Tylko dla Ciebie, księżniczko

By TheoParissh

791K 9.9K 1.2K

W TRAKCIE POPRAWY- MOGĄ SIĘ ZDĄŻYĆ DZIURY MIĘDZY ROZDZIAŁAMI To piękna i wzruszająca powieść, której głównymi... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22

Rozdział 8

7.6K 507 20
By TheoParissh

* POV Kilian *

Usłyszałem miarowy oddech Dalii wśród dźwięków samochodu. Zasnęła...

~ Słodko. - powiedział wilk.

~Tak ,i to bardzo. - zerkałem co jakiś czas na dziewczynę, by sprawdzić, czy wszystko w porządku.

~ Ona tylko śpi. Nic jej się nie stanie, natomiast ty pilnuj drogi i nie zabij nas przypadkiem. - warknął niezbyt miło wilczur, lecz miał rację. Skupiłem się na drodze i na tym, by bezpiecznie dowieść nas do domu.

***

Zaparkowałem auto i zgasiłem silnik. Wyszedłem na zimne nocne powietrze i przeszedłem na stronę, gdzie była Dalia. Otworzyłem jej drzwi tak, by nie wypadła, po czym wziąłem jej malutkie ciałko na ręce i zaniosłem do naszego domu. Ona zaś, czując zmianę temperatury, wtuliła się do mnie. No tak, jeszcze nie jest wilkołakiem, czuje zimno.

Przeszedłem na schody i udałem się do naszego pokoju. Otworzyłem drzwi i zrzuciłem umiejętnie buty ze stóp. Następnie podszedłem do łóżka i położyłem na nim moją  kruszynkę.

Zabrałem jeszcze świeżą bieliznę i ruszyłem na podbój łazienki.

Po gorącej kąpieli wyszedłem i zastałem Dalię w tym samym miejscu i w tej samej pozycji, jaką przybrała przed moim wyjściem do łazienki.

- Ehh... Nie możesz tak spać. Co ja mam teraz z tobą zrobić? - mruknąłem sam do siebie.

~Rozbierz ją i ubierz w coś wygodnego. - podpowiedział mi towarzysz.

~Ale jak się obudzi, to będzie wściekła, że ją dotykałem i przebrałem.

~Ale za to będzie spała wygodnie.

~Dobra to zrobimy tak: ściągnę jej tylko te grube spodnie i założę jakieś spodenki, a reszty nie ruszam.

~Może być. Nie powinna nas zabić za to.

Zabrałem się więc do roboty. Było to dość trudne, bo dziewczyna była wręcz bezwładna, co nie ułatwiało pracy. Tak samo nie chciałem grzebać w jej rzeczach, więc skończyła w moich koszykarskich spodenkach. Najgorsze jednak było przetransportowanie ją pod kołdrę. Z tym się trochę namachałem.

Jakiś czas później  stałem u podnóża materaca, obserwując wyniki tego, czego  dokonałem, przepełniając się dumą. Ostatecznie położyłem się obok mojego skarbu.

***

Rano obudził mnie zapach naleśników.

~Dalia. - mruknąłem rozmarzony nadal nie otwierając oczu. Chyba znowu się zdrzemnąłem, gdyż zerwałem się z łóżka wybudzony z letargu dopiero, gdy usłyszałem głośny huk.

- Dalia?! - krzyknąłem przestraszony. Jak coś jej się stało?! Zbiegłem szybko po schodach, udając się do kuchni. Nie przejmowałem się tym, iż jestem tylko w bokserkach. Liczyła się moja najmilsza.

Wparowałem do pomieszczenia, przeczesując go w poszukiwaniu jej.

- Dalia?! Gdzie jesteś ?! - zawołałem ją. Nie mogłem jej spostrzec.

- Jestem tutaj. - rozległ się jęk zza wysepki kuchennej. Prędko więc przeszedłem do tego miejsca. Wokół niej znajdowały się porozrzucane garnki i pokrywki. Chwyciłem jej ręce i twarz dokładnie oglądając.

- Nic ci nie jest? - Nie widziałem żadnych obrażeń, ale mimo to, może to być coś poważnego.

- Nie, tylko mnie trochę głową boli. - powiedziała cicho, dotykając owe bolące miejsce dłonią. Syknęła przeciągle i szybko odciągnęła rękę. Znowu ująłem jej twarz i zerknąłem na bolące miejsce urazu. Wokół niej znajdowała się duża ilość krwi, brudząca skórę i włosy. Dalia pisnęła, kiedy zorientowała się, co ma na ręce.

Wstałem i udałem się do apteczki. Zabrałem kilka gazików i bandaż. Wróciłem z tym do księżniczki.

- Zamierzasz mi obwiązać cała głowę bandażem? - zaśmiała się. To dobrze, że się śmieje. To znaczy że nie ma jakichś większych uszkodzeń.

- Wybacz, ale nie. Chyba, że chcesz.

Kucnąłem obok niej i przyłożyłem do jej rany wszystkie gaziki jakie miałem pod ręką, po czym przycisnąłem do tego pełny bandaż.

- Przytrzymaj to.

- Nigdy nie miałam zawiniętej głowy. To może być ciekawe.

-Czekaj chwilę. - wróciłem się po jeszcze jeden, tym razem większy bandaż i tak jak prosiła, związałem jej głowę przez co nie musiała już trzymać opatrunku.

- Teraz lepiej?

- Dzięki tobie, to wręcz wspaniałe.- powiedziała, uśmiechając się do mnie.

- A co ty w ogóle zrobiłaś? - spytałem, siadając obok niej. Na raz przybrała zbulwersowaną minę.

- Jaki głupek dał garnki na wyższe półki?! Sięgałam, sięgałam i nie dosięgłam. - mruknęła, wykręcając wargi w smutną minę. Rozejrzałem się jeszcze raz po kuchni.

- I wszystko spadło na ciebie?

-Tak. A ten jeden był wyjątkowo okrutny. - wskazała palcem na naczynie leżące przed nią. To ono było pewnie sprawcą tej rany na głowie.

- Boli cię? - spytałem zatroskany.

- Tak i to dość mocno. - odpowiedziała mi.

- Chodź, zbieramy się. - rzuciłem i podniosłem się z podłogi, podnosząc ukochaną za ręce. - Do szpitala. Trzeba ci to zszyć.

- Musimy? - spytała Dalia, próbując przekonać mnie do innej decyzji swoimi słodkim oczkami. Jednak jej zdrowie jej ważniejsze.

-Tak, musimy, to poważna sprawa.

Ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych, ale usłyszałem parsknięcie mojej mate.

-Co tym razem? - powiedziałem, odwracając się w jej kierunku.

- Proponuję Ci ubrać chociaż spodnie. - zachichotała. No tak. Jestem prawie nagi. Pobiegłem na górę, chwyciłem pierwsze spodnie i koszulkę jakie rzuciły mi się w ręce, w try miga założyłem je na siebie.

Zamykając dom na klucze, wkładałem jeszcze buty, a dziewczyna czekała na mnie w samochodzie.

Chwilę mi zajęło, zanim zasiadłem przed kierownicą i ruszyłem w stronę szpitala.

- Masz prawko? - spytałem ją, przełamując ciszę.

- Tak. - zaśmiała się. - Mimo, że mam jeszcze siedemnaście lat.

- A no tak.

Zaraz potem coś do mnie dotarło. W przepisach prawa jak zdała prawko rok wcześniej musi jeździć zawsze z osobą dorosła, jako pasażer.

~To nie odpowiedzialne! A gdyby jej się coś stało?

- Czemu jak za każdym razem widziałem cię w samochodzie, nikogo innego nie było z toba? - próbowałem powiedzieć to spokojnie, ale mój głos zdradzał wściekłość.

Dalia wyglądała jakby skurczyła się w sobie.

- No tak. - szepnęła tak jakby się bała, że usłyszę.

Ale usłyszałem...

- Przecież to wyciąga trzysta kilometrów na godzinę! - wrzasnąłem na nią. - To zbyt ryzykowne i niebezpieczne jeździć na takim czymś.

Zamknąłem się tylko dlatego, że zjechaliśmy już na parking.

- Wysiadaj. - warknąłem i zrobiłem to samo.

Od razu skierowałem się na oddział chirurgiczny, nie patrząc, czy dziewczyna idzie za mną.

~Uspokój się, wystraszysz ją. - warknął niezbyt miło wilk.

~ Nie rozumiesz tego?! Ona może w tym zginąć! To nie jest byle jaki, stary grat! Serio tego chcesz?!

~ Wiem zrozumiałem to, ale nie jeździła odkąd z nami jest. A teraz jest po mini wypadku, a ty jeździsz po niej za to, że ma niebezpieczną pasję. - zjechał po mnie wilczur. Obejrzałem się do tyłu na moją księżniczkę.  Podążała za mną, patrząc w ziemię. Zatrzymałem się i poczekałem, aż zrównam się z dziewczyną.

- Przepraszam. Nie chciałem na ciebie krzyczeć. - spojrzałem na nią. Miała całą czerwoną twarz i pociągała cichutko nosem. Na to zacząłem przeklinać sam siebie, za to, co zrobiłem.
- O matko. Co ja zrobiłem? - spytałem przerażony. Doprowadziłem do płaczu swoją ukochaną. Zatrzymałem się i stanąłem przed Dalią. Ta wpadła na moją klatkę piersiową, lecz nie podniosła na mnie. Objąłem ją ramionami, przyciskając do siebie jej ciało. - Proszę, nie płacz...

Głos mi się załamał.

* POV Dalia *

Nie wiem czemu słowa Kiliana spowodowały taki smutek w moim sercu. Taki, iż moje serce zaczęło boleć mocniej, niż uciskająca rana głowy.

~ To przez więź mate. To ona powoduje, że wszystkie emocje są silniejsze, a tęsknota zwiększa się do takiego stopnia, że bez swojego mate można umrzeć z bólu. - powiedziała także przybita wilczyca. Niespodziewanie, na samą myśl o tym, po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

Zarejestrowałam wzrokiem cień zbliżający się do mnie. Poczułam jego zapach. Zaczęłam cicho łkać. Nie miałam nad tym żadnej kontroli. Kilian objął mnie ramionami, przytulając opiekuńczo do siebie, a ja uspokajałam się pod jego dotykiem i ciepłem.

- Ci... Spokojnie, nie płacz. - szepnął chłopak. Od płakania moja głowa zrobiła się ciężka, a rana zaczęła dokuczliwie boleć.

***

Po wszystkich papierowych formalnościach i określonym czasie oczekiwania na swoją kolej, weszłam do gabinetu. Kilian był cały czas obok, lecz nie odzywaliśmy się do siebie.

Cieszę się jednak, że byłam w tej poważniejszej kolejce, bo gdyby wpuszczano w takiej kolejności jak się przychodzi, to nie wiem, czy dopiero jutro bym nie weszła. Jednak uraz głowy jest jednym z poważniejszych przypadków, dlatego ja i kilka osób wskazanych przez lekarza, znaleźliśmy się w czołówce.

- Panna Ward? Proszę do gabinetu. - przekazał wysoki młody mężczyzna z silnym męskim głosem. Wstałam z krzesła i wraz z Kilianem weszliśmy do środka.

- Proszę usiąść. - lekarz wskazał krzesła znajdujące się naprzeciw jego biurka. Zrobiłam tak jak prosił, natomiast Kilian nie skorzystał z propozycji i z mordem w oczach wpatrywał się w doktora. Wywróciłam oczami na jego zachowanie. - Mogłaby panna opowiedzieć z czym do mnie przychodzi?

- No to tak, robiłam śniadanie w kuchni, ale nie sięgnęłam do odpowiedniej szafki. Dodatkowo się zachwiałam, upadłam, a wszystkie gary oczywiście na mnie...

- Oł, musi cię to mocno boleć. - powiedział z dziwną miną, po czym wstał i podszedł do mnie.

- Muszę zerknąć na ranę, by zobaczyć, jak poważna jest sytuacja i czy wymaga szycia. - pokiwałam głową, a on zaczął rozwiązywać bandaż. Czułam się trochę nieśmiało, w momencie gdy lekarz był tak blisko mnie, jednak tłumaczyłam to sobie tak, iż to konieczne.

Młody doktor przeniósł moje włosy na ramię, przesuwając dłonią po odkrytym karku. To było już za wiele dla Kiliana. Spojrzałam na niego niepewna, jak się zachowa. I nie wyglądało to zbyt dobrze, gdyż zaczął szybciej oddychać i zaciskać nerwowo ręce w pięści.

- Kochanie, możesz tu przyjść? - spytałam, próbując nie dopuścić do ataku mojego ukochanego na doktora.

- Jest tu twój chłopak? - zapytał zdziwiony lekarz, odsuwając się nieznacznie.

- Tak i przez cały czas stał za tobą, doktorku. - warknął Nixon. - I żeby było jeszcze ciekawiej to nie tylko jej chłopak, ale także jej mate, psie.

- Co? Nie jesteś oznaczona. - powiedział, odwracając się z powrotem do mnie.

- Bo jeszcze jej nie naznaczyłem, ale to nie zwalnia cię do dobierania się do kobiety samca Alpha. - warknął znowu Kilian.

- Alpha?! - krzyknął przerażony mężczyzna. I nawet już mi tłumaczyli czemu. Osoba, która dotknęła chociaż mate wilkołaka Alphy miała niesamowite kłopoty, bo te są bardzo uczulone na to, a w konsekwencji bardzo zaborcze.

- Kilian, chodź tu i się uspokój, bo się jeszcze przemienisz i będziesz musiał paradować potem nago. - warknęłam na niego. - I moglibyście przestać gadać i sprawdzić mi tą ranę.

-Tak, tak, już się za to zabieram. - powiedział niespokojny lekarz.

- Tylko się pospiesz. - wtrącił jeszcze Kilian, ale ucichł pod naporem mojego wzroku. Lekarz ściągnął materiał z mojej głowy.

- Nie wygląda to dobrze, trzeba to odkazić i zaszyć. Czy twój chłopak zgodzi się nie rzucić na mnie w czasie, gdy ja będę opatrywał ranę? - spytał opryskliwie mężczyzna. Kilian prychnął na niego.

- Kilian? Będziesz się zachowywać? - zerknęłam uważnie na niego.

- Tak, będę. - powiedział niechętnie.

- To proszę przejść tymi drzwiami do zabiegowego. - lekarz powiedział wskazując drzwi obok tych, którymi tu weszliśmy. Przeszliśmy tam wszyscy, a ja usiadłam na kozetce.

- Czy to boli? - wystraszyłam się.

- Troszkę, ale jak nie będziesz myśleć o tym, to może nawet nie poczujesz. - doktor wysłał mi oczko, patrząc potem niepewnie na mojego chłopaka. Ten zaś podszedł do mnie i usiadł obok. Ujął moją dłoń i ją pocałował.

- Spokojnie, księżniczko, jestem obok. - uśmiechnęłam się wdzięcznie do niego.

- No to zaczynamy. - rzucił medyk i zabrał się do roboty. Ze strachu ścisnęłam rękę chłopaka i mimowolnie zaczęłam drżeć.

- Ej, Dalia, musisz się uspokoić, bo facet nawet nie zacznie. - szepnął mi Kilian, widząc moją reakcję. Pokręciłam głową i próbowałam się ogarnąć. To tylko kawałek igły i nić. Nic takiego.

Udało mi się trochę, lecz poruszyłam się w momencie, gdy lekarz dotknął mnie igłą chirurgiczną.

- Panno Ward, nie może się pani poruszać. - upomniał mnie. Kilian zbliżył się i położył dłonie na mojej szczęce po obu stronach twarzy. Spojrzałam w jego fioletowe oczy.

- Dalia, spokojnie. - jego ciepły oddech uderzył we mnie. Potem mnie pocałował trzymając i stabilizując głowę, tak bym się nie ruszała.

Całowaliśmy się tak przez jakiś czas, poruszając tylko wargami. Choć w sumie to mi się mogło tylko tak wydawać.

- I koniec. - przerwał nam medyk, a my odsunęliśmy się od siebie, nadal patrząc na nas.

~O ty parówko, już mu wybaczyłaś. - zaśmiała się wilczyca.

~No wybacz, ma porządne argumenty. - także się zaśmiałam w myślach i uśmiechnęłam.

- To co, idziemy do domu w końcu zjeść to śniadanie?-zapytał Kilian. - Kiedy mamy się znowu pojawić?

-Pokażcie się za dziesięć dni i zalecam codziennie zmieniać opatrunek. - powiedział.

- Nie ma innego wyjścia niż ten bandaż na głowie? - spytałam z nikłą nadzieją, iż nie będę musiała z tym tyle chodzić.

- Jest, tylko byś musiała ogolić włosy wokół rany.

- A to nie, dziękuję. - powiedziałam zaprzeczając. - Chodźmy stąd. Głodna jestem.

Wstaliśmy i po podziękowaniu z mojej strony i milczeniu ze strony Kiliana, wyszliśmy z ośrodka.

* POV Dalia *

Sytuacja z zaszywaniem rany i dziwny doktor, spowodowali, iż ta wcześniejsza cisza i niepewność poszły się paść w pole wraz z kozami i krowami. Byłam z tego zadowolona, lecz nie wiem, czy to dobrze, bo czy warto uciszać jakąkolwiek kłótnie albo urazę? Byłoby to zakopywanie problemów pod jabłonką w ogrodzie, a tego nie powinno się robić, ponieważ po czasie zacznie brakować miejsca pod drzewem i wszystko zacznie gnić wraz ze spadającymi owocami. Natomiast w zamian powinniśmy je umiejętnie rozwiązywać.

Defekt jednak leżał po mojej stronie, bo boję się takich rzeczy. Tego, czy czasem nie będzie potem gorzej, niż było, a to zaś oznacza odpuszczenia niektórych spraw, których nie wolno sobie odpuszczać.

Chwyciłam telefon leżący na moich kolanach i odebrałam SMS.

* POV Chelsey *

Mimo ciągłego kontaktu z Dalią, martwi mnie trochę jej sytuacja. Kiedy rozmawiałam z nią przez telefon była dziwnie radosna, co się nie pokrywa się z prawdziwym celem pobytu w tamtym miejscu. Lecząc złamane serce raczej nie jest się wesołym, dlatego nie uwierzę, że pojechała tam tylko dlatego. Ona nie miesza się w takie rzeczy. To nie w jej stylu.

Do Dalusia Malusia:
Kiedy wracasz do mnie i do nas wszystkich?

Od Dalusia Malusia:
Niestety nie wiem jeszcze, ale niedługo przyjadę na jakieś przyjęcie do rodziców na parę dni.

Nie, to już śmierdzi na kilometry kłamstwem. Gdzie ona ma dom, skoro przyjeżdża do rodziców tylko na odwiedziny? Co się dzieje wokół mnie? Albo bardziej -  wokół niej?

Jednak póki z nią rozmawiam i widzę, że jest u niej dobrze, to nie będę się za bardzo w to mieszać.

Do Dalusia Malusia:
Będziemy mogły wtedy pogadać i mi opowiesz jak tam jest i jak to jest mieć kuzyna. XD

Od Dalusia Malusia:
Tak! Matko ,przez ciebie już nie mogę się doczekać, ty zbóju. XD

Ty też musisz mi opowiedzieć, jak wiele mnie mija w szkole... A właśnie, co znowu u naszej kochanej Mach* i oczywiście jak tam z Maxonem**!

Do Dalusia Malusia:
Ehh... Maxon to już przeszłość. Naprawdę, i nie mówię tak tylko dlatego, aby samą siebie uświadomić.

Od Dalusia Malusia:
Myślisz, że ci uwierzę? Kartofelku, za długo cię znam. Znowu nie potrafisz podejść i zagadać do niego, prawda?

Do Dalusia Malusia:
Czemu ty mnie tak znasz?

Od Dalusia Malusia:
Bo ty mnie tak samo, więc nie mogłabym być Ci dłużna. XD

Do Dalusia Malusia:

Racja, jakoś ostatnio nie zdarzają mi się chwile racjonalnego myślenia. XD

Od Dalusia Malusia:
To ty nadal się łudzisz, że to kiedyś nadejdzie? O ty moja malutka głupiutka, hahaha. :*

Do Dalusia Malusia:
Hahahah wybacz, masz znowu rację. Chyba tamte towarzystwo dobrze wpływa na pracę twego mózgu, haha.

Od Dalusia Malusia:
Powiedz mi, jak jakaś para ludzi się pokłóci i ta druga osoba będzie bardzo krzyczeć i warczeć po tej pierwszej osobie, a potem pod wpływem niektórych czynników sprawa ucichnie, co wtedy się powinno zrobić? Strzelić focha? Kłócić się nadal? Roztrząsać to? Jak myślisz?

Do Dalusia Malusia:
Wow... Taki dość spory problem. Proponuję zwykłą rozmowę. Podejrzewam, iż chodzi o tego kuzyna i tą jego dziewczynę. Szczera rozmowa i uświadomienie, co było nie tak i czy to było konieczne, jest o wiele lepsze od tego, co pisałaś wcześniej.

Od Dalusia Malusia:
Tak, wielkie dzięki.

Do Dalusia Malusia:
Tylko najważniejsze: staraj się zbytnio nie mieszać w ich sprawy, bo mogą to odebrać inaczej, niż chcesz, aby odebrali. Pokłóceni ludzie nie myślą jasno.

Od Dalusia Malusia:
Boże, co ja bym bez Ciebie zrobiła...

Do Dalusia Malusia:
No właśnie, nic, ale ja widzę już oczami wyobraźni półmisek z lodami, takimi jak zawsze. XD

Od Dalusia Malusia:
Tak, masz to jak w banku XD

Do Dalusia Malusia:
To dobrze. Mała, muszę kończyć, papa. :*

Od Dalusia Malusia:
Pa. :***

Skończyłam pisać w momencie, gdy do pokoju wtargnęła moja mama.

- Znowu siedzisz i nic nie robisz? Miałaś sprzątać. - powiedziała.

No, i zabawę czas zacząć.

Nie mam żadnego rodzeństwa, więc sama wraz z mamą sprzątam w całym domu, jednak z faktu, iż ona, wraz z tatą dużo pracują, kończy się to tak, że to ja robię wszystko w domu.

- Nie, mamo, dopiero zaczynam. - odpowiedziałam jej, próbując nie wszcząć następnej sprzeczki.

Niestety ostatnio przechodzę taki stan psychiczny, w którym nieustannie marudzę, czemu ja muszę tyle sprzątać w domu i czemu nie mogę sobie pozwolić na choćby dzień lenistwa. Jednak nic na to nie poradzę i zostaje mi tylko zabrać się do sprzątania.

Wstałam z biurka i zaczęłam więc od kuchni. Chwilę później usłyszałam, jak moja matka wychodzi z domu i obserwowałam przez kuchenne okno, jak odjeżdża samochodem z podjazdu.

* POV Dalia *

- Kilian, wiesz, że musimy porozmawiać? - zapytałam go siedząc znowu w samochodzie, tym razem w drodze powrotnej. Mężczyzna siedzący za kierownicą westchnął i potarł włosy wierzchem dłoni.

- Zazwyczaj, gdy tak kobieta mówi do faceta, to potem dzwoni się do grabaża.

- Spokojnie, nie musisz się martwić...

Kilian wypuścił wstrzymywane powietrze.

- Mi się nie opłaca wydawać kasy na pomnik. Zawsze byłam fanką morskich pogrzebów. - dodałam, a widok jego miny był bezcenny.

- To wiesz co, proponuję przenieść to co najmniej po tym, jak zjemy. - powiedział Kilian zatrzymując się przy tej samej kawiarence, gdzie widzieliśmy się drugi raz.

- Mi to odpowiada.

*Mach to ta nauczycielka matematyki, z którą się lubią spierać .
**Maxon to chłopak, w którym zakochana jest Chelsey.

Weszliśmy do kawiarenki w dobrym humorze. Jednak nie wiem, czy wzmianka o mojej śmierci była prawdziwa, czy tylko na żarty. Wiesz, z kobietą to nigdy nie wiadomo.

Krąży legenda, że podobno jakiś facet zrozumiał po dłuższym czasie swoją kobietę, lecz ona niestety szybko zmieniła zdanie i jego trudy poszły się paść...

Dlatego też, mam nadzieję, że odwidzi jej się atak na moje życie. Za to, na razie, jeśli coś planuję, to chcę wykorzystać czas z nią spędzony do maksimum. Dlatego więc, splotłem nasze dłonie, by poczuć jej bliskość. Ona uśmiechnęła się pod nosem.

- Gdzie siadamy? - spytałem swoją dziewczynę. Ona od razu skierowała swój wzrok na jeden konkretny stolik.

- Chodźmy tam. - odpowiedziała i wskazała palcem. Był to ten sam stolik, gdzie WTEDY siedziała. Aż nie mogę uwierzyć, że jest teraz tu, ze mną, a nie tak daleko, jak  WTEDY...

- Ooo... Widzę, że masz towarzysza. - podszedł do nas starszy mężczyzna. Na pewno znał Dalię. No tak, przecież ona tu często przychodzi.

- Teraz już tak. - powiedziała skromnie i spojrzała z uśmiechem w moje oczy.

- Na co macie ochotę gołąbki? - zapytał także z uśmiechem.

- Ja poproszę moje naleśniki. - rzuciła bez zawahania Dalia.

- To samo. - dodałem.

- Już się robi.

Starszy pan odszedł od naszego stolika, zbierając także zamówienia od innych gości.

- Boli cię jeszcze głowa?

- Trochę, ale nie jakoś przeraźliwie mocno.

- Nie chcesz wrócić do domu, wziąć tabletki przeciwbólowe i położyć się spać? Może by ci przeszło. - powiedziałem zatroskany jej stanem zdrowia. Nie chcę, by uczyniła jeszcze większy uszczerbek na swoim zdrowiu. Ona jednak pokręciła przecząco głową.

- Chyba sobie kpisz, że odpuszczę sobie jedzenia w tym miejscu dla jakiegoś tam snu. - powiedziała dziewczyna patrząc na mnie z wesołym krytycyzmem.

- Aż tak dobre mają tu jedzenie?

- No oczywiście, a naleśniki są najlepsze.

-Czyli w żaden sposób się nie zatruję? - zaśmiałam się. Przerwał nam chłopak mniej więcej w wieku Dalii, zostawiając talerze na stoliku, jednak wzrok miał wlepiony w moją księżniczkę, co trochę zaczęło mnie niepokoić. I to nawet nie trochę, jednak Dalia zareagowała szybko.

- Kilian, nie przy ludziach. - szepnęła cicho.

- Cześć. - powiedział jak zahipnotyzowany dzieciak.

- Hej. - odpowiedziała, zabierając się za jedzenie. Ten natrętny gość jej jednak nie pozwolił na to, by mogła zjeść spokojnie.

- Kto to jest? - zapytał wrogo patrząc na mnie. Jej wzrok mówił mi, że mam się nie wtrącać. Więc z obawy o jej makabrycznie ukryte zdolności tortury, zaplanowałem w ogóle nie otwierać ust.

- To Kilian. Mój chłopak. - rzuciła spoglądając to na mnie, to na niego i po drodze patrząc z utęsknieniem na talerz ciepłych naleśników z truskawkami. Ja nie tknąłem nawet jednego. Aktualnie w głowie panoszyły mi się jej słowa. Jej chłopak. Jak te słowa pięknie brzmiały, gdy były wypowiedziane z jej ust...

- To ty masz chłopaka? Od kiedy? - jego głos zaczął coraz bardziej się podnosić, a jego ręka nagle znalazła się na ramieniu Dalii. W tym momencie nie wytrzymałem.

- Tak, chłopie, jesteśmy razem, więc odpuść i ściągnij tą łapę z mojej kobiety, a obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy. Plus mógłbyś pozwolić mam w końcu zjeść śniadanie. Moje kochanie jest głodne, a ty nam przeszkadzasz. - warknąłem siląc się na spokojny ton głosu. Nie mogę się przecież rzucić na jakiegoś małolata, za to, że biedny się zakochał w złej osobie.

Chłopak warknął coś pod nosem, ale spełnił moją prośbę.

- Dziękuję. - Dalia zerknęła na mnie z wdzięcznym wyrazem twarzy, kiedy chłopak zniknął z pola widzenia. Jego towarzystwo też wyraźnie ją męczyło.

- Nie ma za co, księżniczko. A teraz jedz, bo jeszcze zasłabniesz. - rzuciłem i oboje zabraliśmy się do spożycia naszego posiłku.

***
- Kto to w ogóle był? - spytałem z ciekawości, gdy wychodziliśmy. Jej głowa szarpnęła się w moją stronę, po czym skrzywiła się pewnie z powodu bólu. Ale przynajmniej nie przejmowała się tym, iż bandaż trochę wystaje spod jej czapki.

- To był mój znajomy, Seth. Pracuje tam od dawna i czasem zdarzyło nam się porozmawiać. - powiedziała cicho, poprawiając nakrycie. Wyszło jej to nieudolnie, gdyż wystawało jeszcze więcej opatrunku.

- Poczekaj. - powiedziałem i zatrzymałem się wraz z nią. Obróciłem się w stronę Dalii i odpowiednio naciągnąłem materiał. - Teraz jest dobrze.

- Dzięki. - powiedziała i stanęła na palcach u stóp, by pocałować moją żuchwę. Niestety wyżej nie sięgała. Pochyliłem się i złączyłem nasze usta.

Gdy odsunęliśmy się od siebie, chwyciłem jej dłoń i przeszliśmy w końcu ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Dzień ledwo się zaczął, a my już szalejemy.

*POV Kilian*

Wreszcie dotarliśmy do domu.

- To co, masz ochotę na te nieudolne naleśniki? - zaśmiała się Dalia, wchodząc do kuchni, oglądając zniszczenia.

Nikt raczej się tu nie plątał.

- Nie, dzięki, na razie mi wystarczy. - zaśmiałem się. Dalia zaczęła podnosić porozrzucane garnki i pokrywki. Stanąłem przy wyspie kuchennej i oparłem się o nią.

- Zamierzasz mi pomóc? - spytała. Odwróciła się tyłem do mnie i pochyliła, by zabrać następne naczynie. W tym momencie ogromnie cieszyłem się z faktu, że tam stoję i mam idealny widok na wszystko.

~Głąbie, mógłbyś się ogarnąć. Musisz uważać przy niej z swoimi zapędami, bo ją wystraszymy.

~Weźdaj spokój. Ona musi w końcu zrozumieć jak bardzo jesteśmy normalni, a raczej nienormalni.

Dziewczyna podniosła się i odłożyła na naczynia na blat.

- Kilian! - zawołała z pretensją, kładąc piąstki na bokach. Wyglądała słodko, stojąc tak zezłoszczona.

- Co kochanie? - uśmiechnąłem się szeroko do niej.

- Może byś mi pomógł?

- Szczerze? Nie spieszy mi się do tego. - powiedziałem obserwując jej smukłe ciało. Dalia prychnęła i znowu wróciła do poprzedniej pozycji. Mi coraz bardziej robiło się gorąco, a bokserki stawały się coraz ciaśniejsze. Zbyt ciasne. Poprawiłem się w kroku, przystępując z nogi na nogę. Ona chyba nie zdaje sobie sprawy, co wyrabia. Podjąłem decyzję.

- Dobra, pomogę Ci. - powiedziałem w nadziei, iż szybko się opanuję.

W ciągu godziny doprowadziliśmy kuchnie do stanu używalnego, wraz z posprzątaniem ciasta na placki z szafek i rozsypanej po ziemi mąki.

***

Zmęczeni po tak spędzonej połowie dnia, padliśmy na kanapę w salonie. Ułożyłem nogi Dalii na moich udach, by było jej wygodniej.

- Księżniczko, wiesz, że musimy pogadać? - powiedziałem, ta spojrzała na mnie zainteresowana tym, co mam jej do przekazania.

- U wilków jest taki rytuał... - podrapałem się po karku. - Znaczy... Nie wiem, czy można to nazwać rytuałem. To jest bardziej instynkt samozachowawczy, nad którym nie mamy wpływu.

- O co chodzi? Cokolwiek by to było, to myślę, że to przeżyję...

- W czasie pełni, wilkołaki są bardzo, bardzo pobudzone. Psychicznie i fizycznie. - na twarzy dziewczyny pojawił się szok i niepewność.

- Czy mam to rozumieć, tak jak to rozumiem? - szepnęła cała czerwona. Pokiwałem głową na potwierdzenie.

*POV Dalia*

Czy on tym chcę mi przekazać, iż będzie bardzo pobudzony seksualnie?

~Kochana, spokojnie, my mamy tak samo, tylko na szczęście, nie w tak dużym stopniu.

Przeraziłam się na jej słowa.

- Do jakiego stopnia wilkołak jest wstanie działać? - zapytałam chłopaka cicho, nie wiedząc czy chcę znać odpowiedź. Kilian tak jakby skulił się i unikał kontaktu wzrokowego.

- Do wszystkiego. - powiedział ledwie słyszalnie. Pokiwałam głową, próbując być spokojna. Mam nadzieję, że nie widać jak bardzo jestem wystraszona. Na myśl przyszła mi jedna sytuacja, jednak ze strachu szybko ją odrzuciłam.

- A do czego ty się możesz posunąć? - na to pytanie chciałam znać odpowiedź. Jak wszystko to wszystko.

- Do tego samego, ale jako Alpha mam więcej silnej woli i bardziej panuję nad wilkiem. - powiedział tylko. Wypuściłam długo wstrzymywane powietrze.

- Czyli mam się bać, czy nie?

- Nie! Za nic bym ani ja, ani nikt inny nie mógłby nic ci zrobić! - krzyknął szczerze zaskoczony. - Z faktu, iż jest to pierwsza pełnia, od czasu, w którym Cię odnalazłem, będzie mi trudno trzymać się od ciebie z daleka.

- Czemu? Mógłbyś coś mi zrobić?

- Mógłbym nieświadomie zrobić Ci coś, czego byś nie chciała.

Cała ta sytuacja i ten temat był dziwny i oboje byliśmy spięci.

- Jest coś jeszcze, co muszę wiedzieć na ten temat? - zapytałam.

- Tak. Żeby nikt cię nie próbował nawet dotknąć, muszę cię oznaczyć.

- Co to znaczy?

- Twój zapach zmiesza się z moim i będziesz silnie pachnieć mną, przez co nikt nie będzie mógł nawet położyć na tobie ręki, bo wyczują, że  jesteś zajęta. Tylko... - tu zawahał się.

- Tylko co? - dopytywałam.

- Mój zapach na tobie będzie jeszcze bardziej mnie pobudzał, pociągał. - szepnął. Westchnęłam. Co mam zrobić, zgodzić się?

~Nie będziesz miała i tak wyboru, prędzej czy później i tak do tego dojdzie.

~Zrobiłby to bez mojej zgody?

~Nigdy w życiu. Spowodowało by to ogromny ból u ciebie i u niego samego.

- Dobrze. Zgadzam się. - rzuciłam. Mężczyzna miał spuszczoną głowę, a na moje słowa spojrzał na mnie.

- Tak? - uśmiechał się.

- Jeszcze jedno pytanie, czy ja też będę w jakiś dziwny sposób reagowała?

- Będziesz chciała się na mnie rzucić, księżniczko. - mrugnął okiem, a ja spłonęłam rumieńcem. - A tak naprawdę, to jest właśnie największa walka. Bym mimo twoich błagań i próśb, nie uległ twojemu urokowi oraz żebyśmy nie zrobili czegoś, czego potem moglibyśmy żałować.

Zrozumiałam chyba wszystko.

- A i nie przestrasz się, jeśli ktoś będzie wychodził z pokoju w tym czasie. - zaśmiał się. Zmarszczyłam brwi.

- Co to znaczy?

- Niektórzy nie mogą zdarzyć się przenieść do jakiegoś mniej publicznego miejsca zanim... no wiesz... - spojrzał w moje zielone oczy.

- Okey. Myślę, że wtedy po prostu nie będę wychodzić z pokoju.

- I lepiej ignorować wszystko, co będzie się działo poza nim. - dodał.

- A ty co będziesz robił w tym czasie? - w jego oczach oczach rozbłysło rozbawienie.

- Kochanie, wszystko, co pomoże mi nie myśleć o tobie. - powiedział. Zaczęło mi być coraz gorąco przy tym temacie. Przeniosłam włosy na plecy, uważając na opatrunek.

- Możemy nie rozmawiać na ten temat? - speszona zapytałam. On zaśmiał się otwarcie.

- Oczywiście, księżniczko. - przeniósł dłonie na nogi, które były na jego udach i pociągnął za nie. Z moich ust rozległ się wysoki pisk. Aktualnie znajdowałam się w pozycji bocznej, ułożona na całej rozpiętości mojego ciała. Ręce dla stabilizacji przeniosłam na jego szyję, bym nie upadła do tyłu.

- I co zamierzasz teraz zrobić? - szepnęłam. On wpatrywał się w moje wargi jak zahipnotyzowany, po czym przełknął głośno ślinę.

Continue Reading

You'll Also Like

661K 32.9K 35
Hej, jestem Miley i za kilka dni będę miała piętnaście lat. Mieszkam z wilkołakami. Wychowałam się na jednego z nich i nie jest dla mnie dziwnym fakt...
1M 59K 59
Mallory Stadfort jest uciekinierką. Zostawiła daleko w tyle rodzinę i najbliższych. Ukrywa się, posługuje fałszywymi tożsamościami, nigdzie nie zosta...
2M 112K 35
Carmen znalazła się na polanie w niewłaściwym czasie - a przynajmniej tak myślała. Młoda wampirzyca nie zdawała sobie jednak sprawy, że ten niewłaści...
521K 14.9K 55
Ona- to piękna 17 letnia dziewczyna. Bita, upokarzana na każdym kroku. Jest także odważna i mimo tych przeszkód nadal idzie dalej przed siebie. Lecz...