Rozdział 4

485 17 0
                                    

Stawiła się w posiadłości z kolejnym mieszkiem. Przekazała go Fryderykowi i udała się do pralni. Wieczorem nie poszła do wyznaczonej dla niej sypialni. Wolała spać wśród brudnego prania, niż tam. Wróciła do piwnicy pod pretekstem sprawdzenia czegoś i została tam do rana. Miała się gdzie umyć i przebrać, więc nie było potrzeby wychodzenia z bezpiecznego miejsca. Bała się spotkać z Lordem. Nie mogła tego jednak uniknąć. 

Rano wpadł do pralni, gdy już pracowały. Wszyscy byli zaskoczeni i kłaniali mu się. Złapał ją za ramię i szarpnął. Jęknęła z bólu, ale wyciągnął ją siłą i zabrał do swojego gabinetu. Dopiero wtedy ją puścił i pchnął na sofę. Miała łzy w oczach i próbowała rozmasować ramię.

- Czemu nie byłaś u siebie na noc?!

- Ja... musiałam jeszcze popracować i...

Trzęsła się ze strachu. O co mu chodziło? Przecież miała tylko odpracować dług. Nie rozumiała go. Po co w ogóle zwracał na nią uwagę? Patrzył na nią wściekły. Jego aura była tak dominująca.

- Przepraszam - szepnęła cicho. Nie wiedziała za co przeprasza, ale wydawało jej się, że to odpowiednie słowo.

- Zejdź mi z oczu - warknął wściekły.

Wyszła z gabinetu na miękkich nogach. Fryderyk odprowadził ją do pralni. Starała się nie rozpłakać, ale nie mogła. Nad kotłami i tak nie było widać, czy to pot, czy łzy. Tej nocy została odprowadzona do sypialni przez kamerdynera. Lucius nie niepokoił jej do wyjazdu. Miała jeszcze większą motywację, żeby spłacić dług szybciej.

Powrót za bar był relaksujący, w porównaniu do ostatniego pobytu w posiadłości. Tak przynajmniej się jej wydawało. Desmond pojawił się jak zwykle.

- Ellie, wybacz, że spytam...

- Hm? - uśmiechnęła się do niego.

- Skąd znasz Lorda?

Wbiła wzrok w ścierkę, którą czyściła blat. Przygryzła usta.

- Jeśli to kwestia pieniędzy...

- Tak - spojrzała na niego. Tak, chodziło przecież o pieniądze, które była winna Luciusowi.

- Hm, tak jak myślałem. Jeśli tylko o to chodzi, to...

Wyciągnął spory mieszek i postawił go na blacie przed nią. Nie rozumiała i patrzyła na niego zdziwiona.

- To za mało?

Dołożył szybko kolejny.

- Nie rozumiem...?

- Ellie, dzisiaj więcej przy sobie nie mam. Nie wiem czy... czy można u was wziąć coś na kredyt, ale jestem stałym klientem, może Victorii zrobi dla mnie wyjątek...

- Ech? Za te pieniądze możesz tu pić chyba z miesiąc.

- Pić?

- Desmond, o co właściwie chodzi?

- To ty mi powiedz ile Lord płaci za seks z tobą. Zapłacę, obiecuję. Dam ci nawet więcej niż on.

Patrzył na nią z nadzieją. Na jej nieszczęście, od kilku chwil Lucius stał, za zdesperowanym Desmondem z uśmieszkiem na ustach. Usiadł obok niego przy barze.

- Ellie, whisky.

- Lordzie - Desmond skinął głową.

- Witam. Jak interesy?

- Próbuję jeden właśnie zrobić ale trafiłem na upartego sprzedającego.

Mówił o niej? Nie mogła uwierzyć. Nie sypiała z Lordem i nie miała nawet takiego zamiaru. Podała mu szklankę z alkoholem. Najlepsze kurtyzany pojawiły się na sali. Westchnęła w duchu. Lord przywołał jedną do siebie gestem.

Złodziejka i LordWhere stories live. Discover now