Rozdział 33

277 10 0
                                    

Pogrzeb Emilii i dziecka odbył się kilka dni później. Lucius nie chciał rozmawiać z Ellie przez to kilka dni. Wróciła z Danielem do siebie. Musieli wstrzymać przygotowania do ślubu. Po tygodniu od pogrzebu przyjechała do Lorda sama. Znalazła go w gabinecie. Znowu pracował, mimo że miał jeszcze trochę wolnego od misji.

- Luciusie... - zaczęła niepewnie.

- Witaj, Ellie.

Usiadła niepewnie naprzeciwko niego.

- Co... co u ciebie?

- Nic takiego. Postanowiłem szybciej zakończyć swój urlop.

- Jesteś dzisiaj zajęty?

- Jak widać.

- To ja już... już pójdę. Miłego dnia.


Wyszła szybko z gabinetu i wróciła do posiadłości Daniela. Nie rozumiała go. Dlaczego tak ją traktował od śmierci Emilii? Może jednak kochał swoją żonę? Może dziecko było jego albo istniał chociaż cień szansy, że było? Czuła się odrzucona.

Daniel zdziwił się na jej widok. Powiedziała mu co się stało.

- Przykro mi, Ellie. Daj mu trochę czasu...


Wieczorem rozmawiała z Jessim. Opowiedziała mu o swojej relacji z Lordem od samego początku.

- Jessi, kocham go, nie zrozum mnie źle, tylko, że... ja już nie mogę. Ciągle czuje się raniona, odrzucana, oszukiwana. Uwielbiam z nim spędzać czas. Martwię się o niego. Ale...

- Też chcesz mieć swoje życie? - zaplótł jej warkocz do końca i podpiął jak kok.

- Tak. To chyba to. Chyba też chcę je sobie ułożyć. Chciałabym otworzyć swój sklep, założyć rodzinę...

- Wiesz, że ani z Danielem, ani z Lordem nie spełnisz swoich marzeń?

- Jessi...

- Daniel nie gustuje nawet w kobietach. Lord... wiesz, zawsze wydawał mi się taki trochę dziwny. Po tym co mi powiedziałaś, to jako twój przyjaciel, mówię ci, że to toksyczne i powinnaś zakończyć tą relację.

- Co ze ślubem?

- Nie martw się tym. Zaproszenia nawet jeszcze nie poszły do druku. Jesteś tylko zaręczona. Nie musisz brać od razu ślubu z powodu pierścionka na palcu.

- Nie wiem co robić... - Jessi otarł łzę z jej policzka.

- Zrób wszystko, żeby być szczęśliwą. Myśl tylko o sobie, Ellie. Inaczej nie osiągniesz szczęścia.


Musiała się przespać z tym, co powiedział jej Jessi. Rano rzeczywiście czuła się lepiej. Z podjęciem decyzji poczekała kilka dni. Zaczęła od zerwania zaręczyn. Oddała Danielowi pierścionek.

- Jesteś tego pewna?

- Tak. Dziękuję za to, co dla mnie zrobiłeś i przepraszam za to, co czeka cię w towarzystwie.

- Ach, hmmm... tak. Będę się ze mnie wyśmiewać. Jakoś to przeżyję. Co dalej zamierzasz?

- Chcę sprzedać kopalnie i otworzyć swój sklep.

- Ellie... porozmawiaj najpierw z Luciusem. On sprawuje pieczę nad kopalniami po twoim ojcu.


Daniel nalegał, żeby mieszkała nadal z nim i Jessim, dopóki nie kupi swojego domu i nie urządzi go. Była mu bardzo wdzięczna za tą propozycję. Napisała list do Lorda z prośbą o spotkanie w sprawie kopalń. Lucius odpisał oficjalnie jako Lord Curtisii, wyznaczając datę spotkania na ostatni dzień miesiąca.

Przyjechała. Zaprowadzono ją do gabinetu i podano herbatę. Czekała chociaż na jeden gest... zamiast tego, czekał ją zimny negocjator.

- Chcesz sprzedać kopalnie po ojcu.

- Tak.

- Komu?

- Nie... nie wiem... - czuła, że znowu traci pewność siebie.

- Wiesz ile są warte?

- Nie...

- Nie wiesz ile są warte i nie masz na nie kupca. Jednak mimo to, stwierdziłaś, że możesz marnować mój czas, zupełnie nie badając tematu, o jakim chcesz rozmawiać - patrzył na nią niezadowolony.

- Lordzie... - odstawiła herbatę drżącymi dłońmi.

- Panno Hedera, słucham.

- Czy może ty, Lordzie... może ty byś kupił moje kopalnie...

- Dobrze.

- Naprawdę? - spojrzała na niego z nadzieją i przerażeniem w oczach.

- Moja propozycja to dwa tysiące sztuk złota. Wypłacę ci je od razu, po podpisaniu dokumentów.


Nie była głupia. Zdawała sobie sprawę, że ta propozycja to kpina z jego strony. Co miała jednak zrobić? Lucius nie miał zamiaru jej pomóc w żaden sposób. Nie miała na to wszystko siły. Chciała tylko żyć w spokoju.

- Dobrze. Proszę, napisz do mnie, gdy dokumenty będą gotowe. Dziękuję za twój czas, Lordzie.


Wstała, ukłoniła się i wyszła. W karocy rozpłakała się. Dlaczego on taki był? Co ona mu zrobiła? Chciała przy nim być, po śmierci siostry. Sam ją odtrącał. Dlaczego? Nagle pojazd zatrzymał się gwałtownie. Wyjrzała przez okno, zobaczyć co się stało. Drogę zajechał im Lucius na koniu. Patrzył na nią wściekły. Zeskoczył z konia, wyciągnął ją z karety i posadził przed sobą.

- Lucius, Lucius?! Co robisz? - jechał bardzo szybko.


Bała się, że spadnie, ale trzymał ją mocno przy sobie.

- Lucius?!


Zaciągnął ją do swojej sypialni. Była na niego zła.

- Co ty wyprawiasz? Lucius!


Upadł przed nią na kolana i przytulił się do jej nóg.

- Lucius?...

- Nie zostawiaj mnie, proszę. Zrobię wszystko, co zechcesz. Tylko nie odchodź. Proszę...


Starała się powstrzymać łzy.

- Lucius... to tak... nie możemy... trwać w tym... nie możemy być razem, przecież wiesz.

- Ellie, kocham cię. Zrobię dla ciebie wszystko, tylko zostań przy mnie. Czekaj tu na mnie, gdy wracam. Proszę.


Została na noc. Kochała go. Bardzo go kochała. Nie mogła nic na to poradzić. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Postawiła mu jednak kilka warunków. Chciała odzyskać odrobinę niezależności i pewności siebie. Lucius zgodził się ją we wszystkim wspierać i pomagać. 

Złodziejka i LordWhere stories live. Discover now