fucking brat

3.6K 123 172
                                    

Words: 1270
Warnings: +18, przekleństwa
Author's Note: Jakby ktoś godzinę temu zapytał by mnie, czy to będzie coś mocniejszego, powiedziałabym ,,nie", a później włączyłam pewną playlistę i wyszło jak wyszło. Życzę miłego czytania i do zobaczenia za tydzień w piątek <3

 - Hanji, powinnaś pójść się wykąpać, bo Levi znowu będzie robił nam na ten temat wykłady - powiedziałaś, odkładając na bok wypełnione dokumenty.

Hanji Zoe była twoją przyjaciółką, a jednocześnie dowódcą twojego oddziału. Martwiłaś się o nią, wiedząc, jak wiele czasu spędza nad badaniami, więc za jej zgodą przejęłaś część jej obowiązków. Nie mogłaś jednak brać za nią pryszniców, a chwilami jej zapach dokuczał również i tobie.

 - Pedancik może sobie pomarudzić, a ja i tak zrobię to, gdy skończę - mruknęła, analizując coś. Westchnęłaś, wiedząc jaki będzie tego skutek. Ostatecznie Hanji zaśnie przy swoich badaniach i nie zadba o swoją higienę, a następnego dnia będzie musiała wrócić do pracy, przez co czas na prysznic będzie miała dopiero wieczorem.

 - Ale-

 - Hanji, czuję twój smród już z korytarza. Idź się ogarnąć, albo ja to zrobię. - Zamarłaś słysząc głos kaprala Levi'a.

Szczerze mówiąc, zbytnio za nim nie przepadałaś. Zawsze zachowywał się tak, jakby nie miał uczuć, a przecież był człowiekiem. Był taki jak ty, Hanji czy Gunther. Nie mógł ot tak wymazać emocji. Oprócz tego wszystkich traktował jak nie wiadomo co, kilka razy byłaś na jego treningu i nikomu nie życzyłaś przeżycia czegoś takiego. Nie zwracał uwagi na pogodę, zmęczenie czy inne tego typu rzeczy. Zadrżałaś na wspomnienie okrążeń, które kazał ci wykonać za zwrócenie mu uwagi na deszcz padający na zewnątrz. Przez następny tydzień byłaś ledwo żywa przez wysoką temperaturę i zatkany nos. Mimo wszystko podziwiałaś go jako żołnierza. Definitywnie był bardziej doświadczony w boju od ciebie i wiedziałaś, że gdyby był gdzieś obok ciebie podczas wypraw za mury, to byłabyś bezpieczna.

 - Levi, nie bądź sknera, daj mi dokończyć, jestem o krok do odkrycia czegoś na temat...! Levi, Levi nie za koszulę! Oh, pedanciku zostaw, jeszcze minutka...!

Miałaś ochotę zaśmiać się na widok kaprala ciągnącego twoją przełożoną za koszulę w kierunku łaźni, by ta poszła wziąć prysznic. Byłaś niemalże pewna, że będzie stał przed pomieszczeniem, czekając na szatynkę, by sprawdzić, czy ta aby napewno zrobiła ze sobą porządek.

Kiedy wyszli z westchnieniem chwyciłaś kolejny plik kartek, które miałaś przejrzeć i uzupełnić. Ze zmarszczenymi brwiami odkryłaś, że te dokumenty nie należą do Hanji. Westchnęłaś widząc, że plik powinien znajdować się na biurku Ackermanna. Postanowiłaś później zanieść go do gabinetu kaprala. Odłożyłaś dokumenty na obok i chwyciłaś kolejne, wykonując obowiązki przełożonej.

Dopiero nad ranem skończyłaś papierkową robotę. Przeciągnęłaś się, czując jak twoje kości nieprzyjemnie strzelają i bolą od spędzenia w jednej pozycji dość długiego czasu. Wstałaś i spojrzałaś na dokumenty Ackermanna. Powinnaś zanieść je dopiero rano, ale znając twoje szczęście albo byś o tym zapomniała, albo Hanji przez przypadek zabrałaby je do dowódcy. Przez myśl przemknęło ci, że Levi i tak nie śpi zbyt długo, więc pewnie teraz robi to, co jeszcze kilka minut temu robiłaś ty. Westchnęłaś i chwyciłaś w dłoń plik dokumentów, wychodząc z pomieszczenia. Dość szybko znalazłaś się pod drzwiami do gabinetu kaprala. Weszłaś bez pukania, zganiłaś siebie w myśli, modląc się o to by nie Levi nie robił ci z tego powodu kazania.

Stanęłaś jak wryta, widząc, jak Levi Ackermann leży na biurku. Choć głowę miał ukrytą w skrzyżowanych na drewnianym blacie ramionach, mogłaś dokładnie przyjrzeć się jego przystojnej twarzy, na którą opadało kilka zagubionych kosmyków czarnych włosów. Delikatne światło świecy, które padało na jego twarz, sprawiło, że wyglądał jeszcze lepiej. Pomijając oczywiście te okropne worki pod oczami, które nigdy nie znikały.

what is freedom? snk oneshotWhere stories live. Discover now