His fault L. Hemmings

Por cukierek224

15.4K 839 186

Bella to nieśmiała dziewczyna z wieloma problemami, których lista ciągnie się w nieskończoność. Luke jest ty... Más

Prolog/Patr 1
Part 2
Part 3
Part 4
Part 5
Part 6
Part 7
Part 8
Part 9
Part 10
Part 11
Part 12
Part 13
Part 14
Part 15
Part 16
Part 17
Part 18
Part 19
Part 20
Part 21
Part 22
Part 23
Part 24
Part 25
Part 26
Part 27
Part 28
Part 29
Part 30
Part 31
Part 32
Part 33
Part 34
Part 35
Part 36
Part 37
Part 38
Part 39
Part 40
Part 41
Part 42
Part 43
Epilog

Part 44

145 7 2
Por cukierek224

Luke

Hala gimnastyczna wyglądała teraz zupełnie inaczej. Wszędzie pełno balonów i papierowych dekoracji oraz okrągłych stolików z białymi obrusami, przy których znajdowały się kartki z nazwiskami uczniów, którzy powinni tam siedzieć.

Byliśmy tu już trzy godziny z czego część oficjalna skończyła się może po jakiejś godzinie.

Mike stał przy czymś w rodzaju candybaru, gdzie pielęgnował swój poncz, Holly i Ash byli na parkiecie, a Calum siedział z Amy przy stole.

-Chcesz się czegoś napić?- zapytałem Penny, prowadząc ją przy tym do stolika, po kolejnej piosence, przy której udało jej się wymigać od tańca.

Dziewczyna pokręciła jedynie przecząco głową, speszona nadmiarem palących spojrzeń, w tym najbardziej intensywnego, należącego do Blair, która swoją drogą ostatecznie przyszła sama.

Zignorowałem ich i zająłem razem z Penny miejsce przy stoliku Hood'a. 

Brunet nie wydawał się być zadowolony z towarzystwa brunetki, która zachwycona sama sobą, robiła zdjęcia jakiś bezsensownych rzeczy takich jak ten pierdolony candybar.

-Który filtr ładniejszy?- zapytała, podsuwając brunetowi telefon pod nos.

Penny, słysząc jej pytanie parsknęła cichym śmiechem.

-Słucham?- zapytał zdezorientowany Hood.

-Zdjęcie. To na instagrama, musi być idealne.

Calum zerknął obojętnie na dziewczynę, po czym wywrócił dyskretnie oczami i w tym momencie jego uwagę przykuło coś przy wejściu.

Oczy bruneta wydawały się dwa razy większe, kiedy zobaczył, że stoi tam Miley, ubrana w krótką zieloną sukienkę. Dziewczyna rozglądała się niepewnie po hali, a gdy jej wzrok wylądował na nas, Cal objął Amy, zmuszając się do uśmiechu.

Uniosłem wysoko brwi.

Serio Hood?

-Chodźmy zatańczyć.- powiedział do swojej towarzyszki, która o dziwo zgodziła się zostawić telefon i pójść razem z Calum'em na parkiet.

Odprowadziłem ich wzrokiem i przy okazji zauważyłem jak Miley ledwo powstrzymuje się przed zrobieniem kolejnej rzeczy, której mogłaby żałować.

-Może zróbmy to samo?- zapytałem Penny.

Dziewczyna zagryzła zawstydzona wnętrze policzka.

-Nie tańczę najlepiej.- ostrzegła mnie.

Uśmiechnąłem się do niej, podnosząc się z krzesła.

-Przyszliśmy tu więc będziemy tańczyć, nawet jeśli wyjdzie chujowo....ale to ja prowadzę.- odparłem, wystawiając w jej stronę dłoń.

Blondynka niepewnie ją złapała i podniosła się, wygładzając wolną ręką materiał czarnej sukienki.

Zaprowadziłem ją na parkiet akurat gdy leciała jedna z tych piosenek, których nie lubię, ale już pierdolić to. 

Przytrzymałem Penny i starałem się pomóc jej jakoś złapać rytm co o dziwo poszło bardzo szybko.

-Dobrze ci idzie.- pochwaliłem ją.

Penny w odpowiedzi uśmiechnęła się nieśmiało.

Calum

Starałem się nie zwracać uwagi na brunetkę, która rozmawiała teraz z Clifford'em.

Mike poczęstował ją tym swoim pierdolonym ponczem, a następnie zabrał na parkiet i zaczął z nią tańczyć.

Amy coraz mocniej dociskała swoje ciało do mojego, ignorując spojrzenia nauczycieli. Starała się zyskać moją uwagę, ale ja nie potrafiłem oderwać wzroku od mojego przyjaciela i Jones.

Jones zaczęła śmiać się z czegoś co powiedział chłopak.

Zmarszczyłem zdziwiony brwi. Jakim cudem udało mu się ją od tak rozbawić? Z moich żartów się tak nie śmiała, a miałem bardziej wyszukany humor niż Clifford.

-Słuchasz mnie?- usłyszałem zirytowany głos Amy.

-Tak.- odparłem szybko.

Dziewczyna wywróciła oczami zatrzymując się nagle.

-Dupek z ciebie Hood. Od początku zachowujesz się jakbyś miał na mnie mocno wyjebane.

-Wcale tak nie jest.- zacząłem się bronić, ale przerwała mi.

-Oszczędź sobie. Pogadamy kiedy już się ogarniesz.- mruknęła, zostawiając mnie samego.

***

Mike

Jones zaśmiała się głośno, kiedy kolejny raz dość nieudolnie ją obróciłem, a zaraz po tym objąłem żeby nie straciła równowagi.

Lubiłem ją, ale nic z tych rzeczy. Wiedziałem, że podoba się Calum'owi, a ja może jestem jaki jestem, ale nie odbiłbym przyjacielowi dziewczyny.

-Clifford, może trochę ostrożniej.- zaśmiała się, a ja udałem, że nie słyszę i znów zrobiłem to samo.

Kątem oka widziałem jak Ashton, tańczący z Holly próbuje powstrzymać śmiech na widok tego co właśnie odpierdalam.

-Mike, kurwa!- krzyknęła, gdy prawie wpadliśmy na stół z ponczem.

-No dobra.- odpuściłem, sięgając do miski z ponczem, po czym nalałem jej do kubeczka chochlę zimnego napoju. - Masz na zdrowie, Jones.

Dziewczyna podziękowała mi, po czym uśmiechnęła się smutno i skierowała do wyjścia.

Wiedziałem, że przyszła tu tylko po to by pogadać z Hood'em. Cal jednak albo uciekał gdzieś, albo odwracał wzrok, więc jeśli Jones chciała wrócić do domu, to wcale jej się nie dziwię.

Spojrzałem w stronę parkietu i widziałem, że Hood stoi tam i obserwuje wyjście z hali, którym właśnie wyszła Miley, a następnie spojrzał na mnie. Wskazałem mu na drzwi i gestem zachęciłem do tego aby poszedł, jednak Hood pokręcił szybko głową.

-Idź.- powiedziałem sam do siebie, ale podejrzewam, że mimo odległości i głośnej muzyki, zrozumiał o co mi chodzi bo w końcu ruszył do wyjścia.

Luke

Penny siedziała na trybunach, obserwując z uśmiechem tańczące pary. Usiadłem obok niej, podając przy tym kubeczek z ponczem.

-Mike trochę go podrasował.- ostrzegłem.

-Nic nie szkodzi.- uśmiechnęła, się odbierając kubeczek. - Dziękuję ci, że ze mną tu przyszedłeś. Naprawdę miło jest widzieć jak Blair kipi z zazdrości.- dodała.

Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym.

-Może teraz się od ciebie odpierdoli.- powiedziałem i zaraz po tym wziąłem dość duży łyk z mojego kubka.

-Wiesz...- zaczęła. - Trochę potańczyliśmy, pogadaliśmy, wypiliśmy poncz, ale chyba nie do końca lubię takie imprezy.- mówiła.

Zerknąłem na nią zaciekawiony.

-Chcesz już wracać?- zapytałem.

-Chyba tak.- odparła. -Poza tym mam nadzieję, że tobie i Carter się ułoży.- dodała z uśmiechem.

Popatrzyłem na nią z wdzięcznością i podniosłem się aby objąć ją ramieniem.

-Odwiozę cię do domu, dobrze?- zaproponowałem, a ona przytaknęła delikatnie głową.

Calum

Praktycznie na starcie potykałem się o swoje własne nogi, a gdy tylko wybiegłem na korytarz, pośliznąłem się na umytej wcześniej podłodze i wpadłem z hukiem na szafki.

Echo rozniosło się na korytarzy, przez co Miley, która była na jego drugim końcu wzdrygnęła się ze strachu, odskakując od drzwi wyjściowych.

-Jones!- zawołałem za nią.

Brunetka odwróciła się w moją stronę, obdarzając zdezorientowanym spojrzeniem.

Ruszyłem w jej stronę.

-Mówiłaś, że nie chcesz iść na bal...- mruknąłem, starając się zachować zimną powagę.

Dziewczyna założyła ręce na wysokości swojej klatki piersiowej i przymknęła zrezygnowana oczy, spuszczając przy tym głowę na dół.

-Po co przyszłaś?- zapytałem.

Zatrzymałem się kilka kroków przed nią.

-Sama nie wiem.- szepnęła. -Chciałam cię przeprosić.

Zaśmiałem się, próbując ukryć to jak bardzo mnie to bolało. Samo wspomnienie tego wszystkiego przyprawiało mnie o ból serca.

-Żartujesz sobie?- zakpiłem.

-Nie.- pokręciła prędko głową, a z jej oczu popłynęły pierwsze łzy.

Miley westchnęła, przygotowując się na dość trudne wyznanie.

 - Powiedziałam ci coś okropnego, ale dopiero w momencie, w którym to zrobiłam, to uświadomiłam sobie, że wcale tak nie myślę. Wiem, że możesz czuć do mnie tylko nienawiść i nie mam nawet prawa prosić cię o to byś mi wybaczył...- urwała, wycierając wierzchem dłoni mokre policzki. - Zrozumiem jeśli tego nie zrobisz, ale chce byś wiedział, że żałuję i...i że to wszystko co przeżyliśmy i ten czas, który spędziłam sama myśląc o tym co tobie powiedziałam sprawiły, że mam ochotę skończyć ze sobą, przez to, że osoba, na której mi zależy została przeze mnie skrzywdzona.

Patrzyłem na nią i nie odzywałem się ani słowem. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, z jednej strony miałem ochotę powiedzieć jej, że ma rację, a z drugiej chciałem ją przytulić i powiedzieć, że wszystko w porządku.

Przez mój brak reakcji Miley spłoszyła się. Brunetka skinęła głową i wycofała się w stronę wyjścia, ale w porę złapałem jej ramię.

Spojrzała na mnie swoimi załzawionymi oczami, a jej warga zaczęła drgać.

-Miley Jones jesteś cholerną suką.- powiedziałem twardo, puszczając przy tym jej ramię. - A ja jestem zwykłym idiotą, bo mimo wszystko czuję, że nie mogę pozwolić ci odejść.

Dziewczyna zmarszczyła brwi.

-Co poradzę?- uśmiechnąłem się, wzruszając ramionami. - Kocham cię, Jonesie.

Miley otworzyła szerzej oczy, a uśmiech wkradł się na jej usta jednak szybko go pohamowała niepewna tego co powinna zrobić.

Dlatego przejąłem inicjatywę i mocno ją objąłem. Gdy odwzajemniła uścisk wiedziałem, że robię dobrze.

-Ja ciebie też, Hoodie.- szepnęła, wtulając się we mnie mocniej.

Niekontrolowany uśmiech wkradł się na moje usta.

-Co?- udałem, że jej nie słyszałem.

-Nic.- odparła szybko.

Zaraz po tym pocałowałem ją w czubek głowy. Czułem, że teraz będę szczęśliwy.

Luke

Odwiozłem Penny, jednak czułem, że muszę zobaczyć się z Carter, dlatego od razu pojechałem pod dom dziewczyny.

Zapukałem do jej drzwi, ale długo nikt nie odpowiadał. Zmarszczyłem zdziwiony brwi..przecież Carter nigdzie się dzisiaj nie wybierała.

W końcu straciłem swoją cierpliwość, a dodatkowo odezwało się moje wyczulenie względem dziewczyny, wywołane tym co wydarzyło się kiedyś, dlatego tak jak tamtego okropnego dnia zabrałem drabinę i postawiłem pod jej oknem.

Ręce mi się trzęsły na samo wspomnienie, miałem nadzieję, że nic się nie stało, ale na szczęście u samego szczytu mogłem odetchnąć z ulgą na widok Carter, całej i zdrowej w swoim pokoju.

Zapukałem w szybę, a zdezorientowana dziewczyna odwróciła się prędko w moją stronę.

-Boże, Luke!- krzyknęła, otwierając okno. - Wystraszyłeś mnie!

Parsknąłem śmiechem, kiedy przedostałem się do jej pokoju.

-Musisz przyznać, że mam klasę, nie każdy wpada na taki pomysł.- zaśmiałem się, ocierając z rąk pył od drewna starej drabiny.

Carter wydawała się zakłopotana moją obecnością, a ja nie rozumiałem dlaczego tak jest, dopóki nie rozejrzałem się po wnętrzu jej pokoju. 

Zdziwiłem się na widok kartonów częściowo zapełnionych jej rzeczami oraz walizkami i kilkoma pustymi szafami.

-Robisz porządki?- zapytałem zdenerwowany.

Brunetka milczała przez chwilę, jednak po krótkiej chwili jej usta opuściło krótkie westchnienie, któremu towarzyszył dźwięk skrzypiącego łóżka, na którym usiadła.

Zrobiłem to samo, zerkając na nią w oczekiwaniu na odpowiedź. Widziałem, że coś ją blokuje, ale nie naciskałem. Wiedziałem, że jeśli będzie chciała to powie i nie powinienem jej zmuszać.

-Słuchaj..-zaczęła zachrypniętym głosem. - Dużo się teraz zmieni.

-To znaczy?- ciągnąłem.

-Wiesz, że miałam i przez jakiś czas będę miała ciężki okres w swoim życiu. Cieszę się, że w moim życiu znalazła się tak cudowna osoba jak ty, ale czasem trzeba odejść i spróbować czegoś innego żeby złe rzeczy z naszego życia zniknęły.

-Wyjeżdżasz.- przerwałem jej. - Gdzie?- dodałem.

-Do Londynu.-odparła, ugniatając w dłoniach rękaw bluzy, jednak charakterystyczny szelest zmusił mnie do większej uwagi na jej dłoni.

Jak się okazało trzymała w niej kartkę papieru, na której znajdowała się piosenka. Wszędzie ją ze sobą nosiła, mówiąc o tym jak to cudownie, że Toby to dla niej napisał.

-Na ile?-zapytałem niepewnie.

Carter westchnęła ciężko.

-Nie wiem...na pewno na czas procesu...Ja chciałam tam studiować, więc możliwe, że na dłużej niż mogłoby ci się wydawać.- mówiła smutno, obserwując moją reakcję.

Wiedziałem, że się bała. Naprawdę bardzo powstrzymywałem się przed powiedzeniem czegoś głupiego i w końcu zadecydowałem. 

-Pomogę ci.- odparłem co całkowicie zbiło ją z tropu.

Zrozumiałem, że jej jest dużo bardziej ciężko niż mi. Nie miałem prawa robić jej wyrzutów, zwłaszcza, że nie tak dawno temu to ja byłem powodem jej bólu.

Złapałem za jeden z kartonów i ustawiłem go na biurku, po czym zacząłem wkładać do niego przygotowane do spakowania rzeczy.

-Przecież możemy się odwiedzać. Jest Skype, są telefony. Teraz nie ma takich ograniczeń. A jeśli ma ci to pomóc to będę cię w tym wspierał.- mówiłem, przekonując ją do tego, że nie jestem zły.

Chociaż nie wiem czy po prostu się nie pocieszałem.

Carter uśmiechnęła się z ulgą i rzuciła mi na szyję, nie puszczając przy tym tej cholernej kartki.

-Dziękuję.- szepnęła, składając mały pocałunek na moim policzku, po czym ona też zabrała się za pakowanie.

Po jakimś czasie wszystkie kartony były pełne. Nie odzywałem się bo tak naprawdę, mimo wszystko wmawiałem sobie, że ona niedługo wróci, albo najlepiej, że wcale nigdzie nie jedzie.

Zauważyłem, że z uśmiechem na ustach odkłada kartkę z piosenką do zeszytu i jego też odkłada do jakiegoś kartonu.

Nie mogłem tego tak zostawić.

-Wiesz co?- westchnąłem, siadając na jej łóżku.

-Co?- spojrzała na mnie zaciekawiona.

Przez chwilę się zawahałem, ale w końcu ze wzrokiem wbitym w podłogę zacząłem mówić.

-Kiedy pisałem dla ciebie "Amnesie" nigdy nie sądziłem, że słowa "I remember the day you told me you were leaving" kiedykolwiek będą tak bardzo prawdziwe jak teraz.- wyrzuciłem z siebie.

W pokoju zapanowała cisza.

Podniosłem wzrok na nią. Stała wryta, wpatrując się we mnie ze łzami w oczach.

-Chciałbym obudzić się z amnezją.

Seguir leyendo

También te gustarán

4.2K 351 18
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
63.3K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
134K 9.9K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
3.7K 202 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...