Одиннадцать

3K 157 26
                                    

Harry rozejrzał się po pokoju. Wystrój niewiele mu mówił o właścicielu, ale również niewiele widział. Tylko salon, w którym obecnie stał. Niemal wszystkie ściany były pełne półek zajętych przez książki i najróżniejsze składniki eliksirów. Przynajmniej tak myślał nastolatek. Nigdy nie był zbyt dobry w tej dziedzinie, ale niektóre z zawartości słoików wydawały mu się znajome. W gablotach leżały również najróżniejsze pióra. Niektóre małe, inne nawet trzydziestocentymetrowe. Szare, kolorowe, nakrapiane, jednobarwne. Leżące na książkach, pomiędzy nimi lub w słoiku. To było dziwne. Nie tego spodziewał się po swoim profesorze.

— Napatrzyłeś się już?

Nastolatek drgnął zaskoczony. Dopiero teraz zauważył, że mężczyzna odszedł od drzwi i usiadł na jednym z foteli ustawionych pośrodku pokoju. Mebel wyglądał jak jeden z biblioteczki Blacków, więc musiał być bardzo wygodny. Przy nim stał mały stoliczek, na którym umieszczono filiżanki parującej herbaty.

— Profesorze? — Nie wiedział, czego oczekuje od niego Snape.

— Usiądź i napij się. Czeka nas długi dzień. — Sam sięgnął po swoją filiżankę. Jego długie palce pieściły przez chwilę porcelanę, nim uniósł ją do ust.

— Ja… — Harry opadł niepewnie na drugi fotel, który był tak wygodny, jak tego oczekiwał. — Nie sądzę, żebym mógł pić herbatę. — Zerknął z niepokojem na napój.

— To nie jest herbata — odezwał się spokojnie Severus, darując mu na razie ten brak szacunku.

Będą musieli spędzić ze sobą miesiąc, podczas którego spróbuje zdobyć zaufanie bachora, by nauczyć go oklumencji. Z bólem powinien przyznać, że być może rok temu był trochę zbyt surowy dla niego, ale to również wina Potter'a. Wolał wygłupiać się z przyjaciółmi niż wziąć się do nauki. Teraz jednak będzie miał na niego oko i nie pozwoli mu na żadne lenistwo czy partactwo.

— To nie jest chyba sama woda? — Zerknął z niepokojem na zawartość filiżanki.

—To wrzątek z dwoma listkami mięty — odpowiedział. — Nie będzie miało to smaku prawdziwej herbaty, ale nie będzie to również sama woda. — Widząc niepewny wzrok nastolatka, warknął: — Potter, jeśli chciałbym cię otruć, zrobiłbym to już dawno temu. Nie zaszkodzi ci.

Chłopak jeszcze przez chwilę patrzył na niego tymi wielkimi zielonymi oczami, nim sięgnął niepewnie po naczynie i wziął jeden łyk. Rekcja była taka, jakiej się spodziewał mężczyzna. Bachor oblizał usta i chwycił w obie dłonie filiżankę. Był bardzo podobny do swojej matki. Lily również lubiła taki napój, gdy czuła się niepewnie lub chciała czegoś gorącego. Teraz jednak wiedział, czemu nie piła nic innego.

— Co będziemy teraz robić? — Dostrzegając wzrok mistrza eliksirów dodał pośpiesznie: — Sir. — Nie miał zamiaru na razie irytować czarodzieja. Był przecież jedyną osobą, która poznała jego sekret i, znając mistrza eliksirów, nie miałby skrupułów, by to wykorzystać.

— Najpierw ustalimy, czego dowiedziałeś się o syrenach. — Odłożył filiżankę, siadając wygodnie w fotelu.

— Ja…

— Potter, spędziłeś cały dzień w bibliotece. Dowiedziałeś się o swojej przypadłości w swoje urodziny. Miałeś wystarczająco dużo czasu, by zdobyć chociaż minimum informacji. — Zmrużył oczy, obserwując nastolatka, który zaczął się wiercić na swoim miejscu. — Potter…

— Nie zdążyłem, ok? Wiem, że ostrzegł mnie pan, że mam znaleźć potrzebne informacje, ale książek o syrenach jest naprawdę mało i nie chciałem prosić innych o pomoc, bo by się domyślili. Zwłaszcza Hermiona. Remus również dziwnie na mnie patrzy, nie chcę im dostarczać jeszcze więcej powodów do obserwacji mnie. Chcę być normalny! — Ostatnie słowo wykrzyczał. Od rana był spięty i teraz emocje dały o sobie znać.

Syreni śpiew Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon