Let's Play A Game || Larry&Zi...

By Lovelyzka

146K 9.9K 10.8K

Prywatne, prestiżowe liceum w Londynie nr. 1 od lat cieszy się nieposzlakowaną opinią, najwyższym poziomem na... More

Rozdział 1. Mówię ci, jak zobaczysz Taylor, to sam zostaniesz hetero!
Rozdział 2. ...zauważył jego pewnie mało dyskretne zainteresowanie.
Rozdział 3. Mam cztery sutki
Rozdział 4. I dlatego też Zayn był tą czarną owcą w rodzinie.
Rozdział 5. Czyżby śliczny chłopiec ze słodkim uśmiechem okazał się być gejem?
Rozdział 6. Znowu uciekasz?
Rozdział 7. Niall kochał Harry'ego chyba od zawsze.
Rozdział 8. Chciałbym poznać prawdziwego Harry'ego Stylesa...
Rozdział 9. ...ciemne audi z impetem wyjechało na pobocze...
Rozdział 10. To tylko zabawa, nic więcej.
Rozdział 11. Wybacz mu, synku.
Rozdział 12. ...dlaczego nie chcesz nic zmienić?
Rozdział 13. To się po prostu stało
Rozdział 14. ...Baby shark doo doo doo doo doo doo!
Rozdział 15. ...nie obiecuję, że ci się spodoba.
Rozdział 16. ...Liamowi też nie było trzeba kłopotów.
Rozdział 17. ...okaże się być tak dobrym kłamcą, że sam w to uwierzy?
Rozdział 18. Zresztą Lewis nie jest partią dla ciebie.
Rozdział 19. Nic nam nie jest, żyjemy.
Rozdział 20. Ktoś skrzywdził jego największy skarb.
Rozdział 21. Jednak mama ma rację, jesteś beznadziejny.
Rozdział 22. Nie przejmował sie za bardzo konsekwencjami
Rozdział 23. Tym razem Liam się nie dowie, słowo.
Rozdział 24. W takim razie zrywam z tobą...
Rozdział 25. ...Louis nawet przez ułamek sekundy pomyślał o romansie...
Rozdział 26. Nikt z rodziny Tomlinsonów nie może się o tym dowiedzieć.
Rozdział 27. ...pozwól sobie na prawdę, nieważne jak trudna być może.
Rozdział 28. Skąd ty wytrzasnąłeś te szmaty?
Rozdział 29. Można patrzeć, ale nie dotykać.
Rozdział 30. Płakałeś przeze mnie.
Rozdział 31. Czy są tutaj jakiejś grzecznie dzieci?
Rozdział 32. Bambi przemienia się w kotka z ostrymi pazurkami?
Rozdział 33. Louis, ty idioto!
Rozdział 34. A co jeśli gdzieś zgubię to dziecko?
Rozdział 35. To takie trochę pożegnanie dzieciństwa?
Rozdział 36. Zasłużyłeś na karę.
Rozdział 37. Oh, z kim mnie zdradzasz?
Rozdział 38. Louis nie jest gruby
Rozdział 39. Dalej kochasz Louisa?
Rozdział 40. Zayn czuł się bardzo pewne za kierownicą.
Rozdział 41. To nie jest Vegas.
Rozdział 42. Zasadnicze pytanie - dlaczego Liam był Harrym?
Rozdział 43. To Louisa nie chciał w swoim życiu.
Rozdział 44. Czy to znaczy, że poznam twoich rodziców?
Rozdział 45. Czy nie obiecałem ci kary?
Rozdział 46. Harry naprawdę zrobił to wszystko dla niego?
Rozdział 47. Chyba nie podejrzewasz Harry'ego o romans?
Rozdział 48. Sam zaproponował taki układ, a teraz jest zraniony?
Rozdział 49. Jak wrócimy, to powiem o nas mamie, dobrze?
Rozdział 50. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie!
Rozdział 51. Urządźmy wieczorem imprezę!
Rozdział 52. Nie chcę zostawić Hazzy.
Rozdział 53. Ile par wytrzymuje taką rozłąkę?
Rozdział 55. Harry jest najładniejszą księżniczką, wiesz?
Rozdział 56. Wyjdziesz za mnie?
Rozdział 57. A jednocześnie tak bardzo pragnął zasmakować jej ust.
Rozdział 58. Może później będzie lepiej.
Rozdział 59. ...facet w spódniczce to największe dziwactwo.
Rozdział 60. ...pijana wersja Harry'ego jest jego najsłodszą wersją.
Rozdział 61. Kiedy oni w końcu wywalą go z tej szkoły?
Rozdział 62. Miałeś zerwać kontakt z Lewisem.
Rozdział 63. Za nawet mniej, niż dobę mieli zostać małżeństwem...
Rozdział 64. Mój mąż.
Rozdział 65. Czy chciałabyś się ze mną umówić na randkę?
Rozdział 66. ...nie spodobało mu się, że ta El była blisko z jego chłopakiem.
Rozdział 67. Czy ty masz dziecko i nie raczyłaś mnie o tym poinformować?
Rozdział 68. Prosiłem cię, żebyś nie palił tyle...
Rozdział 69. A nie pozwolę mu nie iść na wymarzoną uczelnię...
Rozdział 70. Jakby podświadomie wiedział, że to wyznanie doprowadzi do zerwania.
Rozdział 71. Nie wyobrażam sobie żyć na świecie, gdzie nie jesteście parą.
Rozdział 72. Mam udawać, że mnie nie pociąga?
Rozdział 73. Co można powiedzieć komuś, kogo ojciec umiera?
Rozdział 74. Wczoraj znowu trafił do szpitala.
Rozdział 75. Chce się pogodzić i zacząć od nowa.
Rozdział 76. Uwierzycie że jeszcze rok temu nie gadaliśmy ze sobą?
EPILOG. Czy wy kiedykolwiek dojrzejecie?
Podziękowania!
Dodatek?
Dodatek!
Książka!

Rozdział 54. Cztery miesiące kłamstw miały wyjść na jaw w tak prosty sposób.

1.3K 93 91
By Lovelyzka

Serce Harry'ego jeszcze nigdy nie biło w tak szybkim tempie. Czuł, jak mięsień raz za razem uderza o jego żebra, wydając przy tym głuchy dzwiek, odliczając czas dzielący go od niechybnej śmierci. Czuł, jak kręci mu się w głowie, a w oczach stanęły łzy. Oddałby wszystko, żeby cofnąć czas, ale nie mógł i to było najgorsze w tym wszystkim. Tak długo udawało mu się kłamać, że kiedyś w końcu musiał wpaść...

- Lewis? - powtórzyła powoli Anne, jakby próbując w ten sposób rozebrać to słowo na czynniki pierwsze i pozwolić mu wyraźniej wybrzmieć.

Harry miał ochotę płakać i krzyczeć jednocześnie.

Chłopak właśnie siedział w sypialni i rozmawiał ze swoją mamą, kiedy przyjaciele siedzieli w salonie. Wszystko było w porządku, a nawet lepiej, niż kiedykolwiek - Styles miał wrażenie, że ten wyjazd bardzo ich zbliżył do siebie, skoro nie mieli tyle okazji do kłótni, jego mama w rozmowach więcej skupiała się na jego pobycie w Austrii, zamiast na sobie i nawet kiedy wszystko zaczynało iść w złym kierunku, to łatwo było zakończyć rozmowę za wczasu, tłumacząc, że koledzy go wołają. Chyba przez chwilę zapragnął wyprowadzić się z domu, co umożliwiłoby mu całkiem rozluźnić napiętą ostatnimi czasy relację, nim wszystko pójdzie za daleko. Ale wtedy Niall krzyknął trochę za głośno Louis przestań, co było początkiem małego zawału serca u Harry'ego. Szczególnie, że Anne to usłyszała. Cztery miesiące kłamstw miały wyjść na jaw w tak prosty sposób.

- C-co? Mówiłaś coś?

Styles nienawidził tego, że musiał wybierać między dwoma osobami, które kochał całym sobą, szczególnie, jeśli niezależnie od jego decyzji obie strony na swój sposób będą poszkodowane. Jeszcze pół roku temu miał tak dobry kontakt ze swoją mamą, mógł jej mówić o wszystkim i rozumieli się niemal bez słów. Zawsze cieszył się, że byli dla siebie przyjaciółmi, ufali sobie nawzajem... Może często lubiła rządzić i dyktować gdzie, co i jak mają coś robić, Harry'ego traktowała, jak dziecko, ale nigdy jakoś tego nie zauważał, nieważne ile razy Niall zwracał uwagę na te wszystkie detale. Dopiero dzięki lub przez Louisa zaczynał więcej rozumieć i samemu dostrzegać te niesprawiedliwości. Zaczynał się dusić w swoim domu i niejednokrotnie pragnął uciec... Ale przecież na dobrą sprawę nie mógł się gniewać na swoją mamę - robiła to wszystko z troski, miłości, prawda?

Może i z troski, lecz przy tym cały czas go raniła, zmuszała do robienia rzeczy, których bardzo nie chciał.

- Słyszałam Lewis? Jest tam z tobą? Też przyjechał?

- N-nie? O czym... Louis Tomlinson?

Harry był beznadziejnym kłamcą, szczególnie jeśli wcześniej nie ułożył sobie w głowie scenariusza, jaki ma przedstawić mamie. Niestety tym razem musiał improwizować i naprawdę nie podobała mu się ta myśl. Przecież jeśli wszystko się wyda, straci cały szacunek i zaufanie, a przy okazji. miliony szans na spotkanie ze swoim chłopakiem...

- Tak. Pojechał tam z wami?

- Musiałaś coś... Um... Nie wiem, Niall ogląda jakiś film z kolegami, może tam... Może był... ktoś. Um.... Tak.

- Harry, mam nadzieję, że jesteś ze mną szczery? Jeśli mnie okłamujesz i dalej utrzymujesz kontakt z tym...

- Możesz się w końcu zamknąć?

W oczach chłopaka stanęły łzy, a w płucach na moment zabrakło mu powietrza. Uchylił usta, próbując niemal desperacko brać wdechy i wyrwać się z tego stanu, nim zdążył wpaść za głęboko, jednak ściśnięte gardło uniemożliwiało mu normalne funkcjonowanie. Był wściekły i przerażony w tym samym momencie, ale być może też już zmęczony ciągłymi kłamstwami i uległością. Miał wrażenie, że coś w nim pękło, pozostawiając maleńką dziurę nie do zaklejenia. Właściwie już przesadził i nie dało się tego zakwestionować; pewnie wkrótce będzie żałował swojego zachowania, więc dlaczego miałby się jeszcze starać?

- Słucham? - wydusiła Anne po dłuższej chwili ciszy.

- Ja... Przestań. Proszę, po prostu przestań. Nie wystarczy ci, że zabraniasz mi związku z kimś, kogo kocham? Masz nade mną za małą kontrolę? Mam już tego wszystkiego dość...

- Masz mnie dość? Uważasz, że jestem złą matką?

W tym momencie Harry rozpłakał się na dobre. Lecz tym razem nie potrafił się skulić i zacząć ją przepraszać, biorąc na siebie całą winę. Nie potrafił zapanować nad emocjami, które kumulowały się w nim na przestrzeni ostatnich miesięcy - a może gdzieś podświadomie nawet i lat - i wybuchły w najmniej odpowiednim momencie. A może właśnie najlepszym? I tak nie miał już nic do stracenia i mógł być złym synem.

- Jestem już tym wszystkim zmęczony, proszę... Proszę, przestań. To jest moje życie i nie sprawiaj, że mam ochotę wynieść się z tego domu. Błagam.

- Chcesz się mnie już pozbyć, tak? To przez Lewisa? Naopowiadał ci jakoś bzdur? Zobaczysz, jeszcze za mną zatęsknisz, jak mnie zabraknie.

Kolejne pęknięcie. Tym razem szrama była głębsza, boleśniejsza, a sącząca się z niej niewidzialna posoka niczym kwas paliła skórę chłopaka. Pieczenie było na tyle uciążliwe, że Styles przeciągnął swoimi krótkimi paznokciami po dłoni, chcąc ją zdrapać... Choć przecież tak naprawdę niczego tam nie było.

- Nie! Kocham cię i dobrze o tym wiesz... Mamo, mamusiu, zrozum... Nie chodzi o całą ciebie, bo jesteś najlepszą mamą, jaką mogłem sobie wymarzyć... Naprawdę... To... Uh. Chodzi tylko o niektóre twoje cechy... Może gdybyś nauczyła się mnie słuchać, zrozumiałabyś. Właśnie to, że wybierasz z kontekstu, co chcesz jest jedną z tych rzeczy.

- Nie przesadzaj, przecież nic złego ci się nie dzieje. Zauważyłabym.

Cierpki uśmiech wykrzywił twarz bruneta. Nie chciał czuć tylu negatywnych emocji względem swojej matki, ani się z nią kłócić, a oboje byli w tak bojowych stosunkach, że to nie mogło skończyć się dobrze. Już było fatalnie. Dlatego nawet nie odpowiedział, tylko od razu się rozłączył i rzucił telefon na drugi koniec łóżka. Miał wrażenie, że wszystkie jego wnętrzności zaczęły się mieszać, zgniatać, tworząc mdłą, obrzydliwą papkę, która chciała za wszelką cenę wydostać się na zewnątrz przez gardło, jednak zamiast tego wyrwał się jedynie głośny jęk wymieszany ze szlochem. Prawie od razu poczuł ciepło drugiego ciała na swoich plecach i nawet nie musiał otwierać oczu, żeby rozpoznać Louisa.

- Jestem złym synem? - szepnął, drżącym głosem.

- Nie, Harry, nie jesteś. Zaufaj mi.

Styles skinął głową, trzymając się słów i ramion szatyna z całych sił, jakby tylko to było w stanie uratować go przez całkowitym upadkiem. Przez moment szczerze zapragnął wyprowadzić się z domu i zacząć wreszcie żyć własnym życiem. Ale przecież jeszcze był dzieckiem, prawda? Tak powtarzała jego matka, a ona na pewno ma rację. Choć może nie do końca...?

- Nie chcę jej stracić - dodał po dłuższej chwili, jakby Tomlinson odebrał ich rozmowę, tak samo jak Anne. - Kocham moją mamę, nieważne co by się nie działo.

- Wiem, skarbie. Nikt nie ma najmniejszych wątpliwości.

Im dłużej Louis próbował uspokoić swojego chłopaka, tym bardziej Harry płakał, więc w pewnym momencie po prostu przestał mówić, a zamiast tego jedynie tulił go z całej siły i pozwalał wyrzucić z siebie te wszystkie negatywne emocje za pomocą łez. W pewnym momencie nawet pozostali chłopcy przyszli się zainteresować, a zobaczywszy rozbitego przyjaciela, od razu go otoczyli, dzięki czemu już nie jedna, a cztery pary ramion obejmowały rozdygotane ciało Stylesa. Harry czuł dużo ciepła, miłości, bezpieczeństwa i to było naprawdę wszystko, czego potrzebował. Żadnych więcej krzyków, złości, przeinaczanych słów.

- Przepraszam... - szepnął chłopak, ostrożnie wyplątując się z uścisku. Niepewnie podniósł telefon, jednak nim zdążył wyjaśnić przyczynę swojego załamania, zobaczył na ekranie kilka nieodebranych połączeń od siostry. - Um... Chwila...

Już po jednym sygnale odezwał się tak znajomy głos Gemmy. W tamtym momencie Harry uświadomił sobie, że chyba jednak trochę tęsknił za domem. Może często się tam dusił, ale w gruncie rzeczy, czego się nie robi dla miłości?

- No wreszcie! Co się dzieje?!

- Z...?

Styles jeszcze słyszał jakieś kroki, szuranie, aż w końcu jakiś trzask, jakby zamykania drzwi. W napięciu czekał na wyjaśnienia, jak również mało w tym dyskretni jego przyjaciele. Westchnął cicho, podświadomie czując, że wszystko skończy się na rozmowie o matce.

- Pokłóciliście się? Dlaczego mama płacze?

- I z jakiegoś powodu uważasz, że to moja wina?

Cisza, jaka nastąpiła chwilę później, trwała zbyt długo, żeby mógł uwierzyć w jakiekolwiek zaprzeczenia. Poczuł dłoń na swoim kolanie, na co uśmiechnął się trochę krzywo w kierunku Louisa.

- Harry. Mama jest ciężka w obyciu, ale musisz to zrozumieć...

- Co mam zrozumieć? Że cały czas próbuje mnie kontrolować? W jej towarzystwie dostaję klaustrofobii? Bez przerwy potrzebuje być w centrum uwagi, nie patrząc na nikogo dookoła? Może na wszystkich narzekać, ale raz zwrócisz jej uwagę, to robi z siebie ofiarę? Doskonale wiesz, jaka jest i co robiła tobie, a teraz mi.

Styles nigdy nie widział, żeby Louis kiedykolwiek ćwiczył, nie licząc treningów piłki nożnej, jednak najwyraźniej chłopak miał jakieś magiczne moce, gdyż bez najmniejszego problemu uniósł go i posadził na swoich kolanach. Zaraz ramiona owinęły się wokół talii chłopaka, dając mu tak potrzebne oparcie.

- Wiem, ale ona już taka jest, nie zmienisz tego. Nie możecie rozwiązać problemów bardziej ugodowo?

- Próbowałem, ale w zamian usłyszałem jej typowe teksty w stylu, jak kiedyś umrę... Naprawdę starałem się zachować spokój, ale mam już dość!

- Ja nauczyłam się to ignorować. Nie dawaj się sprowokować i jakoś to będzie.

Harry uchylił szeroko usta, kiedy Malik wyrwał mu telefon z ręki, ale nie odważył się w żaden sposób zaprotestować - co i tak nie przyniosłoby żadnych efektów.

- Gemma? Z tej strony Zayn, przyjaciel Harry'ego... Tak. Mhm... Dobra, słuchaj... - Malik szybko wyszedł z pokoju, nie dając nikomu szansy na reakcję i zamknął się zaraz obok. Musieli wytłumaczyć sobie parę rzeczy i to bardzo szybko. Rodzice, którzy nie przejmowali się swoimi dziećmi zwykle byli uważani za tych najgorszych, lecz żadna skrajność nie jest właściwa i taka nadopiekuńczość nie mogła być niczym tłumaczona. Matka nie powinna doprowadzać swojego dziecka do łez, nie w taki sposób. Najchętniej wytłumaczyłby parę spraw samej winowajczyni całego zajścia, jednak póki co musiała mu wystarczyć Gemma, a później się zobaczy. Miał dość tego, jak Anne krzywdziła i tłamsiła tak piękną oraz barwną osobę, do tego najwyraźniej kompletnie nieświadoma swoich błędów.

- Twoja mama serio używa takich argumentów? - w końcu odezwał się Liam, kiedy cisza zaczęła się przeciągać do tej coraz bardziej niezręcznej. - W rozmowie z własnym synem?

Styles wzruszył ramionami, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie był to temat, na który chciał rozmawiać. A już na pewno nie w tamtym momencie, kiedy jedynie potrzebował odrobiny spokoju i ciepła.

- Nie rozumiem, dlaczego Anne się taka stała - westchnął Horan. - Pamiętam, jak byliśmy dziećmi i była zupełnie inna... Była najfajniejszym dorosłym, jakiego znałem! Nie rozumiem, w którym momencie to wszystko się popsuło.

- Od związku ze mną? - spytał Tomlinson, patrząc na Harry'ego z tak smutnym wyrazem twarzy, jakiego chłopak nigdy nie chciał oglądać.

- Nie, nie. To nie przez ciebie. Ona... Niall już wiele razy zwracał mi uwagę na jej dziwne zachowanie, więc... ta... Po prostu już taka jest. Przepraszam, to naprawdę nie twoja wina.

Szatyn skinął głową akurat w tym samym czasie, kiedy do pokoju wrócił Malik. Nie dało się po nim wyczytać żadnych emocji, co było poniekąd straszniejsze, niż jakiekolwiek gniew - kiedy nie widziałeś, o czym myśli, jak miałeś się przygotować na ewentualną obronę? Jednak na szczęście zaraz uśmiechnął się szeroko i wręczył przyjacielowi jego telefon. Harry, wyraźnie zdezorientowany, spojrzał na czarny ekran, jakby sam nie był do końca pewny, co trzyma w rękach i do czego służy. Z tego stanu zawieszenia wyrwał go głos bruneta:

- Masz fajną siostrę.

- Ja... Wiem? I... o czym rozmawialiście?

Zayn wzruszył ramionami i wtulił się w bok narzeczonego. Odczuwał silną potrzebę fizycznej bliskości niemal cały czas i mógł się tylko cieszyć, że Liam był niemniejszym pieszczochem co on sam.

- Po prostu musiałem jej wyjaśnić, że bycie rodzicem nie upoważnia do wszystkiego. Po czymś takim potrzebujesz sojuszników w domu, zaufaj mi.

- Ale... - Harry tak na prawdę sam nie był pewny, co chciał podważyć. Przecież na dobrą sprawę przyjaciel miał całkowitą rację, jednak nie chciał tego przyznać na głos. Jego matka nie była zła, tylko... trudna. Ostatecznie tylko westchnął zrezygnowany i skinął głową. - Dziękuję.

- Nie ma za co, Hazz. Nie możesz jej pozwolić na takie traktowanie, jasne? To nie ma znaczenia, czy jest twoją mamą, czy nie. Musisz zawalczyć o wolność.

Styles wymusił delikatny uśmiech i powoli zwilżył wargi językiem. Właśnie uświadomił sobie, jak problemowym był przyjacielem - matka traktowała go, jak dziecko, ale przecież tak na prawdę potrzebował całodobowej opieki. Pragnął samodzielności, traktowania poważnie, a sam nie radził sobie ze swoimi emocjami i chociażby kilka razy przetwarzał w głowie scenariusz rozmowy, nim nie dzwonił zamówić pizzę! Był śmieszny. Ale czy mimo to nie miał prawa do marzeń?

- Trochę zazdroszczę ci, że wyrwałeś się z domu... - mruknął, spoglądając na Zayna.

Malik zaśmiał się cicho, a jego wzrok automatycznie powędrował w stronę narzeczonego, jakby wymieniali jakiś żart znany tylko ich dwójce. Zaraz jednak powrócił wzrokiem na najmłodszego, choć na jego ustach wciąż pozostał ten niewielki uśmieszek.

- Oh, nie ma czego! Karen matkuje mi bardziej, niż moja biologiczna. Ale tak, też się cieszę, że to już koniec.

Harry poczuł delikatny pocałunek Louisa na przegubie ręki, co zachęciło go do kontynuowania rozmowy. To że on potrzebował dużo uwagi, nie znaczy, że nie miał okazywać jej innym.

- Nie tęsknisz?

Chłopak momentalnie się skrzywił, przez co Styles zaczął żałować, poruszonego tematu. Nawet miał się już wycofać, lecz ostateczne tylko położył dłoń na kolanie przyjaciela i bardzo ostrożnie wygiął kąciku ust do góry.

- Hm... Nie, o dziwo, ani trochę. Może za dziewczynkami, ale Safaa chyba mnie nienawidzi, a Waliyha... Nie wiem tak naprawdę, ale nie mogę przyjechać do domu i narażać ją na gniew ojca. Telefony też czasami kontrolują. Po prostu nie mogę jej tego zrobić.

- A gdzieś indziej? Jak szkoła? - zaproponował Niall.

I nawet jeśli początkowo Zayn zamierzał go wyśmiać, tak po szybkiej analizie doszedł do wniosku, że to nie jest tak głupi pomysł. Przeważnie ktoś odbierał je ze szkoły, ale wystarczyło zawołać Waliyhe jednej z przerw, żeby uniknąć spotkania z rodzicami. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał?

- Geniusz. Zrobię tak może nawet w przyszłym tygodniu.

- Pojechać z tobą? - zaoferował Payne i mocnej objął narzeczonego. Czuł, że chłopak potrzebuje dużo miłości, w końcu to nie był dla niego łatwy temat, dlatego zamierzał dać mu jej jak najwięcej. W końcu nieważne, jaka by nie była, utrata rodziny nie mogła obejść się bez niczego. Ale Liam zamierzał być zawsze obok, żeby swoją obecnością zapełnić tę pustkę w sercu.

- Mógłbyś. Dziękuję.

- Jak się czujecie z tym, że jutro wracamy? - rzucił niespodziewanie Tomlinson.

Można było pomyśleć, iż dni spędzone za granicą z dala od czujnych spojrzeń rodziców, przepełnione zabawą, niezależnością, długimi godzinami spędzonymi w gronie przyjaciół były czymś szczególnym, czego nie chcieli szybko kończyć. Prawda była jednak taka, że większość chciała już na nowo powitać stary, zimny Londyn, gdzie czekali najbliżsi. Zayn tęsknił za tymi wszystkimi pobudkami z samego rana przez głodnego i bardzo głośnego kota oraz uczuciem jego bardzo miękkiej i gładkiej skóry pod palcami. Niall chciał znowu spotkać się z Barbarą, wręczyć jej słodkie prezenty, opowiedzieć te wszystkie historie, których nie zdążył przez telefon oraz pokazać wszystkie zdjęcia, których nie wysłał. Liam szczególnie pokochał widok jego rodziny w komplecie z Malikiem, jako jej stałym członkiem; za tym ciepłym, domowym widokiem, gdy jego narzeczony pomagał gotować swojej przyszłej teściowej, czy też w porządkach teściowi. Louis był ciekaw, jak mija czas jego licznemu rodzeństwu i kochanej mamie; w gruncie rzeczy naprawdę uwielbiał ten niekontrolowany chaos panujący u niego w domu.

I tylko Harry tak naprawdę pragnął zostać jeszcze chociaż kilka dni. Wiedział, że jego matka na pewno bardzo za nim tęskniła, czego nie zapomniała wspomnieć mu przynajmniej raz dziennie począwszy od pierwszego wieczoru, kiedy chłopak był już w Austrii. Jemu też po części brakowało swojego pokoju, choć często czuł się tam, jak w obcym miejscu, szkoły, choć nie był tym popularnym uczniem, czy nawet właśnie rodziny. Ale tak naprawdę nigdy wcześniej nie czuł się tak wolny, spokojny, jak przez ten krótki tydzień. Nawet jeśli nie polubił jeżdżenia na nartach, a dwa dni spędził w dużej mierze na bieganiu do toalety, ilekroć odważył się coś zjeść, tak w gruncie rzeczy nareszcie był szczęśliwy, otrzymywał odpowiednią ilość uwagi i nikt na niego nie krzyczał, kiedy robił coś wolniej od reszty. Był akceptowany ze wszystkimi swoimi wadami oraz słabościami. Dlatego w przypływie odwagi - o której pochodzeniu sam nie miał najmniejszego pojęcia - odezwał się pierwszy, nim jego przyjaciele zdążyli pozbierać myśli:

- Chciałbym po powrocie powiedzieć wszystko mamie. O Louisie, tatuażach i takie tam... Jeśli mnie wyrzuci z domu, to któryś z was mnie przygarnie na kilka dni...? - nawet zdołał wysilić się na żart, choć jego głos brzmiał, jakby nie miał już siły się śmiać.

- Do mnie tylko przebiegniesz na drugą stronę ulicy - odparł Horan, uśmiechając się przy tym tak szczerze i szeroko, że chłopak nie miał wątpliwości co do powagi jego słów.

- Dziękuję.

- Jesteś pewny? - wtrącił Zayn, patrząc przy tym na przyjaciela, jakby ten zaczął majaczyć. - To znaczy dobrze, że chcesz się jej postawić, ale pamiętaj o konsekwencjach za tym idących.

- Wiem, ale nie lubię kłamać... Ile jeszcze muszę udawać?

Styles zaraz poczuł miękki, delikatny pocałunek na swoim policzku, który zaraz przybrał delikatny odcień czerwieni, a w wyniku uśmiechu w tamtym miejscu zagościł głęboki dołeczek. Odwrócił się w stronę swojego chłopaka z niemym pytaniem o powód nagłej pieszczoty, w zamian otrzymując jeszcze jednego buziaka tym razem w usta.

- Nie rób nic na siłę, ale na cokolwiek się zdecydujesz, będę cię wspierał.

Harry'emu przeszło przez myśl, że nie zasługuje na tych ludzi. Że nie powinien tam być i marnować ich czasu na samego siebie, ale zamiast tego uśmiechnął się tak szeroko, jak tylko potrafił i po kolei wyściskał każdego z osobna, mamrocząc coś o tym, że nie chce, żeby ten tydzień się już skończył.

- Może w takim razie chodźmy na miasto wyszaleć się tak na pożegnanie - zaproponował Horan.

- Przepraszam, ale ja odpadam - odparł Tomlinson, zyskując tym sposobem zaskoczone spojrzenia całej czwórki. - Jestem już trochę zmęczony i chyba się zdrzemnę w tym czasie. Wy idźcie sami.

- Zostanę z tobą - od razu dodał Harry.

- Nie musimy iść pić... - wtrącił Zayn, spoglądając na Stylesa.

Chłopak wciąż nie przywykł do tego, że inni tak bardzo przejmowali się jego wygodami i zdaniem, kiedy w domu to on musiał się dostosowywać do swojej matki, dlatego zawsze czuł się bardzo niekomfortowo w takiej sytuacji. Ale mimo wszystko ten ostatni dzień chciał już spędzić z Louisem, skoro nawet nie był pewny, jak będzie wszystko wyglądać po powrocie do domu. Przecież musiał jeszcze pogodzić się z rodzicielką po niedawnej kłótni, a już miał dla niej inne rewelacje, które mogły całkiem zniszczyć jakiekolwiek zaufanie, jakim go darzyła.

- Nie, naprawdę wolę zostać... Przepraszam. Mam nadzieję, że się nie gniewacie?

- Nie, chociaż szkoda, że nie chcecie - odpowiedział Liam, brzmiąc przy tym na tyle szczerze, iż Styles zdołał odetchnąć z ulgą. Nie chciał, żeby źle odebrali jego słowa, lecz najwyraźniej nie miał większych powodów do obaw.

Minęło raptem pół godziny, a cała trójka ruszyła na miasto. Jeszcze nie do końca obrali cel podróży, jednak mieli nadzieję w trakcie w końcu znaleźć odpowiednie miejsce. W końcu te bardziej spontaniczne wyjścia niosły za sobą najwięcej przygód, jakby jedna nieplanowana rzecz prowadziła za sobą cały sznur zagadek i niezwykłych zdarzeń.

Natomiast w całym domu nastała cisza... Chłopcy zwykli żartobliwie mówić, że Louis bardzo się uspokajał przy Harrym, jednak chyba wciąż nie byli do końca świadomi tego, jak bliskie było to prawdy. W końcu Tomlinson kochał być w centrum uwagi, którą otrzymywał za pomocą różnych wygłupów, zawsze musiał powiedzieć ostatnie zdanie i miało się wrażenie, że wszędzie go pełno, co właściwie kochał. Nie robił tego wszystkiego na siłę, taki właśnie był niezależne od wielu czynników dookoła. A jednak przy swoim chłopaku stawał się cichszy, bardziej opanowany, jakby przemieniał się w kogoś zupełnie innego. Być może zwyczajnie nie chciał przytłaczać sobą, aż nadto młodszego chłopaka, a może nie czuł potrzeby takiego szaleństwa, i tak zawsze otrzymując sto procent uwagi z jego strony. Jakikolwiek powód by nie był, Louis przy Harrym stawał się zupełnie inną wersją siebie, o jakiej nikt inny nie miał pojęcia.

Tomlinson w pierwszej kolejności owinął ramiona wokół bruneta, mocno go do siebie tuląc. Drobny uśmiech, wyrażający całe jego zadowolenie tylko bardziej podkreślił delikatniejszą naturę Louisa i Harry nie mógł nie przywołać w umyśle podobieństw między szatynem, a małym kotkiem. Prawie westchnął rozczulony, gdyby chłopak nie podniósł się trochę, by dosięgnąć ust ukochanego.

- Idę zapalić, a później się wykąpać. Możemy później po prostu poleżeć w łóżku i się poprzytulać?

- Jasne, Lou. Z przyjemnością.

Na twarzy Tomlinsona na krótki moment zagościł ten szczególny uśmieszek, po którym Harry zawsze spodziewał się najgorszego. Może szybko znów przywołał poważną minę, jednak było już za późno, żeby Styles to zignorował.

- Chyba, że chcesz dołączyć? Oczywiście bez podtekstów.

Zaskakującym było, że tak naprawdę to oczko puszczone w jego stronę wywołało u niego większy rumieniec, niż same te słowa. Jakby propozycja wspólnej kąpieli była czymś bardziej naturalnym i oczywistym - niczym, czym warto zawracać sobie głowę. Być może nawet brzmiała miło, jeśli naprawdę nie obejmowała żadnych seksualnych elementów. Jednak Harry nie był kimś, kto otwarcie mówi, czego chce, dlatego zamiast się zgodzić, tylko odepchnął od siebie Tomlinsona, śmiejąc się przy tym cicho i nakazał mu pospieszyć się - co było zbyteczne, gdyż Louis i tak spędzał w łazience więcej czasu, niż ktokolwiek z ich paczki.

Jednak gdzieś to pytanie utkwiło w umyśle młodszego chłopaka i może była to ciekawość, może pragnienie spędzenia każdej najmniejszej minuty z ukochanym, jaka im została, jednak w nagłym przypływie odwagi ruszył biegiem w kierunku drzwi, za którymi zniknął szatyn. Jeszcze przez krótką chwilę się zawahał, jednak kiedy do jego uszu deleciał szum puszczanej wody, cicho zapukał. Było to tak lekkie, że nawet nie był pewny, czy Louis go usłyszał i już miał się wycofać, kiedy nagle stanął przed nim, będąc już bez bluzy i z rozpiętym guzikiem od spodni. Intensywna czerwień zdawać by się mogło, że pokryła całe ciało młodszego chłopaka, wypalając przy okazji całą zdolność oddychania. Miał wrażenie, że nie tylko to i już nic nie potrafił poza staniem i głupim wpatrywaniem się w ukochanego. Wiedział, jak było to niezręczne, a pytający wzrok niczego nie ułatwiał. Wpadł i już nie było szansy na ucieczkę.

- Harry...?

- Um... Oferta... aktualna?

Przez chwilę Louis wyglądał na mocno zdezorientowanego, jakby nie do końca rozumiał, o czym jego chłopak mówił. Jednak kiedy w końcu to do niego dotarło, otworzył szerzej usta, jakby nie do końca dowierzał w to, co słyszy i tylko czekał, aż do Harry zacznie się śmiać, że to tylko żart. A jednak z każdą upływającą sekundą Styles jedynie bardziej kulił się w sobie z nadzieją, że w pewnym momencie może skurczy się do tego stopnia, że nie będzie widoczny. Dopiero to otrzeźwiło Louisa, który uśmiechnął się szeroko i odsunął od wejścia, żeby zrobić miejsce ukochanemu.

- Oh... Ja... Tak, pewnie, zapraszam.

- Uhm... Znaczymm... - jakąkolwiek szansę na wycofanie się Tomlinson odebrał mu czułym pocałunkiem. Dodatkowo chwycił chłopaka za rękę tak delikatnie, jakby miał doczynienia z kruchym motylkiem, co jeszcze bardziej rozluźniło Harry'ego. Przecież to jego Louis, ktoś kto nigdy go nie skrzywdzi, prawda? Dlatego ufnie podążył za nim i bez najmniejszego zawahania pozwolił zdjąć z siebie sweterek. Nawet jeśli ogień trawił jego policzki, odczuwał nadzwyczajny spokój, pewność że nie ma powdu do obaw.

- Nie sądziłem, że się zdecydujesz - wymamrotał szatyn między kolejnymi muśnieniami warg. Powoli przejechał opuszkami palców po torsie chłopaka, jakby na nowo zapoznawał się z jego ciałem. Z miękkością jego skóry, krzywizną w końcu zarysowujących się mięśni po wielu wizytach na siłowni, kontrastem, jaki stanowiła ta mlecznobiała z tą opaloną na złocisty kolor. Na moment powrócił do niewielkiego tatuażu, połówki serca na piersi, a jego niebieskie oczy zalśniły w zachwycie. - Jesteś taki piękny...

Harry wstrzymał na moment oddech, przytłoczony intensywnością spojrzenia niższego chłopaka. Zawstydzony odwrócił wzrok i odsunął się na bezpieczniejszą odległość. Nie bał się, po prostu nie czuł się z tym tak komfortowo...

- Ale bez... niczego. Prawda?

- Obiecuję.

W końcu na twarzy Stylesa zawitał delikatny uśmiech i z przygryzioną wargą rozejrzał się po łazience. Pierwsza rzuciła mu się w oczy wanna wypełniona wodą oraz pianą, a zaraz jego wzrok zjechał trochę niżej na biały ręcznik, na którym leżała książka. Zaciekawiony od razu do niej odszedł i dokładnie obejrzał z każdej strony. Nawet się nie zdziwił, że miała lekko wygięte rogi i pożółkłe kartki, co charakteryzowało przynajmniej połowę zbiorów chłopaka upolowanych w najróżniejszych antykwariatach i na targach. Na okładce widniała młoda dziewczyna z dużo starszym mężczyzną, w mnienaniu Harry'ego wyglądającym na jej ojca oraz duży napis Lolita.

- Dlatego tyle zajmuje ci kąpiel?

Tomlinson wzruszył ramionami wyraźnie zmieszany i przysiadł na skraju wanny.

- To mnie relaksuje. To... Idzemy się myć? W końcu woda nam wystygnie.

Styles odłożył książkę na ręcznik i stanął pomiędzy nogami chłopaka. Cały czas czuł na sobie jego intensywny wzrok, ale z czasem zaczął się przyzwyczajać do niego, a nawet na swój sposób lubić. Szczególnie jeśli oprócz oczywistego pożądania na prowadzenie przebijało się czyste uwielbienie i zachwyt, jakby widział w nim coś, czego żadne ludzkie oko nie było w stanie dostrzec. Jakby patrzył na najprawdziwsze dzieło sztuki, coś czego żaden Michał Anioł, Donatello, czy też Myron nawet nie wyobrażali sobie stworzyć. Jakby był najpiękniejszą istotą na świecie.

Kiedy dłonie Louisa odnalazły drogę do paska Harry'ego, chłopak pochylił się i złożył na jego ustach delikatny, miękki pocałunek. Głaskał kciukami zarośnięte policzki, przybliżając się jeszcze bardziej do ukochanego, a już po krótkiej chwili jego spodnie opadły na kremowe kafelki z cichym łoskotem. Wyplątał stopy z czarnego materiału i nagle poczuł delikatnie klepanie po łydce, na co instynktownie uniósł nogę. Wyprostował się w celu zachowania równowagi i z zaciekawieniem obserwował swojego chłopaka, który postawił najpierw jedną stopę na swoim kolanie, żeby zdjąć skarpetkę, a następnie zrobił to samo z drugą, w obu przypadkach kończąc to delikatnym pocałunkiem na kostce. Wszystko odbywało się w absolutnej ciszy, przerywanej ich spokojnymi oddechami oraz szelestem ubrań, tworząc jeszcze bardziej intymną atmosferę, wrażenie, jakby zdołali na moment oderwać się od tego świata...

Tomlinson zawahał się przez chwilę z dłońmi na biodrach Harry'ego, lecz młodszy chłopak zdołał już odepchnąć wstyd na dalszy plan i tylko skinął głową, dając Louisowi pozwolenie na kontynuowanie. I nawet jeśli całe jego ciało płonęło rumieńcami, mówiąc mu, że powinien czuć się przynajmniej zmieszanym, był nadzwyczaj spokojny, kiedy szatyn musnął wargami brzuszek bruneta, a nawet kiedy ostatnia część garderoby w końcu znalazła się na podłodze. Ufał mu bezgranicznie i w tamtym momencie był tego bardziej pewny, niż swojej ludzkiej egzystencji.

- Jesteś idealny - szepnął Louis, w końcu przerywając ciszę. - Taki piękny.

Harry tylko uśmiechnął się z nutą szczerości oraz czułości. W ten szczególny sposób, który zawsze wywoływał u Tomlinsona szybsze bicie serca. Jeszcze tylko pocałował ukochanego w policzek i związał loczki w koka, nim wszedł do wanny z cichym pomrukiem.

- Cieplutko.

Louis zaśmiał się cicho z rozczuleniem i również szybko się rozebrał. Miał tylko nadzieję, że Harry nie zauważy, jak bardzo podobał mu się młodszy chłopak. Los chyba jednak nad nim czuwał, gdyż jego wzwód jeszcze nie był tak duży, a przy tym brunet był za bardzo zajęty relaksowaniem się z zamkniętymi oczami, żeby zwracać na niego uwagę. Usiadł po drugiej stronie, zahaczając nogami o te Stylesa, który w końcu zechciał na niego spojrzeć. Nim zdążył się obejrzeć, część piany znalazła się na jego twarzy, a po łazience rozległ się najsłodszy śmiech na świecie. A może to po prostu Louis był tak bardzo zakochany, że wszystko, co robił Hary uważał za najbardziej uroczą rzecz pod słońcem.

- Zostałeś świętym Mikołajem! Masz dla jakiś prezent?

Szatyn z rozbawieniem spojrzał na swojego chłopaka i otarł twarz mokrymi rękami.

- Tylko grzecznie dzieci dostają. A ty byłeś grzecznym chłopcem?

Styles od uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje głębokie dołeczki i skinął głową, dzięki czemu jego koczek zabawnie podskoczył.

- Najgrzeczniejszym!

Choćby Louis bardzo chciał - a nie chciał - nie mógł się powstrzymać od pochylenia się bardziej w stronę ukochanego i delikatnego, krótkiego pocałunku. Jednak, zamiast wrócić na swoje miejsce, pozostał jeszcze przez chwilę w takiej pozycji, z bliska podziwiając swojego chłopaka.

- Jesteś najpiękniejszą istotą na świecie.

Harry przygryzł dolną wargę, jakby przez chwilę wahając się nad czymś, aż ostatecznie zamoczył bardziej ręce i zaczesał palcami grzywkę chłopaka do tyłu. Drugą z dłoni pozostał na twarzy szatyna, by delikatnymi ruchami wytoczyć po niej ścieżkę od lekko wygiętych brwi, przez cienie pod oczami, mocno zarysowane kości policzkowe, aż po wąskie, miękkie wargi, na których ostatecznie złożył słodki pocałunek.

- Ty też jesteś bardzo przystojny. To co z moim prezentem, Mikołaju?

- A co chciałbyś dostać, chłopczyku?

- Poczytasz mi? Proszę.

Louis zaśmiał się cicho, kiwając głową. Jak mógłby mu odmówić?

- Tak polubiłeś, jak ci czytam?

- Mhm... Masz bardzo przyjemny głos do słuchania.

Tomlinson uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie otrzymał największy komplement od samej królowej i po raz kolejny skinął głową tylko po to, żeby zobaczyć, jak oczy Harry'ego zalśniły z radości. Nachylił się jeszcze raptem parę centymetrów i bez ostrzeżenia polizał nosek chłopaka, po czym ze śmiechem powrócił na swoje miejsce. Styles skrzywił się zdezorientowany, ale zaraz również i z jego gardła wyrwał się cichy chichot, przerwany pluśnięciem wody, kiedy to za karę zdecydował się ochlapać szatyna.

- Nie próbuj zamoczyć książki! - upomniał go Louis i sięgnął w stronę ręczników.

- Nawet bym nie śmiał! O czym to?

Zaraz delikatny uśmieszek zagościł na twarzy Tomlinsona, sprawiając, że Harry przez moment zawahał się, czy aby na pewno chce poznać odpowiedź.

- O fascynacji, może obsesji dorosłego faceta na punkcie dwunastoletniej dziewczynki.

Styles wyglądał, jakby czekał, aż Louis powie, że to tylko żart, jednak dość szybko przekonał się, iż nic takiego nie nastąpi.

- O mój... Tydzień temu znalazłem na twoim łóżku książkę Kinga, zaraz obok romansidła, kiedyś widziałem coś o przyszłości i nieśmiertelności...

- Futu.re? Genialna, muszę kiedyś ci pożyczyć. Tylko nie zrażaj się od razu do głównego bohatera, później go polubisz.

- ...a teraz pedofilia?

Tomlinson wywrócił oczami jednak mimo wszystko nie zdołał ukryć rozbawienia, jakie wywołały u niego oszczerstwa chłopaka.

- Za bardzo to spłycasz. Jasne, porusza bardzo ciężki temat, ale przecież nie możesz udawać, że coś takiego się nie dzieje. A przy okazji możesz zwrócić uwagę na wiele innych walorów, nie tylko seks z nieletnią... To znaczy, nie wiem, czy będzie, ale nie wykluczam. Chyba, że nie chcesz tej książki, to poszukam czegoś na telefonie.

- N-nie, nie, możesz to. Zobaczymy, czy mi się spodoba... Możesz od momentu, gdzie skończyłeś.

Louis skinął głową, za dobrze znając ten schemat - najpierw Harry potrzebował małej próbki, a później i tak prosił, żeby zaczynał od początku, bo w sumie to chce wiedzieć, od czego się zaczęło. A Tomlinson nigdy nie protestował, gdyż kochał go równie mocno, co literaturę, dlatego z przyjemnością łączył te dwie rzeczy. Jak zwykł mawiać, każdy lubi czytać, po prostu nie każdą książkę. Co po raz kolejny dało się porównać do relacji międzyludzkich, ale nie chciał męczyć chłopaka swoimi kolejnymi filozoficzno-egzystencjalnymi wywodami. Nawet nie wyjął zakładki, kiedy z pierwsze słowa opuściły jego usta:

- Gdy jestem niezadowolony, milknę, i ten zwyczaj, a raczej łaskowaty chłód mojego niezadowolonego milczenia, Walerię przerażał do obłędu. Skomląc i zawodząc oświadczała: Ce qui me rend folle, c'est que je ne sais à quoi tu penses quand tu es comme ca. Spróbowałem...

- Masz prawie perfekcyjny akcent - wtrącił Harry

- Mam słabość do francuskiej poezji. Kontynuować?

- Ale od początku. Proszę?

Jedynym komentarzem Louisa był cichy śmiech oraz wszystkowiedzący wzrok. Zostawił zakładkę na swoim miejscu, po czym powrócił do pierwszego rozdziału. Oczy Stylesa były przez cały czas zamknięte, jednak na jego wargach i tak uformował się mały, zadowolony uśmiech spowodowany szelestem kartek.

- Lolito, światłości mojego życia, ogniu moich lędźwi. Grzechu mój, moja duszo. Lo-li-to: koniuszek języka robi trzy kroki po podniebieniu, przy trzecim stuka w zęby. Lo. Li. To.*

Leżeli tak w wannie, czytając książkę jeszcze przez może dwadzieścia minut, póki woda nie stała się nieznośnie zimna i zmuszeni byli dolać jeszcze trochę ciepłej. W końcu przystąpili do mycia się, a Louis nawet nie proponował pomocy, nie chcąc przypadkiem przekroczyć jakiejś granicy. W końcu to jego słodki Harry i ostatnim czego chciał, było doprowadzenie do jakichkolwiek niezręcznych sytuacji. Co nie przeszkodziło mu w nałożeniu na głowę bruneta wielkiej korony z piany.

- Hej! Moje włosy!

- Teraz jesteś prawdziwym księciem.

Styles prychnął cicho i jako tako pozbył się mydlin ze swoich loków. Wyraźnie starał się udawać obrażonego, jednak wystarczyła chwila, żeby przerwał walkę z kącikami swoich ust, a te gwałtownie powędrowały do góry.

- Teraz to muszę umyć włosy. A chciałem to zrobić dopiero jutro rano.

Louis dał mu szybkiego buziaka na pocieszenie, co na całe szczęście wystarczyło, żeby rozchmurzyć chłopaka. Oferta pomocy stanowiła doskonałe dopełnienie i już wkrótce Tomlinson stał za chłopakiem z ręcznikiem przepasanym w pasie oraz dłońmi z miękkich, czekoladowych włosach. Oczywiście został jeszcze kilka razy upomniany, żeby nie zapomniał o odżywce, a później mógł oddać się zabawie. Szczerze mówiąc szatyn miał ogromną słabość do loczków Stylesa i chętnie korzystał z każdej okazji, żeby móc poświęcić im więcej uwagi. A jeśli wiązało się to z pomrukami przyjemności, czy nawet cichym nuceniem jakiejś melodii... Czy Louis mógł być szczęśliwszy? Wszystko szło nieprawdopodobne powoli w odczuciu Tomlinsona, jednak znalazł w tym jakiś urok; radość w delektowaniu się każdą fazą ich związku oraz podekscytowanie kolejnymi.

- Nie chcę wracać - szepnął Harry. - Zostańmy tutaj na zawsze.

- Z przyjemnością, mój książę...

💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚

*Vladimir Nabokov Lolita.

Continue Reading

You'll Also Like

21.2K 3.6K 22
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
5.3K 306 16
Krótkie opowiadania o shipie z serialu Teen Wolf. Theo Raeken i Liam Dunbar. Dwie tak różne osobowości. Czy jest szansa, że poznają się na nowo? ~ N...
8.5K 448 23
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
74.9K 3.9K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...