Двадцать шесть

2.4K 101 8
                                    

- Możesz powtórzyć?

Harry niepewnie przesunął ciężar ciała na drugą nogę, spoglądając nerwowo na drzwi. Mistrz eliksirów wciąż pochylał się nad kociołkiem, trzymając w ręku jakąś zmieloną breję, którą miał zamiar dodać właśnie do eliksiru, jednakże słowa młodego kochanka sprawiły, że zamarł w bezruchu.

- Eeee... Draco zaprosił mnie na randkę. - Spojrzał na eliksir w kociołku, który zaczął szybko przebierać wściekło różowy kolor i zaczął podejrzanie się pienić. - Czy to tak powinno wyglądać? - zapytał, mając nadzieję, że w ten sposób odwróci uwagę mężczyzny.

- To teraz nieważne. - Snape wyprostował się i jednym, wypracowanym przez lata ruchem, wygnał eliksir. Harry przełknął nerwowo. Jeśli Severus nie dbał nawet, by spróbować uratować miksturę, to musiał być naprawdę zły. - Możesz powtórzyć wolno i klarownie, o co cię poprosił pan Malfoy i jak niby doszedł do wniosku, że zgodziłbyś się na to i czemu miał rację? - Stał w miejscu przyszpilając nastolatka wzrokiem.

- Ja... eee...

- Chciałbym usłyszeć twoją odpowiedź jeszcze w tym stuleciu. - Snape ruszył w jego kierunku.

- Draco zaprosił mnie na randkę, ale nie ma w tym nic złego! - powiedział cofając się, aż uderzył plecami o mur. Wzdrygnął się, gdy mężczyzna stanął tuż przed nim, ograniczając mu możliwość ruchu.

- A czemu to nie jest nic złego? - zadał kolejne pytanie, chwytając włosy kochanka z tyłu głowy, szarpiąc je niezbyt delikatnie, aż Harry spojrzał mu w oczy.

- Bo nic do siebie nie czujemy - powiedział stanowczo.

- A to towarzyskie spotkanie? - Severus dotknął boku jego szyi, w miejscu gdzie po przemianie pojawiły się skrzela.

- Obaj uznaliśmy, że jesteśmy albo lubimy kogoś, z kim nie możemy być... - widząc, jak Snape zmrużył oczy, dodał szybko: - Ale nie wie z kim jestem. - Spuścił wzrok. - A przynajmniej tak myślę - powiedział do siebie, gdy znowu poczuł szarpnięcie za włosy.

- Kontynuuj. - Najwyraźniej mężczyzna nie usłyszał jego ostatnich słów albo postanowił je zignorować.

- Tak, na czym to skończyłem? - Wziął głęboki oddech. - Nie możemy oficjalnie być z tym, kim chcemy dzisiejszego dnia, a wiele uczniów sądzi, że coś jest między nami od czasu, gdy przysiadłem się do stołu Ślizgonów, a to, że znikamy gdzieś na kilka godzin tylko napędza młyn plotek. Nie chcemy żeby się dowiedzieli, co tak naprawdę robimy, a także... - oblizał wargi -... nie chcę sprawić ci problemów. Gdyby ktoś zauważył, że idąc na teren Węży nie spotykam się z Draco, mogliby zacząć mnie śledzić, a gdyby zobaczyli, że idę do ciebie... - Odetchnął, gdy poczuł jak krótkie paznokcie mężczyzny drapią w uspakajającym geście tył jego głowy. - Pomyśleliśmy, że lepiej będzie dać im pewność, że spotykamy się, a nie powodować, że zaczęliby się zastanawiać, co innego możemy robić - dokończył dość niezdarnie.

Kiedy mówił to Draco, brzmiało to dobrze, ale kiedy sam próbował podać czemu się zgodził, brzmiało to... no cóż... głupio. Severus musiał myśleć to samo.

- To jeden z najgłupszych powodów umówienia się z kimś, jakie kiedykolwiek słyszałem. - Wciąż nie przestawał drażnić skóry głowy chłopaka paznokciami. - Myślałem, że wyszkoliłem swoje Węże lepiej, ale najwyraźniej się pomyliłem.

- To nie tak! To był nasz wspólny pomysł. - Harry starał się bronić Draco.

- Przestań. - Przerwał mu ostro. - Wiem, że to nie ty byłeś pomysłodawcą tego. Nie mogę się jedynie nadziwić, jak mogłeś pomyśleć, że nie myślałem o tym wcześniej. - Pochylił się muskając swoimi ustami wargi nastolatka. - Moje komnaty znajdują się w jednej z najbardziej odległych części lochów. Mam dwa wyjścia. Jedno, z których korzystasz i drugie znajdujące się na korytarzu, który prowadzi do wejścia do pokoju Slytherinu. Przed nim znajduje się obraz, który informuje mnie, gdy do lochów schodzi ktoś, kto nie należy do mojego domów. Jestem wtedy przygotowany do nadejścia innego profesora lub dyrektora. - Harry pomyślał wtedy, że mężczyzna jest także gotów stawić czoło intruzowi. Wiedział, gdy ktoś kto zagrażał jego uczniom wchodzi na jego terytorium. - Nikt z wychowanków nie wie o tych drzwiach ani o obrazie. Profesorowie wiedzą o przejściu, ale nie są świadomi istnienia obrazu. Uczniowie wiedzą, że mogą mnie niepokoić tylko wtedy, gdy istnieje do tego ważny powód, a ponadto mam nałożone na pokój wspólny i dormitoria zaklęcia, które zawiadomią mnie, gdy któremuś z uczniów dzieje się krzywda, bym mógł natychmiast zainterweniować. Wiele osób wie, że cenię swoją potrzebę prywatności i nie niepokoi mnie, a poza tym gdyby ktoś się dowiedział...

Syreni śpiew Where stories live. Discover now