Rozdział 18 - Donovan

36 6 18
                                    

Gilbert wysłał mnie, żebym budził Lucy. Sam stwierdził, że bał się ją denerwować i jednocześnie stać obok. Znał ją dłużej ode mnie, więc bardziej zdawał sobie sprawę, do czego była zdolna. Z drugiej strony miałem jednak dziwne przeczucie, jakby coś planował. Postanowiłem się na razie nad tym nie zastanawiać i po prostu wszedłem cicho do pomieszczenia, w którym słyszałem spokojny oddech dziewczyny. Trąciłem delikatnie jej ramię. Otworzyła leniwie oczy i spojrzała z mordem.

— Czego chcesz? — spytała, ziewając w międzyczasie. — Albo nie. Czemu ty dalej, kurwa, nie śpisz? Czy wszyscy lekarze są tacy jebnięci?

— Chodzi o Camerona.

Momentalnie przestała narzekać. Szerzej uchyliła oczy.

— Co odjebał? — Usiadła na brzegu czym prędzej.

— Próbował zabić Gilberta.

Poderwała się na nogi.

— Gdzie ten zapchlony gównojad?! — uniosła ton. Przez chwilę bałem się, że oberwę rykoszetem. — I gdzie Gilbert? Co z nim?

— Gilbertowi nic nie jest. Żyje. Został za drzwiami, bo bał się ciebie budzić. Cameron dostał w łeb.

— Od kogo niby?

— Ode mnie...

Zamrugała zdziwiona. Przyglądała mi się, jakby zobaczyła mnie pierwszy raz a oczy.

— Nie wierzę... Ty umiesz komuś przywalić? — Oparła ręce o biodra. — A ta niby wasza przysięga, że macie chronić innych?

— Nie do końca tak to brzmi, ale uznajmy, że to był wyjątek. Camerona można napierdalać.

— Raz powiedziałeś coś po mojemu. — Minęła mnie i ruszyła w stronę drzwi. — A teraz dawaj mi tego gnoja, już ja mu tak wpierdolę, że zapomni, jak się nazywa i gdzie ma jaja.

Zatrzymałem ją szybko.

— Nie zabijamy go. Jeszcze.

— Ale dlaczego? — zapytała z wyrzutem.

Brzmiała przy tym jak małe dziecko, któremu zakazano zjedzenia ciastka.

— Chciał zabić Gila krwią wampira. Skąd ją wziął? Możliwe, że dla kogoś robi. A zawsze jest szansa, że ten ktoś jest sprawcą tych rzezi. Możesz zrobić mu, co tylko zechcesz, byleby został język.

— Oczu nie potrzebuje. Zrozumiałam. — Zasalutowała.

Puściłem ją. Zacisnąłem trochę mocniej wargi. Zdałem sobie sprawę, że przypadkiem obudziłem potwora. Zdecydowanie można było się bać.

Ruszyłem za nią.

Cameron leżał związany. Powoli odzyskiwał przytomność. Widziałem, Alexa, który już zdążył na nim usiąść. Wyglądał na zadowolonego z siebie, czego świadczył jego szeroki uśmiech. Pewnie wydawało mu się, że pomagał trzymać zdrajcę w jednym miejscu. Klara także została wyrwana z łóżka. Znowu.

— Wasza grupka nie da mi spokojnie przespać nocy... — Przyjrzała się Cameronowi. — Nowy dywanik?

— To ta menda, o której ci mówiłam — rzuciła Lucy.

— A ten „nie myty, skurwiały, zapchlony, i tak dalej, pies na sterydach"?

— Zaczynam się zastanawiać, co się kryło pod „i tak dalej" — dodałem, zakrywając twarz.

— Pewnie wiele innych synonimów, których nie sposób zapamiętać — odpowiedział Gilbert.

Lucy kazała Alexowi zejść, pokazując mu ręką miejsce między mną a Gilem. Nadąsał się, ale ostatecznie zszedł. Przystanął jednak. Odwrócił się, spojrzawszy na wilkołaka, któremu zasadził kopniaka w brzuch. Jęknął głośno. Miał zdecydowanie miłą pobudkę...

Hidden BloodWhere stories live. Discover now