Rozdział 21 - Lucy

27 5 2
                                    

Podbiegłam do niego jak poparzona. Wyjęłam tę cholerną strzykawkę i odłożyłam na bok. W międzyczasie Alex i Gilbert obezwładnili Camerona.

Donovan przechylił się na bok i wyrzucił zawartość żołądka. Drżał cały. Pocił się okropnie. Niemal tak samo jak ja wcześniej. Tylko on dostał tego cholerstwa znacznie więcej.

Nie wiedziałam, co robić. Patrzyłam na niego zupełnie bezradna. Łzy napływały mi do oczu. Tłumaczył mi rano i rozumiałam, co się działo.

On umierał...

Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale nie mówił, jak uratować wampira. Musiał istnieć sposób. Jakikolwiek. Przecież nie zostawię go tak po prostu na pastwę losu.

Zaczynał się dusić. Skupiał się tylko na łapaniu kolejnych wdechów. Patrzył na mnie błagalnie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Tylko nie dał rady.

Pokazywał mi coś... Raz widziałam, jak sam sobie upuszczał krew po coś...

Gilbert stał nieopodal.

— Leć po te medyczne rzeczy Dona! Chyba wiem, co robić!

Bez słowa pobiegł najszybciej, jak potrafił.

— Wytrzymaj... Proszę...

— Co ty... — wydusił ledwie.

— Oboje wiemy, że coś jest w mojej krwi.

— Nie...

— Tak, i bez dyskusji — wycedziłam przez zęby.

Poprawiłam jego włosy. Walczył jakoś. Oddychał ustami, bo tak było mu najwyraźniej lżej przez chwilę. Spojrzał na mnie. Przypatrywał mi się z bólem wymalowanym na twarzy, ale w oczach dostrzegłam smutek i poczucie winy. Coś go trapiło, a ja nie wiedziałam co dokładnie. W tej chwili nie mogłam go wysłuchać w tej sprawie, ale może później...

— Jenna...?

Zamrugałam kilkukrotnie, nie rozumiejąc, o kim mówił. Tym samym rozwiał burzę myśli, która z każdą sekundą chciała się powiększyć. Słyszałam już to imię. Wymawiał je czasami przez sen, a ja się zastanawiałam, do kogo należało. Nigdy nie pytałam, bo nie chciałam go wypytywać o jego życie sprzed stania się wampirem. Zresztą, nic mi do tego. To jego życie, które i tak wystarczająco pogmatwałam, gdy poprosiłam go o pomoc...

Pokręciłam głową.

— Nie... To przecież...

— Przepraszam... — zakrztusił się lekko. — Że tak bardzo cię skrzywdziłem. Nie chciałem...

— Don, ale o czym ty, u diabła, mówisz? — Zbliżyłam się do niego bardziej.

— Przepraszam... Wybacz mi... Nie chciałem cię wtedy zabić...

Zamarłam. Tego się nie spodziewałam.

Zabić?

Zabił kogoś? I tego nie chciał. Nie mówił nic nigdy. Stracił kogoś, ale... Teraz to miało większy sens. Zaczynałam rozumieć, skąd ta nienawiść do wampirów. Skrzywdził kogoś przez budzący się wampiryzm i żył z tą winą przez ostatnie kilkanaście lat, obwiniając się bez przerwy.

Ponownie pokręciłam głową.

— Nie masz za co przepraszać, Don — odezwałam się spokojnie.

— Ale...

— To nie twoja wina. — Pogłaskałam go po policzku. — To były budzące się instynkty wampira. — Po mojej twarzy spłynęły łzy. — Niczemu nie jesteś winien, dlatego... Żyj. Walcz, żeby przeżyć, Don.

Hidden BloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz