Rozdział 34

275 12 0
                                    

Lord oddał jej pod wynajem swoją kamienicę z miejscem na sklep. W praktyce po prostu oddał Ellie nieruchomość. Na górze urządziła swoje niewielkie mieszkanko, a na dole wymarzony sklep. Pierwsze rośliny dostała od Ernesta. Staruszek nie miał już sił na wszystkie sadzonki i oddał jej te, których miał zbyt wiele. Doniczki do roślin zamówiła u przyjaciela, którego poznała w Dzielnicy Biedoty. Pracował u garncarza, a po godzinach miał robić dla niej doniczki z rzeźbionymi w glinie wzorami. Kilkanaście sztuk stało już w sklepie i czekało na swoich właścicieli.

Gdy wszystko przygotowała tak, jak sobie to wymarzyła, była gotowa otworzyć. Rośliny zdążyły zaaklimatyzować się w sklepie, podjęły wzrost. Szyld wisiał nad drzwiami. Odsłoniła wystawę, którą tak długo szykowała. Przez pierwszy tydzień nikt nawet do niej nie wszedł. Czekała w napięciu na dźwięk dzwonka, jednak rozczarowała się.

Kolejny tydzień okazał się dla niej łaskawszy, przynajmniej tak sądziła na początku. Do sklepu zawitało kilka kobiet, które kojarzyła z wizyt, jakie odbywała z ojcem. Wśród nich była Tesla. Mimo to, uśmiechnęła się i przywitała wszystkie panie, jak gdyby nigdy nic. Kilka z nich zachwyciło się nawet kwiatami, jednak komentarze Tesli sprawiły, że zrezygnowały z zakupu. Znowu została sama w sklepie. Schowała się na zapleczu i otarła łzy. Uśmiechnęła się do lusterka i wróciła za ladę.

Wieczorem odwiedził ją Lucius. Był w masce i lekkiej zbroi. Miał na niej ślady krwi. Wiedziała, że to nie jego. Uśmiechnęła się na jego widok i podała mu kolację. Zdjął maskę i ucałował ją.

- Nic ci nie jest? - spojrzała na niego zatroskana.

- Kilka siniaków. A jak twój dzień?

- Bez zmian - uśmiechnęła się smutno.


Rozebrał się i został w samych spodniach. Usiadł do stołu i zaczął jeść. Czuła się dziwnie z tym, że Lord Curtisii je w jej małym mieszkanku drewnianą łyżką. Oferował jej większą nieruchomość i służbę, ale wolała skromniejsze życie. Czuła się dzięki temu swobodniej. Poza tym, lubiła gotować i czuć się niezależna od innych. Patrzyła smutno na jego blizny i świeże siniaki. Na szczęście tym razem nie stało mu się nic więcej.

- Podobno Tesla i jej przyjaciółki u ciebie były.

- Och hmm... nie wiedziałam, że już wiesz.

- Dostałem informacje w drodze do ciebie.

- Tak. Były.

- Kupiły coś?

- Nie... - spuściła wzrok.


Nalała mu piwo i ukroiła kawałek ciasta. Zaczynała się zastanawiać, czy ten sklep to był dobry pomysł. Może to tylko jej fanaberia i powinna odpuścić? Przyciągnął ją do siebie i posadził na kolanach.

- Wiem, że były dla ciebie niezbyt miłe. Nie przejmuj się nimi.

- Nie sprzedałam nic od dwóch tygodni - rozpłakała się.


Uśmiechnął się i przytulił ją.

- To dopiero dwa tygodnie, kochana. Pomóc ci?

- Już tyle mi pomogłeś Lucius...

- Przyjdę do twojego sklepu i zrobię zakupy, dobrze?

- Lucius! - spojrzała na niego zawiedziona.


Nie o to jej chodziło, żeby bawić się w sklep. Chciała naprawdę prowadzić coś swojego, z czego mogłaby się utrzymać.

Złodziejka i LordWhere stories live. Discover now