what a wonderful world

986 54 43
                                    

Words: 1045
Warnings: spojlery
Author's Note: Chyba jeszcze nigdy nie napisałam czegoś w takim stylu. Mnie się podoba i mam cichą nadzieję, że i wam przypadnie to do gustu.
5/18

Ten dzień zdecydowanie był wyjątkowy.

 - Na pewno wygląda dobrze? - zapytałaś, obracając się wokół własnej osi. Długi materiał delikatnie zafalował pod wpływem twojego ruchu.

 - Wyglądasz w niej ślicznie, nie rozumiem czym się tak stresujesz - powiedziała Pieck, delikatnie poprawiając twoją fryzurę. Annie westchnęła i nieco mocniej pociągnęła w dół swoją sukienkę.

 - Farciarz z niego - mruknęła czarnowłosa i posłała ci szeroki uśmiech.

 - Nadal nie wierzę, że się na to zgodziłam - szepnęłaś, czując jak twój żołądek robi fikołka.

Od zakończenia bitwy między niebem i ziemią minęły dwa lata. Przez ten czas wiele rzeczy uległo zmianie, a już niedługo miało zmienić się również twoje nazwisko. Gdy okazało się, że tytani już przestali istnieć, Porco postanowił zrobić krok dalej w waszym związku i oświadczył ci się. Klątwa została z niego zdjęta i nie musieliście przejmować się upływającym czasem.

Szczerze? Cholernie się bałaś. Co jeśli podjęłaś złą decyzję? Zakładanie rodziny nie jest takie łatwe i zdawałaś sobie z tego sprawę. Co jeśli będziesz złą żoną albo matką? Przed oczami miałaś same ciemne scenariusze i zdążyłaś wymyślić już tysiące kompromitujących sytuacji, które mogłyby zdarzyć się na waszym ślubie lub weselu.

 - Nie jesteś pewna tego małżeństwa? - zapytała, posyłając ci zaskoczone spojrzenie.

 - To nie tak, że nie jestem tego pewna... - mruknęłaś - No nie patrz już tak na mnie! Ugh, chcę być żoną Porco, ale co jeśli on się rozmyślił? Co jeśli nie spełnię jego wymagań albo... auć!

Zaczęłaś rozmasowywać ramię, w które przed chwilą uderzyła cię Annie. Zagryzłaś wargę i przełknęłaś ślinę. Nie pozostało ci już nic innego, jak po prostu wysłuchać ich kazań, które znałaś już na pamięć.

 - Porco naprawdę cię kocha - powiedziała Pieck.

 - Nie powinnaś przejmować się tym, czy jesteś idealna, czy nie. Jesteśmy tylko ludźmi. Nie jesteśmy idealni, nie możemy tacy być, ale dla kogoś możemy się nieświadomie takimi stać. Po prostu bądź sobą, weź głęboki wdech, wciągnij brzuch, wypnij klatkę do przodu i lecisz! Galliard jeszcze nigdy nie wyglądał na tak szczęśliwego, jak wtedy, gdy przyszedł powiedzieć nam, że zgodziłaś się zostać jego żoną. - Annie posłała ci delikatny uśmiech.

 - Oj tak, chodził dumny jak paw przez ponad miesiąc.

 - A później musiałyśmy go pogonić i przypomnieć mu o tym, że jeśli chce zrobić porządne wesele to musi najpierw na nie zarobić. - Zaśmiałyście się. Wzięłaś głęboki oddech i uśmiechnęłaś się do swoich przyjaciółek.

 - Nie spodziewałam się, że zamykając się w krysztale dojdę do tego, że będę teoretycznie młodsza od moich przyjaciółek. Ledwo wstałam, a tu jedna wychodzi za mąż.

 - Annie, minęły dwa lata. - Przypomniałaś, zakładając buty.

 - Nadal to do mnie nie dochodzi - mruknęła i ruszyłyście w kierunku wozu, który miał zabrać was do kościoła.

Cicha muzyka dochodziła z wnętrza katedry, a ty czułaś coraz większy stres. Posłałaś delikatny uśmiech Reinerowi, który miał zaprowadzić cię przed ołtarz. Ostrożnie stawiałaś każdy krok i w końcu go zobaczyłaś.

Porco stał wyprostowany i mocno zaciskał jedną z pięści. Wyglądał na znacznie bardziej zestresowanego niż ty. Widziałaś jego lekko podkrążone oczy po zapewne nieprzespanej przez wieczór kawalerski nocy. Uśmiechnęłaś się do niego i stanęłaś obok.

Ceremonia minęła bez żadnych zakłóceń. Czułaś, jak serce galopowało ci w piersi, gdy wypowiadałaś słowa przysięgi. Uśmiech sam rozkwitł na twojej twarzy i nie chciał z niej zejść, gdy i Porco powtórzył przysięgę. Łzy radości pojawiły się w twoich oczach, gdy doszło do ciebie, że oficjalnie zostałaś żoną mężczyzny, którego kochałaś całą sobą.

Przetańczyłaś pół nocy na swoim weselu. Zmęczona wyszłaś na zewnątrz i oparłaś się o barierki, obserwując to, co robią twoi goście. Gabi deptała stopy Falco, próbując tańczyć, Reiner kołysał się z butelką wódki i mamrotał coś o tym, że Historia powinna za niego wyjść, Annie próbowała ignorować Armina, który lekko wstawiony, opowiadał jej różnego typu żarty, Mikasa popijała kolejny kieliszek podczas, gdy Connie i Jean leżeli na stole.

Nagle ktoś objął twoją talię i pocałował twoje czoło. Uśmiechnęłaś się, wiedząc, że był to twój mąż. Przyjemny dreszcz przeszedł twoje ciało. Mąż, jak to pięknie i dziwnie brzmiało. Wtuliłaś się w jego bok i położyłaś głowę na jego ramieniu.

 - Nigdy nie sądziłem, że doczekam tego dnia - mruknął, gładząc dłonią twoją talię.

 - Próbowałeś uciec od starości, a Jaeger zafundował ci życie znacznie dłuższe niż trzynaście lat - zaśmiałaś się i pocałowałaś jego policzek.

 - Wiesz, że cię kocham? - zapytał, a ty zmrużyłaś oczy. Zdecydowanie coś było nie tak.

 - Co przeskrobałeś? Albo czego chcesz?

 - Ptaszek wyśpiewał mi do ucha, że najlepszą częścią nowego życia jest noc poślubna.

 - Naprawdę aż tak spieszno ci do zostania tatą? - zapytałaś, patrząc mu w oczy. Tajemniczy błysk rozbłysnął w jego oczach, a ty już szykowałaś się na komentarz z jego strony.

 - W końcu nie tylko ty mówiłabyś do mnie ,,tatusiu". - Uderzyłaś jego ramię, a ten zaśmiał się, mocno cię całując.

Natychmiast oddałaś pocałunek, obejmując jego kark ramionami. Wplątałaś dłoń w jego włosy i lekko za nie pociągnęłaś, przez co mężczyzna zamruczał. Szczerze uwielbiał, gdy to robiłaś. Jego dłonie niewinnie zsunęły się na twoje pośladki lekko je ściskając. Usłyszeliście gwizdy i oderwaliście się od siebie, spoglądając w kierunku sali. Szeroki uśmiech pojawił się na twojej twarzy, gdy zobaczyłaś, jak Annie, trzymając Armina za krawat, całuje go.

Teraz wszystko musiało być lepsze. Czekała was nowa przyszłość i pewnym krokiem kroczyliście ku niej, starając się nie patrzeć w przeszłość. Świat szedł do przodu, co chwila działo się coś nowego i nawet, gdybyście chcieli zostać w tyle, nie byliście w stanie.

Pomarszczoną dłonią obróciłaś kartkę w albumie ze starymi zdjęciami. Przejechałaś palcami po zdjęciu, na którym z szerokim uśmiechem na ustach trzymałaś swoją małą córkę. Powoli zamknęłaś album, gdy doszłaś do ostatniego zdjęcia. Spojrzałaś na zachodzące słońce i cicho westchnęłaś.

Nagle poczułaś ciepło na swojej dłoni i spojrzałaś w bok. Uśmiechnęłaś się, widząc swojego męża, który postanowił usiąść obok ciebie.

Starałaś się żyć pełnią życia i nie żałować żadnej podjętej decyzji. Miałaś wszystko, czego pragnęłaś męża, dzieci, dom. Czułaś się spełniona.

Nawet teraz, będąc już w podeszłym wieku, czułaś, że nie zmarnowałaś swojego życia. Ale właśnie o to w nim chodzi. Trzeba żyć nim tak, żeby na końcu swojej podróży odejść z myślą, że to było dobre życie, w którym dokonałeś wszystkiego, co miałeś w planach.

 - Co za wspaniały świat - wyszeptałaś, wtulając się w swojego męża i obserwując, jak twoje wnuki bawią się pod starą wierzbą w waszym ogrodzie.

what is freedom? snk oneshotWhere stories live. Discover now