje czoło na tym jego.

 - Jesteśmy razem - odparł, jeszcze raz cmokając twoje wargi.

what is freedom? snk oneshotWhere stories live. Discover now