Who's That Boy/Did You Forget...

By BiszkopcikDemi

24K 2.4K 875

Historia na pozór banalna. Zwykła dziewczyna, która wiedzie całkiem normalne życie. Chłopak, łobuz, którego t... More

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
Epilog
Did you forget? #Prolog
Did you forget? #1
Did you forget? #2
Did you forget? #3
Did you forget? #4
Did you forget? #5
Did you forget?#6
Did you forget? #7
Did you forget? #8
Did you forget? #9

28

357 39 12
By BiszkopcikDemi

Otworzyłam leniwie oczy, od razu przecierając je rękoma. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Pewnie zastanawiacie się dlaczego. Pierwszym widokiem jaki ujrzałam był Joe, który przyglądał mi się z lekkim uśmiechem, jego jedna ręka ciągle miziała moje ramie, a drugą się podpierał.

- Myślałem, że już się nie obudzisz - zaśmiał się, tym samym poprawiając mi humor od samego ranka. Mój brzuch nadal eksplodował, a on tak łatwo potrafił załagodzić moje cierpienie.

- Chciałbyś tego - poprawiłam włosy, które opadały na moją twarz.

- Proszę - sięgnął za siebie, podał mi talerzyk na którym leżał kawałek pizzy - nie zdążyłaś wczoraj zjeść, bo zasnęłaś - dokończył.

Pachniało niesamowicie, teraz oprócz oczywistego bólu miesiączkowego, czułam jak wszystko mi się w środku przewraca, a mój brzuch burczy.

- Kocham Cię - zaśmiałam się, wzięłam talerzyk i zaczęłam jeść. Zerknęłam na Joe, uśmiech zniknął z jego twarzy, zrobił się spięty. Na początku nie bardzo wiedziałam czemu, ale później zdałam sobie sprawę jakie słowa wypłynęły z moich ust. Zrobiło mi się głupio, jednak starałam się to ukryć, jedząc dalej.

- Pójdę się umyć - wstał z łóżka, obserwowałam go jak podchodził do szafki i wyjmował z niej spodnie.

- Joe - zatrzymał się przed wyjściem - dziękuję - uśmiechnęłam się nieśmiało. Cofnął się do łóżka i nachylił nade mną.

- Nie ma za co skarbie - pocałował mnie w czoło, a ja oblałam się rumieńcem. Po tych słowach wyszedł do łazienki, a ja zostałam sama.


~~~~


- Joe naprawdę muszę wracać do domu - westchnęłam, zapinając bluzę.

- Możesz tu zostać - powiedział i podszedł do mnie, zamykając mnie w swoim uścisku.

- Wiem, ale mam okres i nie mam przy sobie potrzebnych rzeczy - odchyliłam się trochę, żeby spojrzeć mu w oczy.

- Tampony czy podpaski? - spytał od razu.

- Proszę? - zaśmiałam się, patrząc na niego z lekkim niedowierzaniem.

- Mam kupić podpaski czy tampony? - powtórzył jak gdyby nigdy nic.

- Muszę wrócić - starałam się zabrzmieć jak najbardziej stanowczo.

- Chcesz wrócić - był zły, wyraźnie wyczułam to w jego głosie. Puścił mnie, wyjął piwo z lodówki i otworzył je zapalniczką.

- Nie chce - tym razem to ja podeszłam do niego.

- Gdybyś nie chciała, zostałabyś - napił się, nawet nie spojrzał na mnie. Westchnęłam i zaczęłam zakładać buty.

- Mam dziś sesję z psychologiem, jak na nią nie pójdę to będzie po mnie - zatrzymałam się na chwilę, znów podchodząc do niego - nie tylko zostanę bez telefonu jak się tam nie pojawię. Mogę dostać szlaban i w ogóle nie dam rady wyjść z domu - zabrałam mu piwo i postawiłam na blacie.

- Wrócisz? - spytał zupełnie innym głosem,  takim którego wcześniej nie słyszałam.

- Jasne, że wrócę - zarzuciłam mu ręce na szyje, stanęłam na palcach i złożyłam pocałunek na jego ustach.

- Mam pytanie do Ciebie, zanim wyjdziesz - nadal trzymał mnie w objęciach. Spojrzałam na niego pytająco.

- Czy Ty masz zamiar no wiesz, no ze mną? - doskonale wiedziałam o co mu chodzi, ale postanowiłam się z nim trochę podroczyć. 

- Nie wiem - nie przerywałam kontaktu wzrokowego nawet na sekundę, słodko było patrzeć jak sili się z tym, żeby użyć odpowiednich słów, tak żeby mnie nie urazić.

- Wiesz - przyjrzał mi się, a ja zmarszczyłam nos - teraz jestem pewien, że wiesz. Marszczysz nos, co jest równoznaczne z tym, że kłamiesz, że nie wiesz - powiedział dość niezrozumiale.

- Równoznaczne? Wow Joe, cóż za mądre słowo - zaśmiałam się, a on strzelił jedną ze swoich obrażonych min. Zamiast mówić cokolwiek, po prostu kolejny raz go pocałowałam.

- Taka odpowiedź Ci wystarczy? - uśmiechnęłam się.

- Nie, chce to usłyszeć - jeszcze nigdy nie był tak uparty, nie wiem czemu tak bardzo zależy mu na tym, aby to usłyszeć.

- Tak - ucięłam krótko i poszłam w stronę wyjścia.

- Dem - zatrzymał mnie kolejny raz, odwróciłam się, a on stał już za mną. Wpił się w moje usta, a ja bez wahania oddałam pocałunek. To był jeden z tych pocałunków, które najbardziej lubiłam. Był tak cholernie stanowczy.

- Nie mogę się doczekać - wyszeptał w moje usta, a ja się tylko uśmiechnęłam. Cholera, gdyby nie fakt, że mam okres zapewne zrobiłabym to z nim choćby teraz.

- A teraz idę - pocałowałam go krótko.

- Uwielbiam Cię w legginsach - klepnął mnie w tyłek, na co z moich ust wydobył się niekontrolowany jęk.

- Głupek - rzuciłam przed wyjściem.


Na moje szczęście dziś na zewnątrz pogoda mi sprzyjała. Było grubo po jedenastej, ale nie było upału z czego niezmiernie się cieszę. Idąc miałam chwilę na przemyślenie tych wszystkich rzeczy, które aktualnie dzieją się w moim życiu. Oczywiście głównym tematem moich myśli, był nikt inny jak Jonas. Przez niego moje życie stanęło do góry nogami. Ludzie, których uważałam za moich przyjaciół, aktualnie są moimi największymi wrogami. Rodzice wysłali mnie do psychologa, zabrali telefon, traktują mnie jak czubka. Siostra nawet zrobiła się totalnie obojętna, nie męczy mnie, nie uprzykrza życia, a matka nawet nie każe się nią zajmować. No i ja, ja i Joe. Gdy nad tym myślałam, nie mogłam zrozumieć, a raczej rozgryźć jednej rzeczy. Zmieniłam się bardziej ja czy on?  Jasne zaczęłam więcej imprezować, byłam bardziej pyskata, ale dzisiejszy dzień...dzisiejsze zachowanie Joe totalnie mnie zaskoczyło. Dziś nie stał przede mną zimny dupek, tylko chłopak, który usilnie szuka kogoś kto będzie przy nim zawsze. Chciałam  żeby tą osobą, której szuka...chciałam żebym to właśnie ja nią była, a nie Valerie. Od samego początku wiedziałam, że będzie on dla mnie kimś wyjątkowym, ale nie sądziłam, że go pokocham. Tak, kocham tego dupka. Pewnie nadal rozważałabym moje życie i sprawy związane z nim, ale jak już kiedyś wspominałam do domu od Joe nie miałam daleko, dlatego dość szybko znalazłam się pod drzwiami. Wzięłam jeden głęboki wdech zanim weszłam, doskonale wiem, że dostanę kolejny wywód na temat mojego powrotu do domu.

- Nie wróciłaś na noc - usłyszałam, gdy tylko otworzyłam drzwi, wiedziałam, po prostu wiedziałam, że tak będzie.

- Ależ Ty spostrzegawcza - uśmiechnęłam się ironicznie, weszłam do kuchni, gdzie była moja matka i mały potwór.

- Nie możesz tak sobie nie wracać - powiedziała podając tosty temu małemu grubasowi.

- Zadzwoniłabym - zatrzymałam się na chwilę, podrapałam się teatralnie po głowie - ahhh no tak nie mam telefonu - wyjęłam z lodówki mleko.

- Nie bądź bezczelna - wróciła do robienia obiadu, a ja postanowiłam kontynuować moje bycie "bezczelną". Wyjęłam z szafki kakao, a mleko wstawiłam w garnku, żeby je zagotować.

- Bezczelna bym była, gdybym powiedziała, żebyś nie dawała temu dzieciakowi tyle tostów, bo waży tyle co miniaturowy słoń - uśmiechnęłam się, nie ruszyło mnie nawet to, że po moich słowach Emma zalała się łzami i wybiegła z kuchni.

- Dość tego - wydarła się, a ja tylko się zaśmiałam.

- Tak zioniesz złością, że mleko mi przez Ciebie wykipi - zalałam sobie kakao i usiadłam na krześle. Co prawda moje mleko było chłodne, ale zrobienie tej wiedźmie na złość, było tego warte. Ugryzłam tosta, którego wcześniej zrobiła - wyśmienity tost mamusiu - rzuciłam go z powrotem na talerz i znów się napiłam.

- Jestes nieznośna, dlatego...

- Wiem!  Dlatego psycholog też ma mieć dość, a Ty oddasz mnie do czubków - nabijałam się z niej, nie dając nawet dokończyć zdania.

- Dziś po sesji odbierze Cię ojciec, wyjeżdżasz - powiedziała opierając się o blat, zakrztusiłam się i spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

- Nie mogę, mam szkołę - co prawda był maj, ale nie zmienia to faktu, że został mi jeszcze jeden pierdolony miesiąc! 

- Rozmawialiśmy z nauczycielami. U cioci Margaret będziesz miała nauczyciela, który będzie przyjeżdżał na zaliczenia - spojrzała na mnie, a ja kręciłam głową, nie mogłam w to uwierzyć. Moi rodzice chcą mnie oddać, jak psa, jak zabawkę, którą aktualnie się znudzili.

- Nie zgadzam się - walnęłam ręką w stół.

- To już postanowione - starała się zabrzmieć stanowczo, ale słyszłam, że jej głos wyraźnie się załamał.

- Wszędzie tylko nie do tej wrednej larwy - ponownie uderzyłam pięścią w ten jebany stół.

- Wyjeżdżasz dziś - jak gdyby nigdy nic po tych słowach wróciła do gotowania obiadu.

- Nie cierpię was - warknęłam podnosząc się z krzesła.

- To już wiemy, a właśnie będzie tam Ingrid i Jonah - byłam wściekła,  a te informacje jeszcze bardziej wyprowadziły mnie z równowagi o ile to w ogóle możliwe.

- Zdechnijcie...zdechnijcie wszyscy - wybiegłam z kuchni prosto do swojego pokoju, trzasnęłam drzwiami. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Jedyne czego teraz chciałam to znaleźć się w ramionach Joe.




Witam!

Godzina 1:25 woow późno, ale tak jak mówiłam jest niedziela i jest rozdział. Tak słodko się zaczynał, a tu jakaś wredota zepsuła :/

Czy tylko mi się zdaje, że Demetria przesadziła na końcu? bad gir ojj bad girl XD


Continue Reading

You'll Also Like

4.3K 308 23
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w ktorym mieszkal cale swoje zycie, wiec m...
5.7K 708 9
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
38.1K 1.5K 39
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
181K 4.6K 72
Na wstępie przepraszam za wszystkie błędy ale jest moje pierwsze fanfiction. I moz ebyc troszkę źle napisane, ale miłego czytania to jest moja własn...