Stop. I need you. || muke ||

By mali_koa

19.7K 1.8K 292

Całe dotychczasowe życie może zmienić się w przeciągu jednego dnia. Nie zawsze przez miłość, nie zawsze na le... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
Ważne!
16
17
18
19
20.
21
22
23
25
26
27
28
29
30
31

24

75 11 2
By mali_koa

Upewnij się, że widziałeś/aś poprzedni rozdział

  ➡️ luke

Wszedłem do kuchni i sam nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Na podłodze leżały potłuczone możliwie wszystkie naczynia, jedno okno było otwarte, a drugie rozbite. Do tego wszystkiego Michael. Siedział, jakby bez życia. Potrzebowałem kilku sekund, aby wyjść z szoku, co tu zobaczyłem. Kiedy spojrzałem na chłopaka, mimo, że jedynym światłem były lampy za oknami, doskonale zobaczyłem to, czego nie chciałem widzieć już nigdy.

Brunet w jednej dłoni miał papierosa, a drugą podtrzymywał głowę, do tego po tej właśnie ręce spływała krew, która swój początek miała w wardze i nosie, do tego drżała, a z oczu chłopaka płynęły łzy. Chciałem wypowiedzieć jego imię, ale zamiast tego wykrztusiłem z siebie tylko jakiś niezrozumiały pomruk. Wtedy Clifford na mnie spojrzał. Nie trzeba być lekarzem, żeby zauważyć, jak bardzo wykończony był, fizycznie i psychicznie.

Skarciłem się w myślach za tak długie zwlekanie i szybko podszedłem do chłopaka. Przykucnąłem przy nim, łapiąc dłoń, z której właśnie wyrzucił peta. Dłonie mi drżały, ale chyba nie bardziej niż jemu. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy, a jego wzrok prosił o wybaczenie. Widziałem Michaela w różnych stanach, ale nigdy w takim. Dosłownie nie miałem pojęcia, co zrobić najpierw, przytulić go, opatrzyć rany, posprzątać, zapytać, co się stało?

Ścisnąłem lekko jego dłoń, po czym pocałowałem jej zewnętrzną część. Podniosłem się nieco, odgarniając jego ciemne włosy z oczu, po czym otarłem delikatnym ruchem łzy i pocałowałem równie ostrożnie w usta.

– Luke... - wyszeptał, na co miałem wrażenie, że sam zaraz sie popłacze.

– Cii, już zabieram się za oczyszczenie twoich ran... - odparłem nieco nerwowo i się wyprostowałem, ale chłopak zatrzymał mnie, łapiąc moją dłoń, na co spojrzałem na niego pytającym wzrokiem, a ten po prostu pokręcił sprzecznie głową. - C-co..?

– Zadzwoń po Ashtona... Jak najszybciej.

– Co tu się stało? - zignorowałem jego słowa, chyba wciąż nie wyszedłem z szoku.

– Luke... Dzwoń, ale już.

W pośpiechu wykonałem polecenie Clifforda i poinformowałem go, że Irwin ma być do dziesięciu minut. Za ten czas postanowiłem zrobić coś z ranami na jego twarzy, ale kiedy planowałem oczyścić okolice jego ust dostrzegłem coś, przez niemal nie upadłem. Zastanawiało mnie tylko, jak mogłem wcześniej tego nie widzieć.

Na przedramieniu Mike miał napis "ćpun", ale to było wycięte.

– Mike, ja dzwonię po karetkę...

– Nie.

– Może chociaż na psy? To, co się tu stało...

– Nie. - zaprotestował brunet, co lekko mnie zdziwiło. Do moich oczu napłynęły łzy, olałem już nos i wargę, starałem się ogarnąć jakoś ranę na jego ręce. Nie wiem, ile minęło, kiedy do mieszkania wpadł Ashton z Calum'em.

– Jasny chuj, Michael! - krzyknął najstarszy z nas, wbiegając wręcz do kuchni. Odepchnął mnie lekko, podchodząc od razu do Clifford'a.

– Ashton, musimy go zawieźć do szpitala. - oznajmiłem poważnie, na co Calum odwrócił się do mnie.

– Chyba oszalałeś. - skomentował szybko.

– Czy wy nie widzicie, w jakim jest stanie?!

– Luke, słuchaj, jeśli teraz pojedziemy do szpitala to cała nasza czwórka będzie miała problemy, co więcej, jeśli jakoś unikniemy aresztu skończymy wszyscy, jak Mike, a on sam pięć razy gorzej, więc nie, nigdzie nie jedziemy. - chyba poraz pierwszy Hood był tak poważny i dość... Zły.. Zdenerwowany? Wściekły?

– Was chyba pojebało. - oznajmiłem krótko, na co odezwał się Clifford.

– Mi nic nie będzie, zaufaj nam... - obserwowałem, jak brunet słabnie z każdą chwilą, jego oddech był coraz cięższy, a jedyne, co tamowało krew z przedramienia to szmata, którą dałem mu jeszcze chwilę temu.

Hood złapał mnie za ramię, ciągnąc za sobą do salonu.

– Posiedzimy tu chwilę. - powiedział cicho, wciąż mnie trzymając.

– Żartujesz sobie ze mnie?

– Zobaczysz się z Michaelem za dziesięć minut, nie bój się, Luke, Mike będzie cały. - posłał mi delikatny uśmiech, widząc moje przerażenie. Chciałem jeszcze coś odpowiedzieć, ale Hood wstał z miejsca. - Zostań tu, ja muszę iść do nich, a zaraz do ciebie przyjdzie Irwin.

Niechętnie wykonałem jego polecenie, podszedłem bardziej wgłąb pomieszczenia, po czym usiadłem na podłodze. Słyszałem jęki bólu Michaela, schowałem twarz w dłoniach, nie chcąc tego słuchać. Po krótkiej chwili poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu, więc szybko podniosłem wzrok, a nade mną stał Ashton, który posyłał mi delikatny uśmiech. Tylko na niego spojrzałem, a ten usiadł obok mnie.

– Wiedziałeś o tym, nie? - spojrzał na mnie, poważniejąc.

– J-ja nie wiedziałem, o co chodzi... Widziałem tylko, że dzwonił... Dzwoniłem do ciebie...

– Wiem, Luke.

– Cal powiedział, że nie mam się o co martwić... - spuściłem wzrok, czułem się winny, mogłem coś zrobić, cokolwiek, nie bawić się w detektywa, tylko po prostu w jakikolwiek sposób zareagować.

– I dobrze, mieliśmy załatwić to inaczej. - jego ton był bardzo cichy, jakby nie chciał, aby ktokolwiek poza mną usłyszał. - Ale posłuchaj mnie uważnie... Michael wszystko ci wyjaśni, jak poczuje się na siłach, ale co jest teraz ważne... Jutro będziecie się musieli na trochę przenieść do Calum'a, rozumiesz?

– Chyba kompletnie powariowaliście. - skomentowałem krótko, ponownie spuszczając wzrok.

– Chcesz być bezpieczny? Chcesz, żeby Mike był? - uniósł lekko ton.

– Rozumiem wszystko, tylko chcę wiedzieć, co się stało. Od miesięcy słyszałem, że wszystko jest już w porządku...

- Michael wszystko wyjaśni ci, jak poczuje się na siłach. - powtórzył, na co już tylko pokiwałem głową, miałem zbyt wielki mętlik w głowie, aby zadawać więcej pytań.

- Ale powiem ci jedno, Hemmings, nie wiem, gdzie, ani ile Clifford musiałby szukać, żeby znaleźć kogoś, choć w połowie takiego, jak ty. - posłał mi lekki uśmiech, na co ja zmarszczyłem brwi. - Nie martw się o Michaela, jest z nim okej. - dodał, po czym wstał i wyszedł.

Znowu zostałem tu sam, myślałem, że oszaleje. Minuty zamieniały się w godziny, nie mogłem doczekać się, aż w końcu zobaczę mojego Michaela. Oprzytomniałem dopiero, kiedy zza drzwi wyłonił się Hood z uśmiechem.

- Ktoś bardzo chce się z tobą zobaczyć. - machnął na mnie, abym poszedł w stronę pokoju. No tak, w międzyczasie przenieśli się do naszej sypialni. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w stronę pomieszczenia.

Stanąłem w drzwiach, przyglądając się chłopakowi. Jego przedramię było owinięte bandażem, ale także miał podwinięte spodnie na wysokości łydki i tam też dostrzegłem opatrunek.

Kiedy Irwin mnie zobaczył, wstał ze swojego miejsca, poklepał Michaela po ramieniu i wyszedł, posyłając mi kolejny, niewielki uśmiech. Clifford spuścił wzrok, kiedy mnie dostrzegł. Sam nie wiedziałem czy byłem bardziej zły, czy smutny. Dawno nie czułem się tak dziwnie w towarzystwie chłopaka.

W ciszy usiadłem obok niego, wbijając swój wzrok w podłogę.

– Co mam ci teraz powiedzieć? - odezwał się chłopak cichym tonem, pociągając nosem.

– Może w końcu prawdę? - spojrzałem na niego.

Oczywiście, że musiało być mu ciężko, ale mnie też i to cholernie. Obydwoje milczeliśmy przez dłuższy czas. W pokoju panowała cisza, jedyne, co słyszałem, to cichy płacz chłopaka i stłumione głosy Ashtona i Calum'a z dołu.

– Wszystko ci wyjaśnię, ale...

– Później. - dokończyłem za niego. – Wyjaśnisz wszystko, ale kiedy indziej, tak?

Oczywiście, jak zawsze. On zawsze tak mówił, a później nie chciał już wracać do tego tematu. Czułem się okropnie, nie będąc teraz dla niego żadnym wsparciem, ale miałem nadzieję, że chociaż to w jakimś stopniu zmotywuje go do zmiany.

– Uwierz mi, teraz będzie już tylko lepiej... - szepnął, a ja ponownie spuściłem wzrok.

– Kiedyś to już słyszałem, wiesz?

Brunet spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi, zielonymi oczami, które były już opuchnięte i przepełnione łzami.

– Uważasz, że to dobra pora na taką rozmowę? - jego ton wciąż był bardzo cichy, a na jego słowa pokręciłem głową.

– No tak, przecież dla ciebie na takie rozmowy nigdy nie ma dobrej pory. - odpowiedziałem nieco głośniej, wstając z miejsca. To znaczy chciałem wstać, ale kiedy się do tego zamierzałem, Mike położył dłoń na moim udzie, zatrzymując tym samym.

– Luke... Nie chcę się teraz kłócić, mógłbyś zostać ze mną? Ja... To ciebie teraz potrzebuję, nie Ashtona czy Calum'a.

Odwróciłem się w jego stronę i poczułem, jak łzy napływają do moich oczu. Cóż mogłem zrobić? Wyjść i znienawidzić za to sam siebie? Oczywiście, że postanowiłem zostać, w końcu miał rację, potrzebował mnie. Ugiąłem się, znowu. Nie umiałem tak po prostu go tu zostawić. Miałem tylko nadzieję, że naprawdę niedługo mi wszystko wyjaśni i nie będę musiał na to jakoś specjalnie długo czekać.

– Wiesz, że zostanę. - odparłem o wiele ciszej, na co ten pokiwał głową i złapał moją dłoń.

– Wiem, że sprawdzałeś moją pocztę. - odezwał się po chwili, posyłając mi słaby uśmiech.

– Przepraszam, bardzo się martwiłem, a wiedziałem, że sam mi raczej nie powiesz... - spuściłem wzrok, ale szybko ponownie spojrzałem na chłopaka, czując jego usta na swoim policzku.

– Hej... Nie mam ci tego za złe. To nawet słodkie. - nieco mocniej ścisnął moją dłoń, na co i ja delikatnie się uśmiechnąłem, lecz szybko ponownie spoważniałem.

– Powinieneś się chyba przespać, co? - patrzyłem na chłopaka, który westchnął ciężko. Dostrzegłem, że chciał coś powiedzieć, więc wyprzedziłem jego pytanie, odgarniając kilka jego ciemnych włosów, które wpadały mu do oczu. – Zostanę tu.

Pomogłem Michaelowi się przebrać, jednak to trochę nam zajęło, gdyż chłopak co chwilę narzekał, że coś go boli. Oczywiście to rozumiałem, dlatego nie narzekałem, ani go nie poganiałem. Nie miałem pojęcia, która była godzina, kiedy w końcu mogliśmy się położyć w spokoju.

– Boli? - zapytałem, kładąc delikatnie dłoń na jego piersi. Lubiłem tak zasypiać i, chociaż wiedziałem, że tej nocy tak szybko tego nie zrobię, chciałem, aby Clifford przynajmniej dobrze się poczuł.

– Nawet nie. - odpowiedział cicho, a kiedy uniosłem wzrok na niego, ponownie dostrzegłem łzy w jego oczach.

Pocałowałem go lekko w policzek, po czym delikatnie pogładziłem go dłonią.

– Jak bardzo zły na mnie jesteś? - szepnął, spoglądając na mnie. Westchnąłem ciężko, spuszczając wzrok. Czy chciało mi się teraz myśleć jeszcze o tym, jak bardzo jestem wściekły na to wszystko? Bardziej cieszyłem się, że żyje i mimo tego, że nie chcieli jechać do szpitala, byłem szczęśliwy, że jednak wyjdzie z tego.

– Przestań... - odparłem równie cicho, ponownie kładąc dłoń na jego klatce.

– Cieszę się, że to ominąłeś i tobie nic się nie stało. - dodał nieco głośniej.

– Chciałbym móc powiedzieć to samo... - zamknąłem oczy, z nadzieją, że nie będziemy musieli kontynuować tego tematu. Nie dziś. Chłopak był wykończony i nawet ta moja pieprzona obecność tutaj mu w tym nie mogła pomóc. – Powinieneś iść już spać, Mike.

– Kocham cię, Luke. - powiedział cicho, ale bardzo wyraźnie. Po moim ciele przeszedł dreszcz, tak dawno tego od niego nie słyszałem.

– Ja ciebie też kocham. - odpowiedziałem po chwili.

Mike nie odpowiedział już nic i zasnął w miarę szybko. Jako, iż wciąż słyszałem jakieś odgłosy z dołu, ostrożnie wstałem, starając się nie budzić przy tym chłopaka i wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Calum i Ash siedzieli w kuchni, twardo o czymś dyskutując, jednak zamknęli się, kiedy tylko im się pokazałem. Pomieszczenie było już w miarę ogarnięte, chociaż do tego się przydali.

– Nie przeszkadzajcie sobie. - wywróciłem oczyma, wchodząc do środka.

– Jak z Michaelem? - zapytał Ashton, kiedy wyciągałem z kurtki Clifforda paczkę papierosów.

– Śpi. Ale chyba czuje się w miarę lepiej, przynajmniej psychicznie. - wzruszyłem ramionami, odpalając jednego.

– Dobrze, że zostałeś z nim, dopóki nie zasnął. - skomentował Ashton.

– Nie domyśliłem się. - usiadłem na blacie, wpatrując się w rozbite okno.

– Nie musisz być złośliwy od razu. - odezwał się smutno Calum.

– Łatwo wam mówić. - westchnąłem ciężko, spuszczając wzrok. – Zostajecie tu dziś? - spojrzałem na chłopaków, którzy, jakby porozumieli się wzrokiem.

– No tak. W tym domu jest już średnio bezpiecznie.

* * *

Generalnie to rozdział jest czymś w stylu eksperymentu, czy jak to nazwać. W sensie chcę sprawdzić, czy ktoś tu jeszcze zagląda i czy jest sens kontynuowania tego. Nie ukrywam, że nawet bym chciała, tym bardziej, że już jestem bardzo bardzo blisko końca opowiadania i któreś (poza Just Answer Me, ale tego to nawet opowiadaniem nie można nazwać) w końcu doprowadzić do końca.
Przy okazji opublikowałam pierwszy rozdział w nowym opowiadaniu Ghost Of You (https://my.w.tt/6cJ2Oege4Q), jak zbierze się trochę czytelników to zacznę dodawać kolejne :) Dajcie proszę znać, co sądzicie o powrocie do tej opowieści. Także dajcie znać czy coś i na razie ode mnie to tyle. Pozdrowionka z deszczowej Grecji 🔥 Buźka✋🏻

mój twitter: @/niesmiertelnix

#siny

Continue Reading

You'll Also Like

7.6K 831 55
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...
10.7K 608 34
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...
72.4K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
23.8K 4K 24
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...