Let's Play A Game || Larry&Zi...

Af Lovelyzka

146K 9.9K 10.8K

Prywatne, prestiżowe liceum w Londynie nr. 1 od lat cieszy się nieposzlakowaną opinią, najwyższym poziomem na... Mere

Rozdział 1. Mówię ci, jak zobaczysz Taylor, to sam zostaniesz hetero!
Rozdział 2. ...zauważył jego pewnie mało dyskretne zainteresowanie.
Rozdział 3. Mam cztery sutki
Rozdział 4. I dlatego też Zayn był tą czarną owcą w rodzinie.
Rozdział 5. Czyżby śliczny chłopiec ze słodkim uśmiechem okazał się być gejem?
Rozdział 6. Znowu uciekasz?
Rozdział 7. Niall kochał Harry'ego chyba od zawsze.
Rozdział 8. Chciałbym poznać prawdziwego Harry'ego Stylesa...
Rozdział 9. ...ciemne audi z impetem wyjechało na pobocze...
Rozdział 10. To tylko zabawa, nic więcej.
Rozdział 11. Wybacz mu, synku.
Rozdział 12. ...dlaczego nie chcesz nic zmienić?
Rozdział 13. To się po prostu stało
Rozdział 14. ...Baby shark doo doo doo doo doo doo!
Rozdział 15. ...nie obiecuję, że ci się spodoba.
Rozdział 16. ...Liamowi też nie było trzeba kłopotów.
Rozdział 17. ...okaże się być tak dobrym kłamcą, że sam w to uwierzy?
Rozdział 18. Zresztą Lewis nie jest partią dla ciebie.
Rozdział 19. Nic nam nie jest, żyjemy.
Rozdział 20. Ktoś skrzywdził jego największy skarb.
Rozdział 21. Jednak mama ma rację, jesteś beznadziejny.
Rozdział 22. Nie przejmował sie za bardzo konsekwencjami
Rozdział 23. Tym razem Liam się nie dowie, słowo.
Rozdział 24. W takim razie zrywam z tobą...
Rozdział 25. ...Louis nawet przez ułamek sekundy pomyślał o romansie...
Rozdział 26. Nikt z rodziny Tomlinsonów nie może się o tym dowiedzieć.
Rozdział 27. ...pozwól sobie na prawdę, nieważne jak trudna być może.
Rozdział 28. Skąd ty wytrzasnąłeś te szmaty?
Rozdział 29. Można patrzeć, ale nie dotykać.
Rozdział 30. Płakałeś przeze mnie.
Rozdział 31. Czy są tutaj jakiejś grzecznie dzieci?
Rozdział 32. Bambi przemienia się w kotka z ostrymi pazurkami?
Rozdział 33. Louis, ty idioto!
Rozdział 34. A co jeśli gdzieś zgubię to dziecko?
Rozdział 35. To takie trochę pożegnanie dzieciństwa?
Rozdział 36. Zasłużyłeś na karę.
Rozdział 37. Oh, z kim mnie zdradzasz?
Rozdział 38. Louis nie jest gruby
Rozdział 39. Dalej kochasz Louisa?
Rozdział 40. Zayn czuł się bardzo pewne za kierownicą.
Rozdział 41. To nie jest Vegas.
Rozdział 42. Zasadnicze pytanie - dlaczego Liam był Harrym?
Rozdział 43. To Louisa nie chciał w swoim życiu.
Rozdział 44. Czy to znaczy, że poznam twoich rodziców?
Rozdział 45. Czy nie obiecałem ci kary?
Rozdział 46. Harry naprawdę zrobił to wszystko dla niego?
Rozdział 47. Chyba nie podejrzewasz Harry'ego o romans?
Rozdział 48. Sam zaproponował taki układ, a teraz jest zraniony?
Rozdział 50. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie!
Rozdział 51. Urządźmy wieczorem imprezę!
Rozdział 52. Nie chcę zostawić Hazzy.
Rozdział 53. Ile par wytrzymuje taką rozłąkę?
Rozdział 54. Cztery miesiące kłamstw miały wyjść na jaw w tak prosty sposób.
Rozdział 55. Harry jest najładniejszą księżniczką, wiesz?
Rozdział 56. Wyjdziesz za mnie?
Rozdział 57. A jednocześnie tak bardzo pragnął zasmakować jej ust.
Rozdział 58. Może później będzie lepiej.
Rozdział 59. ...facet w spódniczce to największe dziwactwo.
Rozdział 60. ...pijana wersja Harry'ego jest jego najsłodszą wersją.
Rozdział 61. Kiedy oni w końcu wywalą go z tej szkoły?
Rozdział 62. Miałeś zerwać kontakt z Lewisem.
Rozdział 63. Za nawet mniej, niż dobę mieli zostać małżeństwem...
Rozdział 64. Mój mąż.
Rozdział 65. Czy chciałabyś się ze mną umówić na randkę?
Rozdział 66. ...nie spodobało mu się, że ta El była blisko z jego chłopakiem.
Rozdział 67. Czy ty masz dziecko i nie raczyłaś mnie o tym poinformować?
Rozdział 68. Prosiłem cię, żebyś nie palił tyle...
Rozdział 69. A nie pozwolę mu nie iść na wymarzoną uczelnię...
Rozdział 70. Jakby podświadomie wiedział, że to wyznanie doprowadzi do zerwania.
Rozdział 71. Nie wyobrażam sobie żyć na świecie, gdzie nie jesteście parą.
Rozdział 72. Mam udawać, że mnie nie pociąga?
Rozdział 73. Co można powiedzieć komuś, kogo ojciec umiera?
Rozdział 74. Wczoraj znowu trafił do szpitala.
Rozdział 75. Chce się pogodzić i zacząć od nowa.
Rozdział 76. Uwierzycie że jeszcze rok temu nie gadaliśmy ze sobą?
EPILOG. Czy wy kiedykolwiek dojrzejecie?
Podziękowania!
Dodatek?
Dodatek!
Książka!

Rozdział 49. Jak wrócimy, to powiem o nas mamie, dobrze?

1.5K 138 53
Af Lovelyzka

Louis wiedział, że źle postępował i mógłby nienawidzić siebie za to. Sam nie wiedział, czego chciał, nigdy nic mu nie pasowało, co odbijało się na niewinnych ludziach. Miał dość, kiedy inni mówili mu, jak żyć, co robić, ale jednocześnie chyba tego potrzebował, bo sam sobie nie radził.

Ten dzień musiał prędzej, czy później nadejść, nie mógł całe życie tylko się uśmiechać, ale najbardziej żałował, iż odbiło się to na Stylesie. Życie byłoby o wiele prostsze, gdyby się nie zakochał, gdyby Harry w ten sposób nie znalazł się w epicentrum jego gniewu. Starał się go chronić za wszelką cenę, lecz być może w ten sposob był niewiele lepszy od Anne? Oboje próbowali chronić go przed zranieniami, wbrew jego woli odciągając od wszystkiego co w choć najmniejszym stopniu mogło wyrządzić chłopcu krzywdę, sami w ten sposób go raniąc. Przecież Styles był już prawie dorosły i nie mogli więcej traktować go, jak mały, najdelikatniejszy kwiat, tak podatny na jakikolwiek mocniejszy podmuch wiatru. Brew pozorom był bardzo silny, dojrzały i powinni nauczyć się pielęgnować tę jego część, zamiast na okrągło ją wypierać.

Czuł się słabo, mdliło go na myśl o samym sobie, a każda kolejna łza spływająca na poduszkę była zarezerwowana osobno dla wszystkich zranionych spojrzeń Harry'ego, jakie tamtego dnia zdążył mu posłać. Chciał się zapaść pod ziemię, zniknąć w jakiejś czarnej dziurze byleby nikt nie mógł go zauważyć, lecz póki co jedynym schronieniem była kołdra, pod którą się schował tak, żeby nawet jeden kosmyk włosów nie zdradzał jego położenia. To że był świadom swoich błędów nie sprawiało, że był gotów się z nimi zmierzyć. Najpierw chciał wziąć głęboki wdech i odpocząć, nim porozmawia z Harrym. A po powrocie z ojcem.

Bo może Styles był jego priorytetem, ale nie tylko z nim popsuł swoją relację. Przecież tyle lat modlił się do Boga o powrót ojca, wypisywał do mężczyzny nigdy nie wysłane listy, czy też wyglądał go w twarzach mijanych na ulicy ludzi. Powinien się cieszyć z jego powrotu, a nie z rozczarowaniem traktować go, jak wroga. Troy nie zrobił nic złego, starał się dla niego, prawda? Długo go nie było, ale wrócił, chciał być przy nim i powinien to docenić, a te wszystkie negatywne emocje były niewłaściwe. Jak wszystko co robił. Może lepiej byłoby gdyby był synem, jak Harry? Gdyby był posłuszny, cichy i wszechstronnie uzdolniony? A najlepiej, gdyby poszedłby jeszcze dalej i nie robił wszędzie problemów, a przy tym czuł tylko to co oczekiwali od niego inni? Przecież to że był zmęczony czekaniem na ojca nie miało znaczenia, jeśli w końcu się łaskawie pojawił. Ani to że Harry tak łatwo mógł się go wyprzeć pod każdym aspektem, skoro właśnie od tego zaczynali. Nie miał prawa czuć żalu, rozczarowania, gniewu. Nie mógł przez chwilę przestać się uśmiechać, co robił nieprzerwanie od najmłodszych lat. Kiedy był małym chłopcem musiał się uśmiechać i nie zdradzać smutku spowodowanego utratą rodzica, żeby wesprzeć mamę i nie dokładać jej zmartwień. Kiedy był starszy musiał się uśmiechać, nawet jeśli niekiedy pragnął wystawiać swoje młodsze, rozpłakane rodzeństwo za drzwi, byleby móc wreszcie się wyspać i spokojnie odrobić wtedy jeszcze tak prostą pracę domową. Kiedy był nastolatkiem i jego mama rozwiodła się z Markiem, kimś kto był dla niego ojcem, musiał się uśmiechać, żeby pokazać, że jest silny, dzielny i będzie ich wspierał niezależnie od wszystkiego. Kiedy rezygnował z własnej przyjemności, by spędzać długie godziny na zabawie z najmłodszym rodzeństwem, gdy mama i Dan byli w pracy, również uśmiech nie schodził mu z twarzy. Jednak ich ilość z wiekiem zaczęła się wyczerpywać, a każda kolejna próba założenia była coraz trudniejsza. Po raz kolejny nie chciał być ciężarem dla najbliższych i robić problemów z niczego, lecz ostatnio coraz ciężej mu to wychodziło. Dlatego tylko chciał odpocząć, odetchnąć, pozwolić sobie na chwilę relaksu, by wrócić do żywych z nową energią i zapasem uśmiechów, jednak może jego droga do szczęścia nie była najwłaściwsza?

Pragnął jeszcze chwilę, chociażby tylko kilka minut przesiedzieć zakopany w swym azylu. Może był tchórzem, który wolał udawać inne emocje, niż zmierzyć się z tymi prawdziwymi i tym razem było bardzo podobnie - pragnął na moment zniknąć z powierzchni ziemi, niżeli pójść porozmawiać ze swoim chłopakiem. Niestety nagle jego kołdra gwałtownie uniosła, a łatwo została zastąpiona przez długie, kościste ramiona. Nie musiał otwierać oczu, żeby rozpoznać ten charakterystyczny zapach perfum oraz wyczuć to ciało, które przecież przytulał już tak wiele razy. Jednak tym razem tego nie chciał; chciał tylko w samotności użalać się nad sobą, zamiast otwierać się przed kimś i tak otwarcie pokazywać swoją słabość. Czuł, że ten niespodziewany dotyk tylko rozbudził kolejne łzy, które kaskadami zaczęły moczyć jego twarz, w jego wyobrażeniu dosłownie wydzierając coś z jego wnętrza. Od razu się szarpnął do tyłu, pragnąc uciec od tych macek, wyciskających z niego całą rozpacz oraz ból, jednak im bardziej się wyrywał, tym mocniej go oplatały. Zaczynał gubić oddech, ale nie wolę walki.

- Louis, proszę - głos Zayna z czasem coraz wyraźniej przebijał się do umysłu Tomlinsona. - Wdech, wydech. Louis... Spokojnie, pozwól temu płynąc... Tak, dokładnie tak.... Shh...

Szatyn zacząć czuć się, jakby rozpływał się pod wpływem słów przyjaciela, aż w końcu, zamiast uciekać, tylko mocniej uczepił się chłopaka. Ułożył głowę na piersi Malika, dzięki temu wyraźnie słysząc szaleńczo bijące serce przepełnione strachem, samemu szlochając cicho. Już nie miał siły, ani chęci walczyć, pragnął tylko odpocząć.

Jeszcze długie minuty - być może było ich tylko kilka, lecz w odczuciu Zayna trwały całe popołudnie - chłopak moczył jego serwer swoimi łzami, co chwilę szepcząc jakieś niewyraźne przeprosiny. Brunet czuł się bezradny i zagubiony wobec czegoś takiego; jeszcze nigdy nie widział przyjaciela w takim stanie i tylko wyrzucał sobie, że wcześniej nie zareagował. W najbliższym czasie będzie musiał poświęcić mu dużo więcej uwagi, niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak póki co po prostu cały czas mocno go przytulał i szeptał zapewnienia, iż jest tam przy nim i już nic złego się stanie.

Odetchnął cicho, kiedy poczuł, że dreszcze na ciele Tomlinsona ustały, a oddech się wyrównał, sygnalizując tym jego zaśnięcie. Wreszcie. Dopiero wtedy pozwolił sobie cicho zapłakać, dalej spokojnymi ruchami głaszcząc plecy szatyna. Nie rozumiał, co się stało, bo przecież jedna sprzeczka nie mogła doprowadzić Louisa do takiego stanu, ale to nie był czas na takie rozmowy.

Może godzinę później usłyszał cichy tupot kroków, a późnej dźwięk otwierania drzwi. Jeszcze raz szybko rzucił okiem na przyjaciela, by upewnić się, że ten dalej śpi, po czym przeniósł wzrok na Stylesa, który właśnie wszedł do pokoju, trzymając coś za plecami.

- Cicho, nie budź go - szepnął Zayn i ostrożnie poprawił się na materacu, gdyż ręka zaczęła mu powoli cierpnąć z niewygodnej pozycji.

- Nie... Nie zamierzam... - odpowiedział jeszcze ciszej Harry i ostrożnie klęknął obok łóżka. Niemożliwym było, żeby nie zauważył, iż szatyn przed zaśnięciem musiał płakać, co łamało mu serce mocniej, niż słowa wykrzyczane w stronę Nialla. Ostrożnie sięgnął dłonią w stronę jego grzywki i odgarnął ją z oczu ukochanego. Louis tylko zmarszczył nos i z cichym pomrukiem, przypominającym dźwięki wydawane przez koty, bardziej wtulił się w ciało, na którym leżał. - Dawno... um...

- Godzinę temu? Może trochę więcej.

Harry już tylko skinął głową i oparł brodę na materacu, obserwując spokojne oblicze swojego chłopaka. Wyglądał tak delikatnie, jakby nic złego nie mogło się zdarzyć, a wcześniejsze krzyki nigdy nie miały miejsca. Jakby tylko leżał gdzieś na chmurce ponad wszelkimi ludzkimi troskami i nie myślał o niczym więcej. Jakby był tym Piotrusiem Panem, którym pragnął pozostać już na zawsze.

Chłopcy zdążyli stracić rachubę czasu, a Malik nawet na moment się zdrzemnął. Co prawda Liam i Niall też kilka razy przychodzili, pytając czy potrzebują czegoś, a może dołączą do nich, ale ani Zayn, ani Harry nie chcieli opuszczać pokoju. Ten pierwszy fizycznie nie mógł tego zrobić jeśli nie chciał przypadkiem zbudzić przyjaciela, a Styles zwyczajnie pragnął być przy ukochanym, kiedy ten się obudzi. Chłopak nie mógł się powstrzymać od ciągłego głaskania szatyna po głowie, policzku, czy też ramieniu, jakby przez cały ten czas szukał jakiekolwiek kontaktu z jego ciałem, zapewnienia, że Louis dalej się tam znajduje. Jakby choć chwila, kiedy byłby pozbawiony jego bliskości była czymś nie do zniesienia i potrzebował wyryć dokładnie w swojej pamięci tę chwilę niepewny, czy po przebudzeniu Tomlinsona jeszcze będzie mógł sobie na to pozwolić.

Spał ponad trzy godziny, jednak kiedy w końcu otworzył swoje błękitne oczy, czuł się, jakby nie zaznał nawet chwili odpoczynku już od kilku dni. Kręciło mu się w głowie, całe ciało miał zdrętwiałe, a w ustach język zaczął przypominać ususzonego kaktusa. Wielokrotne kac bywał łaskawszy od tego, czego w tamtym momencie doświadczał. W pierwszej kolejności jego wzrok spoczął na czarnym materiale swetra, który bardzo szybko okazał się należeć do Zayna. Napotkał spojrzenie bursztynowych oczu już zaledwie dwie sekundy później, a troska w nich zawarta przytłoczyła go jeszcze bardziej. Lecz dopiero cichy szept wymawiający jego imię tak naprawdę zdołał rozbudzić chłopaka, choć obawiał się spojrzeć na Stylesa.

Nagle Malik podniósł się do siadu, zrzucając z siebie Louisa i poklepał najmłodszego z grona po ramieniu.

- Wy chyba musicie porozmawiać. Jeśli coś się będzie działo to wołajcie i proszę się nie pozabijajcie, bo jeszcze będziecie tego żałować.

Ledwo Zayn wyszedł z pokoju, a Harry sięgnął po róże, które wcześniej pozostawił koło łóżka, kiedy siedział przy swoim śpiącym chłopaku. Bardzo nieśmiało wyciągnął bukiet w stronę ukochanego, a cała przemowa, jaką planował wygłosić nagle utknęła mu gdzieś w gardle, odbierając jakąkolwiek zdolność wysławiania się. Co prawda zdołał jeszcze otworzyć usta, jednak jedynie zdołał szepnąć krótkie przepraszam. Tomlinson od razu podniósł się do siadu, zaskoczony wpatrując się w kwiaty. Zajęło mu kilka sekund otrząsnąć się z szoku i z jeszcze większą dezorientacją spojrzeć w te zielone oczy, z których bił cały strach i niepewność nagromadzone w ciągu tych wszystkich godzin, kiedy nie rozmawiali.

- Co...? Nie, nie... Hazz, nie powinieneś, to... Kurwa - warknął cicho i na moment ukrył twarz w dłoniach, żeby móc poukładać swoje myśli bez presji tego zranionego wzroku. - Kochanie, to ja teraz powinienem przynosić ci kwiaty i błagać o wybaczenie, a nie ty. Boże... Przepraszam, zachowałem się bardzo niedojrzale, Niall miał rację, nie powinienem mówić i robić tych wszystkich rzeczy...

- Louis...

Szatyn od razu przyłożył palec do miękkich warg chłopaka, chcąc go w ten sposób uciszyć. Zadziałało od razu.

- Nie, pozwól mi wyjaśnić, dobrze? To ja nie miałem prawa się na ciebie gniewać, rozumiesz? Przecież robiłeś wszystko według planu, na który obaj się pisaliśmy. Nie powinienem wymagać od ciebie innej reakcji, tylko... Hm... Sam nie wiem, może miałem gorszy dzień? Nie powinienem się na ciebie gniewać, ani stawiać w tak niezręcznej sytuacji. Nie pomyślałem. Nie mogę być zły. I... I tym bardziej nie powinienem cię ignorować. Zwyczajnie bałem się, że jeśli będę próbował z tobą porozmawiać, to emocje wezmą górę i powiem parę słów za dużo, a ostatnim czego bym chciał, to cię zranić. Myślałem, że jak przeczekam to.... Kurwa, wiem, to było głupie. Naprawdę dziwię się, jak długo ze mną wytrzymałeś. Nie zasługuję na te kwiaty, czy tym bardziej przeprosiny.

Policzki Stylesa już dawno były całe wilgotne i tylko od czasu do czasu kręcił przecząco głową, nie chcąc słownie mu przerywać. W końcu ostrożnie odłożył bukiet na materac i z lekkim wahaniem przybliżył się do chłopaka i mocno go przytulił. Bał się, że Louis się od niego odsunie lub w ogóle nie zareaguje - sam nie wiedział, co byłoby gorsze - lecz szatyn prawie od razu owinął swoje ramiona wokół jego ciała i przyciągnął jeszcze bliżej. To był silny uścisk, wyrażający więcej emocji i tęsknoty, niż mogły jakiekolwiek słowa. Stanowił wszystko.

- Louis, to nie tak... Przede wszystkim nie mów, że... że nie miałeś prawa tego czuć... Jesteś człowiekiem i smutek, radość, złość, to wszystko jest bardzo naturalne. Gdybyś był obojętny, to dopiero wtedy moglibyśmy zacząć się martwić...

- Nie, nie chciałem was martwić, przecież to nic takiego i...

- Louis - westchnął Harry i odsunął się odrobinę, by ułożyć dłonie na policzkach Tomlinsona i spojrzeć mu w oczy. Chciał mieć pewność, że szatyn wszystko wysłucha, dotrze to do niego. - Bardziej niepokojące jest, kiedy nic mi nie mówisz i ukrywasz wszystko przede mną. Jeśli... Jeśli coś się dzieje, to mi mów... Proszę. I wiem, że wtedy źle zrobiłem, mogłem... mogłem inaczej zareagować... Zrobić cokolwiek innego. Dlatego przepraszam, spanikowałem... Kocham cię. Jak wrócimy, to powiem o nas mamie, dobrze?

Louis zamknął oczy i oparł ich czoła o siebie. Gdyby tylko któryś z nich tylko trochę obrócił głowę, mogliby zetknąć się wargami, lecz żaden nie wykonał najmniejszego ruchu.

- Nie rób tego dla mnie. Powiesz jej, kiedy to ty będziesz gotowy... Po prostu mnie kochaj, poczekam.

Harry już dłużej nie mógł się powstrzymywać i w końcu przybliżył się jeszcze bardziej, po czym szepnął, otulając swym ciepłym oddechem usta Tomlinsona:

- Nie sądzę, abym mógł przestać to robić.

Kiedy w końcu się pocałowali, nie było tych często opisywanych fajerwerków, ani motylków w brzuchu. Nie kręciło im się w głowach, a serce zamiast przyspieszać swe bicie, wreszcie spowolniło do normalnego tempa. To nie było szalone, gwałtowne, a raczej czułe, delikatne i bardziej przywodzące na myśl ciepły dom, niż cokolwiek innego. Wreszcie znaleźli spokój, który tak bardzo potrzebowali.

W pewnym momencie zmienili swoją pozycję i położyli się na łóżku, dalej delikatnie muskając swoje wargi i trzymając się za ręce. Potrzebowali nadrobić czas, który tak bezsensownie zmarnowali. Ale jeszcze nauczą się rozmawiać na nawet te trudniejsze tematy; przecież mają na to całe życie, prawda?

Ciche pukanie wyrwało ich z tej słodkiej bańki, a już wkrótce winowajca zajrzał do pokoju z wyraźnie niepewną miną.

- Wszystko okay? - zagadał Liam i nerwowo podrapał się z tyłu głowy, jakby już od progu czuł, że nie jest tam mile widziany.

Harry od razu dostrzegł irytację w oczach ukochanego, dlatego pierwszy się podniósł i uśmiechnął przyjaźnie. Ulga na jego twarzy w końcu rozwiała cały smutek, jaki był widoczny na twarzy bruneta jeszcze godzinę temu i Payne nie mógł nie odwzajemnić tego gestu.

- Tak, dziękuję. A co teraz będziemy... robić?

- No właśnie! Zostałem oddelegowany, by przekazać wam, iż zdecydowaliśmy się, że dzisiaj już nigdzie nie idziemy, bo wszyscy są zmęczeni i zamiast tego może coś obejrzymy. Także przebierzcie się w piżamy i zapraszamy do salonu.

Chłopcy nie zdążyli zareagować, a Liam zniknął na korytarzu. Styles wzruszył ramionami i z delikatnym uśmiechem spojrzał na swojego chłopaka.

- To ja jeszcze szybko pobiegnę wziąć prysznic, jeśli łazienka będzie wolna, a ty mógłbyś wstawić kwiaty do wody? Proszę?

Louis w końcu przyjął bukiet i ostrożnie dotknął miękkich, delikatnych płatków.

- Żółto-różowe?

- Uh... Ja... Właściwie to szukałem słoneczników, bo... Jakoś pasują do ciebie, ale... Ale nie mogłem znaleźć, a... A czerwone róże byłyby takie... klasyczne i pomyślałem, że herbaciane będą lepsze? Uwielbiasz herbatę i tak skojarzyły mi się... Um... Tak.

Tomlinson krótko pocałował młodszego chłopaka i na nowo spojrzał na kwiaty, tym razem już zupełnie innym wzrokiem. To znaczy od Harry'ego każde byłyby przyjęte z ogromną radością, ale fakt, iż dodatkowo postarał się, żeby pasowały konkretnie do niego, był jeszcze bardziej uroczy. Choć przez to też jeszcze gorzej się czuł z tym, jak potraktował swojego słodkiego chłopca.

- Naprawę przepraszam, że tak się zachowałem - szepnął ze skruchą prawie łamiącą mu głos.

- Lou, proszę. Już dobrze, nie gniewam się. Po prostu na przyszłość bądź ze mną szczery, cokolwiek by się nie wydarzyło, dobrze?

- Obiecuję.

Styles najwyraźniej usatysfakcjonowany zabrał swoją piżamę i jeszcze tylko pocałował chłopaka w policzek, nim wyszedł do łazienki. Na szczęście nie była zajęta i szybko się umył, żeby już dziesięć minut później zająć fotel w salonie. Prawie wszyscy byli już na swoich miejscach i tylko Louis przyszedł ostatni dwie minuty później i z cichym westchnieniem rzucił się na kanapę. Uważny, detektywistyczny wzrok Horana nie mógł przeoczyć jednego, ważnego szczegółu...

- To nie jest koszulka Hazzy?

Dopiero wtedy Harry przyjrzał się dość luźnej bluzce na ukochanym. Zdecydowanie była większa od tych, które chłopak nosił na co dzień, prawie spadając mu z jednego ramienia i bez problemu,otulając jego uda, mogła zasłonić całe bokserki. Dodatkowo nadruk z Pink Floyd wyglądał dziwnie znajomo, jak z tej, jaką dał Tomlinsonowi do spania w jego urodziny. Uśmiechnął się delikatnie, gdyż z jakiegoś mniej zrozumiałego dla niego powodu podobał mu się ten fakt.

- Jest wygodna - mruknął szatyn i wywrócił oczami. To prawda, bardzo lubił w niej spać i nie tylko dlatego, że należała do jego chłopaka - choć stanowiło to dodatkowy walor - ale właśnie była luźna i zrobiona z bardzo miękkiego materiału.

- Myślałem, że Harry będzie tym, który kradłby twoje ubrania.

- Sądzisz, że zmieściłby się w jakieś? - zażartował Malik i posłał buziaka przyjacielowi.

Louis już wstał do Zayna, ale nie zdążył zrobić kroku, a długie ramiona Stylesa owinęły się wokół niego, atakując od tyłu, natomiast usta na moment zatrzymały się na zarośniętym policzku.

- Spokojnie. Poza tym, lubię, że jesteś ode mnie niższy.

- Nie mów mm... - zamruczał cicho, kiedy Harry przerwał mu pocałunkiem. Powiedziałby przyjacielowi, co myśli na jego temat, ale w tamtej chwili nie miał dostatecznie dużo silnej woli, żeby się odsunąć. Gdzieś w tle dało się słyszeć ciche westchnienie Nialla oraz śmiech Zayna, lecz naprawę w ogóle go to nie obchodziło. Styles pierwszy przerwał pieszczotę, kiedy nabrał pewności, iż Louis nie zrobi nic głupiego i jeszcze tylko cmoknął jego nos na odchodne.

- Dobra, masz szczęście - prychnął Louis, patrząc prosto w bursztynowe oczy zdrajcy. - Jeszcze nie umrzesz, ale wiedz, że wybiorę godzinę, kiedy najmniej będziesz się tego spodziewał.

Malik tylko pokręcił głową i zabrał Liamowi pilota, żeby włączyć Netflixa i w końcu puścić jakiś w miarę dobry film. Harry został porwany z fotela na kolana Tomlinsona, Liam objął swojego chłopaka, a Irlandczyk rozsiadł się na podłodze z chipsami i wszyscy byli szczęśliwi, a dawne niesnaski poszły w zapomnienie. No, może prawie...

- Niall... - szepnął Louis i trącił stopą plecy blondyna.

- Hm? Co jest?

Horan zdążył się obrócić, żeby ujrzeć szczerą skruchę na twarzy przyjaciela. Westchnął cicho, domyślając się, gdzie to wszystko idzie.

- Przepraszam za tamto. Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć, miałeś rację.

- Po prostu nie krzywdź Hazzy i będzie dobrze. Nie gniewam się, jasne?

Tomlinson z wahaniem skinął głową i poklepał przyjaciela po ramieniu. Takim ludzi było mu trzeba w życiu.

- To co, tradycyjna kłótnia już zaliczona? - wtrącił Zayn. - Może do końca wyjazdu będzie spokój?

- Um... To jak wy chcecie razem zamieszkać... skoro kilka dni razem stanowi problem? - zażartował cicho Harry i wtulił się bardziej w ciało szatyna. Może nie było to najwygodniejsze, jeśli weźmiemy pod uwagę ich różnice wzrostu, a z pewnością mogło wyglądać nieco śmiesznie, ale żaden z nich tak o tym nie myślał.

- Musimy dać radę - parsknął Tomlinson. - Bardziej martwi mnie zamysł dekoracyjny Zayna i Liama w ich pokoju.

Malik sięgnął przez ukochanego, żeby móc uderzyć Louisa w ramię. Szatyn już się zbierał, żeby mu oddać, ale Payne zdążył stanąć w obronie narzeczonego i nic z tego nie wyszło.

- Pójdziemy na jakiś kompromis - oznajmił brunet i ucałował policzek, Liama, na co chłopak zaczął się cicho śmiać.

- Czyli ty wszystko wybierzesz, a ja tylko będę przytakiwał?

Zayn zdecydował się ograniczyć swoją odpowiedź to niewinnego wzruszenia ramionami, lecz co uważniejszy obserwator być może zdołałby ujrzeć bardzo delikatny rumieniec na jego policzkach. Żeby nikomu się to nie udało, naciągnął na siebie bardziej koc i dodatkowo podwinął pod siebie swoje stopy odziane we frotowe skarpetki z pingwinkami, żeby nie było to tak podejrzane.

- W sumie was wszystkich przepraszam za swoje zachowanie - szepnął Louis. - To było niepoważne z mojej strony.

- Przeprosiny zostaną przyjęte, jak podasz mi orzeszki - odparł Malik żartobliwym tonem, ale po otrzymaniu miski od razu spoważniał: - Zwyczajnie nie zamykaj się na nas, okay? To było straszne i nie chcę, żebyś znowu wpadł w ten... stan.

Tomlinson uśmiechnął się z jakimś dziwnym smutkiem i westchnął cicho, czując jakiś ciężar na sercu, a może w płucach - sam nie był pewny.

- Postaram się. I dziękuję.

Już minutę później cała czwórka mocno tuliła Louisa, jakby w ten sposób próbowali wydusić z niego cały smutek, a wszystko wreszcie zapowiadało, że wyjazd w końcu rozkręci się bardziej pozytywnie...

Fortsæt med at læse

You'll Also Like

118K 9.8K 54
[[ Love you like a love song - część 2 ]] Louis Tomlinson - piosenkarz, po kilkuletniej przerwie powracający na scenę, ojciec, wieloletni partner...
2K 162 32
Druga część one shotów o skoczkach narciarskich.
26.2K 2.8K 17
One Direction rozpadło się w 2015 roku, a każdy z jego członków ruszył w swoją stronę. Ich przyjaźń stopniowo wygasała, aż 8 lat później, kompletnie...
597 135 10
Obiecywał, że nie odejdzie. Zaklinał się na Boga.. z resztą sobie to obiecali, a teraz okazało się, że gdy tamten odrzucił ofertę Bayernu, pomocnik z...