illicit • theo raeken

By tuszzarogiem

14.3K 789 102

•••wolno pisane••• akcja zaczyna się z początkiem piątego sezonu teen wolf'a wzoruję się na serialu, dlatego... More

∆zanim zaczniesz czytać∆
1. Dużo srebrnej taśmy
2. Wpadłem do dziury
3. Tak szybko dorastają
4. Uspokój się
5. Lucas
6. Opróżnijcie kieszenie
7. Nie mogę się ruszyć
8. Brzmi świetnie
10. Dlaczego zawsze ja?
11. O jeżu!
12. Pieprzony Superksiężyc
13. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie
14. Jego serce?
15. Zadzwoniłeś po nią?
16. A więc... ty żyjesz
17. Nadal nienawidzę tego tatuażu
Informacja
18. Są drobne przecieki
19. Niezupełnie
20. Wierzycie w siły nadprzyrodzone?

9. Ciało... zniknęło

802 48 9
By tuszzarogiem

nie wiem o co chodzi, ale dodawałam ten rozdział jakoś dwa dni temu, a dziś zerknęłam co i jak, a go nie było ;(
choć byłam pewna, że był dodany, bo pamiętam, że pojawiały się jakieś gwiazdki i komentarze
* * *

Wracałam do samochodu z dwoma kartonami pizzy. Zajęło mi to dłużej niż myślałam, bo los postanowił sobie ze mnie zażartować. Na początku poszłam do pizzeri, która była blisko kliniki, ale okazało się, że ją przeniesiono. Gdy już do niej dotarłam, zamówiłam dwie pizze, czekając kolejne kilkanaście minut. Przeklinałam pod nosem to, że zaproponowałam, by pójść po jedzenie. I Stilinsky'ego za to, że nie mogłam po nie pojechać.

Otworzyłam karton i wyjęłam z niego kawałek pizzy. Szybko go zjadłam i sięgnęłam kolejny. Ser ciągnął się w ustach, a dodatki idealnie pasowały. Zbliżyłam się do Jeep'a i zapukałam w okno Theo. Ten odwrócił się i z uśmiechem otworzył mi drzwi. Chciał wyjść, by mnie przepuścić, ale cofnęłam go i przecisnęłam się na tylnie miejsce. Położyłam pudełka na kolanach jednego chłopaka i drugiego. Theo dostał całą pizzę, a Stiles tą, którą zaczęłam. Stiles otworzył opakowanie i odwrócił się do mnie.

- No co? - zapytałam. - Zgłodniałam przez drogę - dodałam, widząc jego spojrzenie.

Prychnęłam i nachyliłam się do Theo. Wyciągnął on akurat kawałek pizzy i miał go już ugryźć, gdy mu go zabrałam. Nie miałam jak sięgnąć innego, a ten był akurat pod ręką. Raeken spojrzał się na mnie zdziwiony, ale po chwili się zaśmiał, łapiąc kolejny kawałek. Spojrzał na moją twarz i dotknął mojego policzka.

- Jesteś tu brudna - powiedział, patrząc mi się w oczy.

Wytarłam miejsce, które wskazał, czując uśmiech, który pojawia się na moich ustach. Szybko ugryzłam pizzę, by zasłonić usta.

- Jaka jest kara za zabicie Chimery? - zapytał Theo, patrząc się na Stiles'a.

Spojrzałam na Stiles'a, wiedząc, że Theo go tam widział. Stilinsky powiedział mi to, gdy ostatnio złapałam go pod szkołą i kazałam mu wyjaśnić, skąd boli go ramię.

- Pięć godzin w samochodzie z Theo Raeken'em - powiedział Stiles, a ja zaśmiałam się głośno.

Theo również się uśmiechnął i zaśmiał lekko, a ja czułam jego spojrzenie na sobie. Pokazałam mu język i wzięłam gryza pizzy.

- Wiem, jaka będzie moja kara - powiedział Stiles. Jego ton był smutny i nie brzmiał jak on. - Stracę najlepszego przyjaciela. Stracę Scott'a - dodał, opuszczając wzrok.

Nachyliłam się do przodu i poklepałam Stiles'a po ramieniu.

- Jeśli Scott naprawdę z ciebie zrezygnuje z tak gównianego powodu jakim jest Donovan, nie mógłby by być prawdziwym Alfą, prawda? - zapytał Theo.

- A może taki jest Alfa - powiedział Stiles. - Nie znosi morderstwa.

- To była samoobrona - powiedziałam. - Albo ty byś zginął albo on. Scott musi to zrozumieć.

- Powinniście nauczyć się definicji uzasadnionego zabójstwa - powiedział Theo.

- Wiesz, że mówisz to synowi gliniarza? - zapytał Stiles.

- Oczy wilkołaka zmieniają kolor, kiedy zabija niewinną osobę - powiedział Theo. - Czy te są niebieskie? - Raeken pokazał swoje oczy, które są złote. - Kaylee ma rację. To była samoobrona. U mnie i u ciebie.

- A może ty po prostu nie masz wyrzutów sumienia? - zapytał Stiles. - Nie można obiektywnie stwierdzić, że ktoś jest mniej winny od kogoś innego.

- Masz rację - potwierdziłam. - Może oczy zmieniają kolor tylko wtedy, kiedy czujesz się winny.

- Więc to zależy od interpretacji? - zapytał Theo, patrząc na mnie, a to na Stiles'a.

- Może - odpowiedzieliśmy razem ze Stiles'em.

- Dobra - powiedział Theo. - Więc oto moja interpretacja tego, co stało się z tobą i Donovan'em - poprawił to jak siedział i spojrzał się na Stiles'a. - Jesteś niewinny. Źle się z tym czułeś? Nie teraz, ale wtedy. Kiedy to się stało. Co pomyślałeś, kiedy umierał i nikt nie mógł go już ocalić?

Nastała chwila ciszy, a ja skupiona wpatrywałam się w twarz przyjaciela, czekając na to co odpowie.

- Jedno słowo... dobrze - powiedział Stiles.

Odwróciłam wzrok z przyjaciela na nastolatka, który siedział na miejscu pasażera. Przez ułamek sekundy widziałam w lusterku odbicie jego twarzy. Delikatny uśmiech. Szybko jednak wrócił do wcześniejszej mimiki, a ja spojrzałam się na klinikę. Poczułam jakiś zapach.

- Theo, czujesz? - zapytałam.

Coś się pali.

- Co? - zapytał Stiles, patrząc się na mnie.

- Zapach - powiedział Theo. - Dym, jakby coś się paliło.

W ułamku sekundy widziałam jak coś, a raczej ktoś zbliża się do Theo. Nachyliłam się do przodu i przytrzymałam Stiles'a. Coś uderzyło Theo, a jego krew poleciała na mnie i na Stiles'a. Drzwi od strony Raeken'a zostały wyrwane i nieprzytomny chłopak wypadł z samochodu. Czułam jak tył samochodu się unosi i nagle zostaliśmy przewróceni do góry nogami. Przez to, że kucałam przy przyjacielu, spadłam na dach. Czułam jak coś wbija mi się w kark i po chwili nie czułam bólu. Patrzyłam przed siebie, ale nic do mnie nie docierało. Słyszałam jak coś mi dzwoniło w uszach i straciłam rachubę czasu.

Zauważyłam płomienie i obkręciłam lekko głowę. Stiles leżał i się nie ruszał. Musiałam wstać i mu pomóc. Szłam, a raczej ślizgałam się na kolanach, by jak najszybciej wydostać chłopaka. Czułam, że szkło wbija mi się w kolana, ale nie to się teraz liczyło. Dotarłam do Stiles'a i wyciągnęłam go z samochodu. Obok nas pojawił się Theo z gaśnicą, którą odpalił. Ja patrzyłam na twarz przyjaciela i uderzyłam go z plaskacza. Ocknął się, a ja oparłam się o samochód i zaczęłam kaszleć.

Patrzyłam się przed siebie, zerkając na Stiles'a, który usiadł naprzeciw mnie.

- Dziękuję - powiedział, a ja machnęłam ręką, wyjmując z kolan odłamki szkła.

Z kliniki wyszedł Theo i powiedział:

- Ciało... zniknęło.

Stiles dalej siedział i patrzył na swojego Jeep'a, który aktualnie stał na dachu.

- Taśma chyba tym razem nie pomoże - powiedziałam, a po chwili poczułam na sobie dwa spojrzenia.

Mordercze, które należało do Stiles'a i rozbawione, które należało do Theo.

•  •  •

Pomogłam Theo postawić Jeep'a na koła. Otrzepałam swoje dłonie i spojrzałam na siedzącego na ziemi Stiles'a. Uderzyłam Theo w rękę i wskazałam głową na przyjaciela.

- Powinniśmy zabrać cię do szpitala - powiedziałam, podchodząc do chłopaka.

- Nawdychałeś się sporo dymu - dodał Raeken.

- Nic mi nie jest - powiedział i wstał z miejsca, podchodząc do Jeep'a.

- Podejrzana o 1-8-7 zatrzymana, jest w drodze na komisariat. Nazwisko podejrzanej: Yukimura, Kira - powiedział głos z radia policyjnego, które Stiles podsłuchuje już od lat.

- Czy chcemy wiedzieć co znaczy 1-8-7? - zapytałam, zakładając rękę na rękę.

Stiles odwrócił się do nas.

- Zabójstwo.

•  •  •

Razem ze Stiles'em, Theo i Malią czekamy na Scott'a. Na zewnątrz zrobiło się już w miarę jasno. Ziewnęłam i poczułam jak łzy napłynęły mi do prawego oka. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Scott.

Stiles i Theo zadawali mu pytania, ale on ich nie słuchał i szedł przed siebie. Weszliśmy do pokoju, a Scott bez słowa podszedł do Corey'a i wbił mu pazury w kark.

- Nie podchodźcie za blisko - powiedziała Lydia.

- Co on robi? - zapytał Theo.

- Sięga do wspomnień Corey'a - odpowiedziałam.

- Zazwyczaj potrafią to tylko alfy - dopowiedziała Lydia.

Theo poszedł za Scott'a i spojrzał na to co robi. Po chwili odwrócił wzrok na mnie.

- To tak niebezpieczne, na jakie wygląda? - zapytał.

Otwierałam usta by mu odpowiedzieć, ale wyprzedził mnie Stiles.

- Pewnie bardziej.

- Wie ktoś, czy to działa? - zapytał Mason, patrząc się po naszych twarzach.

Nagle Scott puścił szyję chłopaka, a Corey otworzył oczy. Scott straciłby równowagę i upadł na ziemię, ale złapałam go razem z Lydią i Stiles'em.

- Nic mu nie jest? - zapytał od razu Scott.

- Co mi, do cholery, zrobiłeś? - zapytał Corey, łapiąc swój kark. - To krew.

- Wydobrzejesz - powiedziałam i posłałam mu lekki uśmiech, który nie był zbyt szczery.

- Scott... - Stiles spojrzał się na przyjaciela, ale McCall mu przerwał.

- Nic mu nie będzie! - uniósł głos i zaczął się rozglądać po obecnych tu osobach. - Słuchajcie... to chyba zadziałało. Zobaczyłem coś - sięgnął z szafki notes i ołówek. - Były tunele i rury wzdłuż ścian, a dalej wielkie, niebieskie rury przy wejściu - rysował coś w notesie z ogromnym zapałem, jakby bał się, że zaraz zapomni co widział. - Po obu stronach.

Stiles zbliżył się do niego i zerknął na pracę McCall'a.

- Poczekaj - powiedział Stiles. - Widziałem to wcześniej. Kiedyś jeździłem na desce w takim tunelu. Pamiętacie - powiedział, patrząc się na mnie i na Scott'a - mój tata raz mnie złapał i zabronił tam przychodzić.

- To oczyszczalnia wody - powiedziałam, przypominając sobie tamten budynek.

- Tam są - powiedział Scott, wskazując na kartkę papieru. - Tam znajdziemy Liam'a i Hayden - ruszył w kierunku korytarza i zaczął schodzić po schodach, nie czekając na nas.

McCall zbiegł po schodach i już chciał się zbliżyć do drzwi, ale zatrzymał go Stiles.

- Scott... - zaczął Stiles, a Scott spojrzał się na niego. - Zwolnij i zastanów się chwilę.

Wazyscy zeszliśmy ze schodów i stanęliśmy za Stilinsky'm, wsłuchując się w jego słowa.

- Liam to mój najlepszy kumpel - powiedział Mason i podszedł do Scott'a, stając obok niego. - Ja pójdę.

- Dostałeś nagle mocy superwilka? - uśmiechnęłam się lekko, czując ton głosu chłopaka, który ociekał sarkazmem. - Nie wiedziałem.

- Skoro ty nie idziesz, skorzystam z pomocy - powiedział Scott, mierząc swojego najlepszego przyjaciela spojrzeniem.

- Pójdę, ale najpierw pogadam z tatą - powiedział Stiles. - Przenoszą ciało, on chce się upewnić, że nikt go nie ukradnie.

- Jak zamierza to zrobić? - zapytała Malia.

- Nie wiem, ale ktokolwiek zabrał poprzednie, był tak silny że przewrócił Jeep'a - powiedział Stiles.

Widziałam, że Malia spojrzała się na Theo, a on na nią.

- Możemy wziąć Theo - powiedziała Malia, ale wspomniany chłopak pokręcił głową.

- Będzie lepiej jak zostanę tutaj - powiedział, robiąc krok na przód. - Na wypadek, gdyby Doktorzy postanowili przyjść do Corey'a na wizytę domową.

- Moment - powiedziałam, machając rękoma. - Stiles ma rację.

- Dokładnie - poparła mnie Lydia. - Musimy zwolnić i pomyśleć.

- Ja myślę - powiedział Scott. - Liam i Hayden mogą być już martwi.

Westchnęłam, wiedząc, że chłopak nie da się przekonać.

- Mogłeś mu zrobić krzywdę - powiedziała Lydia, wskakując na Corey'a.

- Poważną krzywdę - dodałam, opierając się o ścianę.

- Muszę znaleźć Liam'a - powiedział i wyszedł z domu.

Mason i Malia mieli wyjść za nim, ale Stiles zrobił krok do przodu i złapał Malię za rękę.

- Pisz do mnie - powiedział. - O wszystkim.

- Dobrze - powiedziała Malia, wyswobadzając rękę z uścisku chłopaka.

- O wszystkim, jasne? - powtórzył, ale Malia go już nie usłyszała, bo wyszła z domu.

Stiles stwierdził, że pojedzie do szpitala, a ja zostałam w domu razem z Theo, Lydią i Corey'em. Lydia podeszła do Corey'a i odsłoniła jego kark.

- Zagoiło się, prawda? - zapytał, bawiąc się nerwowo palcami.

Theo podszedł za Lydię i spojrzał na kark. Widząc jego minę, wiedziałam, że rany już nie ma.

- Tak. Całkowicie - powiedział Theo.

- Dobra, w takim razie, ja lecę, było miło - powiedział, wstając z łóżka. - Szczególnie, gdy wilkołak z pomocą swoich szponów połączył się z moim mózgiem - chciał wyjść z pokoju, ale złapałam go za rękę i przytrzymałam.

- Wyjście to nie najlepszy pomysł, Corey - powiedziałam, posyłając mu słodki uśmiech. Lydia - wskazałam na rudowłosą - jest banshee.

Theo patrzył się na mnie zaciekawiony i podłapał moją grę. Uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej nas, ale bez uśmiechu.

- Wie, kiedy czyjaś śmierć się zbliża - powiedział, a ja w tym czasie spojrzałam na Lydię, która westchnęła, gdy zrozumiała co robimy. - Co się stanie, gdy on stąd wyjdzie, Lydio?

- Coś złego - powiedziała, podchodząc fo nas. - Bardzo złego - powiedziała.

Corey udawał, że wcale go to nie ruszyło i wyprostował się. Uśmiechnął się do nas i zaśmiał się.

- Mimo to skorzystam z okazji - powiedział, uderzając mnie z barka.

- Wydaję mi się, że jednak z niej nie skorzystasz, chłopczyku - odepchnęłam go w głąb pokoju i zamknęłam drzwi.

Zignorowałam spojrzenie Lydii, którym mnie obdarzyła.

- Co ty na to żeby dać nam lepszą szansę, by znaleźć naszych przyjaciół - powiedział Theo, stając przed chłopakiem. - Co jeszcze widziałeś? Musisz coś jeszcze pamiętać.

- Byłem w szpitalu - powiedział. - Zabrali mnie z pokoju.

- Dokąd? - dopytała Lydia.

- Do tuneli - powiedział, patrząc się na Lydię. - Już wam mówiłem, to wszystko.

- Nic więcej? - zapytałam, podchodząc do niego.

- Nic - odpowiedział, patrząc się na mnie z wrogością.

- Musi być coś więcej. Pomyśl - powiedział Theo, nachylając się nad chłopakiem, który usiadł na łóżku. - Zastanów się przez chwilę.

Corey westchnął głośno i rozejrzał się po pokoju. Czułam, że serce mu przyśpiesza, więc pewnie coś sobie przypomniał.

- Była tam piwnica - powiedział Corey, wpatrując się w ścianę.

Przybliżyłam się do niego, patrząc na jego zaciśnięte dłonie.

- Gdzie? - zapytała Lydia. - W budynku?

- W jakimś domu - powiedział. - Był stary, zakurzony, a w piwnicy była ściana z kamienia z wielką dziurą. Jakby po wybuchu bomby - dodał, a ja i Theo wpatrywaliśmy się w rudowłosą.

- Lydia... ten wilkołak ze szponami, który zaatakował Scott'a... - zaczął Theo.

- Parrish nie mówił, że przebił się przez ścianę w piwnicy? - zapytałam, przypominając sobie opowieść policjanta. - Nie było podobnie?

- Nie - powiedziała, patrząc się na nas z szokiem. - Było dokładnie tak samo.

•  •  •

Razem z Theo pojechałam do miejsca, w którym mogli przebywać nasi przyjaciele. Biegłam za chłopakiem, przysłuchując się. Miałam na dzieję, że usłyszę ich krzyki i szybko ich znajdziemy. Rozejrzałam się wokół siebie i zauważyłam, że Theo mnie wyprzedził.

- Liam? Hayden? - słyszałam jego głos. - Kaylee, mam ich! - krzyknął.

Biegłam za jego głosem, a nagle usłyszałam krzyk Liam'a:

- Theo, nie!

Wbiegłam do pomieszczenia w momencie, gdy Theo złapał kratę, a ta była pod napięciem. Chłopak puścił ją i upadł na ziemię.

- Theo? Theo? - słyszałam głos Liam'a.

- Jesteś cały? - zapytałam, klękając przy chłopaku.

Złapał się za głowę i spojrzał na mnie. Jego wzrok był lekko zamglony, więc uderzyłam go z plaskacza. Zaczerpnął powietrza i spojrzał się na mnie.

- Trzeba było odpowiedzieć - mruknęłam, pomagając mu wstać.

- Jest okej - powiedział.

- Dacie radę sprowadzić pomoc? - zapytał nas Liam, a ja prychnęłam urażona.

- My jesteśmy pomocą - powiedziałam.

Podeszłam do krat, a z drugiej strony stanął Theo. Spojrzał się na mnie, ale ja kiwnęłam głową, że robimy to. Złapaliśmy kratę i zaczęliśmy je odsuwać. Musieliśmy użyć do tego dużo siły, a moje oczy automatycznie zmieniły swój kolor na żółty.

•  •  •

- Wciąż boli? - zapytał Liam, przytulając Hayden.

Zerknęłam na nich w lusterku, co ułatwił mi fakt, że siedzieli z tyłu, a ja z przedniego miejsca miałam dobry widok.

- Coraz bardziej - powiedziała Hayden. - Nie goi się tak jak wcześniej. Jestem ich porażką, prawda? - zapytała, a mi zrobiło się jej żal.

Pocałowali się, a ja szybko zmieniłam kierunek mojego wzroku, chcąc dać im trochę prywatności. Jednak jak to bywa z ciekawską naturą, zerknęłam na nich i zauważyłam, że Liam pocałunkiem odebrał jej ból.

- Ból zniknął - powiedziała Hayden. - Jak to zrobiłeś?

- Nie wiem - odpowiedział Liam i znowu się pocałowali, a mi zrobiło się cieplej na sercu, gdy zauważyłam jak szczęśliwi byli.

Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na widok na oknem.

Nie wiedziałam, że przypatrywał mi się Theo, który też lekko się uśmiechnął.

Dojechaliśmy do domu i pomogliśmy przejść Hayden na kanapę. Liam położył się obok niej, a Lydia usiadła obok nich.

Przez drzwi weszli Scott, Mason i Malia, którzy podeszli do Theo i zaczęli mu dziękować i go przytulać. Patrzyłam się na to z kuchni, gdy niosłam herbatę dla nastolatków.

Podałam kubek Liam'owi, a drugi Hayden. Spojrzałam się na nich z uśmiechem, ciesząc się, że nic im nie jest.

Nagle poczułam, że ktoś objął mnie w talii. Spojrzałam na tę osobę i zobaczyłam przed sobą Theo. Zdziwiona spojrzałam się na niego, a on uśmiechnął się lekko.

- Dziękuję za pomoc- szepnął do mojego ucha, a ja poczułam jak na mojej szyi pojawia się gęsia skórka.

Continue Reading

You'll Also Like

54.3K 5.9K 51
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
8.8K 471 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
133K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
11.6K 622 24
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...