LI- Tic Tac.

1K 108 47
                                    

- Nie otwierają się. - Spanikowanym głosem poinformowałam moją współlokatorkę. - Pielęgniarki zaczęły zamykać pokoje.

- Jak my się teraz wydostaniemy? - Zadała pytanie nie mniej zdenerwowana blondynka.

Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach, intensywnie próbując coś wymyślić.

Jak oni w ogóle mogli nas zamknąć?

To było jasne. Przejrzeli nas i odkryli, że stanowimy zagrożenie, dlatego tak bardzo podwyższyli rygor. Chcieli zmniejszyć ryzyko wynikające z naszego zachowania do minimum. I szczerze mówiąc, udało im się to. Byliśmy w kropce. Nie dość, że całymi dniami mieliśmy zajęcia, a przerwy pomiędzy nimi były tak krótkie, że niczego nie dało się ustalić, to jeszcze odebrali nam szansę konsultacji nocą.

Nie miałam bladego pojęcia skąd mogłabym wykombinować klucz od naszej celi. Kradzież była bardzo ryzykowną i niepewną opcją. Doprowadzenie do niezamknięcia naszego pokoju na noc, również było nierealne. Jedyną opcją jaka pozostała było poproszenie o ten klucz Harrego. Jemu na pewno go dali. Tylko był jeden mały problem. Taki tyci tyci. Ochroniarz zniknął i nikt nie miał pomysłu gdzie może się znajdować.

W moim umyśle zapanował chaos. Przerażające scenariusze i myśli znów zaczęły bombardować moją głowę, doprowadzając mnie na skraj szaleństwa. Jedyny przyjaciel wśród tego personelu zniknął, a ja sama zostałam zamknięta jak w klatce. Scena idealna.

- Czyli wychodzi na to, że z naszego planu nici?

Wzruszyłam ramionami na pytanie Alicji i ułożyłam się na łóżku, wbijając obojętne spojrzenie w sufit.

Zamknięci. Klucze. Zamek. Pułapka. Harry. Ochroniarz. Bez...

Czekaj.... ochroniarz?

W tamtej sekundzie doznałam nagłego oświecenia. Przecież Harry nie był jedynym ochroniarzem pracującym w szpitalu. Zalewski. Nie można zaprzeczyć że on również tutaj pracował. Czas przeszły, ale jednak.

Na nagłą myśl co mogło się z nim stać, niekontrolowanie się wzdrygnęłam. Aczkolwiek błyskawicznie spoliczkowałam się w myślach, schodząc na ziemię. Nie było czasu na gdybanie, trzeba było szukać wyjścia z opresji.

Przypomniałam sobie wszystkie moje bliższe spotkania z Zalewskim, a jedno szczególnie utkwiło mi w głowie. A mianowicie sytuacja w której zabieram pęk kluczy należący do ochroniarza. W tamtym momencie nie spodziewałam się, że może on mi się przydać do czegokolwiek. Ale jak widać, życie lubi zaskakiwać. Kto wie, może wśród tych kluczy będzie jakiś pasujący do tego zamka. Trzeba to sprawdzić

Rozradowana moim pomysłem, energicznie zaczęłam przeszukiwać dno walizki. Po dłuższej chwili odnalazłam przedmiot wśród mojej bielizny. Nie, czekaj. To nie była moja bielizna. Nie przypominam sobie, żebym nosiła stroje godne gwiazd filmów dla dorosłych.

Tylko jak ona się tam znalazła?

Wyciągając kluczyki zauważyłam mały skrawek papiery, który się do nich przyczepił. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam czytać.

Myślę, że spodobają się Alexowi :*

No jasne.

Justine.

Przewróciłam oczami, w myślach jednocześnie śmiejąc się oraz krytykując jej zachowanie.

Chwyciłam pęk kluczy i dokładnie zaczęłam go oglądać.

- Myślisz że któryś z nich pasuje? - Zadała pytanie zniecierpliwiona niebieskooka. - Naprawdę chciałbym spotkać się z Martinem.

- Obawiam się że nie. - Wykrzywiłam twarz we współczuciu. - Ale zawsze warto spróbować. - Podniosłam się na duchu i podeszłam do drzwi. Po kolei zaczęłam wkładać wszystkie klucze, modląc się, aby którykolwiek z nich pasował. Na próżno. Jak się okazało, zamki zostały wymienione ostatnimi czasy, w poprzedni klucz do pomieszczeń ,,A10" okazał się totalnie bezwartościowy.- Wygląda na to że dzisiejszej nocy nigdzie nie wyjdziemy. - Skierowałam na Alicję sposępniałe spojrzenie.

Jak Uciekłam Z PsychiatrykaWhere stories live. Discover now