Rozdział 16

423 13 0
                                    


Ellie nie zjawiła się na śniadaniu. Wysłał Fryderyka, żeby sprawdził o co chodzi. Wrócił do Lorda z przerażoną miną.

- Czy coś się stało? - spytał spokojnie.

- Panie... panienka Ellie... nie jest teraz w stanie przyjść na śniadanie. Na obiad również nie da rady dołączyć. Zaniosę do jej pokoju...

- Dlaczego? - spojrzał na niego ostro.

- Panienka źle się czuje.

- Ech, zobaczę co z nią... - wstał od stołu, kamerdyner poruszył się niespokojnie.

- Nie ma takiej potrzeby!

- O co chodzi? Jest o coś zła?

- N...nie... - kamerdyner zachowywał się pierwszy raz w taki dziwny sposób.


Poszedł szybko do jej pokoju. Jest chora? Zła? Przemyślała sprawę z jej ojcem? Wszedł bez pukania. Ellie siedziała przy oknie spokojnie. Po policzkach leciały jej łzy. Miała potargane włosy, siniaki i zadrapania na twarzy, ramionach i dekolcie. Sukienka była porwana, z nosa leciała jej krew. Była jednak tak bardzo spokojna, że wyglądało to jeszcze bardziej przerażająco. Podszedł bliżej i dotknął delikatnie jej ramion.

- Ellie? Ellie, kochanie... co się stało? Kto ci to zrobił? - pytał spokojnie, patrząc jej w oczy.

- Nie jestem głodna... pójdę już sobie... - chciała wstać, ale trzymał ją na krześle.

- Ellie. Powiedz co się stało - uklęknął przed nią.


Czekał dłuższą chwilę. W końcu rozpłakała się na dobre i chciała skulić, ale nie pozwolił na to.

- Co się stało? - był przerażony i wściekły jednocześnie.

- Chcę do Recavum, nie chcę tu być, nie chcę być z tobą - szlochała.


Przytulił ją, mimo jej oporu. Wyszedł, gdy udało mu się umyć jej twarz i położyć do łóżka. Wezwał swoich szpiegów do gabinetu. Daniel również był obecny.

- Panie?

- Livia, masz z nią być cały czas. Jarred, będziesz ją zmieniał.

- Tak, panie.

- Reszta... za pół godziny chcę wiedzieć co się stało. Jeśli się nie dowiem, wychłostam całą służbę. Możecie przekazać tą informację Fryderykowi. Daniel, wezwij lekarza.


Odesłał wszystkich z rozkazami i czekał na efekty. Kto śmiał podnieść na nią rękę? Nadał jej tak oczywiste przywileje, że nawet najmłodsi stażem pracownicy powinni ją szanować. Fryderyk również potrafił wyegzekwować na służbie pewne zachowania. A jednak, mimo umieszczenia jej w jednej z lepszych komnat, kupowania sukni, spędzania z nią czasu, pozwolenia na mówienie mu po imieniu, nie było dla kogoś oczywistym sygnałem, że jest ważna. Nie wierzył, że nie udało mu się jej uchronić. I to pod własnym dachem. Mimo tego, co jej obiecywał...

Przed upływem pół godziny wrócono do niego z informacjami.

- Marla, służąca... pobiła ją z dwoma innymi dziewczynami. Wpadły do jej pokoju rano, przytrzymały i pobiły.

- Marla? - starał się zachować spokój.

- Tak. Marla, Seline, Angela.

- Ich imiona i tak mi nic nie mówią.

Złodziejka i LordWhere stories live. Discover now