Rozdział 75

122 5 0
                                    

Dzień pogrzebu Robina.
Założyłam czarny kombinezon na ramiączkach i na to czarny żakiet. Na nogi założyłam czółenka na 5 centymetrowym obcasie. Włosy wyprostowałam i ogarnęłam że moje włosy są już bardziej długie jak na mnie, ponieważ zazwyczaj mam włosy do biustu a teraz prawie do bioder. Taylora ubrałam w białą koszule i granatowe spodnie i oczywiście granatową bluzę. Louis tak jak Harry ubrał się w garnitur i granatowe buty. Ja szybko się pomalowałam moim ulubionym podkładem z astora, brwi wypełniłam pomadą z maca a usta tradycyjnie w kolorze koko k. Nie malowałam rzęs, ponieważ wiem, że mogę się rozmazać, a tego naprawdę nie chcę.

Gotowi zeszliśmy na dół, gdzie czekał już Harry. Ja miałam małego na rękach, a Louis wziął nosidełko do auta.

- Gotowi? - pyta się smutny Harry.
- My tak. A Anne i Gemma? - pytam.
- Zawiozłem je wcześniej, bo Anne dostała telefon od jakiejś ciotki, że już są więc mama pojechała.
- Oh no dobrze. Chodźmy już bo musimy mieć już to za sobą.
- Vera chodź z małym trzeba go do fotelika wsadzić.
- Już idziemy Lou.

Wyszliśmy z domu, Harry zamknął dom i od razu poszliśmy do auta. Jazda minęła nam w ciszy jedynie co to mały czasami hałasował. Droga mijała nam długo jakby była to wieczność. Gdy byliśmy już na miejscu wiele osób z rodziny jak i fani oraz dziennikarze. Oczywiście gdy wyszliśmy z auta kilka dziennikarzy podeszło do nas z pytaniami "Jak się czujecie w tym trudnym czasie?" "Harry na co dokładnie zmarł twój ojczym?" I różne inne pytania przeszliśmy obok nich nic nie mówiąc. Gdy weszliśmy do kaplicy Zayn z Niallem i Liamem podeszli do nas. Wujcio Zayn od razu wziął Taylora w swoje ręce. Rodzina stała przy trumnie Robina natomiast ja po tym gdy byłam młodsza zemdlałam przy trumnie wolałam nie podchodzić i nie żegnać się poprzez dotknięcie jego dłoni i twarzy. Chłopaki poszli prócz Zayna i mnie więc usiedliśmy w ławce.

- Co ty taka blada?
- Zawsze tak mam gdy widzę trumnę. Nie nadaje się na takie sytuacje bo zazwyczaj mdleję tylko ciii bo Louis i Harry nie wiedzą o tym.
- Vera jak mam być cicho? Przecież ohh no dobra ja będę ciebie ratował. - mówi uśmiechając się i dalej bawiąc się z małym.
- Paparazzi są nienormalni, przyjeżdżają w takie miejsca bez naszej zgody i maja to gdzieś.
- Tak już jest. Nic nie zrobimy. Ważne, że fani są kulturalni i potrafią się zachować w każdej sytuacji.
- Tak. To jest z ich strony kochane.
- O czym tak gadacie? - podszedł Liam z Niallem i Louisem.
- O fanach.
- Tak naprawdę są kochani że nie wyrywają się do nas w tym dniu.
- Dobra usiądźmy już bo zaraz się zaczyna pogrzeb.

***
Pięć godzin później

Pogrzeb trwał półtorej godziny jednak po ceremonii pojechaliśmy do restauracji gdzie Anne zaprosiła najbliższą rodzinę Robina, swoją z moimi rodzicami i chłopaków.
Rodzice przyjechali tuż przed samym rozpoczęciem. Ucieszyłam się kiedy ich zobaczyłam, bo dawno ich nie widziałam, a w takim momencie dobrze, że byli też z Anne.

- Kochanie jak się czujesz? - pyta mama.
- Nawet dobrze. Louis mnie mamo wyręcza prawie we wszystkim, razie nic do roboty nie mam.
- Taki mąż i ojciec to skarb. A zostajecie na długo?
- Nie wiem. Chyba będziemy tu z dwa trzy tygodnie bo Louis z chłopakami mają wywiady i mają coś ogłosić ale nie wiem co.
- A na wakacje? W końcu lipiec się zaczyna.
- Nie myśleliśmy o tym. Tyle się działo. Myślę, że naszymi wakacjami będzie wyjazd do ciebie i może gdzieś pójdziemy.
- To kiedy przyjeżdżacie?
- Nie wiem mamo. Nie myślałam o tym.
- Myślałam, że byśmy pojechali gdzieś na wakacje. Anne by pojechała z nami.
- Dobry pomysł. Może do Azji? Byłam tam cztery lata temu.
- Dokładnie gdzie?
- Turcja. Wiesz zawsze chciałam tam pojechać na wycieczkę. Mam też tam przyjaciół to by nas oprowadzili.
- Pogadam z tatą, u nas kiepsko pewnie z kasą będzie, żeby pojechać na dłużej.
- Mamo spokojnie my załatwimy i zapłacimy za hotel a wy za swoje bilety. Ja kupię dla Kuby bilet i będzie dobrze.
- Nie pomagaj mi. Nie traktowaliśmy cię z tatą dobrze w niektórych momentach, gdy byliśmy zdenerwowani na siebie.
- Trudno było minęło. Przecież z wami od prawie pięciu lat nie mieszkam. Nauczyłam się życia.
- Kochani dziękuję że jesteście ze mną w tym trudnym momencie. - mówi Anne.
- Kochana dla ciebie wszystko. - mówi mama.
- Oczywiście. - mówi tata.
- Mamy pytanie Anne bo nie zarezerwowaliśmy pokoju...
- Oczywiście zaraz przygotuje wam pokój.
- Dziękuję.
- Kochani ja idę spać bo jestem mega zmęczona. Dobranoc. - mówię, biorę małego i idę na górę. Louis też po chwili do nas dochodzi.
- Źle się czujesz kochanie?
- Nie po prostu głowa mnie boli od tych wrażeń.
- Idź się wykąpać, a ja położę Tay.
- Ohh znowu ty. Może ja w końcu, co?
- Jak głowa ciebie nie będzie boleć.
- No dobrze. - idę do łazienki z piżama i robię szybki prysznic i wychodzę. Louis poszedł po mnie i poszliśmy spać.

My New Brother ✔Where stories live. Discover now