Пятнадцать

2.5K 132 6
                                    

Rozdział betowała Fia za co jej bardzo dziękuję

Pobudka Harry'ego była bardzo przyjemna. Gdy sen się skończył, zdał sobie sprawę, że jest wypoczęty i nic go nie boli. Można było powiedzieć, że już od dawna nie czuł się tak dobrze. Było mu ciepło i wygodnie. Każdy mięsień w jego ciele był rozluźniony. Miał ochotę zamruczeć i naciągnąć kołdrę na głowę, by żaden promień słoneczny nie nakłonił go do wstania, ale wiedział, że to niemożliwe. Dziś był pierwszy września — dzień powrotu do Hogwartu. Po raz pierwszy nie cieszył się na to tak jak zawsze. Musiał przyznać, że pobyt na Grimmauld Place był wyjątkowo przyjemny, ale wszystko co dobre się kiedyś kończy. Z westchnieniem przeciągnął się i otworzył oczy. Jego wzrok napotkał spojrzenie mistrza eliksirów, który siedział w fotelu naprzeciwko niego.

— Co?!

Harry poderwał się, rozglądając się dookoła. Był w swojej sypialni, w swoim łóżku i do tego kompletnie nagi. Z zakłopotaniem podciągnął kołdrę, by zasłoniła go od pasa w dół.

— Czemu tu jesteś? — zapytał, spoglądając na Snape'a, który siedział swobodnie w fotelu.

— Pamiętasz cokolwiek z wczorajszej nocy? — Severus zmrużył oczy, przyglądając mu się badawczo.

— Nie. — Harry starał się przypomnieć sobie, co się stało, że profesor znalazł się w jego sypialni i bez swoich codziennych szat. Wydawało się, że mężczyzna przybył tutaj wprost ze swojego łóżka. – Co się stało? — spytał w końcu odnajdując jedynie ciemną plamę w swoim umyśle w miejscu, gdzie powinny znajdować się wspomnienia z ostatnich kilku godzin.

— Co się stało?! — Snape poderwał się ze swojego miejsca i niczym dziki kot doskoczył bezszelestnie do chłopaka. — Głupcze. — Chwycił włosy Harry'ego odginając mu głowę do góry. — Zapomniałeś o pełni — wysyczał mu w twarz. — Zanim mnie wezwałeś byłeś w tragicznym stanie. Na ramionach miałeś krwawe szramy, a skórę podrażnioną. Cały twój organizm wołał o wodę, której ty zapomniałeś mu udostępnić. — Głos Snape'a niósł w sobie chłód. — Nie wiedziałeś nawet co robisz. Gdy przybyłem pragnąłeś… — urwał w połowie zdania. Harry spojrzał na niego ze zdziwieniem. Czego pragnął? — Jeszcze trochę a zaszkodziłbyś poważnie swojemu organizmowi oraz psychice — kontynuował spokojniejszym głosem. — Skutki mogły być nieodwracalne. — Puścił jego włosy, robiąc krok w tył.

— Przepraszam.

Czuł się zakłopotany, że sprawił tyle problemów mistrzowi eliksirów. Przecież mężczyzna poświęcał mu swój wolny czas, by pomóc mu z jego problemem, a on zapomniał o najważniejszej rzeczy — o pełni.

— Czy zrobiłem coś dziwnego? — zapytał w końcu, czując że coś ważnego wydarzyło się w nocy.

— Oprócz tego, że wciągnąłeś mnie do wanny i nie pozwoliłeś z niej wyjść?

— Co?! – krzyknął Harry. Nic takiego nie pamiętał. Naprawdę zrobił coś takiego? — Ale… to niemożliwe.

Przez chwilę pojawił mu się w głowie obraz nagiej klatki piersiowej Severusa i własnych dłoni na niej. Miał niepokojące wrażenie, że profesor mówi prawdę. Z drugiej strony czuł, że to nie wszystko. Jaką jeszcze głupotę popełnił?

— W twoim przypadku wszystko jest możliwe.

— Taaaa i wcale się z tego nie cieszę.

Harry pochylił się, pocierając nasadę nosa. Ponownie bolała go głowa.

— Dobrze się czujesz?

Otworzył oczy - nie wiedział nawet kiedy je przymknął — i spojrzał na Snape'a, który klęczał przed nim. Miał ochotę przytulić się do mężczyzny i schować twarz w jego ramieniu. Mógłby wtedy odczuć ciepło jego ciała i oddychać zapachem ziół, które mu towarzyszyły. Wzdrygnął się. Nie wiedział skąd pochodzą te myśli.

Syreni śpiew Donde viven las historias. Descúbrelo ahora