Rozdział 37

296 12 0
                                    

Lucius przyjechał do Ellie przed zamknięciem sklepu. Jako Lord, nie szpieg.

- Lordzie - ukłoniła się, mimo że byli sami w sklepie.

Odwrócił wywieszkę z napisem "OTWARTE" na "ZAMKNIĘTE" i zakluczył drzwi.

- Luciusie?

Podszedł do niej i przytulił ją.

- Między Ariadną i mną do niczego nie doszło. Jest tu w pracy, jest szpiegiem jak ja.

Zdziwiła ją ta bezpośredniość u Luciusa. Poczuła się lżej, gdy usłyszała, kim jest dla niego nowa kobieta.

- Nie odwiedzałem cię, bo...

- Nie musisz się tłumaczyć, Luciusie. To też moja wina, powinnam była cię odwiedzić, ale oficjalnie nie mogłam, pracowałam i...

- Chcę, żebyś wiedziała dlaczego. Naprawdę. Przechodzę rehabilitację, nie miałem czasu i siły.

- Rehabilitację? - wzięła jego twarz w dłonie.

- Praca dla księcia jest naprawdę... wymagająca. Coraz bardziej odbija się na moim zdrowiu.

- Ale nic ci nie jest? - widział troskę w jej oczach.

- Oprócz zmęczenia, dawnych urazów, nie, Ellie. Potrzebuję przerwy i odnowy, to wszystko.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?

- Nie chciałem odrywać cię od twoich zajęć.

- Lucius! Miałeś mi mówić, gdy coś ci jest!

- Wybacz, kochana.


Został u niej na noc. Rano musiał wracać na zabiegi do posiadłości. Czuła się lepiej. Uśmiechała się cały czas. Między nią, a Luciusem wszystko dobrze. Było jej lekko na sercu.

Zrobiła wyprzedaż wszystkiego, co miała w sklepie. Towar rozszedł się jak ciepłe bułeczki do końca tygodnia. Postanowiła zrobić przerwę. Wywiesiła kartkę i wyjechała do posiadłości Curtisii. Chciała być z nim. To było najważniejsze.

Wpuszczono ją bez problemu i zaprowadzono do Lorda. Leżał na stole, a masażysta uciskał bolesne punkty na jego plecach. Miał mnóstwo blizn. Patrzyła na niego ze smutkiem.

- Lordzie, panna Hedera przyjechała.

- Ellie?

- Tak? - odezwała się.

- Możesz chwilę poczekać? Musimy dokończyć. Twój pokój na ciebie czeka.

- Oczywiście - uśmiechnęła się i udała do swojego dawnego pokoju.


Wszystko było tak, jak kiedyś. Nic nie zmienił w pokoju, który przydzielił jej zaraz po przybyciu do posiadłości. Usiadła na łóżku i wyjrzała przez okno. Bardzo chciała, żeby tym razem im się udało. Nie mogła znieść tych rozstań i powrotów. Próbowała ułożyć swoje życie bez niego, ale nie mogła. Nie tym razem. Nie byli już sami. Dotknęła delikatnie brzucha. Wszystko się ułoży.

Odświeżyła się w łazience i przebrała. Zaproszono ją do jadalni. Odetchnęła z ulgą. Była potwornie głodna. Lucius siedział już przy stole i czekał na nią. Usiadła.

- Jak się czujesz? - zaczęła rozmowę.

- Dobrze. Właściwie coraz lepiej. Mam znowu urlop. Możemy spędzić trochę czasu razem. Oczywiście, jeśli ty również...

- Zamknęłam sklep na jakiś czas.

- Hm?

- Zrobiłam wyprzedaż i zrobiłam przerwę. Desmond nie przypłynie z nowymi roślinami przez jakiś czas, więc mam spokój.

- Masz jakieś plany na ten okres?

- Zastanawiałam się...

- Nad czym?

- Czy mogłabym zostać tutaj? - patrzyła mu w oczy z nadzieją.


Uśmiechnął się zrelaksowany.

- Oczywiście. Zostań ile chcesz, Ellie.


Kolejne dni upływały im spokojnie. W ciągu dnia pomagała Ernestowi. Staruszek wziął pod swoje skrzydła młodego chłopaka, który miał przejąć opiekę nad szklarnią. Lucius w tym czasie zajmował się rehabilitacją. Wieczorami mieli czas tylko dla siebie.

Zdecydowała się, że mu powie. Musiała. Nie mogła dłużej czekać. Ciężko było jej ukrywać swój stan w posiadłości pełnej szpiegów. Niestety ktoś ją uprzedził. Lucius ostatnio nie przeglądał żadnych raportów związanych z Ellie. Usiadł do nich, gdy znalazł w końcu odrobinę czasu. Poczekał do obiadu. Musiał ochłonąć. Chciał, żeby to było jego dziecko, mimo wszystko. Mimo różnic, jakie ich dzieliły. Możliwe, że nie będzie mógł uznać dziecka. Jednak... bał się, że nie jest jego. Znowu. Chociaż nic nie wskazywało na to, że mogłoby być kogoś innego. Nie chciał robić sobie nadziei. Tak było dla niego bezpieczniej.

Zobaczyli się przy posiłku. Zachowywała się, jak gdyby nigdy nic. Poczekał, aż zjedzą i przejdą do salonu na herbatę. Tam chciał z nią porozmawiać o... o dziecku.

- Lucius, muszę ci coś powiedzieć.


Spojrzał na nią. Ciekawe co chciała powiedzieć? Może przyzna się do romansu z Desmondem? Był gotowy na każdy cios.

- Hm? Co takiego?

- Ja... długo zajęło mi... długo zajęło mi, żeby zebrać się i tobie to przekazać... nie wiedziałam jak i...

- O co chodzi? - wziął łyk herbaty.

- Jestem w ciąży - uśmiechała się, czekając na jego reakcję. Nie tego jednak się spodziewała.

- Z kim?


Nie mogła uwierzyć, że zadał takie pytanie. Przecież była tylko z nim. Tylko. Odkąd się poznali. On był jej pierwszym kochankiem. Nie miała nikogo przed nim, ani po nim. Nawet gdy nie byli razem. Czuła, jak łzy spływają jej po policzkach.

- Kto jest ojcem dziecka, Ellie? - nie mógł odpuścić.

- Ty - odpowiedziała zgodnie z prawdą, słabym głosem. - Jak możesz o to pytać?..


Zniszczył ten moment. Chciała, żeby to było radosne wspomnienie. Teraz już nie będzie.

- Ty jesteś ojcem, Luciusie. Jeśli nie chcesz... nie chcesz być ojcem dla naszego dziecka... zrozumiem. Możemy zerwać jakikolwiek kontakt, jeśli taka jest twoja wola. Niczego od ciebie nie będę oczekiwała. Nie zdradzę dziecku, kto jest jego ojcem. Tylko... tylko powiedz czego chcesz...


Patrzył na nią obojętnie. Nie mogła tego znieść. Wstała i chciała wyjść. Było jej słabo. Czuła jak opuszcza ją świadomość. Było jej gorąco i duszno. Wszystko stało się czarne i ciche.

Zerwał się i złapał ją, zanim upadła. Wziął ją delikatnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Po drodze kazał komuś wezwać medyka. Doszła do siebie, gdy przemywał jej twarz chłodnym ręcznikiem.

- Luciu... - chciała wstać, ale przytrzymał ją.

- Leż - jego głos był miękki i cichy.


Rozluźniła się. Nie mogła się stresować. Cokolwiek nastąpi, poradzi sobie.

- Przepraszam - pocałował ją w czoło. - Przepraszam, Ellie.


Spojrzała na niego smutna.

- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby uznać dziecko. Obiecuję.


Zbadał ją medyk i podał przybliżoną datę porodu. Do Luciusa dotarło, że będzie ojcem. Będzie miał dziecko z kobietą, którą kocha już od tylu lat. Ellie miała zostać do rozwiązania w posiadłości. Martwiła się, co ze sklepem. Postanowili, że wróci na trochę do Recavum. Dostała taką ochronę, że nie wiedziała jak pomieści ich wszystkich u siebie. 

Złodziejka i LordWhere stories live. Discover now