JUZP XVII - Mielone na twarzy.

2.8K 246 28
                                    

- Chodź tu Martin! Jakieś laski tu idą! Jak nas przyłapią na kradzieży to dopiero będziemy mieli przejebane. A nie mam zamiaru siedzieć na C! -  do moich uszu dotarł krzyk jakiegoś innego chłopaka.

- Już idę tylko daj mi wziąć tę kosmetyczkę, przyda się. - odpowiedział mu niejaki Martin.

Po co im jest potrzebna moja kosmetyczka? Co oni planują?

- Nie ma czasu! Spieprzamy stąd.

No i jak szybko przyszli, tak szybko zniknęli. 

Tak samo szybko zniknęłam i ja, uciekając do relatywnie bezpiecznego pokoju.

*****
Na stołówce panował niebywały tłok. Każdy przepychał się do jedzenia, którego było jeszcze więcej niż tydzień wcześniej. Niby od niechcenia wraz z Alicją dosiadłyśmy się do stolika obok Maćka i Alexa, nie odzywając się do nich ani słowem, aby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Co chwilę posyłałam Maćkowi jedynie porozumiewawcze spojrzenia, dając mu do zrozumienia, aby pilnował czasu. On tylko wpatrywał się w zegar, posłusznie czekając na ustaloną godzinę. Alex co jakiś czas dyskretnie do niego szeptał, ale ten nie reagował, wydając się nieobecny. Tego dnia obiadokolacja zdawała się trwać całą wieczność.

- Czy ty w ogóle mnie słuchasz? - spytała Alicja, zakładając ręce.

- Tak, tak. - opowiedziałam, nieprzerwanie wpatrując się w chłopaków przy stoliku obok. Z całego tego znudzenia spowodowanego oczekiwaniem doznałam chyba chwilowego zawieszenia, ponieważ moje usta były lekko rozchylone, a zadumany wzrok wbity w jeden martwy punkt.

- To o czym mówiłam? - westchnęła.

- Zgadzam się. - skinęłam głową, nawet na nią nie patrząc. 

- Tak, myślałam. 

Słowa dziewczyny dochodziły do mnie jednym uchem tylko po to, aby zaraz wylecieć drugim. Całkowicie się wyłączyłam. Uświadomiłam sobie, co właściwie robię dopiero w momencie, w którym Alexander odwrócił głowę w moim kierunku i spojrzał mi prosto w oczy. Kąciki jego ust uniosły się ku górze, a tęczówki zabłysły z rozbawienia. Błyskawicznie zamrugałam i zamknęłam buzię, przywołując się do porządku. Chłopak za to nie przestając się we mnie wpatrywać, otworzył usta na oścież i zmrużył powieki, przekomarzając się ze mną. Czy ja naprawdę tak żałośnie wyglądałam? Poczułam jak zażenowanie zalewa moje ciało, a policzki zaczynają się czerwienić. Posłałam brunetowi zabójcze spojrzenie, dające do zrozumienia, że ,,to wcale nie jest zabawne", po czym przeniosłam uwagę na Alicję.

- Skończyłaś już się w niego wpatrywać i wreszcie możesz mnie posłuchać? - zacisnęła usta w wąską linię, posyłając mi ganiące spojrzenie.

- Co? - zamrugałam z niedowierzaniem. - Wcale się nie wpatrywałam.

- To co ,,to" miało znaczyć? - prześmiewczo zaczęła odtwarzać mój miniony wyraz twarzy.

Serio? Nawet ona?

- Po pierwsze, wcale tak nie wyglądałam.

- Wyglądałaś gorzej. - zaśmiała się, wydymając policzki.

- Ehhh. - uznałam, że nie warto się z nią spierać. - Prawda jest taka, że zamyśliłam się nad dzisiejszą misją.

- Jasne, czyli wybrałaś wyparcie. Okej, rozumiem.

-Taaa. - przewróciłam oczami.

Spojrzałam się na zegar. 19.25. To oznaczało, że za chwilę kończy się kolacja. I rzeczywiście, kiedy rozejrzałam się dookoła, okazało się, że jakieś dwie trzecie osób już wyszło z sali. Wszystkie sąsiednie stoliki były puste, a przy tym, gdzie siedzieli moi wspólnicy, pozostał tylko Maciek. Po raz ostatni posłałam sygnał blondynowi, po czym wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę drzwi. Byłam spięta. Nasz na szybko sklecony plan miał naprawdę duże szanse niepowodzenia, tym bardziej, że opierał się na Serhanie. Nienawidziłam nie mieć kontroli. Byłam przekonana, że jeśli nie zrobię czegoś własnoręcznie, to nie będzie to zrobione poprawnie. Tylko sobie samej byłam w stanie zaufać. Także gdy już przekroczyłam próg stołówki, przyłożyłam jedno ucho do drzwi, chcąc sprawdzić, jak wygląda sytuacja.

Jak Uciekłam Z PsychiatrykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz