it's my life

827 51 9
                                    

Words: 931
Warnings: -
Author's Note: Czwartek to taki mały piątek, więc jutro o tej porze będzie już weekend, kto się cieszy? Ja zdecydowanie tak. Dowiedziałam się dzisiaj, że na dzień dobry po powrocie do szkoły czeka mnie coś na wzór matury próbnej z matmy i będzie to pisane na ocenę z wagą 3. Czy się cieszę? Niezbyt, ale wolę to przemilczeć. W końcu i tak nie mam na to wpływu. Wiecie, że jesteśmy już w połowie maratonu? Ten czas tak szybko leci... Przecież dopiero wczoraj byłam na imprezie ze starą klasą, ledwo mrugnęła, a tu już prawie tydzień minął od tamtego zdarzenia! Masakra, nim mrugnę będą wakacje, a później otworzę oczy, a tu czas na pisanie maturki...
9/18

Ciężko było ci się skupić na tym, co mówił do ciebie Zeke. Byłaś oszołomiona i nie wiedziałaś, co się dzieje. Wzięłaś głęboki oddech i pokręciłaś głową. Jaeger spojrzał na ciebie zmartwionym wzrokiem, ale nic nie skomentował. Chwiejnie wstałaś z łóżka i oparłaś się o szafkę, która stałą obok. Mężczyzna szybko poderwał się z miejsca i w kilku krokach pokonał dzielącą was odległość. Delikatnie chwycił cię, nie pozwalając upaść. Nogi miałaś jak z waty.

 - Nie powinnaś jeszcze wstawać... - powiedział Porco, patrząc na to, jak ledwo stałaś.

 - Sranie w banie - mruknęłaś i podeszłaś do stolika. Od wygranej wojny między Mare a Związkiem Środkowowschodnim minęło kilka dni. Podczas tego wydarzenia zostałaś ranna, ale nie przejmowałaś się tym zbytnio, w końcu wygraliście i to się liczyło, prawda?

 - Powinnaś bardziej dbać o swoje zdrowie. Masz je tylko jedno i nie jesteś jak my, nie regenerujesz się w tak szybkim tempie. Fort Slava to nie jest jedyna taka sytuacja. Co chwila zbyt mocno się narażasz i wiem, że jesteś żołnierzem, ale i tak powinnaś o siebie zadbać.

Przewróciłaś oczami i przysiadłaś na stołku obok Pieck. Coś zakuło cię w boku, ale przeżyłaś już gorsze momenty. Takie jest życie żołnierza, jeśli wróciłbyś bez chociaż jednego zadrapania, to znaczy, że praktycznie nic nie robisz dla dobra ojczyzny. Zeke podszedł do ciebie i klęknął przed tobą, opierając dłonie o twoje kolana.

 - Proszę cię, odpuść czasem... tym razem było bardzo blisko do tego, żebym cię stracił. Chcę ci przypomnieć o tym, że jesteśmy w związku i powinniśmy się wspierać. Co ja zrobię, jeśli zginiesz? Kto będzie mnie wspierał, dla kogo będę wracał do domu? - zapytał, a ty pogładziłaś jego policzek.

 - Wiem przecież... Naprawdę się staram, ale nie mogę po prostu olewać moich towarzyszy! Jeśli widzę, że któryś z nich potrzebuje pomocy, a jestem blisko, to nie mogę po prosty patrzeć im w oczy i obserwować to, jak umierają! Zeke, jestem dorosła, to moje życie, pozwól mi robić to, co chcę! - Podniosłaś głos. Odkąd wstąpiłaś do armii nie potrafiłaś po prostu patrzeć na śmierć swoich kompanów.

Kochałaś Zeke'a, naprawdę, ale nie mogłaś tak po prostu odsunąć się od swoich przyjaciół.

Z Jaegerem spotykałaś się od kilku miesięcy. Kiedy zaczęliście się spotykać, czułaś się jak zakochana nastolatka, ale teraz powoli zaczynało cię to męczyć. Zeke był zbyt opiekuńczy względem ciebie i zaczęłaś czuć się tym przytłoczona. Byłaś żołnierzem, świadomie podejmowałaś ryzyko, byłaś gotowa na to, żeby stracić życie w imię dobra ojczyzny. Zeke jakoś nie potrafił dopuścić do siebie tej myśli i cały czas próbował namówić cię na porzucenie swojej kariery. Nie miałaś zamiaru tego robić. Mimo wszystko kochałaś to, co robiłaś.

 - Może powinnaś po prostu... przestać?

Zgromiłaś mężczyznę wzrokiem i zrzuciłaś z siebie jego dłonie. Czułaś, jak krew zaczyna buzować w twoich żyłach. Byłaś zła i nie miałaś zamiaru tego ukrywać. Wstałaś i przez chwilę czułaś jak kręci ci się w głowie.

 - Mogę przestać, ale być z tobą! - warknęłaś i wyszłaś z pomieszczenia. Weszłaś do pokoju lekarzy, a ci sprzedali ci mocną reprymendę za to, że po pierwsze wstałaś, a po drugie, że chodziłaś po terenie szpitala bez niczyjej zgody.

Ostatecznie zmienili miejsce, w którym miałaś powoli wracać do zdrowia.

Minął tydzień od twojego rozstania się z Jaegerem. Powoli zaczynałaś za nim tęsknić, a pierwsze objawy złamanego serca sprawiły, że odechciewało ci się wszystkiego. Nadszedł dzień, gdy miałaś wyjść ze szpitala. Miałaś ogromne cienie pod oczami, nie sypiałaś najlepiej. Cały czas myślałaś o posiadaczu zwierzęcego. Wiedziałaś, że przesadziłaś i czułaś, że musisz go przeprosić.

Byłaś naprawdę zdumiona, gdy wychodząc ze szpitala zobaczyłaś Zeke'a z bukietem kwiatów w dłoni. Niepewnie do niego podeszłaś. Patrzyliście na siebie, nie wiedząc co powiedzieć. Przełknęłaś ślinę i zwilżyłaś usta językiem.

 - Przesadziłam, przepraszam - mruknęłaś i spuściłaś głowę. Nienawidziłaś przyznawać się do winy.

 - Ja również przepraszam - powiedział - Nie powinienem był tak bardzo... bagatelizować twoje poczucie obowiązku i próbowałem na siłę odciągnąć cię od czegoś, co jest twoją pracą. Ty starasz się mnie nie ograniczać, nie mówisz mi, że nie powinienem brać udziału w tej czy innej bitwie...

Zamilkliście. Przez chwilę po prostu staliście w ciszy, ciesząc się ciepłymi promieniami słońca. Zeke spojrzał na swoje dłonie i dopiero teraz przypomniał sobie o tym, że przyniósł ci kwiaty.

 - To... dla ciebie, na przeprosiny - odparł wręczając ci bukiet. Uśmiechnęłaś się i przyjęłaś prezent. Spojrzałaś mu w oczy i poczułaś potrzebę pocałowania go. Zagryzłaś wargę, nie możesz, przecież z nim zerwałaś.

 - Odprowadzę cię do domu.

Skinęłaś i powoli ruszyliście w kierunku twojego mieszkania. Co jakiś czas rzuciliście jakimś komentarzem lub próbowaliście nawiązać rozmowę na jakiś temat, ale bezskutecznie. Jakoś rozmowa się wam nie kleiła i po kilku minutach spaceru zrezygnowaliście z tego. Doszliście do twojego miejsca zamieszkania. Odwróciłaś się przodem do mężczyzny. Trzymał dłonie w kieszeni i zagryzał wargę. Wiedziałaś, że pewnie czuł potrzebę zapalenia papierosa, nienawidziłaś tego nawyku u niego. Przełknęłaś ślinę i oparłaś się o drzwi.

 - Zeke.

 - [Y/N].

 - Czy... moglibyśmy do siebie wrócić? Zrozumiem, jeśli powiesz nie. Możemy też zrobić sobie przerwę, ale jeśli nie chcesz już ze mną być... po prostu powiedz mi to wprost - powiedziałaś, patrząc mu prosto w oczy. Na jego twarzy zagościł uśmiech, przyciągnął cię do siebie, pocałował twoje czoło i przytulił cię mocno. Objęłaś go ramionami i zaciągnęłaś jego zapachem, ignorując tę nutę zapachu papierosów.

 - Myślałem, że po tym wszystkim nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego - mruknął. Uśmiechnęłaś się i wtuliłaś głowę w jego klatkę piersiową.

 - Gdybym tego nie chciała, wyszłabym tylnym wyjściem.

Zaśmialiście się i weszliście do twojego mieszkania. Zaczęliście nadrabiać ten stracony tydzień i nawet to, że mężczyzna zapalił używkę w salonie przestało ci przeszkadzać.

what is freedom? snk oneshotWo Geschichten leben. Entdecke jetzt