Rozdział 6

449 16 0
                                    

- Wiesz, gdy byłeś dzieckiem, byłeś zupełnie inny. Nigdy się z nami nie bawiłeś, zawsze przebywałeś z dorosłymi. Ale nie byłeś tak wredny i wyrachowany jak teraz. Byłeś po prostu smutnym dzieckiem, które zbyt szybko odziedziczyło tytuł i odpowiedzialność z nim związaną. Kiedyś było mi cię nawet żal. Teraz... żałuję, że znowu się spotkaliśmy.

- Możesz odejść od stołu - powiedział obojętnym tonem.

- Dziękuję za pozwolenie, Lordzie.

Wstała i wyszła. Jak... co teraz? Opadła na łóżko i westchnęła ciężko. Jak teraz sobie poradzi? Jak go spłaci? Chociaż po tym co mu powiedziała, może w ogóle nie chcieć spłaty. Dla niego nie były to żadne pieniądze. Pewnie liczył, że odda mu się w zamian za bohaterski czyn. A tu proszę, nie wyszło. Odrobinę żałowała, że była tak podła. Zniżyła się do jego poziomu. On przecież nie był... nie był nawet taki zły. To nic, jakoś sobie poradzi. Gdy usnęła, Lucius wszedł po cichu do jej pokoju i pogłaskał ją po włosach. Czy naprawdę spotkał ją w dzieciństwie? Nie miała powodu, żeby go okłamywać w tej kwestii. Wydawała mu się tak znajoma. Tylko czy zwróciłby uwagę na dziecko jakiejś służącej? One nie bawiły się z dziećmi państwa, przynajmniej nie wtedy, gdy w domu byli goście. Przeniósł się do gabinetu. Tam czekało na niego kilka osób w czarnych ubraniach. Ukłonili się na jego widok. Zdali mu raporty z najważniejszych wydarzeń, przedstawili dokumenty i inne informacje. Skończyli dopiero nad ranem.

- To wszystko. Jarred, ty zostań.

- Tak, panie.

Ludzie w czerni ukłonili się ponownie i opuścili po cichu pomieszczenie. Jarred, wysoki mężczyzna z łysą głową stał przed nim i czekał na dalsze rozkazy.

- Miałeś dla mnie śledzić Ellie. Nie doniosłeś mi ani o jej pobiciu, ani że straciła pracę u Victorii. Czemu nie zdajesz mi raportów z tej sprawy?

- Śledziłem dziewczynę, jednak nie... nie działo się nic istotnego, wartego zameldowania, co mogłoby ci zagrozić, panie.

- Zagrozić? Skoro zleciłem ci śledzenie jej, to oczekiwałem relacji z wykonywania tego zadania. Jarred, znamy się dość długo... Nie będę tolerował takiego zachowania. Od teraz przy każdej naradzie masz mi zdawać raport. Pisemny lub ustny. Rozumiemy się? Jeśli przeoczysz lub źle ocenisz, jeszcze jakąś sytuację, źle się to dla ciebie skończy.

- Przepraszam, panie - uklęknął przed nim.

- Wstań. Zdaj mi raport o Ellie teraz.

- Po pobiciu straciła pracę u Victorii, ponieważ odstraszałaby klientów. Jeden mężczyzna, stały bywalec o nią pytał. Desmond Spencer, armator z naszego miasta. Po utracie pracy sypia w przytułkach, dni spędza nad rzeką przy ogniskach bezdomnych. Nie kradnie od pobicia. Jej dłoń nie do końca się zaleczyła, często ją boli, zwłaszcza od zimna. Je niewiele. Tyle co dostanie od któregoś z kościołów lub w przytułku. Nie ma ubrań na zimę, dlatego chodzi opatulona kocem. Czasami Priscilla, jej przyjaciółka kurtyzana, przyniesie coś do jedzenia. Rozpytywała w mieście o Jessiego, chyba jej przyjaciela. Jess to męska prostytutka. Obecnie przebywa na wakacjach w ciepłej części kraju z jakimś arystokratą.

- Dziękuję. Takich raportów oczekiwałem cały czas. Możesz odejść.

- Lordzie. Jeszcze jedno...

- Hm?

- Niepotwierdzone plotki na temat Ellie. Trafiła na ulicę w wieku około 10 lat i twierdziła, że jest córką Hedera. Eleonorą Hedera.

- Dziękuję. Postaraj się to zbadać. Możesz odejść.

Ciekawe. Eleonora Hedera zmarła. Spadła z konia. Daniel był nawet zaproszony na pogrzeb. Miał nadzieję, że Jarred znajdzie coś jeszcze na ten temat. Musiał póki co skupić się na teraźniejszości. Było jej ciężko na ulicy. Dlatego poprosiła o pełen etat. Nie myślał o jej dłoni. W ogóle nie pomyślał, że życie poza jego rezydencją może być dla niej ciężkie. Usnął w gabinecie na fotelu. 

Złodziejka i LordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz