Rozdział 12 - Lucy

55 6 10
                                    

Rankiem pożegnałam się z Klarą, ponownie dziękując za przenocowanie. Wspomniała, że mogłam wpadać, jeśli tylko poczuję taką potrzebę. za to ją najbardziej uwielbiałam. Mogłam wyluzować, odpocząć od reszty. Nie musiałam się denerwować, co ktoś odwali w ciągu dnia, a ja zostanę praktycznie zmuszona, by to posprzątać. Przechadzając się przez las, miałam nadzieję, że zastanę mieszkanie w jednym kawałku. Gilbert najczęściej zaganiał Alexa do kąta, gdy zaczynał wariować. Dzięki temu nie musieliśmy się przeprowadzać z dnia na dzień.

Albo z godziny na godzinę.

Tym razem pewnie uczynił to samo, co już lekko mnie uspokajało, jednak coś z tyłu głowy, jakiś cichy głosik podpowiadał, że nie powinnam się przedwcześnie cieszyć, skoro jeszcze nie ujrzałam domu. Do tego dochodziło jakieś dziwne przeczucie, które, zdecydowanie, nie powinno się pojawiać. Miałam wrażenie, że coś się stało. Instynktownie przyspieszyłam, by jak najszybciej dostać się do mieszkania.

Z pomocą kamuflażu dostałam się do miasta. Wzięłam głęboki wdech. Udało mi się, o dziwo, bez problemu dostać za mury. Szybkim krokiem przeszłam do domu, gdzie weszłam jak gdyby nigdy nic. Po chwili uchyliłam drzwi do naszej kryjówki, gdzie zobaczyłam Gilberta, który przechadzał się w kółko. Alex niemal od razu na mój widok zakrył swoją głowę, a Cameron zerknął na swojego przyjaciela.

Nie wiedziałam, o co im chodziło. Jedynie wróciłam do domu, a oni wyglądali, jakby popełnili, co najmniej, zbrodnie trzeciego stopnia.

— Wróciłam... — powiedziałam niepewnie.

Spojrzeli na siebie. Zdawali się czegoś obawiać.

— Okej, co się stało?

— A, bo wiesz... — Podrapał się po karku Gilbert. — Bo jest taka sprawa...

— Możemy się nią zająć później.

— No... Tak nie do końca możemy ją przełożyć na potem... — dodał niepewnie.

Zamrugałam kilkukrotnie.

— Co odjebaliście?

— A, bo widzisz... Dość zabawna sytuacja...

— Gilbert? — Założyłam ręce na biodrach. Spojrzałam na niego srogo.

Alex jeszcze bardziej wbił się w kąt, w którym się znajdował. Przy tym mocniej się zakrył ramionami. Cameron jedynie odwrócił wzrok.

— Schatteni mają Donovana...

— CO?!

Gil cofnął się o dwa kroki.

— Jak, kurwa?!

— Tak jakby bez twojej wiedzy postanowiliśmy spróbować dostać się do laboratorium. Szło całkiem nieźle z początku, ale... Donovan musiał coś spieprzyć i no...

Wzięłam głęboki wdech. Czułam, jak cała się trzęsłam.

— Czy was... DO RESZTY POKURWIŁO?! — wybuchnęłam.

Nawet Cameron przełknął ślinę z przestrachem.

— Lucy, oczy...

— Morda w kubeł!

Gilbert opuścił rękę, którą wskazywał moje tęczówki. Musiały stać się czerwone.

— Nie bij... — odezwał się cicho Alex.

— Lucy, nie daliśmy rady mu pomóc. Gdy tylko wzniecił się alarm, to... frontowe drzwi się zamknęły.

— To trzeba było się wspinać na dach! po coś jest, kurwa, Cameron! Niby taki, kurwa, silny, ale słoika nie otworzy!

Hidden BloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz