i was wrong || s.m ✔

By laurenxwilson

177K 10K 6.3K

Wszyscy mamy tajemnice.. Czasami są tak wielkie, że sami stajemy się jedną z nich. Żyjemy w bezpiecznym koko... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37
coś nowego c:
NOWE OPOWIADANIE

23.

3.9K 238 149
By laurenxwilson

Laura



Był piękny.

Emanował dostojeństwem, klasą i perfekcją. Jak ze snu.

W całym swoim życiu grałam 3 razy na równie dobrym instrumencie. W domu swojego nauczyciela kiedy miałam 8 lat, na koncercie dyplomowym kilka miesięcy temu i na prywatnym recitalu fortepianowym w sali mieszczącej dziesięć tysięcy osób.

I teraz.

Shawn najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, jaki sprzęt stoi u niego w piwnicy. Nie powinno go tu być - powinien stać w miejscu, skąd każdy by go słyszał. Jego dźwięk nie był przeznaczony dla grubych podziemnych ścian tylko dla świata, aby pokazał ludziom jak brzmi czyste piękno muzyki.

Ostatni raz grałam trzy miesiące temu. Kiedy przebiegałam na sucho palcami po klawiaturze, czułam, że straciły niedawną sprawność. Nie były tak giętkie i elastyczne, ale wciąż dobrze pamiętały dźwięki utworów granych przeze mnie niezliczoną ilość razy. Dlatego pozwoliłam im płynąć, nie koncentrując się nad kolejnością naciskania kolejnych klawiszy, tylko skupiając się na wyciągnięciu z tej bestii jak najpiękniejszego brzmienia.

Nie mogłam się powstrzymać. Fortepian mnie do siebie przyciągał, a ja nie potrafiłam mu odmówić.

Czułam na sobie wzrok Shawna. Byłam ciekawa co sobie myśli. Czy już otrząsnął się z szoku? W końcu okazało się, że dziewczyna, której chciał zaszpanować grą na gitarze, zna się na jego fachu lepiej niż on sam.

No cóż, taka była prawda. Posiadałam średnie wykształcenie muzyczne i muzyczną maturę. Miałam otwartą drogę do większości akademii muzycznych w kraju, a nawet proponowano mi inne na świecie. Mogłam iść na Juilliard.

A on był samoukiem. Założę się, że gdybym zaczęła mu opowiadać o połączeniach dozwolonych w przypadku subdominanty drugiego z tercją w basie a akordem neapolitańskim, popatrzyłby na mnie jak na kosmitkę i pomyślał, że pierdolę coś o fizyce kwantowej.

Z losu jest niezła suka.

To ja grałam od kiedy skończyłam pięć lat pod okiem wybitnych profesorów, a szłam na całkiem inne studia. Mendes uczył się sam i w dwa lata zrobił karierę, o której większość ludzi na naszej planecie może tylko śnić.

Śmieszne.

Zupełnie zapomniałam, dlaczego do niego przyszłam. Wszystkie problemy wyparowały, liczyła się tylko ta chwila, ja i fortepian. Nikt inny.

***

Shawn



Dosłownie zaparło mi dech w piersiach. Stałem z otwartymi ustami, nie mogąc przetworzyć tego, co właśnie widziałem.

Laura potrafi grać?

I to jak grać.

Utwór był szybki, niespokojny i pełen bólu. Miałem wrażenie, że mury nie są w stanie wytrzymać tego napięcia i drżą, słysząc to rozpaczliwe wołanie. Jej dłonie fruwały po klawiszach z taką szybkością i łatwością, z jaką ja nigdy nie będę grał. Byłem pod cholernym wrażeniem. Nie brzmiała jak amatorka, a jej postawa przy fortepianie świadczyła o tym, że doskonale wie, jak bardzo jest w tym dobra.

Dlaczego mi o tym nie powiedziała?

Kiedy zdjęła ręce z klawiatury, wydawała się milion razy spokojniejsza, niż kiedy tu przyszła. Uśmiechnąłem się pod nosem. Tak właśnie działa muzyka.

- Nie mówiłaś, że grasz.

- Nie pytałeś.

- Ile lat? - zapytałem, kiedy wstała od instrumentu z nieśmiałym uśmiechem.

- Trzynaście - odparła, wykręcając sobie palce.

- Jesteś niesamowita.

Uśmiechnęła się szerzej.

- Te lata w szkole muzycznej nie mogły nie pozostawić po sobie śladu.

Usiadłem na skraju kanapy, zapraszając ją obok.

- Nie, Laura. Poważnie. Jesteś rewelacyjna. Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś wcześniej?

Dziewczyna westchnęła, a jej twarz znowu spowił lekki cień zmartwienia.

- Nie wiem. Chyba... nie lubię się tym dzielić z ludźmi. Ludzie nie rozumieją piękna muzyki klasycznej.

- Nawet ja?

Spojrzała na mnie beznamiętnym wzrokiem, odgarniając kosmyk rozpuszczonych włosów za ucho. Jak te małe paluszki mogły tak grać?

- Dla ciebie to sposób na życie. Dla mnie to sposób, żeby się od życia oderwać.

Przełknąłem ślinę. Nigdy nie widziałem tego w taki sposób.

- Lepiej ci? - zapytałem, chcąc przerwać głuchą ciszę.

Kiwnęła lekko głową z zaciśniętymi wargami. Miała wyraźne doły pod oczami, a jej skóra była jeszcze bledsza niż zazwyczaj.

Co się działo przez te kilka dni?

Poczułem nieodpartą chęć wzięcia jej w ramiona. Chciałem ją przytulić, powiedzieć, że nic jej nie grozi, że ze mną jest bezpieczna. Ale nie mogłem. Ta dziewczyna nie mogła być moja, choć tak bardzo tego chciałem.

Odkąd wsiadła tej pamiętnej nocy do mojego auta, całe życie przewróciło mi się do góry nogami. Starałem się kontrolować. Opanowywać emocje, kiedy pojawiał się ktoś, kto mógłby wejść do mojego serca.

Myślisz: "co zrobię, jak to się stanie?" A tu proszę. Bum. Nawet się nie obejrzysz, a twoje serce już nie należy do ciebie.

Siedziała na kanapie i starała się nie rozsypać. Nie była drobna. Musiała się nieźle nagimnastykować, żeby zmieścić się ze mną na dwuosobowej kanapie, nie dotykając ani skrawka mojego ciała. Ale w tamtym momencie sprawiała wrażenie najbardziej kruchej osoby na świecie. Podmuch wiatru byłby w stanie rozsypać ją na kawałki.

Bądź obojętny.

- Czemu przyszłaś? - zapytałem najbardziej opanowanym tonem, na jaki byłem w stanie się zdobyć.

Podniosła oczy, ale nie płakała. Nigdy jeszcze nie widziałem jej łez.

- Mój ojciec jest w szpitalu. Moja mama zakazała mi się z tobą spotykać.

Nie wiedziałem gdzie patrzeć. Odpowiedziała mi prosto z mostu. Jak miałem to odebrać?

Zmierzyłem ją uważnym wzrokiem.

- Więc dlaczego tu jesteś?

- Nie mam nikogo innego.

Kurwa.

Kurwa kurwa kurwa.

- Chcesz o tym porozmawiać?

Brawo, Mendes. Dostajesz order zadawania stosownych pytań.

Pokręciła głową.

- Możesz mnie przytulić?

Nie.

- Jasne.

Zarzuciłem rękę na oparcie kanapy, zapraszając ją bliżej do siebie. Zdjęła buty i podciągnęła nogi pod brodę. Wtuliła głowę w moje ramię, którym przycisnąłem ją do siebie. Oparłem podbródek o czubek jej głowy i powoli wdychałem jej zapach.

Pierdolę to.

Przyłożyłem usta do jej włosów i pocałowałem delikatnie. Poczułem, że zesztywniała, ale nie odsunęła się. Potarłem dłonią jej ramię, które momentalnie pokryło się gęsią skórką. Podobało mi się, że tak reagowała na mój dotyk.

Za to cholernie nie podobało mi się, jak ja reaguję na jej dotyk.

Czułem przyjemne ciepło biegnące od brzucha w górę, i nie miało to nic wspólnego z jej ciałem ciasno przyciśniętym do mojego. Czułem zapach starych książek i lekką nutkę delikatnych perfum. Nie wiem, czym pachniały, ale był to zapach, jakiego jeszcze nigdy nie czułem.

Nagle po mojej ręce przesunęły się jej palce. Spojrzałem w dół. Obserwowałem z mimowolnym uśmiechem, jak obrysowuje kontury mojego tatuażu. Przechyliła głowę, dokładnie poprawiając każdą czarną linię.

- Bolało bardzo?

- Nie - skłamałem. - Prawie wcale.

Poczułem jej śmiech.

- Kłamanie to grzech, Mendes.

- No dobra, bolało - przyznałem niechętnie. - Ale dałem radę.

- Jestem dumna - wymamrotała, podnosząc głowę.

Przytrzymałem spojrzenie jej szarych oczu, zmuszając ją do nieśmiałego uśmiechu. Przymknęła oczy i wciągnęła mocno powietrze.

- Dziękuję - szepnęła.

- Niby za co?

Wzruszyła ramionami.

- Że mogę do ciebie przyjść?

- Nie ma sprawy - odparłem, tłumiąc w sobie myśl, która jako pierwsza przyszła mi do głowy.

Nawet nie wiesz, jak ja jestem ci za to wdzięczny.

- Naprawdę nie chcesz mi opowiedzieć, co się dzieje?

Myślała nad moją propozycją przez chwilę. Chciałem jej pomóc, naprawdę. Tylko nie wiedziałem jak. Zdałem sobie sprawę, jak mało o niej wiem. Co robi, kiedy jest zła? Gdzie idzie, kiedy jest smutna?

Chciałem to wiedzieć.

- Powiedz mi o Cecily.

Uśmiech znikł z mojej twarzy. Dziewczyna wyczuła, że moje mięśnie zastygły, więc cofnęła się ode mnie na tyle, żeby móc mnie widzieć.

- Nie chcę o tym mówić.

- Dlaczego?

Wiedziałem, że nie odpuści. Czasem człowiek znajduje się w takiej sytuacji, kiedy nie obchodzą go żadne granice uprzejmości.

Milczałem.

- Shawn, proszę.

- Znienawidzisz mnie.

- Tym bardziej mi powiedz.

- Laura.

- Tak, to moje imię.

Westchnąłem.

- Shawn, ja mam tego po prostu dość - kontynuowała. - Wszyscy coś wiedzą, tylko nie ja. Z tego powodu nie mogę tobą rozmawiać, czyli musi to być coś ważnego. A jeśli jest to coś ważnego i dotyczy ciebie, mam prawo wiedzieć, skoro podobno jestem twoją przyjaciółką.

- Ufasz mi?

- Słucham?

- Tak czy nie?

Zacisnęła wargi.

Po krótkiej chwili kiwnęła głową.

- Więc proszę, dajmy temu spokój.

- Nie, Shawn.

- Opowiem ci kiedyś, obiecuję na mały paluszek. Ale nie teraz. Jeśli mi ufasz, że to nic dotyczącego ciebie, to proszę, nie pytaj o to więcej.

Zagiąłem ją. Czułem to, kiedy widziałem jej zaciśniętą szczękę i oczy pałające złością. Wkurzyłem ją i to mocno. Ale z drugiej strony...

- Dobra - prychnęła, zakładając ręce na ramiona. Zagryzła wargi i wbiła wzrok w podłogę. Wyglądała jak wkurzony przedszkolak, któremu inny maluch zabrał kredkę.

- Jesteś słodka, jak się złościsz.

- Jeszcze słowo i dostaniesz w pysk.

- Okay - jęknąłem, wstając szybko z kanapy, jednocześnie unikając spotkania z jej otwartą dłonią.

- Ej! - krzyknąłem, odwracając głowę w jej stronę. - Przemoc względem dzieci jest niewskazana!

- Zamknij się, Mendes - prychnęła, szczerząc zęby w uśmiechu.

- Nie pyskuj starszemu - odburknąłem, zaciskając wyzywająco szczękę. - Ej, jak ty właściwie masz na nazwisko?

Dziewczyna posłała mi zdziwione spojrzenie.

- Nie sądzę, że je wymówisz.

- Musisz mieć jakieś nazwisko, krewetko.

Zagryzła lekko wargę.

- Mogę być Smith.

Przechyliłem głowę.

- Jak Lucas?

- Może - wzruszyła ramionami.

Jej wyraz twarzy zmienił się, kiedy wymówiłem imię chłopaka. Nigdy nie lubiłem typa, a fakt, że działał źle na Laurę, wcale nie podnosił mnie na duchu.

- W takim razie, miło mi panią poznać, panno Smith - uśmiechnąłem się, żeby załagodzić sytuację.

- Mnie pana również - zaśmiała się, dygając lekko przede mną.

Staliśmy przez moment w milczeniu. Ale nie było ono niekomfortowe. Bardziej studiowaliśmy nawzajem swoje twarze, próbując zrozumieć nawzajem co siedzi nam w głowach. Jednocześnie bałem się, że nigdy nie pojmę jej toku myślenia. Byliśmy tak różni...

- Muszę iść - szepnęła w końcu, przerywając natłok myśli tłukących mi się po czaszce.

Kiwnąłem lekko głową. Całym sobą pragnąłem, żeby została, ale nie chciałem, żeby miała przeze mnie problemy. Chociaż... czy to właśnie nie ja byłem ich źródłem?

Dziewczyna zakołysała się na piętach i splotła ręce. Zerknęła na mnie nieśmiało i uśmiechnęła się smutno.

- To do widzenia.

- Do jutra? - zapytałem z nadzieją w głosie.

Zacisnęła wargi i pokręciła powoli głową.

- Przepraszam - westchnęła. - Już tyle głupot zrobiłam w Kanadzie... Nie chcę, żebyś był kolejnym błędem.

Uniosłem brwi.

- Co?

- Nie ważne, Shawn - potrząsnęła głową, jakby odganiając od siebie natrętne myśli. Spuściła głowę i minęła mnie, chcąc dotrzeć do drzwi.

- Właśnie że ważne - odparłem stanowczym głosem, zagradzając jej przejście.

Uniosła wzrok i popatrzyła na mnie tymi swoimi szarymi, smutnymi oczami. Żaden kolor świata nie mógł się równać tej barwie.

- Żałujesz? - zapytałem głosem wypranym z emocji. Nie odpowiedziała, a ja zacząłem się zastanawiać, czy naprawdę chcę wiedzieć, co o mnie myśli.

- Żałujesz, że mnie poznałaś? - ponowiłem pytanie, ignorując wątpliwości. Zależało mi na niej. Nie chciałem tego tak kończyć.

- Nie wiem - znowu wzruszyła ramionami. Tak cholernie mnie to irytowało.

- Czy ty coś w ogóle wiesz? - wybuchnąłem tak gwałtownie, że Laura odsunęła się ode mnie zaskoczona.

- O co ci chodzi? - odparowała.

- O nic.

- Shawn!

- O nic, kurwa.

- Boże, zachowujesz się jak baba w ciąży.

- Jezu, idź już.

- Słucham?

- Idź!

Definitywnie ją wryło. Ale no kurwa. Czy ona naprawdę była taka ślepa?

Czy ja naprawdę nic dla niej nie znaczyłem? Dlaczego nie potrafiła przyznać tego, co doskonale widziałem, kiedy na mnie patrzyła?

- Skoro to nie ma dla ciebie znaczenia, nie potrzebnie tu jeszcze stoisz.

Bolało mnie każde słowo. Ale jej obojętność bolała jeszcze bardziej.

Patrzyła na mnie z otwartymi ustami. Jakby nie wiedziała, co się właśnie stało.

- Nie powiedziałam nic takiego - wymamrotała.

- Umiem czytać między wierszami, Laura - westchnąłem i potarłem ręką szyję.

- Skoro tak twierdzisz, Mendes.

- Tak właśnie twierdzę, Smith.

Wyplułem ostatni wyraz jak truciznę. Już zaczynała się stawać jak on.

Laura rzuciła mi ostatnie wściekłe spojrzenie i wybiegła po schodach na górę, do wyjścia.

Brawo, Mendes.

***

Siedziałem przy fortepianie, myśląc o tym, jak jej palce przebiegały po klawiszach i o tym, że moje nigdy nie będą tak umieć. Westchnąłem i przetarłem oczy. Nie miałem pojęcia, która może być godzina. Druga w nocy? Trzecia?

Nie chciałem iść spać, bo wiedziałem, że i tak nie zasnę. Poczucie winy nie dało by mi spokoju i wciąż wracałaby do mnie myśl, że wyrzuciłem z domu osobę, na której coraz bardziej mi zależało.

I nagle naszła mnie pewna myśl.

Nie mogłem napisać piosenki na gitarę. Jeśli miała być o niej, musiała być zagrana na fortepianie.

Co innego mogłem zrobić?



***

Jezu, tak bardzo nie wiedziałam jak to zakończyć....

DRAMA TAJMM nadszedł w końcu jak w każdym prawilnym fanfiku :D

Czekam na opinie moje małe muflonki <3

Continue Reading

You'll Also Like

83.5K 4.9K 24
Zaufanie nie bierze się znikąd. . . . Więc dlaczego Nakahara Chuuya ufał Dazaiowi Osamu, przecież ten wyrachowany maniak samobójstwa nie był ani troc...
98.3K 5.7K 23
Hongbin to płatny zabójca, który ma jedną zasadę: nie zabija niewinnych. Nim zdecyduje się wykonać zlecenie, obserwuje ofiarę i dokładnie sprawdza je...
59.7K 5.6K 40
Kosmiczna ekspedycja dociera na orbitę odległej planety, by ustalić przyczynę zniknięcia poprzedniej misji. Wkrótce jednak przebudzone zostaje coś, c...
89.7K 5.8K 20
Pierwsza wersja Śmierci Motyla z 2018 roku. Aktualnie pisany jest remake. W 2045 roku spokój zwykłych szarych ludzi został zakłócony. Nieznana dotąd...