– Czemu? – zaskomlał.
– Bo muszę cię pilnować, co za głupie pytanie.
Dziewczyna zaśmiała się, odkładając swój bagaż koło łóżka. Rozejrzała się po pokoju. Dostrzegła kilka zdjęć w ramkach, na ścianach, wiele rzeczy, które na pewno należały do chłopaka. Mogła się tego spodziewać, w końcu to jego pokój od zawsze – zapewne. Zaplotła ręce i zaczęła się przechadzać po pomieszczeniu. W ramkach mieściły się zdjęcia rodzinne Michaela. Na dwóch mogła ostrzec matkę Michaela, a przynajmniej tak się jej zdawało. Spochmurniała, ale postanowiła szybko się otrząsnąć. Na ścianie widniały zdjęcia grupki przyjaciół, najprawdopodobniej właśnie z tego miejsca. Jedno zdjęcie przedstawiało wszystkich i Luke'a ze złamaną nogą w gipsie.
Camilla zaśmiała się pod nosem, nie zdając sobie sprawy, że jej współlokator jest tuż obok niej.
– Mówiłem, że tamten wyjazd był utrapieniem – przeczesał swoje włosy.
– Daj spokój, oni je wspominają całkiem nieźle – zawahała się przez chwilę.
Prawda była taka, że Alan nie do końca dobrze to wszystko wspominał i Michael zapewne również. Mogło być podobnie z resztą, ale gdyby tak było, to na pewno nie chcieliby tutaj wracać tak jak ta dwójka.
Chłopak wzruszył tylko ramionami i ruszył w stronę łóżka, by się na nim położyć.
– Mogę mieć prośbę? – spytał, zerkając na nią. Położył się na swoim lewym boku, by obserwować dziewczynę. Ręce miał splecione na klatce piersiowej, a nogi przyciągnięte bliżej twarzy. W takiej pozycji wyglądał bardziej bezbronnie, niż mogło to się komukolwiek wydawać.
– Słucham – zachęciła ciekawa.
– Nie mów im, że wiesz – zagryzł wargę. – Mogą zmienić podejście do sprawy. Do mnie, do ciebie.
– Nie zamierzałam – westchnęła, siadając przy nogach chłopaka.
– Super, dzięki.
– Męczy mnie posiadanie tajemnic, ale skoro nikt nie spyta wprost, to nie muszę kłamać, prawda? – spytała.
– Cokolwiek – znów wzruszył ramionami. – Nie chcesz, by ten wyjazd był klapą, to chociaż w tym pomóż. Ja cię tu zabrałem, choć miałem dość oglądania twojej twarzy – spojrzał na coś innego.
– Chciałeś powiedzieć: ryja, gęby, albo tego typu, prawda? – uśmiechnęła się zadziornie.
– Skąd ty możesz wiedzieć, co ja chcę mówić – zmrużył powieki.
– Bo trochę już cię znam, Panie Clifford – wytknęła język, ale oberwało jej się w tyłek z nogi chłopaka. – Franca.
– Rosjanka.
– Och – przypomniała sobie. – Ja też mam prośbę.
– O nie. To znaczy kłopoty dla mnie – odwrócił się na drugi bok.
– Przestań – wywróciła oczami. – Ufam, że twoi znajomi są dojrzali, ale gdybyś jednak mógł ich powstrzymać, gdyby chcieli wrzucić mnie do wody... Byłabym wdzięczna. – Chłopak spojrzał na nią przez ramię.
– Czemu?
– Mam... hydrofobię – wlepiła wzrok w swoje dłonie.
– To jak ty żyjesz bez wody – rozszerzył zdziwiony oczy.
– Przestań! – fuknęła i uderzyła go. – Codzienne czynności nie są dla mnie jakimś wyzwaniem, ale taka... plaża już tak. Mógłbyś? – zatrzepotała rzęsami.
– Zobaczę – posłał jej delikatny uśmiech, a serce dziewczyny się zatrzymało.
Może nie pierwszy raz widziała jego uśmiech, ale ten wydawał się jednym z prawdziwych. Mały i prawdziwy. Przełknęła ślinę i wstała.
– Idę zapoznać się z Louise – wyjaśniła, po czym wyszła.
~*~
– Moja córka, jest aniołkiem – powiedziała z uśmiechem i butelką piwa w ręku.
Obie dziewczyny siedziały na huśtawce i rozmawiały o różnych rzeczach, poznając się lepiej.
– Bez urazy, nie znoszę dzieci – odpowiedziała Camilla, ale nie spotkała się ze zdziwieniem ze strony koleżanki.
– Spoko, wielu ludzi ich nie lubi – machnęła ręką. – Ale wiesz co? – uśmiechnęła się lekko. – To łączy was obu.
– Nas? – zdziwiła się.
– Michael również ich nie znosi – zachichotała. – Kiedyś, jak przyjechał w odwiedziny, uciekał od nas, gdzie pieprz rośnie. Mała bardzo go polubiła, ale on za nic w świecie nie chciał polubić jej. Dlatego przywykłam, że tacy ludzie jak wy istnieją – wyjaśniła.
– Więc on też – Camilla szepnęła bardziej do siebie.
– Powiedz – Louise dotknęła ramienia brunetki – czy ty i Michael to w pewnym sensie... no wiesz... para?
– C-Co?! – dziewczyna cieszyła się, że w tym momencie nie brała łyka trunku.
– Wybacz – pośpiesznie przeprosiła. – Po prostu on jest przy tobie inny.
– Jestem jego wrzodem na dupie, serio – zaśmiała się. – Zatruwam mu każdy dzień, więc przywykł do mnie i toleruje, choć momentami doprowadzam go do białej gorączki.
– Byłaby z was taka świetna para – rozmarzyła się.
– Przestań! – skarciła ją. – Lubię go, ale jest irytującym gówniarzem.
– Jest starszy od ciebie – zauważyła.
– To nie zmienia faktu, że irytuje mnie jak dzieci i zachowuje się jak one.
– Wcześniej taki nie był – westchnęła smutno. – Wcześniej był, no wiesz. Normalny. Roześmiany, dowcipny, sprośny – zaczęła opowiadać z uśmiechem na ustach, jakby te wspomnienia były czymś wyjątkowym. – On i reszta byli taką silną paczką... Niczym rodzina – spojrzała na dziewczynę, ale zaraz potem znów gdzieś w dal. – Imprezowali razem, bawili się razem, byli nierozrywalni pomimo mojego związku z Ashem i dziecka. Nadal byli braćmi.
– Brakuje ci takiego Mike'a – bardziej stwierdziła, niż spytała.
– A komu nie? – prychnęła. – Pomimo wyobrażeń, jakie pewnie teraz masz – spojrzała na nią oskarżycielsko – Michael może i był szalony, ale w pozytywnym sensie. Nigdy nie zrobił czegoś, co by kogoś zraniło. Rozśmieszał wszystkich, taki trochę brat od pocieszania.
– A teraz jest swoim zupełnym przeciwieństwem – Camilla snuła pod nosem.
– Jest mroczny. Trochę nie wiem jak z tą wersją rozmawiać. Nigdy nie sądziłam, że taka wesoła osoba może nagle się totalnie złamać.
– Louise – głos Ashtona sprowadził obie dziewczyny na ziemię. Chłopak patrzył na narzeczoną z przestrogą w oczach.
– Och, racja – podniosła się z huśtawki. – Miałam przygotować przekąski. Pogadamy sobie jeszcze przy ognisku – puściła oczko i zniknęła we wnętrzu domu.
– Wiesz, Alan twierdził, że nie chcesz słuchać o tym, kim był Michael, a nagle słuchasz tego, jak zaklęta – chłopak oparł się o barierkę przed huśtawką.
– To, co opowiadała twoja dziewczyna, nie jest czymś strasznym. Ja nie chciałam wiedzieć, co go zmieniło, a nie jaki był kiedyś – westchnęła, wstając. – Nie czuje się winna – spojrzała na chłopaka pustym wzrokiem, a ten poczuł dreszcz zaniepokojenia. – Idę do środka – oznajmiła i zniknęła.
Czuła wewnętrzną frustrację, że każdy chciał ją sprawdzać i pilnować, by nie dowiedziała się zbyt wiele. Do zalepienia dziury niewiele już brakowało. Poznała powód, poznała jego osobowość przed wypadkiem i zna jego osobowość po nim. Wszystko to pomagało jej w rozumieniu sytuacji. Jednak czuła wewnętrzną potrzebę sprania Ashtonowi tyłka za przerwanie rozmowy z Louise.
Tyle ile ona pomagała Cliffordowi, a ile jego przyjaciele, napawało ją jeszcze większą złością. Czuła nieprzyjemne dreszcze irytacji, gdy prawili jej morały, kiedy ona naprawiała ich przyjaciela, a oni sami nie zrobili nic. Przeczuwała, że takie myślenie jest samolubne i egoistyczne, ale nic nie mogła poradzić na to, że tak właśnie myślała.
Wchodząc do pokoju Michaela i swojego, rzuciła się na łóżko. Michaela nie było w pomieszczeniu, ale niezbyt zwracała na to teraz uwagę. Musiała rozładować swoją złość, najlepiej grając w grę. Odpaliła więc telefon i włączyła grę, która zawsze ją odprężała. Nic, co mogło ją jeszcze bardziej zirytować.
Po chwili poczuła powiew wiatru, więc zerknęła na drzwi, w których stał Michael. Patrzył na nastolatkę z zainteresowaniem i ciekawością.
– No co? – warknęła. Nie zdążyła jeszcze porządnie ochłonąć.
– Co ci powiedział Ash, że tak się wkurwiłaś? – spytał bez ogródek.
– Ugh, wkurzył swoimi morałami – wywróciła oczami, powróciwszy do grania.
– Czyżby Louise się rozgadała o mnie, a on ją skarcił, a potem ciebie? – spytał z lekkim śmiechem.
Usiadł obok niej na łóżku.
– Skąd ty to wiesz? – zdziwiła się.
– Intuicja – uśmiechnął się drwiąco.
– Jak łatwo mnie zirytować i doprowadzić do granic trzeźwego myślenia – westchnęła.
Zablokowała swój telefon i zmieniła pozycję na siedzącą. Objęła ramionami nogi, umieszczając podbródek pomiędzy kolanami.
– Następnym razem mu przywal – polecił całkiem szczerze.
– Dziękuję za pozwolenie – prychnęła.
– Gdyby nie fakt, że ty mnie irytujesz, a oni nie wiedzą, że ty wiesz, to sam bym go jebnął.
W wypowiedzi Michaela dziewczyna nie doszukała się sarkazmu czy kłamstwa. Wręcz przeciwnie. Znów przez moment była zamroczona jego zachowaniem. Co się z nim działo?