Rozdział 31 - Lucy

43 5 7
                                    

Zebraliśmy się tak szybko, jak tylko mogliśmy. Najchętniej zostałabym w domu, bo nie wiedziałam, czy zdołam znów być tak blisko Samuela. Myślałam, że Donovan się domyśli i finalnie mnie nie puści, ale doszło do tego, że wpierw razem z nim odwrócę uwagę Samuela. Najgorszą częścią całego tego zdarzenia był fakt, że nie miałam pojęcia, co zaplanował Donovan. Unikał tematu. A może nawet mnie.

Przez całą drogę Donovan wypowiadał się najmniej. Szedł zamyślony. Niekiedy ukradkiem spoglądał w moją stronę. Nie rozumiałam, dlaczego się tak zachowywał. Jedyne, co mi pasowało, to zwykły stres. Przed nim stało najcięższe zadanie, z którym zostanie zupełnie sam. Znał się na walce... Słabo. Żeby nie paść trupem do chwili, aż Eric zareaguje, to potrzebował głównie ślepego szczęścia.

Gdybym tylko dała radę ustać przy Samuelu, to pewnie ja zajęłabym to miejsce. Albo nie. Już raz zdołał mi namieszać w głowie i zrobiłby to z łatwością drugi. Nie mogliby na mnie polegać. Jakby nie patrzeć, wszystko i tak sprowadzało się do punktu, że to Donovan zmierzy się z Samuelem. Na samą myśl przechodziły mnie dreszcze. Już oczami wyobraźni stworzyłam niezliczoną ilość scen, gdy przegrywał, a zaledwie jedną, gdy wychodził zwycięsko.

Głupio mi było, że przez durną psychikę nie mogłam mu pomóc. Chociaż... Zostało go pilnować i w razie niebezpieczeństwa ratować. Gorzej, jak nie zdążę. Raczej Samuel nie da mi czasu. Nawet jeśli zechce wygłosić złowrogą mowę, to pewnie wystarczyłoby, żeby zobaczył kątem oka, że nadbiegałam.

Wszystko sprowadzało się do prostego wniosku. Jeśli Donovan przegra, to nikt mu nie pomoże. Jedynie Eric, ale coś czułam, że nawet wtedy szanse byłyby znikome.

To zbyt szaleńcza akcja, aby wszystko poszło jak z płatka. Na pewno coś nie wypali. Chciałam tylko, żeby Donovan przeżył. Szczególnie po tym wszystkim, co się wydarzyło wcześniej. Byleby to nie była ostatnia nasza wspólna chwila... Zatrzęsłam się. Przyspieszyłam kroku, żeby dogonić Donovana. Uśmiechnął się lekko do mnie i poprawił kosmyk włosów, który opadł na twarz.

Eric czekał przed bogatym dystryktem. Zauważyliśmy, że się denerwował i nerwowo stukał nogą o ziemię. Z jakiegoś powodu brama była zastawiona przez Schattenów. Donovan, chyba najbardziej zaniepokojony, podszedł pospiesznie do Erica.

— Co się dzieje? — spytał Donovan.

— Samuel chyba chciał nam dobitnie zasugerować, żebyśmy się ruszyli — powiedział, wciąż stukając butem. — Wypuścił wampiry w czasie nabożeństwa. Mamy trzecią rzeź.

Otworzyłam szerzej oczy. Donovan wyjął z płaszcza strzykawkę z trucizną. Podał ją Ericowi.

— Tylko się nie skalecz, bo to będzie dla ciebie natychmiastowy zgon.

Eric nieco pobladł.

— Zacznę chyba bardziej bać się lekarzy...

Ruszyliśmy pospiesznie. Nie mieliśmy czasu, żeby spokojnie wszystko powtórzyć. Trzymałam się blisko Donovana. Już po przekroczeniu bramy pojawił się krwawy obraz. Ciała walające się na ulicach, wielu Schattenów starających się nie dopuścić, żeby horda dzikusów poszła na dalsze części miasta. Jednocześnie trwała masowa ewakuacja. Choć chroniła ich gwardia, to wampiry zdołały się dobrać do pojedynczych ludzi, w tym też dzieci. Nawet nie chciałam myśleć, co działo się wewnątrz katedry.

Eric pomógł nam dostać się do środka. Donovan zapytał, czemu nie zajdzie od razu tylnym wejściem, ale po szybkim nakreśleniu, co tam się działo, uznaliśmy, że tak będzie bezpieczniej, ale też, niestety, trudniej. Gdy tylko postawiłam nogę wewnątrz, mimowolnie zapragnęłam, żeby wyjść stamtąd czym prędzej. Wciąż kłębiły się tu dzikusy, z którymi Schatteni ledwo dawali sobie radę. Zauważyłam Samuela w oddali, jak z zadowoleniem siedział na ołtarzu i przyglądał się swojemu dziełu. Ciężko stwierdzić, czy nas zauważył.

Hidden BloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz