семь

2.7K 155 27
                                    

Napędzany gniewem Severus szukał jakiegoś wolnego pokoju. Jego dłoń zaciśnięta była na starannie skrywanej w rękawie różdżce. Gdyby nie nadejście dyrektora rzuciłby bolesną klątwę na tego psa. Jak on w ogóle śmiał insynuować, że pożąda swoich uczniów. Jakby był na tyle zdesperowany, by interesować się bachorami, które nie miały żadnych ambicji i perspektyw. Jeżeli już by kogoś sobie szukał, to jego partner musiałby go rozumieć, a przynajmniej starać się ufać jego decyzji, a ponieważ nikt taki się jakoś nie zapowiadał, w związku z czym najbliższe lata spędzi raczej samotnie.

Nie mógł wyjawić swojej prawdziwej roli w tej wojnie. W oczach innych osób był śmierciożercą lub opiekunem Domu Salazara, który faworyzował jedynie swoich uczniów. Oślizgły Nietoperz ― jak nazywają go kolejni. Mógł jedynie liczyć na jednonocne przygody, ale i te przestały go jakiś czas temu interesować.

Słysząc radosne nucenie dyrektora, który szedł za nim, ścisnął mocniej różdżkę.

Z drugiej strony, jeśli nie spotka się z kimś w najbliższym czasie, to ten zwariowany staruch zrobi mu miłą niespodziankę i zorganizuje mu towarzystwo. Znając swoje szczęście byłby to pewnie jakiś Gryfon.

Wyobrażając sobie to prychnął cicho.

Już to widział ― Ślizgon i Gryfon. Taki związek nie mógł dobrze się skończyć. Prędzej udusiłby ewentualnego partnera z tego Domu, niż zaprosiłby go do swojego łóżka.

Kiedy w końcu znalazł wolny pokój, ten okazał się niewielką biblioteczką. Wiedział, że główna biblioteka jest położona gdzie indziej, a w tej znajdują się jedynie książki, które są popularne w świecie czarodziejów i służą do zabijania czasu. Tym razem nie potrzebował większego pomieszczenia.

— Może usiądziemy? — Dyrektor już zajął jeden z foteli, po czym machnięciem ręki rozpalił ogień w kominku. Mężczyzna zmarszczył brwi na taki pokaz magii bezróżdżkowej, ale nic nie powiedział.

— Albusie… — zaczął. Nie usiadł; to nie miała być przyjacielska rozmowa.

— Nie jestem zbyt zachwycony twoim zachowaniem — przerwał mu, a Snape zaskoczony jego słowami umilkł. — Na początku bez żadnego powodu mierzyłeś w stronę Remusa. Nie sądź, że nie widziałem twojej różdżki. Wystarczył tylko moment, a zaatakowałbyś go. Potem rozpocząłeś kłótnię z Syriuszem, a na koniec zakwestionowałeś moją decyzję. — Zaplótł dłonie i umieścił na nich brodę, spoglądając uważnie na mężczyznę.

Tylko lata szpiegowania sprawiły, że Severus nie skrzywił się. Dyrektor zawsze był za swoimi Gryfonami. Wielokrotnie powtarzał, że traktuje uczniów jednakowo, nie zależnie od tego w jakim Domu się znajdowali, ale jego czyny przeczyły tym słowom. Uczniów z Domu Lwa traktował łagodniej. Ich psikusy, które często zagrażały życiu, traktował z przymrużeniem oka. Gdyby przed dyrektorem stanął Gryfon i Ślizgon starzec, niezależnie od sytuacji, uwierzyłby słowom tego pierwszego.

— Po pierwsze: zęby wilkołaka znajdowały się zbyt blisko chłopaka. Wczoraj była pełnia, a Lupin zachowywał się tak, jakby miał go ugryźć. Dziwię się, że tylko ja zareagowałem na tę sytuację. Po drugie:… Black — wymówił to nazwisko z odrazą — zarzucił mi, że molestuję uczniów. Według prawa mógłbym żądać od niego rekompensaty. — Kąciki ust Snape'a uniosły się delikatnie, gdy wyobraził sobie, czego mógłby sobie zażyczyć.

— Severusie…

— Potter nie powinien wracać do tego domu. — Dyrektor spojrzał na niego z zainteresowaniem.

— Od jakiegoś czasu zastanawiałem się nad pewnym faktem. — Wyprostował się w swoim miejscu. — Co do zachowania Syriusza masz rację. Nie powinien czegoś takiego mówić. Porozmawiam z nim o tym, jednak twoje zachowanie w stosunku do Remusa było niesprawiedliwe. Nawet po pełni nie stanowił zagrożenia dla Harry'ego. I tu dochodzimy do meritum sprawy. Sądzę, że troszczysz się o niego bardziej niż o innych uczniów.

Syreni śpiew Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora