Moje Niebo

By grawitacjajestdodupy

808K 52.4K 13.6K

-Dupek - mówię. -Nie. AARON. A-A-R-O-N. Powtórz. -Niech ci będzie, DUPKU. Od lat wznosiłam wokół siebie mu... More

Moje Niebo
Rozdział 1 Nie mów mamie.
Rozdział 2 Highway to Hell
Rozdział 3 To moja przestrzeń osobista.
Rozdział 4 Jakim cholernym przypadkiem twój interes znalazł się w interesie Tes
Rozdział 6 Uspokój tego kolibra, bo zaraz ci wyleci.
Rozdział 7 Pozostały jedynie nagie cegły oraz echo
Rozdział 8 Zemsta jest słodka.
Rozdział 9 Chociaż raz chciałem poczuć się jak rycerz na białym koniu.
Rozdział 10 Wszystko będzie dobrze Sky, wszystko będzie dobrze...
Rozdział 11 Nigdy nie lekceważ potęgi ciemnej strony Mocy.
Rozdział 12 Intrygujesz mnie.
Rozdział 13 Nie okłamuj mnie.
Rozdział 14 W naszych żyłach płynie krew zmieszana z kłamstwami
Rozdział 15 Ogień
Rozdział 16 Jestem potworem
Rozdział 17 Poddaję się
Rozdział 18 W coś ty się wpakowała Skyler?
Rozdział 19 Co ty ze mną wyprawiasz dziewczyno?
Rozdział 20 Lubię ten wyraz na twoich ustach.
Rozdział 21.1 Biała ściana
Rozdział 21.2 Droga przez ciernie
Rozdział 22.1 Historia o niebie
Rozdział 22.2 Nic o nim nie wiesz
Rozdział 23 Weekend w raju
Rozdział 24.1 Nie zostawię cię. Nigdy.
Rozdział 24.2 Nie możesz bronić mnie przed całym złem tego świata
Rozdział 25 Niespodzianka
Rozdział 26 Nadzieja
Rozdział 27 Skały.
Rozdział 28.1 Witaj w grze zwanej życiem
Rozdział 28.2 Żegnaj
Rozdział 29 Tchórz.
Rozdział 30 Oczy mówią zawsze prawdę.
Rozdział 31.1 Boję się ciebie.
Rozdział 31.2 Kocham cię.
Rozdział 32 Wolność.
Rozdział 33 Złe i dobre dni.
Rozdział 34 Modlitwa
Rozdział 35 Wybór.
Rozdział 36 Ucieczka
Rozdział 37 Zostaliśmy sami.

Rozdział 5 Mam prośbę, rozłóż dla mnie nogi.

25.9K 1.6K 289
By grawitacjajestdodupy

— O cholera ciemna jasna.   

No dobra, nie jest tak źle. zabrano ci ubrania, nie masz telefonu, wszyscy już wyszli, a ty siedzisz naga w szatni, a twoją jedyną warstwą jest ręcznik.

Nie widząc innego wyjścia, wystawiam głowę za drzwi szatni, sprawdzając, czy nie czyha za nimi jakiś potencjalny gwałciciel. Korytarz jest pusty więc otulam się szczelniej ręcznikiem i stawiam pierwsze kroki, a pisk tenisówek roznosi się po całym ośrodku sportowym.

— Halo? — wołam. — Czy jest tu ktoś?

Czuję się jak w jakimś horrorze, w którym moja postać gra główną rolę, a za chwilę zza drzwi wyskoczy mężczyzna z siekierą i porąbie moje ciało na kawałki i sprzeda je na targu, mówiąc ludziom, że to parówki. Przełykam ślinę i idę przed siebie. Zatrzymuję się gwałtownie na dźwięk wody. Rozglądam się po korytarzu, aby dosłyszeć, skąd pochodzi źródło hałasu. Skręcam w lewo, ale w tym samym czasie ktoś też postanowił użyć tego samego korytarza, więc wpadam na coś twardego, ciepłego i mokrego, co kapie mi na głowę. Unoszę przestraszona głowę i zatrzymuję je na znajomych mi już zielonych oczach.

— Kogo moje piękne oczy widzą. Panią sarkastyczną ze skłonnościami do pokazywania mi nieładnych gestów — sarka blondyn. — Co tu robisz? — pyta, a następnie mierzy moje ciało wzrokiem.

Jestem dość skrępowana, ponieważ stoję przed potężnym prawie dorosłym mężczyzną, odziana jedynie w biały ręcznik, a za jedyną prowizoryczną broń w razie próby gwałtu będą służyły mi moje trampki.

Jego zielone tęczówki się rozszerzają, kiedy zatrzymuje wzrok na okolicach moich piersi; ciaśniej zaciskam materiał.

— Musisz mi pomóc — mówię.

— Jestem cały twój — wskazuje na swoją osobę.

— Potrzebuję twojego telefonu — mówię, puszczając mimo uszu jego poprzednie zdanie, przesiąknięte seksualną treścią.

Zawiedziony blondyn ostatni raz zawiesza na mnie swój wzrok i gestem dłoni wskazuje gdzie mam się udać. Podążam za boso stąpającym blondynem, ubranym w inny T-shirt niż na lekcji oraz spodnie koszykarskie, których nie zdążył jeszcze przebrać.

Wchodzimy do szatni, a pierwsze co zwraca moją uwagę, a raczej mój nos to okropny fetor męskiego potu, od którego o mało nie spada mi ręcznik. Przepraszam nosku.

Chłopak podchodzi do torby, z której wyciąga urządzenie, a po chwili marszczy brwi.

— Padł — mówi, pokazując mi wyświetlacz.

— Pieprzone iPhon'y — mówię pod nosem.

Blondyn siada wygodnie na ławce i opiera ręce na drewnianej ławce.

— Powiesz mi, dlaczego przyszłaś do mnie w samym ręczniku i nie chcesz robić ze mną żadnych niegrzecznych rzeczy? — pyta, poruszając brwiami.

— Bo ktoś ukradł mi ubrania i mam jedynie ten pieprzony ręcznik i buty! — wyładowuję swoją frustrację.

Blondyn cmoka pod nosem z uśmiechem i sięga swoją długą ręko po złożoną kupkę ubrań. Przekłada materiał i wyjmuje koszulkę z lekcji. Wstaje na nogi i zwinnym ruchem zdejmuje T-shirt, ukazując swoje nagie ciało, od pasa w górę, które jest dobrze opalone. Na dobrze umięśnionym ciele blondyna wyryty czarnym atramentem jest tatuaż. Przedstawiciel płci męskiej wystawia, swoją również umięśnioną rękę, na której końcu, w dłoni trzyma wcześniej zdjęty czarny T-shirt.

— Weź — mówi, widząc, że nie jestem za specjalnie zainteresowana.

Biorę do ręki jeszcze ciepły materiał, a chłopak w ekspresowym tempie narzuca na swoją klatę przepoconą koszulkę z lekcji.

— Musisz ją ubrać — instruuje. — No, chyba że chcesz, żebym ci pomógł - posyła mi kpiarski uśmiech.

— Oh, oczywiście —nader fałszywie uśmiechnęłam się.

— Jesteś mała, więc koszulka powinna dosięgać ci do połowy ud — powiedział, rozwiązując sznurek od spodenek.

— Metr sześćdziesiąt pięć, pieprzony wielkoludzie — mówię cicho pod nosem i opuszczam szatnię, aby odziać się w jedyny materiał, jaki mam.

Po nałożeniu koszulki przyznaję w duchu, że blondyn miał rację; materiał koszulki kończy się idealnie w połowie mych ud, a górna część była luźna, więc nie musiałam świecić kształtem moich małych piersi. Przeklinam się w duchu, że pod wpływem impulsu powąchałam materiał koszulki, który zachwycił mnie swoim zapachem.

Zabieram ławki moją torbę i wracam do męskiej szatni, w której czeka już na mnie znudzony Aaron. Na dźwięk cichego chrząknięcia unosi się ze swojego miejsca i mierzy mnie wygłodniałym wzrokiem.

— Tak myślałem — mówi, podchodząc do mnie i zostawiając dłużej wzrok na moich osłoniętych nogach, które natychmiastowo zasłaniam torbą.

— To dzięki za pomoc, ale ja już pójdę.

— Pieszo?

— Tak — przyznaję, ponieważ szansa, że przyjedzie jakikolwiek autobus, wynosi zero.

— Nie pójdziesz tak — wskazuje na mój ubiór. — Jedziesz ze mną.

— Dam sobie radę — mówię, poprawiając opadające na moją twarz włosy.

Blondyn zmniejsza dzielącą nas odległość i ku mojemu zdziwieniu zakłada frasobliwy kosmyk moich włosów za ucho, doprowadzając go do ładu.

— Wiem, że dasz sobie rade — mówi, ukazując małe dołeczki po bokach jego malinowych ust. — ale teraz jedziesz ze mną - żąda.

— Ale...

— Nie ma, ale — uśmiecha się. — Idziemy.

Wychodząc na zewnątrz i dziękuję Bogu, że dzień jest tak upalny, że wiatr nie będzie podnosił materiału koszulki, odsłaniając moje cztery litery. Idę grzecznie za Aaronem, w stronę grzecznie już czekającego Forda Mustanga. Blondyn wyprzedza mnie i otwiera drzwi od strony pasażera, wcześniej zabierając mi moją torbę, którą oddaję z niechęcią.

— Źle skręciłeś — pouczam go, gdy mija drogę prowadzącą do mojego domu.

— Wcześniej skoczymy do KFC — oznajmia.

Wywracam z frustracją oczami i mamroczę obelgi, które są znane tylko mi. Zadowolony blondyn, z tego, że zamilkłam, sięga dłonią, która nie jest na kierownicy do schowka, z którego wyciąga pierwszą lepszą kasetę i wsadza ją do odtwarzacza, a wtedy w głośnikach rozbrzmiewa dobrze znany mi utwór.

— Cherry Pie [1]?

— Tak — patrzy na mnie kątem oka. — Byłem ciekawy czy znasz — odkręca muzykę na maksimum i zaczyna śpiewać razem z wokalistą i klaskać w dłonie na kierownicy.

Nie mogąc oderwać wzroku od bujającego się na fotelu blondyna, który wczuł się tak, jakby był samym Jani Lane'em [2] i macha swoją blond grzywą w przód i tył.

— Zabijesz nas kretynie — mówię między salwami śmiechu.

Auto staje na parkingu dobrze znanego mi fast food'a jeszcze przed zakończeniem utworu, kiedy ten dobiega końca, chłopak w sposób ceremonialny wyjmuje kasetę z odtwarzacza i z największym nabożeństwem chowa ją do schowka.

— Mam prośbę — mówi, a w jego oczach tańczą dwa małe diabełki. — Rozłóż dla mnie nogi.

Patrzę na chłopaka w sposób, który świadczyłby o tym, że wyrosła mu druga głowa, ale szybko łapię rezon i mówię:

— To, że oddałeś mi bluzkę, nie daje ci prawa, do tego, żeby... — nie kończę, ponieważ blondyn zaczyna kurczowo łapać powietrze ze śmiechu.

— To smutne, że za takiego mnie uważasz — mówi i robi smutną minę. — Ale chcę portfel — mówi, ale ja nadal nie wiem, o co mu chodzi, więc dodaje — Masz go pod swoim fotelem-wyjaśnia.

Odpinam pas bezpieczeństwa i z czystą frustracją, wyszukuję przedmiotu, którym potem ciskam w zielonookiego.

— Kobieta mnie bije, cholera jasna — jęczy pod nosem. — Chcesz coś na wynos? — pyta.

Znudzona jego długą nieobecnością otwieram schowek, aby bliżej przyjrzeć się jego kolekcji kaset. Muszę przyznać, ma chłopak klasę, słuchając muzyki z nich. Tata zawsze twierdził, że nie znasz prawdziwego brzmienia utworu, jeżeli wcześniej go nie przesłuchasz z kaset. Wśród dziesiątek nagrań dostrzegam dobrze znane mi zespoły oraz pojedynczych wokalistów. Kolekcja Aarona jest dość wiekowa, nie posiada on, żadnego współczesnego utworu.

— Coś przykuło twoją uwagę? — pyta, zasiadając na swoim miejscu.

Zamykam pośpiesznie schowek, zawstydzona tym, że dałam się mu przyłapać. Na moich kolanach ląduje kubełek frytek, które lekko parzą moje odsłonięte uda.

— Nie chciałam niczego — mówię, a mój brzuch na widok ociekających tłuszczem frytek się przewraca.

— Uznajmy to za dzień dobroci dla zwierząt- mówi, a po chwili wgryza się w soczystego cheeseburgera. — Mam też dla ciebie — wskazuje zawiniątko.

Grzecznie mu dziękuję i biorę się do pochłaniania frytek, których kubełek opróżniam do połowy. Mój zdrowy rozsądek, mówi, że już mi starczy, ale ten szatański głos mówi, że chce więcej.

Wkładam ponownie dłoń po następną garść frytek, którą mam zamiar wepchnąć do swoich ust, ale zamiast tłustej frytki chwytam czyjąś dłoń, która na szczęście jest Aarona. Nasze dłonie przez krótki czas zetknęły się, a przez moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Od razu jak oparzona, wycofałam dłoń, a on począł to samo co ja.

— Nie kradnie się frytek — mówię, spoglądając mu w oczy.

— To są moje frytki. 

— Nie wiem, skąd jesteś, ale u nas za kradzież frytki idzie się siedzieć — macham mu ziemniakiem przed oczami, a on w ową frytkę się wgryza. — Ej — piszczę, ale w głębi duszy pękam ze śmiechu.

— Wracamy do domu szeryfie — mówi, zawijając papierek po cheeseburgerze i wyrzucając go na tyły auta.

Aaron postanowił, że przez resztę drogi, łaskawie, zamiast puszczać mi muzykę, sam będzie ją tworzył, przy pomocy tego, czym stworzyła go natura. Zaczął śpiewać swoją własną reprodukcję Wanted Dead or Alive [3], strasznie przy tym fałszując i niczym kowboj lassem zaczął kręcić prawą ręką, doprowadzając mnie do takiego śmichu, że aż się popłakałam, a pełny brzuch zaczął mnie boleć. Ta tortura się skończyła, kiedy Aaron stanął swoim autem pod moim domem, wyłączył silnik i spojrzał na mnie.

— Dziękuję za wszystko — powiedziałam szczerze, łapiąc za klamkę od drzwi pojazdu. Wychodzę z pojazdu, a zaraz po tym dołącza blondyn.

— Zapomniałaś — podaje mi moją torbę.

— Dziękuję — mówię, to już po raz kolejny. Chłopak nie jest, zły, jest nawet miły, ale ma za duże ego.

— To jak? Zasłużyłem na nagrodę? — pyta, idąc za mną, pod drzwi mojego domu.

Zaczynam się śmiać, dając mu tym samym znak, że nie ma mowy.

— Dzięki za wszystko Alex — mówię, wsadzając klucze do drzwi, ale one nie ruszają.

— Aaron — poprawia mnie z nutą frustracji w głosie.

— Jasne — mówię, odwracając się i patrząc mu w oczy. — Możesz już iść.

Aaron otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale powściąga swoją, zapewne kąśliwą uwagę, w momencie, gdy drzwi otwierają się, a w nich staje moja matka.

— Skyler — mówi, patrząc na mój ubiór. — Co ty masz dziecko na sobie?

Kątem oka widzę, jak blondyn zaczyna się śmiać z mojego imienia.

— Skyler — powtarza, z rozbawieniem, tak, żebym tylko ja go usłyszała. Posyłam mu mordercze spojrzenie.

— Nieważne — macha ręką na mnie. — Kim jest twój kolega? — pyta, patrząc ponad moją głowę, na chłopaka.

Blondyn wychodzi przed szereg i zatrzymuje się dopiero przy mojej matce. Bierze jej dłoń w swoją i unosi ku górze, gdzie składa na jej czubku całusa, a policzki mojej matki oblewają się purpurą. Patrzę na tę całą scenę z obrazą, a zjedzony wcześniej cheeseburger, domaga się wyjścia na wolność.

— Aaron Hollow — przedstawia się.

— Hollow? Jesteś synem Luke'a i Danielle? — pyta z żywą ciekawością.

— Tak — odpowiada niepewnie — Zna ich pani?

— Oczywiście! — mówi z oburzeniem.— Mało tego! Chodziłam kiedyś z twoim ojcem!

Na jej słowa otwieram jeszcze szerzej usta. Co?

— Co wy tu robicie? Luke też przyjechał do Stratton? — pyta, na co blondyn potakuje głową. — To świetnie! Zapraszam was na kolację — ogłasza rozradowana. — Pasuje wam jutro?

— Myślę, że nie mamy większych planów.

— Świetnie! Z nieba mi spadacie — klaszcze w dłonie. — Dziewiąta?

— Dziewiąta.

Matka wciska w swoje ramiona zdezorientowanego blondyna i po wyciągnięciu od niego numeru do ojca, gorąco go żegna i wraca do środka.

— Co tu się właśnie wydarzyło? — pytam sama siebie.

— Sam chciałbym wiedzieć. — odpowiada, po czym przybiera minę przeznaczoną tylko dla mnie. — Skyler — wymawia moje imię w sposób triumfalny. — Do zobaczenia o dziewiątej.

Kroczy swoim pewnym siebie krokiem do auta, z którego po chwili wydostają się dźwięki piosenki, którą sam nieudolnie próbował śpiewać. Zwracając uwagę wszystkich mieszkańców mojej ulicy, odjeżdża w akompaniamencie gitary elektrycznej.

— A niech cię Aaronie Hollow.

[1] Cherry Pie - Warrant

[2] Jani Lane - wokalista zespołu Warrant

[3] Wanted Dead or Alive - Bon Jovi

Continue Reading

You'll Also Like

290K 10.5K 24
Dla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się...
276K 10.7K 30
Dziewczyna dostaje jednego zwykłego SMS, który jak się okazuje zmienia całe jej życie....
13.6M 569K 107
PREMIERA: 5.06.2023 r Reed DiLaurentis przez całe swoje siedemnastoletnie życie pragnęła jedynie szczęścia ukochanej mamy, bez wahania więc zgadza si...
3K 67 11
Julia przeprowadza się do domu partnera jej mamy. Poznaje swojego nowego przyrodniego brata Matta - chłopaka, który od dwóch lat przezywa ją w szkole...