Двадцать один

2.6K 134 1
                                    

Kiedy księżyc powoli chował się za horyzontem, a jego miejsce zajmowało słońce, Harry wynurzył się z wody i popłynął do czekającego na niego Severusa. Musiał wysłuchać niemal godzinnego wykładu o tym jak nierozsądnie postąpił i na jak wielkie niebezpieczeństwo się naraził. Na koniec usłyszał jeszcze raz, że ma powiedzieć Hermionie i Ronowi o swoim dziedzictwie. Nie był do końca przekonany do tego pomysłu, ale przytaknął głową mając nadzieję, że kochanek się na to nabierze. Najwyraźniej mu się to nie powiodło, ponieważ Snape przyglądał mu się z podejrzliwością.

To przecież nie jego wina. To chyba oczywiste, że nie skacze z radości na perspektywę powiedzenia przyjaciołom, że stał się kimś, kto zyskuje rybi ogon przy najmniejszym kontakcie z wodą. Sam słysząc coś takiego uznałby to za żart, a w końcu gdyby okazało się to prawdą, nie mógłby powstrzymać parsknięcia rozbawienia.

Na jego szczęście był umówiony dzisiejszego ranka na śniadanie z Syriuszem i Remusem. Stało się to pewną tradycją, że jadł z nimi, co tydzień posiłek. Czuł jakiś przymus, by skontaktować się z bliskimi — być może była to kolejna rzecz, która przyszła do niego wraz z przemianą.

A także czułby się o wiele lepiej, gdyby mógł zobaczył teraz Remusa. Chciał się upewnić, że z nim wszystko w porządku. Czuł się z nim teraz bardziej związany niż wcześniej, gdyż również był zmuszony do śledzenia faz księżyca. Co prawda wiedział, że Lupin dzień po pełni będzie wykończony i lekko „zdziczały", jednakże Remus nie zaprotestował, gdy zapytał ich wczorajszego dnia, czy ich, co tygodniowe spotkanie jest aktualne.

Dlatego też mówiąc kochankowi, że jest umówiony ze swoim ojcem chrzestnym i Remusem uniknął dalszego kazania i pobiegł do komnat umieszczonych głęboko w lochach. Wciąż niezbyt podobało mu się to, że pokoje Lupina zostały umieszczone tak daleko od innych i w dodatku w ponurym miejscu. Przecież mężczyzna stanowił zagrożenie jedynie podczas pełni i to w tedy, gdy nie podjęto odpowiednich środków bezpieczeństwa. Jednakże Lupin stwierdził, że mu to nie przeszkadza, a także rodzice uczniów są spokojniejsi, gdy wiedzą, że wilkołak nie jest tak blisko ich drogocennych dzieci.

Mogli zgodzić się pod przymusem, by potwór uczył i to pod nadzorem, ale czuli niepewność wiedząc, że ten sam wilkołak może spotkać ich dziecko na korytarzu wieczorem, gdy nikt nie będzie w pobliżu. Obawiali się również, że wilkołak w stresującej sytuacji może nie pohamować swoich instynktów. Ministerstwo również tego się obawiało.

To był istny cud, że w ogóle zgodzili się na warunki Dumbledora i z powrotem zatrudnili Remusa. Co prawda domagali się specjalnej obroży, która ograniczałaby magię mężczyzny, ale dyrektor się na to nie zgodził, ponieważ nauczyciel obrony przed czarną magię musi mieć pełną kontrolę nad swoją magią, by zapobiec ewentualnym katastrofom w czasie ćwiczeń uczniów rzucających nowe zaklęcie.

Harry wciąż jednak był niezadowolony. Uważał, że Lupin to jeden z najmilszych i najspokojniejszych ludzi. W końcu Remus przekonał go, że to naprawdę mu nie przeszkadza i nawet jest to dla niego lepiej mieszkać z dala od innych.

Podczas tej rozmowy, ujawnił w pewnym stopniu przed Harrym swoją naturę. Jego głos stał się głębszy, a w spojrzeniu pojawił się niebezpieczny błysk. Cała jego postawa się zmieniła. Wyglądał jak drapieżnik gotowy do skoku. Powiedział, że nienawidzi ludzi dookoła niego tuż przy pełni.

Ma ochotę ich zaatakować. Wgryź się w ich młode ciało. Pachną dla niego jak łatwa ofiara. Jest niebezpieczny i jest tego świadomy. Każdy dzień jest dla niego walką o zachowanie człowieczeństwa.

Na pytanie, dlaczego w takim razie nie przeszkadza mu obecność Harry'ego i Syriusza miał jedną prostą odpowiedź — Należą do jego watahy. Są rodziną, którą będzie bronił do ostatniej krwi. Harry słysząc to zadrżał. Jeśli Remus wyglądał wcześniej przerażająco to jego wygląd, gdy to mówił był... Nie da się tego opisać. Wiedział jedno — Lupin nie kłamał.

Syreni śpiew Where stories live. Discover now