— Tak, w Minas Tirith wiele mówi się na temat Fangornu, jednak ja sądzę, że są to bajeczki, którymi niańki straszą dzieci. Od wielu pokoleń nikt nie dowiedział Fangornu, aby potwierdzić lub obalić legendy. Bywałem kilka razy w Rohanie, jednak z dala od północnego skraju.

— Zatem zbędne są moje dalsze słowa, jednak radziłbym, nie lekceważyć dawnych podań.

Po tych słowach Galadriel powstała i napełniła puchar pitnym miodem, by po chwili podać go Celebornowi.

— Czas wypić pożegnalny toast — rzekła — wypij, Panie Galadhrimów i nie obciążaj smutkiem swego serca.

Galadriel kilka razy napełniła czarę, podając każdemu z nich puchar. Gdy każde z nich wypiło, władcy zajęli miejsca na fotelach, a za nimi w milczeniu stanęły dwórki. Po krótkiej chwili Pani rzekła:

— Wypiliśmy na pożegnanie, a między nami zaległ cień rozstania. Zanim się oddalicie, przyjmijcie z rąk Władców Galadhrimów, dary abyście nigdy nie zapomnieli o Lothlórien.

Aragorn otrzymał od Celeborna i Galadrieli pochwę na miecz, lśniącą złotem i srebrem ornamentowanych kwiatów i liści. Wysadzaną drogimi kamieniami, którymi wypisano, w języku elfów, imię Andruila. Ale, tak że wielki jasnozielony kamień oprawiony w srebrną broszkę w kształcie orła. Klejnot na dłoni Galadrieli zalśnił niczym najjaśniejsza gwiazda.

— Ofiarowałam ten kamień Celebrianie, mojej córce, a ona przekazała go swojej. Teraz jednak przechodzi w twoje ręce, jako znak nadziei. Wraz z nim otrzymujesz tak, że przepowiedziane ci imię: Elessar, Kamień Elfów z rodu Elendila.

Gdy Aragorn przypiął sobie broszkę na piersi, wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Aldianel pierwszy razy widziała go tak dumnego i dostojnego.

— Nie starcza mi słów aby wyrazić moją wdzięczność — rzekł, skłaniając się.

Galadriel podarowała Boromirowi pas ze złota, a Merremu i Pippinowi srebrne paski ze złotymi sprzączkami.

— Wam, Aldianel i Legolasie daruję łuki Galadhrimów, twardsze i większe od tych, którymi się posługujecie, o cięciwie plecionej z włosów elfów.

Aldianel z podziękowaniem odebrała łuk oraz kołczan wypełniony strzałami. Ponownie zajęli miejsca, a ona uważnie przyglądała się łukowi, dłonią wiodąc po rzeźbieniach w gładkim drewnie.

Sam otrzymał niewielkie, drewniane pudełeczko z runiczną literą G, wyrytą na wieczku.

— To G upamiętniać ma, że to Galadriel podarowała Samowi ziemię ze swojego sadu i łączy z tym takie błogosławieństwa, jakie leżą jeszcze w mojej mocy.

— A jakiego prezentu oczekuje od elfów krasnolud? — zapytała, zwracając się teraz do Gimlego.

— Żadnego, Pani — odparł. — Dla mnie dostatecznym prezentem jest to, że mogłem zobaczyć władczynię Galadhrimów i usłyszeć jej słodkie słowa.

— Posłuchajcie tylko! — zawołała, zwracając się, do otaczających ją elfów. — Nikt już więcej niech się nie ośmieli, powtarzać, że krasnoludowie chciwi są i małoduszni. Proszę, zdradź swoje pragnienie, nie pozwolę, abyś jedyny nie został obdarowany.

— Nie ma nic takiego, z wyjątkiem jednej rzeczy, choć odważę się ją wypowiedzieć, jedynie ze względu na wasze naleganie — Aldianel spojrzała na krasnoluda z ciekawością. — Ośmielam się prosić o kosmyk włosów Pani, które piękniejsze są od złota, podobnie, jak gwiazdy  piękniejsze są od podziemnych skarbów.

Pośród elfów zapanowało poruszenie. Wszyscy spojrzeli na krasnoluda ze zdziwieniem, jednak Galadriel uśmiechnęła się.

— Mówią, że krasnoludowie zręczniejsze mają dłonie niż języki, jednak nie dotyczy to Gimlego. Nikt nigdy nie zwrócił się do mnie tak śmiało, a zarazem tak dwornie. I jak mam odmówić, skoro sama go nakłaniałam? Jednak co zrobisz z tym darem? — Zapytała, a gdy krasnolud odpowiedział, odcięła trzy kosmyki włosów i wręczyła je Gimlemu.

Gdy Frodo tak, że został obdarowany przez Władców Galadhrimóm, Galadriel wstała, a Celeborn odprowadził ich na przystań. Woda srebrzyła się radośnie, a wszystko na nich czekało, gotowe do drogi. Aldianel ogarnął smutek. Ciężko było jej opuścić to miejsce. Ponownie zajęli miejsca w łódkach, elfowie popchali ich długimi kijami w kierunku głównego nurtu, z okrzykami pożegnania. Siedzieli bez ruchu, wpatrując się w miejsce w, którym na skraju zielonego cypla stała samotnie Galadriel. Stała tam niesamowicie piękna, jej białe szaty lśniły się w słońcu, a jasne włosy okalały jej twarz. Biła od niej lekka poświata. Gdy oddalali się, jej postać malała by wkrótce stać się jedynie wspomnieniem, wspomnieniem które nigdy nie wyblaknie. W pewnym momencie wody Srebrzystej złączyły się z Anduiną, której bystry nurt poniósł ich na południe. W końcu oderwali wzrok od malejącej w oddali postaci, która już wkrótce miała zniknąć bezpowrotnie.

Aldianel ostatni raz odwróciła się, spoglądając na oddalającą się ścianę zielonego muru. Elfka była pewna, że nigdy nie zapomni czasu spędzonego w Lórien, jako, że opuszczała tą krainę z sercem lekkim i wypełnionym nową nadzieją.

Enemy or friend | LegolasWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu