Zaledwie Aragorn zdążył przejść przez tunel i odstawić Froda na ziemię, ze zbocza posypały się skały i zlodowaciały śnieg, czemu towarzyszył potężny huk. Cała dziesiątka przywarła do kamiennej ściany, a kiedy huk ustał, a kurz opadł, droga, którą zeszli z góry była całkowicie zasypana.

- Dość już! Już wystarczy! - zawołał donośnym głosem Gimli - Idziemy stąd najszybciej jak potrafimy!

Chmury dookoła zaczęły się rozpraszać, ukazując jasne niebo. Wydawało się, że wrogość góry ustąpiła i wystarczało jej to, że podróżni nie ośmielą się ponowić szturmu.

Im niżej schodzili tym mniej śniegu pokrywało drogę i hobbici w końcu mogli iść o własnych nogach. Podróżni dotarli wreszcie do skalnej półki gdzie po raz pierwszy zaczął padać śnieg, a było to zaledwie zeszłego wieczoru, choć Aldianel wydawało się, że minęło znacznie więcej czasu.

Stojąc na półce, z góry spoglądali na zachód gdzie znajdowała się, teraz niewidoczna z ich punktu obserwacji, dolina, w której rozpoczęli swoją wspinaczkę.

Aldianel rozejrzała się dookoła zatrzymując na chwilę wzrok na piętrzących się wysoko urwiskach Karadhrasu. Po chwili przeniosła swoje spojrzenie na jasne sklepienie i zmrużyła oczy dostrzegając wysoko w górze czarne kropki wirujące w powietrzu.

- To znowu te ptaszyska! - powiedziała uważnie śledząc poruszające się po niebie obiekty.

- Nie możemy nic na to poradzić — odparł Gandalf tak, że spoglądając w górę. - Nie zależnie od tego, czy ptaki te nam zagrażają i czy ich obecność jest z nami związana musimy zejść na dół. Nie będziemy czekać tutaj na kolejną zamieć.

Więc odwrócili się od Bramy Czerwonego Rogu i z wiatrem dmuchającym im w plecy poczęli powoli i mozolnie schodzić ze stoku.

*

Słońce już dawno zaszło, a niebo pokryły zasłaniane przez chmury gwiazdy, kiedy podróżni zatrzymali sie, aby odpocząć.

Nieustannie towarzyszył im zimny wiatr, a szczyty gór ginęły w mroku. Gandalf obdarzył każdego z nich łykiem miruvoru z Rivendell, a kiedy nabrali sił zwołał naradę.

- Nie ma co myśleć o marszu w nocy. Nasza nieudana próba dostania się na Bramę Czerwonego Rogu nas wyczerpała i musimy odpocząć.

- A później? - zapytał niepewnie Frodo.

- Nie udało nam się wykonać naszej misji — odparł czarodziej. - Pozostały nam tylko dwa wyjścia: możemy próbować dalej lub wrócić do Rivendell.

Aldianel rozejrzała się po twarzach innych. Wrócić do Rivendell? Oznaczałoby to poddanie, a to zdecydowanie nie leżało w jej naturze. Przypomniała jej się rozmowa Gandalfa i Aragorna.

Pamiętacie jak mówiłam, że dla dziewczyny prawie wszystko było lepsze od tej drogi? Zatem powrót do Rivendell należał do tych gorszych rzeczy.

- Z przyjemnością bym wrócił — powiedział Frodo — ale gdzie schowałbym się ze wstydu, jak by się okazało, że to nie było jedyne wyjście? Czy nie trzeba by było powiedzieć, że ponieśliśmy porażkę?

- Masz rację, Frodo — potwierdził Gandalf — powrót będzie jednoznaczny z przyznaniem się do porażki i pewnością, że nadejdzie jeszcze gorsze. Gdy wrócimy do Rivendell Pierścien już tam zostanie, a prędzej czy później dwór Elronda zostanie otoczony przez Nieprzyjaciela i po niedługim czasie zniszczony. A wtedy Pierścień znowu zalśniłby na dłoni Władcy Ciemności.

- Zatem jeśli jest jakaś droga, musimy iść — rzekł Frodo z westchnieniem.

-Istnieje pewna droga — powiedział Gandalf — myślałem o niej już wcześniej, jednak jest ona wielce niemiła i dlatego nie wspominałem o niej.

Enemy or friend | LegolasWhere stories live. Discover now