Shades of war - STAR WARS ONE...

By CzarnaKotka02

11.2K 360 162

I'm sorry if I say, "I need you" But I don't care, I'm not scared of love 'Cause when I'm not with you I'm we... More

Happy Birthday, Sabine Wren
Little Pryce
Where are you?
You are my demons
Help me...
Stars
He is like no other Jedi
I know I can count on you
Welcome to my life...
You are not alone
Who am I?
Children of War
Children of Peace
You are not a monster
Ezra...
Nominacje
Princess
Ben Solo or Kylo Ren?
Enemy of my enemy
I don't care!
Stand by You

Hi, broken girl

414 5 3
By CzarnaKotka02

Odkąd pamiętał była dla niego tylko irytującą kujonką. Zawsze z wszystkiego najlepsza, wygrywała kolejne konkursy i olimpiady, nie tylko naukowe, ale też sportowe - trenowała karate.

Ludzie mówili, że wszystko to przychodzi jej ot tak, bez żadnego wysiłku. On znał prawdę. Wiedział ile czasu i wyrzeczeń kosztuje ją uzyskanie takich wyników. Nie powstrzymywało go to jednak przed zazdroszczeniem jej.

Zazdrościł jej wszystkiego. Ocen, sukcesów w sporcie, łatwości z jaką zjednywała sobie ludzi, braku problemów w szkole, ale przede wszystkim uwagi. Mirey nie miała rodziców, ale jej adopcyjny ojciec poświęcał jej więcej czasu niż komukolwiek innemu. Ba! Nawet jego właśni rodzice zdawali się być wprost zakochani w tej małej lizusce. Gdyby przy tym go ignorowali, to jeszcze jakoś by to zniósł. Ale nie, ojciec bił go za każdą głupotę, a matka protestowała tylko na początku. Potem chyba było jej już wszystko jedno.

Lata takiego traktowania sprawiły, że stał się coraz bardziej zamknięty w sobie. Zaczął robić problemy w szkole i poza nią, palił papierosy, jeździł na motorze i często wdawał się w bójki. Marnym pocieszeniem było to, że zazwyczaj je wygrywał.

A Mirey? Nienawidził jej. Oskarżał ją o całe zło jakie go spotkało, każdy siniak, jedynkę, uwagę w szkole. Wszystko, nawet to, że papierosy znowu mu się skończyły.

A wszystko zmienić miała jedna sierpniowa noc...

***

- Co ty tu kurwa robisz?

Uniosła głowę i napotkała jego wściekły wzrok. Momentalnie poczuła się jeszcze gorzej. Wiedziała jak bardzo Ben Solo jej nie znosi i nawet przez myśli jej nie przeszło, że może go tu spotkać. A powinno. W końcu to był jego dach dokładnie w takim samym stopniu jak jej.

- Przepraszam - wymamrotała, pociągając nosem.

Chłopak skrzywił się. Nie znosił gdy dziewczyny płakały, a zwłaszcza jak robiła to ona. Jej łzy przypominały mu dzień gdy wujek Luke przyprowadził ją do domu. Wtedy też strasznie płakała.

To był dzień, który zmienił jego życie w piekło.

- Czego ryczysz? - burknął nieprzyjemnie.

Nie chciał pamiętać. Nie chciał oglądać jej sarnich oczu mokrych od łez.

- Przepraszam - powtórzyła raz jeszcze i schowała twarz w dłoniach.

- Słuchaj, albo powiesz mi o co ci chodzi, albo stąd spadaj. I lepiej zrób to szybko, bo gdy ja się za to zabiorę nie gwarantuję, że zrobisz to schodami.

Zadrżała. Siedziała właśnie na krawędzi dachu. Czy Ben Solo byłby w stanie ją zrzucić? Ich dom-bliźniak miał wysokość parteru i jednego piętra. Czy spadając z takiej wysokości zabiłaby się czy tylko solidnie poturbowała? Jeden rzut oka w dół utwierdził ją w przekonaniu, że nie chce tego testować. Jeszcze nie dzisiaj.

- No więc?

- Nie mogę ci powiedzieć - pokręciła głową.

- A to niby czemu?

- Wściekniesz się - wyszeptała cicho.

- A od kiedy tak bardzo martwi cię moje samopoczucie?

Pokręciła tylko głową, ale zamiast znowu schować ją w dłoniach, spojrzała na niego. Przyglądał jej się z pogardą wymalowaną na bladej twarzy. Chwilę jeszcze się wahała aż nie zapytała wreszcie cicho:

- Masz ogień?

- Palisz? - uniósł brwi w geście zdziwienia. To była jakaś nowość.

- Rzadko. Gdy jest już naprawdę źle...

Chciał znowu rzucić jakąś obelgą, ale jego wzrok przykuły jej ręce. Za dnia chodziła zazwyczaj z bandaną przewiązaną przy dłoni lub jakimiś bransoletkami, a poza tym nie miał w zwyczaju zwracać na nią uwagi. Ale teraz, przy świetle księżyca i gwiazd mógł wyraźnie dostrzec proste, równe jak od linijki linie przecinające jej lewy nadgarstek. Od kiedy, do cholery, ona się cięła?

- Coś nie tak? - zapytała i dopiero wtedy zauważyła na co się tak gapi. Momentalnie obciągnęła rękaw bluzy i schowała rękę, jakby chciała ją przed nim ukryć.

- Jak długo? - zapytał, siadając obok Mirey. Przeszła mu ochota na pastwienie się nad nią. Jak widać ktoś robił to lepiej bez jego pomocy.

- Kilka miesięcy. Pierwszy raz w Walentynki.

Pół roku. Próbował przypomnieć sobie czy coś się wtedy wydarzyło, ale w głowie miał pustkę.

- Dlaczego?

- Nie mogę - pokręciła głową. Znowu.

- Cholera, Rey! Raz w życiu staram się być dla ciebie miły, siedzę tu z tobą. Współpracuj do cholery jasnej!

- Mam dać ci za to jakiś order czy co?

Lwica pokazuje pazurki, tak? - pomyślał.

- Dobra, próbowałem być miły. Nie to nie, łaski bez - wstał i podszedł do krawędzi, przy której znajdował się jego balkon. Już chciał zejść po specjalnie do tego celu dostawionej drabinie, ale usłyszał jej wołanie.

- Ben!

Chciał ją zignorować. Naprawdę chciał.

- Ben, proszę! Nie zostawiaj mnie. Powiem ci wszystko, tylko zostań!

Spojrzał na nią i to go zgubiło. Od zawsze wiedział, że ma ładne oczy. Ale w ich czekoladowej barwie ujrzał odbicie samego siebie. Swojego bólu, strachu i odrzucenia.

Ben Solo był twierdzą. Nikt nigdy nie zbliżył się do niego na tyle by go poznać. Otaczały go mury tajemniczości i nienawiści do świata. I tylko on wiedział jak bardzo ta szklana twierdza jest pokruszona w środku.

Mirey Skywalker okazała się taka sama. Jej mury były zbudowane z uprzejmości i uległości, ale aż do teraz zostały tak samo grube i nieprzebyte jak te Bena. Więc co się zmieniło?

Został. Podszedł i usiadł obok niej. Obdarzyła go pełnym wdzięczności spojrzeniem i zaczęła mówić:

- Hux. To wszystko przez niego.

Zmarszczył brwi. Armitage Hux był kimś w rodzaju jego przyjaciela. Był on też bogatym dupkiem lubiącym znęcać się nad biednymi dzieciakami. Ben mu w tym towarzyszył, choć nigdy nie posunął się tak daleko jak rudy. Tylko, że nigdy nawet palcem nie tknęli Rey. Armitage chciał, ale przyjaciel skutecznie wybił mu to z głowy, opowiadając jakie miałby wtedy problemy w domu. No, nie dosłownie. Nikt nie mógł wiedzieć, że Han Solo bije syna.

- To zaczęło się jakoś tak krótko po Nowym Roku. Wtedy wysłał mi pierwszą wiadomość i...

- Jaką wiadomość?

- To ty nic nie wiesz? - zdziwiła się i odruchowo sięgnęła do kieszeni spodni, ale napotkała tam pustkę. No tak, zostawiła go na biurku, podłączonego żeby się naładował. - Na początku roku zaczęłam pisać z jakimś gościem. Przez ponad miesiąc było bardzo miło. W Walentynki miał mi powiedzieć kim jest. To wszystko brzmiało jak z jakiejś komedii romantycznej, ale okazało się, że to Armitage. Od tego dnia zaczął się ze mnie wyśmiewać, czasem grozić. Ale wszystko w wiadomościach, w szkole mnie ignorował.

Po jej słowach zapadła cisza. Ben musiał przyznać, że Hux sprytnie to wszystko zaplanował. Nękał Rey tylko tam gdzie było pewne, że nie zaszkodzi tym przyjacielowi, ale jednocześnie miał satysfakcję. Zerknął na dziewczynę. Wpatrywała się gdzieś w dal i kompletnie nie zwracała na niego uwagi.

- Dlaczego nie powiedziałaś Luke'owi?

Spojrzała na niego z czymś dziwnym w oczach.

- Naprawdę ty mnie o to pytasz?

- Przecież jesteś jego ukochaną córeczką - wzruszył ramionami.

- Tak to wygląda? Może przy innych tak, ale gdy jesteśmy sami... - pokręciła głową i znowu obciągnęła rękaw bluzy.

- Chcesz? - podał jej szluga, którego chętnie przyjęła.

- Dzięki - mruknęła i zaciągnęła się trującym dymem. Lekko zakaszlała, ale było widać, że nie robi tego po raz pierwszy.

- Od kiedy palisz?

- Od urodzin Finna. Poe zwinął paczkę ojcu i nam dał.

To byli jej znajomi. Finn był czarnym, strachliwym idiotą, a Poe był znany głównie ze swojego czarnego skutera i tego, że wyrywał na niego młodsze dziewczyny. Ponadto chodziły plotki, że ta dwójka jest parą.

- A ty? - zapytała cicho.

W pierwszej chwili pomyślał, że pytała o jego życie uczuciowe, ale szybko zorientował się, że chodzi jej o szlugi.

- Parę lat temu zwinąłem ojcu paczkę i zapaliłem z Huxem dla zakładu. Potem jakoś poszło - wzruszył ramionami.

Pokiwała głową, ale nie kontynuowała tematu.

- Wiem, że masz mnie tylko za irytującą kujonkę, ale ja naprawdę taka nie jestem. Nie muszę mieć najlepszych ocen, być zawsze najlepsza.

- Ale jesteś - aż sam się zdziwił jak miło to zabrzmiało. Nie jakby był obrażony, a jakby naprawdę mu zależało. A przecież nie zależy! To wciąż tylko Rey! Jedna rozmowa nic nie zmienia!

- To Luke tak chce. Według niego muszę być zawsze najlepsza. We wszystkim.

- To po co go słuchasz?

- A co mam zrobić? Wyobrażasz to sobie w ogóle? "Mirey Skywalker dostała jedynkę". Nie miałabym życia.

Wzruszył ramionami i zaciągnął się dymem papierosowym. Według niego to nie było nic wielkiego, ale nie miał pojęcia jak zareagowała by klasa dziewczyny. Była w końcu rok młodsza.

- I tak go nie masz.

- Dzięki - prychnęła.

Między nimi zapadła cisza. Dopalili papierosy, ale nie sięgnęli po kolejne. Rey wpatrywała się w gwiazdy. Gdy była mała lubiła to robić i wyobrażać sobie, że to jej rodzice patrzą na nią z góry. Dopiero gdy była starsza dowiedziała się, że nie zginęli oni w wypadku samochodowym, ale byli po prostu pijakami, którym sąd odebrał prawa rodzicielskie. Jej jedynym wspomnieniem rodziców był uśmiech mamy i głos taty. Nie pamiętała więcej, więc jako dziecko wzięła za pewnik, że byli dobrymi ludźmi i nie jest z nimi przez jakiś nieszczęśliwy wypadek. Niestety, życie okazało się znacznie okrutniejsze.

Zerknęła w bok. Solo też patrzył w niebo i kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Jego długie, czarne włosy były lekko potargane, a oczy miały w sobie jakiś dziwny błysk. Ben był dla niej jedną wielką zagadką, a do dzisiaj nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że chce ją rozwiązać.

- A ty? - zapytała cicho.

Jej głos wytrącił chłopaka z transu. Spojrzał na nią i pierwsze co ujrzał to jej wielkie, czekoladowe oczy. Patrzyła na niego bardzo uważnie i z zaciekawieniem.

- Co ja?

- Jaka jest twoja historia?

- Nie ma żadnej historii - burknął nieprzyjemnie i odwrócił od niej wzrok. Nie chciał by w jego oczach wyczytała prawdę.

- Ściany nie są takie grube na jakie wyglądają.

Nie wiedziała czy zrozumie, ale zrozumiał. Rey wszystko słyszała. Ich kłótnie, możliwe, że nawet wiedziała, że Han go bije. Nie ucieknie od odpowiedzi. Nie ucieknie od niej. Jeśli nawet by teraz poszedł do pokoju, to ona będzie tu czekać. Jutro, za tydzień, miesiąc czy nawet rok. Wiedział to, w jakiś sposób był tego pewien.

- Ile wiesz? - zapytał ze ściśniętym gardłem. Bał się przyznać do tego co robi jego ojciec, ale jednocześnie wiedział, że to zrobi.

- Że kłócisz się z rodzicami. Dużo.

Czyli nie wiedziała? Albo tylko dobrze udawała? Pokiwał głową i wstał z krawędzi.

- Gdzie idziesz?

Gdzieś gdzie nie wciągnę cię w jeszcze większe bagno niż to, w którym żyjesz.

- Do siebie.

- Poczekaj! - zerwała się z krawędzi i stanęła naprzeciwko niego. Była o głowę niższa.

- Co chcesz?

- Wiem, że to nie wszystko - nie wiedziała, ale jego ucieczka wydała jej się podejrzana.

- Nie chcesz tego wiedzieć.

- Chcę. Ben, ty przed chwilą dowiedziałeś się o mnie rzeczy, których nie wie nikt inny. Nawet Poe i Finn po tych wszystkich latach nie wiedzą ułamka tego co powiedziałam ci przed chwilą. Proszę...

Przymknął prawie czarne oczy tylko po to żeby po chwili je otworzyć. Kiwnął głową ledwie zauważalnie i ściągnął koszulkę, po czym stanął do niej tyłem. Światło księżyca nie było najlepszym, ale wystarczało żeby wyraźnie dostrzec liczne szramy zdobiące jego plecy. Mirey przyłożyła dłoń do ust. Nie spodziewała się... tego. Ben wyglądał jak skatowany. Przypomniała sobie, że rzadko też zakładał coś z krótkim rękawkiem.

- Kto? - zapytała cicho.

- Han - nigdy nie nazwałby go ojcem. Nie po tym co mu zrobił.

- Ben, ja... - pokręciła głową, hamując łzy i niespodziewanie do objęła. Była przy tym niezwykle delikatna, jakby bała się sprawić mu ból.

Chłopak zdębiał. Drobna szatynka przytulała się do niego, drżąc jak w jakiejś febrze, a on był w kompletnym szoku. Aż do teraz był pewien, że jej nienawidzi. Co się zmieniło? Dlaczego nie przeszkadza mu to, że opiera ona głowę na jego gołej klatce piersiowej, mniej więcej w okolicy serca? I dlaczego to serce nagle przyspieszyło? Objął ją, wciąż w głębokim szoku.

- Dlaczego?

- Nie wiem, Rey - ku kolejnemu zdziwieniu ich obojga, jej imię w jego ustach brzmiało niezwykle miękko.

- Następnym razem przyjdź do mnie, dobrze? Choćby dachem. Proszę...

- A ty - odsunął ją delikatnie i chwycił za nadgarstek, podnosząc go do góry. - Nie rób tego więcej.

Pokręciła głową i uwolniła dłoń z jego uścisku, chowając ją w cieniu.

- To nie takie proste - wymamrotała cicho.

- Gdy będziesz chciała to zrobić masz do mnie przyjść.

Nie prosił jej. Rozkazywał jak zawsze. Ben lubił czuć, że ma nad kimś kontrolę.

- Postaram się - obiecała.

Solo kiwnął głową i podszedł do swojej krawędzi. Obejrzał się jeszcze. Dziewczyna cały czas stała tam gdzie ją zostawił.

- Dobranoc, Rey.

- Dobranoc, Ben.

***

Hej

Wiem, że długo mnie nie było, ale przez ostatnie kilka miesięcy w moim życiu naprawdę dużo się wydarzyło i nie zawsze miałam czas żeby myśleć o Wattpadzie. Pisałam i to nawet sporo, ale nie wszystko co powstało opublikuję.

Ale do sedna. Mamy finalny trailer epizodu 9 i! Obejrzałam go trzy razy i przyszło mi do głowy, że z dialogu Rey i Bena możnaby zrobić fajnego shota Reylo. Ale potem przypomniałam sobie o tym i że wciąż pozostaje nieopublikowany. Nie wykluczam, że coś jeszcze napiszę, ale chwilowo łapcie moje zranione dzieciaczki❤

May the Force be with you!

Continue Reading

You'll Also Like

237 62 8
Jako córka głównodowodzącej w Ogrodzie 519 - będącego zarazem pierwszą i najważniejszą oazą ludzkości od czasu detonacji "Calineczki", bomby zawieraj...
2.2K 227 23
REDFIELD #2 Po tym jak Dante Redfield przeżywa traumatyczną konfrontację, postanawia odciąć się od swoich przyjaciół. Żyje w ciągłym lęku przed samym...
SERUM By Suiiuris

Science Fiction

243K 16.5K 135
TRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym...
E38521 By LaVREe

Science Fiction

128K 7.3K 62
Eulalia ma dopiero 17 lat, kiedy jej życie wywraca się do góry nogami. Żyje w świecie wiecznej wojny, ubóstwa i bezprawia. W bardzo nietypowy sposó...